Komiks to medium rozrywkowe, lecz niestroniące od trudnych tematów. Dla niektórych to stwierdzenie brzmi jak banał, niemniej warto o tym przypominać szerszej publice i docenić twórców pragnących zabrać głos w społecznej dyskusji, co uczynił Fabien Toulmé w "Odysei Hakima".
W drugim tomie Francuz kontynuuje opowieść o losach tytułowego Hakima. Tym razem skupia się na późniejszym etapie życia bohatera, kiedy po narodzinach syna ma problemy ze znalezieniem pracy i zdobyciem środków na utrzymanie rodziny. Wpierw dowiadujemy się o różnych zajęciach, podejmowanych przez Hakima pragnącego pozyskać fundusze, jak chociażby nielegalna sprzedaż butelkowanej wody i parasoli, potem zaś historia skupia się na przenosinach jego bliskich do Europy.
Opowieść śledzimy z perspektywy Syryjczyka, który prędko zostaje w Turcji z małym synkiem i niezbyt zasobnym portfelem. Perspektywy też nie są obiecujące – czeka ich co najmniej parę miesięcy oczekiwania na zatwierdzenie różnorakich formalności związanych z osiedleniem się żony Hakima we Francji, bez których mężczyzna nie może dołączyć do ukochanej. Potem Toulmé pokazuje to, co możemy znać z reportaży i wiadomości – uchodźców stłoczonych na niewielkiej przestrzeni i pontonowe przeprawy pomiędzy granicami krajów. Na każdym kroku jesteśmy świadkami ludzkiego dramatu, pragnienia ucieczki z dala od wojennej pożogi i zagrożeń związanych z nieustającą tułaczką. Wiele fragmentów dotyka do żywego.
Równocześnie Toulmé nie ustrzegł się błędów, przez które "Odyseja Hakima" w wielu momentach jawi się jako bardzo jednostronna opowieść. Kryzys imigracyjny wciąż jest aktualnym tematem na scenie politycznej, niestety autor patrzy nań przez pryzmat wyidealizowanych postaci, pragnących jedynie uciec przed wojną, szanujących prawa, wierzenia i kulturę społeczności, do których trafiają. Nie podważam dramatu związanego z tragedią wojny, jednak rzeczywistość nie jest tak zerojedynkowa, jak przedstawia to Toulmé. Ponadto nie porusza on problemów związanych z masową migracją, braków warunków do przyjęcia dodatkowej ludności i zapewnienia jej godnego poziomu życia czy w ogóle zasymilowania imigrantów z rdzennym i odmiennym kulturowo społeczeństwem. Na ostatnie zarzuty można jeszcze przymknąć oko, wszakże to historia opowiedziana z perspektywy Hakima
Należy za to pochwalić środki stylistyczne, jakimi posługuje się autor. Prostota kreski przywodzi na myśl znakomite komiksowe reportaże Guya Delisle, natomiast barwy – choć niewyszukane – pasują do obrazków. Oszczędność w warstwie graficznej w niczym temu komiksowi nie umniejsza, za to pozwala w pełni skupić się na najważniejszej kwestii, czyli losie tytułowego Syryjczyka.
"Odyseja Hakima" w wielu momentach porusza, w innych zniechęca do siebie przez laurkowość opowiadanej historii. Niemniej to komiks, z którym warto się zapoznać, niezależnie od podejścia do tematu imigrantów z Bliskiego Wschodu – być może pozwoli wam spojrzeć na tę problematykę z innej perspektywy.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz