Pyrkon 2015 – relacja

4 minuty czytania

Wydać 60 złotych, żeby móc pić piwo po 7? To ma być interes? Bez ironii, sarkazmu czy innych wyszukanych retorycznych środków – tak, opłacało się. Trochę pomimo, a nie dzięki organizatorom, czyli w beczce reporterskiego miodu należy się spodziewać jednak łyżki dziegciu. Imponujące statystyki i rozmach (fantaści zagarnęli prawie cały teren Międzynarodowych Targów Poznańskich) pokazuje skalę wyzwania, przed jakim organizatorzy stanęli, ale nie powinny być dla nich nazbyt łatwym usprawiedliwieniem.

pyrkon 2015

Świetna pogoda, rewelacyjne towarzystwo i nastrój nieskrępowanej zabawy to podstawa każdej dobrej imprezy. Wszystkie warunki były spełnione. Trzy udane dni. Próba opisu tego konwentu przypomina nieco czerpanie wody sitem. Ile by zdań nie napisać, to i tak będzie to parę kropel z całego morza. Zatem tylko jeden dzień.

Zapiski miłośnika fantastyki postapokaliptycznej.

Przy wejściu niezdrowy banan na twarzy. Ucieszyłem się, że odrzuciłem pomysł przyjazdu w sobotę. Wszedłem późno, przed 11, dwie interesujące prelekcje o planszówkach przepadły. Wszystkiemu winna wzmożona, piątkowa integracja. Skąd schadenfreude? Kolejka do rejestracji wiła się efektownie na ulicy. Z przypadkowych późniejszych rozmów wywnioskowałem, że rozładowano ją kosztem tych, co wpłacili internetowo.

włóczykij, pyrkon, muminki, cosplay

Nic to, o 12 panel „Apo… fantaści: apokalipsa, apokryf, apostazja…”, czyli, jak się okazało – wątki metafizyczne w polskiej fantastyce. Też dobrze. Niestety Huberath nie dojechał i wszystko się sypnęło. Maciej Parowski wspominał PRL i opowiadał stare anegdoty, bo prowadzący nie wiedział, o czym ma mówić. Zdarza się. Zatem pod salę naukową. Temat „Kiedy miasto płonie, czyli jak przerwać zamieszki” brzmiał intrygująco. Nie tylko dla mnie. Przy innej publiczności byłyby warsztaty zamiast wykładu. Większość chętnych pozostała na zewnątrz. Nawet prasowa akredytacja nie pomogła koleżance. Bez szans. Służby porządkowe sprawnie uformowały długą kolejkę do następnego, pod proroczym, jak się okazało, tytułem – „Armagedon: jak nie ratować świata przed zagładą”. Na próżno, z małej sali prawie nikt nie wyszedł. Trzeba było grzać fotel od 12 jak entuzjaści matematyki wyższej. Na piwo za wcześnie.

Powetowałem sobie końcówką efektownego pokazu różnic pomiędzy szermierką sportową i historyczną prowadzonego przez Jacka Komudę. Przypadek. Nauczony doświadczeniem przyszedłem wcześniej na „Wymyślanie ludzkości”, które miało być w tej samej sali. Solidny, może nazbyt akademicki wykład Cetnarowskiego, redaktora „Nowej Fantastyki” o posthumanizmie. Merytoryczne komentarze i dyskusja. Pozytyw, nie jedyny zresztą. Jednak nie ma co o tym mówić. Dobre wiadomości się nie sprzedają. A poza tym miało być, z założenia, tylko o postapo.

Ułóż sobie własny program, zachęcali. „Małe trolle i wielkie bum, czyli Muminki jako opowieść postapokaliptyczna” miały go zakończyć. Było bum, reszta nie była mi dana. Przez tłum nie widziałem, czy ktoś wyszedł, czułem jednak, że prawie nikt nie wszedł. Prawie czyni wielką różnicę. Zdesperowani fantaści zmusili skandowaniem organizatorów do wpuszczenia rewelacyjnego Włóczykija. Trzeba się było przebrać za Bukę. Piwo w dobrym towarzystwie smakowało rewelacyjnie.

Sarmackie tradycje mają się dobrze

Pyrkon! Odliczałam dni, odwiedziłam masę sklepów w poszukiwaniu pomysłu na kostium i w końcu się zjawiłam. Nauczona średnio przyjemnym doświadczeniem z lat poprzednich tym razem kupiłam wejściówkę już w czwartek i darowałam sobie niezapomnianą, wielogodzinną integrację w kolejce do kasy. Dwie poprzednie wizyty na festiwalu były bardzo dobre, ta miała być fenomenalna. Szkoda, że tylko miała. Nie zrozumcie mnie źle – bawiłam się świetnie, ale organizatorów znowu przerósł rozmiar wydarzenia.

pyrkon

Czy może wyjść coś złego z połączenia wspaniałych ludzi, niepowtarzalnej atmosfery i pięknej pogody? Nie, ale zawsze można próbować i chwilami niestety miałam wrażenie, że organizatorzy naprawdę się starali. Po raz pierwszy pojawiła się możliwość zakupu wejściówki przez Internet oraz rejestrowania się w niektórych salach. Nie pomogło. Z tego, co słyszałam, nie do końca zresztą zadziałało. Dobrze, że organizatorzy próbują coś zmieniać, tylko szkoda, że ich działania przypominają raczej szukanie po omacku na zasadzie: "a może się uda". No cóż, są dwa uda: albo się uda, albo się nie uda.

Prelekcje to osobny temat. Na większość się dostałam, ale to raczej kwestia tego, że tematy dotyczące literatury były po prostu mniej oblegane. Próba wejścia na jeden z wykładów cieszących się większym zainteresowaniem skończyła się zgnieceniem przez tłum. Przyzwyczaiłam się, że moja imponująca masa, czyli całe czterdzieści pięć kilogramów raczej nie ułatwia dopchania się gdziekolwiek, ale było to jednak dosyć smutne. Zwłaszcza, że naprawdę chciałam posłuchać.

Rozczarował mnie zdecydowanie wykład o Sarmatach, na który, o ironio, ledwo się wepchnęłam. Po to, żeby przez dwadzieścia minut czekać na prelegentkę, bo nawet obsługa techniczna nie potrafiła powiedzieć, gdzie jest i kiedy (jeśli w ogóle) się pojawi. W końcu udało jej się przybyć i tłumaczyła to tym, że była przekonana, iż jej wystąpienie jest godzinę później, a potem było tylko gorzej. W połowie wywodu zniknęła prezentacja, bo pani z tego wszystkiego przyniosła nie ten nośnik, a na oklaski widowni pragnącej dodać jej otuchy reagowała strachem i przerażeniem wypisanym na twarzy. Nie każdy lubi publiczne wystąpienia, ale czy zgłaszanie się na Pyrkon nie jest czasem całkowicie dobrowolne? Hmmm...

Spotkanie tylu fantastycznych, pozytywnie zakręconych ludzi było warte każdych pieniędzy. Zrobiłam sobie zdjęcie ze smokiem i robotami, spotkałam Khala Drogo i Bane'a, a postaci Ciri wystarczy na zapełnienie kilku produkcji o Wiedźminie. Organizatorzy nie popsuli tego, co w tym wszystkim najbardziej wartościowe, chociaż chwilami bardzo się starali.

Ocena użytkowników
7.5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Czy Włóczykij ze zdjęcia to Jezid?
0
·
Przecie żałowałem, że się nie przebrałem za Bukę Byłem po drugiej stronie aparatu.
0
·

Cytat

Wydać 60 złotych, żeby móc pić piwo po 7?


Achhh, o ile uboższy miałem portfel, ale też o ile bogatszy wyszedłem z tego duchowo
0
·
Magia
0
·
Nie. To nie Jezid. To Maślak. Z Ruchwała. Pozdrawiam. Zapraszam FB: Lego Cosplay i takie tam inne
0
·
Przebieranki (cospley) się opłacają. Ta historia dowodem.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...