"Hrabstwo Harrow" przez długi czas mnie nie przekonywało ze względu na przewidywalność i fabularne "skoki w bok", lecz miało w sobie wystarczająco uroku, bym kontynuował przygodę z Emmą i spółką. Siódmy tom potwierdza, że czasem warto było zacisnąć zęby.
"Nadchodzą mroczne czasy" opowiada o konfrontacji, której czytelnicy serii z pewnością nie tylko się spodziewali, ale i oczekiwali jej z nadzieją na rozruszanie historii. Otóż "na salony" wraca nie kto inny, jak Kammi, zła siostra Emmy o niezwykłych i niebezpiecznych mocach, pragnąca zawładnąć całym hrabstwem – tuż po tym, jak odegra się na siostrzyczce.
Mimo że w "Nadchodzą mroczne czasy" obserwujemy rywalizację pomiędzy dwoma osobami władającymi mocami, to prawdziwa walka odbywa się na poziomie emocjonalnym. Złudne – i dobrze! – okazują się też przewidywania, że owa bitwa będzie dotyczyć jedynie zwaśnionych sióstr. Ważką rolę odgrywa Bernice, która w końcu ma okazję wykorzystać nabytą wiedzę i umiejętności, dzięki czemu wyrosła na najciekawszą bohaterkę siódmej odsłony cyklu. Ponadto Cullen Bunn potwierdza, że "Hrabstwo Harrow" jest najlepsze, gdy opowieść zawęża się wokół paru postaci i dotyka ich osobiście. W poprzednich tomach scenarzysta zbyt często odbiegał od przewodniej linii fabularnej, gubiąc z radaru najistotniejsze wątki i bohaterów, co przyczyniało się do rozwodnienia historii. "Nadchodzą mroczne czasy" to tak naprawdę spotkanie trzech postaci – za to spotkanie płomienne i ważne dla całej serii.
Warstwa fabularna się rozwija, a co z warstwą graficzną? Chciałoby się rzec, że dalej możemy zawiesić wzrok na swojskich tłach odmalowywanych przez Tylera Crooka, ale to nie do końca byłaby prawda. Rzecz w tym, że fabuła, tak silnie skupiona na pojedynku trójki dziewczyn, wymusiła na ilustratorze rezygnację z sielskich pejzaży na rzecz posępniejszego otoczenia – gęstego i ciemnego lasu czy ruin. Efekt nadal jest bardzo dobry, aczkolwiek klimat stał się posępniejszy. I dobrze, w końcu to komiks grozy.
Pomimo powyższych pozytywów z lekkimi obawami spoglądam w kierunku ósmej i zarazem ostatniej odsłony cyklu. Siódmy tom zasługuje bowiem na miano przedwczesnego finału – intensywność i ważkość wydarzeń oraz splatające się losy postaci nie pozostawiają złudzeń, że rozwiązanie fabuły czyha tuż za rogiem, lecz jednocześnie po istotnej konfrontacji Emmy i Kammi scenarzysta stanął przed trudnym zadaniem ponownego dostarczenia dynamicznej i emocjonującej opowieści. O ile pierwszy element raczej nie powinien być problemem, co Bunn zapowiada końcówką siódmego albumu, o tyle drugi pierwiastek może być nieco kłopotliwy, zważywszy na ładunek emocjonalny zawarty w "Nadchodzą mroczne czasy". Fani grozy nie powinni jednak marudzić, bo im seria jest bliższa finałowi, tym bardziej nabiera wiatru w żagle.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz