Do tego komiksu przyciągnęły mnie tytuł i okładka, obiecujące sobą soczystą porcję dark... science fiction?
Zarys fabuły jest równie powabny, niejaki Kirt Gersen podejmuje się zemsty rodowej na pięciu zbrodniczych Książętach Demonach. Jego pierwszym celem jest Attel Malagate, zwany Potworem, Książę Gwiazd. Jest on stworzeniem zmiennokształtnym, toteż dotarcie do niego nie będzie proste. A sprawy komplikują się bardziej. Przyjaciółka głównego bohatera została porwana.
Nie oceniaj komiksu po okładce i tytule, powiedziałbym (niegdysiejszemu) sobie. Ogólna koncepcja fabuły jest całkiem dobra, ale jej potencjał nie został wykorzystany. Zabrakło "czegoś", jakiejś iskry, duszy w tej historii. Jest to opowieść zaledwie przeciętna i obojętna emocjonalnie. Niezbyt mroczna, pomimo aspiracji. Historii brak dojrzałości. Fabuła nie jest dynamiczna czy pełna akcji, choć sceny walki nie są złe. Uniwersum jest tylko bladym tłem. Komiks skupia się na wątku głównym, niestety intryga zawodzi. I nie jest to wina autora cyklu powieści science fiction "Demon Princes" – Jacka Vance'a – tylko kolejny argument przeciwko scenarzyście. Materiał źródłowy jest dobry.
Oprawa wizualna prezentuje się o piekło lepiej, dosyć sprawnie tworząc ponurą atmosferę umiarkowanej grozy. Odczuwałem aż lekką przykrość, oglądając kolejne obrazki, wielka to bowiem szkoda, że coś stosunkowo tak ładnego ilustruje zupełnego średniaka. Dobry rysunek wypełniony kolorami w ciemnych odcieniach tworzy momentami ułudę jakiejś głębi ukazanych zdarzeń, lecz jest to mylne wrażenie. Rysunek i fabuła są względem siebie jak topielec i niedoświadczony ratownik: ten drugi próbuje ratować pierwszego, gdy pierwszy ciągnie drugiego w otchłań. Pojawiają się bardziej krwiste momenty, są one przedstawione z jednej strony śmiało i wyraźnie, aczkolwiek bez infantylnej nachalności.
Komiks nie wzbudził we mnie ani pozytywnych uczuć, ani negatywnych. Te pierwsze usatysfakcjonowałyby mnie jako czytelnika, drugie byłyby nagrodą pocieszenia dla recenzenta, mogącego mieć odrobinę "używania" przy okazji pisania recenzji. Znużenie to najlepsze określenie wyniesionych wrażeń z tej przygody. Nie odnalazłem nic interesującego ani w protagoniście, ani w antagoniście, albo chociaż w otaczającym ich świecie, nic ze "spotkania" z tym uniwersum nie pozostało w mojej pamięci.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz