Sezon na średnie filmy z superbohaterami uważam za otwarty, stąd po "Kapitan Marvel" ostrzyłem sobie zęby na "Shazam!". DC Universe od dłuższego czasu serwuje nam podobne dania, czasami dla niepoznaki przyprawione czymś nowym, dlatego przygody faceta w białej pelerynie wydawały się doskonałym powodem do tego, by zasiąść przed dużym ekranem. Czy jedno czarodziejskie słowo wystarczyło, by nowy bohater skradł moje małe czarne serce?
- 1 strona