Na początku mała dziewczynka, teraz dojrzała kobieta – borykająca się z nie byle jakim brzemieniem. Bohaterka trzytomowej serii "Porcelana" musiała zmierzyć się z wieloma problemami, a część nowych będzie dotykać sfery militarnej.
Mury wieży wyrastającej na tle miasta teoretycznie miały odgrodzić jej mieszkańców od ludzi z zewnątrz. Teoretycznie, bo Matkę odwiedza człowiek opowiadający o zbliżającym się zagrożeniu. Zapewnienie bezpieczeństwa staje się najważniejszym zadaniem Matki, lecz czy zdoła zapewnić je zarówno córkom Tori i Ari, jak i porcelanowym tworom, których część również traktuje niczym najbliższych członków rodu?
Dzieło Benjamina Reada i Chrisa Wildgoose'a spodobało mi się na poziomie światotwórstwa – dość szybko, a jednak nie zgubiwszy nastroju, autorzy odkrywali przed nami tajemnice posiadłości i bohaterów. Pomysł z automatami skupionymi na zasadzie kultu wobec telepatycznie połączonej z nimi Matki stanowi sedno wielu scen i nie pozwala zapomnieć, że mamy do czynienia z baśniowym utworem. Można jedynie żałować, że autorzy postąpili dokładnie tak samo jak na początku "Wieży z kości słoniowej" uczynili ich bohaterowie. Zamknęli się w okazałej wieży i w swych rozmowach ciągle obracają się wokół tych samych tematów. Wielka szkoda, że światotwórstwo, choć bardzo przyzwoite, nigdy na dobre nie wychynęło poza mury posiadłości.
Mam jeszcze zastrzeżenia do zdawkowego przedstawienia zmagań militarnych. Na tym polu autorzy ograniczyli się do pojedynczych kadrów obrazujących prowadzone walki i przytoczenia sprawozdań z pola bitwy w formie dialogów. Niby można bronić tego stanu rzeczy argumentami, że to seria również dla młodych czytelników, ale nawet takie podejście zostawiało rysownikowi więcej swobody w kreowaniu starć. A tak cóż, potyczki zepchnięto na boczny tor, mimo że to one są motorem napędowym fabuły. Dużo lepiej ma się kwestia zakończenia serii. Read zupełnie nieźle nawarstwia konflikty między postaciami, pokazuje narastające znużenie Matki oraz sprawia, że osobiste przekonania i działania bohaterów nabierają na znaczeniu wraz z poruszającym finałem.
O ile warstwa fabularna "Porcelany" mnie do siebie przekonała, o tyle graficzna pozostaje neutralna. Wildgoose'owi nie sposób odmówić sprawnego operowania kadrami, jednak jego kreska pozbawiona jest szczegółów. Co prawda przy małych okienkach to się sprawdza, lecz przy obszerniejszych lub rozkładówkach brak detali rzuca się w oczy. Niemniej w połączeniu z chłodnymi barwami to stylistyka przyjemna dla oka, ale ponownie – niezapadająca w pamięć.
Ostatecznie Read i Wildgoose dostarczyli czytelnikom bardzo porządny tytuł, czerpiący z około steampunkowej stylistyki, choć najsilniej wpisujący się w baśń dla młodych odbiorców, którzy w konsumowanych utworach wykroczyli już poza zerojedynkowy podział na dobrych i złych. Efekt mógł być jeszcze lepszy, gdyby coś zrobić z paroma miejscami, w których fabuła drepcze w miejscu, a rysownik dołożyłby nieco detali, ale i bez tego "Porcelana" zapewnia bardzo przyzwoitą porcję rozrywki.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz