"Nie umiem pisać opowiadań", deklaruje Marta Kisiel we wstępie do zbioru "Pierwsze słowo". To osobliwe wyznanie należy chyba uznać za rodzaj kokieterii, flirt z czytelnikiem, który powinien w odpowiedzi zakrzyknąć: "Ależ oczywiście, że umiesz, Ałtorko!" W końcu gdyby rzeczywiście tak uważała, nie zdecydowałaby się na ich publikację.
Wydany w październiku 2018 roku zbiorek zawiera 11 tekstów, zarówno nowych, jak i wcześniej publikowanych. Różnią się między sobą tematyką, klimatem, a także poziomem, łączy je w zasadzie tylko ogólna przynależność gatunkowa i w niektórych przypadkach pewna powtarzalność. Marta Kisiel kojarzona jest głównie z fantastyką humorystyczną, tym razem jednak obok tekstów lekkich i zabawnych pojawiły się również poważniejsze w wymowie.
Gwiazdą całego tomu jest opowiadanie "Szaławiła", za które zresztą autorka otrzymała Nagrodę Zajdla. Jest ono rodzajem wstępu do "Oczu urocznych", powieści, która właśnie miała swoją premierę. To również klamra, zgrabnie łącząca wspomniany tytuł z poprzednimi odsłonami cyklu "Dożywocie". Pojawiają się nowi bohaterowie, ale patent na fabułę jest z grubsza podobny: przeprowadzka protagonisty i następujące wkrótce odkrycie, że nowe lokum jest już zamieszkane – przez stworzenia, o jakich śniło się głównie twórcom legend. Sprawdziło się raz, więc czemu miałoby nie sprawdzić się i po raz drugi? "Oczy uroczne" zapowiadają się interesująco.
Pozostałe opowiadania na tle "Szaławiły" prezentują się blado. Dobre "Dożywocie" jest dla znających książkę tylko ubogą wersją demonstracyjną. Inne lżejsze teksty nieszczególnie śmieszą, a te z założenia straszne wcale nie straszą. Niektóre tytuły urywają się znienacka. Pole do popisu dla czytelnika? Wątpliwe, bo nie są ani na tyle interesujące, ani głębokie, by ów czytelnik miał się nad czym zastanawiać.
Do przemyśleń mogą ewentualnie skłonić dwa spośród wszystkich opowiadań – "Przeżycie Stanisława Kozika" oraz tytułowe "Pierwsze słowo". Pierwsze stanowi poniekąd trafną diagnozę współczesnego społeczeństwa. Postrzeganie innych, nawet najbliższych wyłącznie przez pryzmat tego, co mogą od siebie dać, zdarza się niestety często i choć niekoniecznie kończy się tak, jak proponuje Marta Kisiel, to mimo wszystko nie świadczy dobrze o ludziach. Z kolei "Pierwsze słowo" to wariacja na temat powiedzenia "uważaj, o czym marzysz, bo jeszcze się spełni". Oba tematy interesujące, ale podobnych można w literaturze znaleźć na pęczki. Zabrakło czegoś, co by je wyróżniło.
Kto miał już wcześniej do czynienia z twórczością Marty Kisiel, zauważy powtarzające się motywy. Autorka nie ukrywa swojej fascynacji romantyzmem, czemu niejednokrotnie dała wyraz. Stylizowana mowa bywa urocza, jednak co za dużo to niezdrowo i o ile w przypadku Szczęsnego z "Dożywocia" wypada to jednocześnie zgrabnie i zabawnie, o tyle już w opowiadaniu "W zamku tej nocy" szał romantyczno-patriotycznych uniesień bardziej irytuje niż bawi. Nieco dziwi również umieszczenie w zbiorku obok siebie dwóch tekstów różniących się co prawda pod względem klimatu, lecz z identycznym wątkiem poszukiwania miłości dla irytującego wszystkich dookoła ducha.
"Nie umiem pisać opowiadań", twierdzi Marta Kisiel. I ma sporo racji. Większość zaprezentowanych w zbiorku tekstów jest w najlepszym wypadku przeciętna. Autorce nie do końca wychodzi pisanie na poważnie, ale i w przypadku tych lżejszych tytułów coś zdaje się nie grać, zaczyna być powtarzalnie i momentami nudno. Dwa-trzy udane opowiadania tylko po części ratują odbiór całości. Pozostaje mieć nadzieję, że "Oczy uroczne" będą miały czytelnikom znacznie więcej do zaoferowania.
Dziękujemy wydawnictwu Grupa Wydawnicza Foksal za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz