Gdyby nie serial Netfliksa, Daredevil prawdopodobnie pozostawałby u nas w cieniu całej gromady innych superbohaterów. Wzrost jego popularności cieszy, podobnie jak kolejne komiksy z nim w głównej roli, które trafiają na rodzimy rynek. Jednym z najciekawszych jest z pewnością "Daredevil: Żółty". Opowieść nieidealna, ale wciągająca.
Historia ma postać listu Matta Murdocka do jego wielkiej miłości, Karen Page, z którą współpracował w kancelarii prawniczej Nelson & Murdock. Za pośrednictwem listu oraz licznych retrospekcji Jeph Loeb tworzy nie tylko opowieść o ukochanej kobiecie, lecz także o bólu po utracie ojca, boksera, który zginął za przeciwstawienie się lokalnym gangsterom. Podobnie jak w przypadku pozostałych tomów kolorowej serii, tak i "Daredevil: Żółty" traktuje o najbardziej osobistych aspektach życia głównego bohatera, a i też jego początkach. Nieustraszony heros przywdziewa strój w żółtym kolorze, symbolizującym tchórzy, niejako w kontraście dla swojej odwagi i w hołdzie ojcu, noszącemu niegdyś tę barwę.
Loeb pokazał silne relacje łączące wąską grupę osób. Do Karen Page oprócz Matta Murdocka czuje coś więcej także pracujący z nimi Foggy Nelson. Mimo to widzimy ich jako pewną wspólnotę. Negatywnie wyróżnia się Karen, czasem protekcjonalnie traktująca Foggy'ego. Postać, do której zwraca się narrator, jest wyidealizowana i nie potrafi zainteresować. Co innego Matt, któremu częstokroć współczujemy, a którego równocześnie wspieramy w walce z przestępczością i demonami przeszłości. Genezę Daredevila pokazano w sposób przejmujący i pozbawiony tandetnej ckliwości. Loeb zadbał o kilka szczególnie mocnych i osobistych zdarzeń, kiedy to twarzą w twarz staje z oprawcami ojca. W scenariuszu znalazło się też kilka scen niemających wpływu na główną linię fabularną, ale świetnie dopełniających portret niewidomego prawnika i herosa z Hell's Kitchen.
Po zapoznaniu się z całą kolorową serią duetu Loeb-Sale pokuszę się o stwierdzenie, że nie tylko fabularnie, lecz także graficznie najlepsze są albumy poświęcone Spider-Manowi oraz Daredevilowi. Przede wszystkim Tim Sale nie zawiódł w odmalowywaniu niesamowitych akrobacji zamaskowanego herosa. Artysta niejednokrotnie zrezygnował z podziału stron na mniejsze kadry, co zaowocowało kilkoma planszami eksponującymi pojedyncze postacie w pełnej krasie. Niezwykle ważną rolę odgrywają kolory współpracującego przy serii Matta Hollingswortha, który jednym kadrom nadał nutkę melancholijnej szarzyzny, zaś drugim nie szczędził ciepłych, pełnych optymizmu barw.
"Daredevil: Żółty" dosyć sprawnie eksploruje kolejne wątki, dzięki czemu nudne fragmenty nam nie grożą. Opowieść przyciąga od pierwszych chwil i w miarę rozwoju akcji nie przestaje intrygować, zaś czytelnik szybko zaczyna kibicować protagoniście. W dodatku również Tim Sale oraz Matt Hollingsworth stanęli na wysokości zadania, czego efektem jest pozycja obowiązkowa dla fanów Daredevila i łakomy kąsek dla tych, którzy szukają dobrego albumu na początek przygody z superbohaterami.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz