W swojej ofercie Non Stop Comics przeplata tytuły powszechnie znanych autorów z dziełami twórców zdecydowanie bardziej niszowych. Do tych drugich należy chociażby Julien Lambert, który mimo zdobycia Fauve Polar SNCF na festiwalu Angouleme 2019 pozostawał anonimowy w naszym kraju.
Pierwsza odsłona "Miasta Wyrzutków" opatrzona podtytułem "Mężczyzna, który gromadził rupiecie" zadebiutowała na polskim rynku na początku 2020 roku. Lambert opowiada o Jacques'u Peuplierze, nietypowym detektywie odnajdującym różnorakie przedmioty na życzenie klientów. Odnalezienie naszyjnika niejakiej Vanessy nie nastręcza mu trudności, bo jako jedyny w mieście potrafi rozmawiać ze starymi przedmiotami, które mniej lub bardziej ochoczo pomagają mu w poszukiwaniach. Kłopoty zaczynają się, gdy odbiera precjoza członkowi gangu rządzącego miastem. Aby ujść z życiem, musi odszukać zaginioną krewną głowy mafijnej rodziny, zmierzyć się z ludźmi-muchami i szalonym naukowcem, a jego drogi przetną się także z grupką nastoletnich uliczników.
Mocną stroną komiksu jest nietypowy pomysł na zamieszanie w standardowej dla kryminałów kreacji mrukliwego, hardego i lubiącego mocne trunki detektywa. Obdarzenie Jacques'a słabością do starych gratów, które zdają się dla niego bliższe od ludzi, zdolnością komunikacji z przedmiotami i nieśmiałością wobec kobiet wyróżniają go na tle podobnych charakterów. To zresztą jedna z cech niepozwalających zaszufladkować "Miasto Wyrzutków" jako czysty kryminał. Śledztwo jest ważne, ale równie istotną funkcję pełni szare i opustoszałe miasto, będące wyrazistym i przygnębiającym tłem dla losów Jacques'a. Duża w tym zasługa narracji i ilustracji – szare gmachy, zaśmiecone bruki i zniszczone budynki potęgują obraz osamotnienia nielicznych postaci. Całokształt Lambert doprawił jeszcze szczyptą fantastyki i trzeba przyznać, że efekt jest intrygujący.
Nie mam jednak złudzeń, że wielu osobom "Miasto Wyrzutków" nie przypadnie do gustu. Przede wszystkim to koktajl noir z fantastyką, jednak w żadnej z tych kategorii nie jest to pozycja wybitna. Sprawa zaginięcia dziewczyny nie należy do interesujących, gdyż Lambert prowadzi bohatera jak po sznurku. Wprawdzie autor nie odkrył jeszcze wszystkich kart przed czytelnikami, ale na ten moment o sile komiksu stanowią nastrój i pomysł z komunikacją z przedmiotami, nie zaś główna zagadka.
"Miasto Wyrzutków" angażuje atmosferą osamotnienia i nutą melancholii kryjącą się za losem Jacques'a. W wielu miejscach kreska mnie nie przekonuje, jednak w połączeniu z umiejętnie prowadzoną narracją tworzy mocną atmosferę. I to właśnie nastrój opowieści i sprawne pióro Lamberta sprawiły, że gdy z czystej ciekawości wziąłem komiks do przekartkowania, przeczytałem całość za jednym zamachem. Czy jest to tytuł godny prestiżowych nagród? Według mnie nie, co nie zmienia faktu, że ochoczo powrócę do "Miasta Wyrzutków", żeby poznać dalsze dzieje nietypowego detektywa.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz