Infidel

2 minuty czytania

infidel

Jordan Peele to nadal stosunkowo nowy twórca horrorów, którego karierze należy się bacznie przyglądać. Za debiutanckie "Uciekaj!" zdobył Oscara i to wtedy zaprezentował swoje zdolności w łączeniu tematyki społecznej z motywami grozy. Komiks "Infidel" miał być w tym miksie podobnie dobry.

Akcja dotyczy nawiedzonego domu – czy raczej: nawiedzonego bloku. W budynku mieszka istota, która swoją siłę czerpie z ksenofobicznych zachowań ludzi. Mieszkańcy – w tym jedna z bohaterek, muzułmanka z rodziną – stają się ofiarami mrocznego bytu.

Z okładki można przeczytać opinię Hollywood Reporter: "Perfekcyjnie wyważone". Nie mogę się z nią zgodzić, bo przekaz społeczny zdecydowanie i za bardzo dominuje nad historią grozy. To jest wyraźne do tego stopnia, że Pornsak Pichetshote prawie nie pisze normalnych rozmów. Zawsze stara się włączyć w dialog temat uprzedzeń i w ten sposób zaprzepaszcza szansę na stworzenie ciekawych bohaterów – służą mu oni głównie do dyskusji o ksenofobii. Autor nie ustrzegł się też czasem przegadania.

Na wierzch wychodzi brak doświadczenia – Pichetshote do tej pory pracował jako redaktor, a "Infidel" to jego scenariuszowy debiut. Niemniej trudno mi szukać usprawiedliwienia w zaniedbaniu opowieści, która zahacza o okultyzm, a koniec końców tarza się niedopowiedzeniach, według mnie wynikających z niedopracowania koncepcji. Ona lepiej wygląda na ilustracjach niż jest realizowana w treści – prosta, a przy tym brzmiąca niedorzecznie i to wszystko przez wykonanie.

infidelinfidel

Przechodzenie z jednej bohaterki do drugiej to również nie był taki dobry pomysł, zmiana powoduje utratę zainteresowania. Rozumiem, że mogła to być zagrywka pod emocje czy nawet urozmaicenie, ale to powinno się zaczynać od posiadania żywych charakterów, mających własne życie towarzyskie, obdarzonych cechami, pasjami... Dopiero następnie przyglądających się sytuacjom rasizmu i dalej walczących (za pomocą logicznych działań!) z nadnaturalnym zagrożeniem. Nie można pominąć pierwszych etapów tego procesu.

Na czytelnikach wrażenie powinna zrobić ukazana fotorealistycznie istota. Ilustracje wyglądają naprawdę diabelsko upiornie, ale jeśli klimatu grozy i napięcia nie robi tekst... no to jest problem ze straszeniem na planszach. Poza tym mi się wydaje, że momentami zbyt bardzo tajemnicze jestestwo odróżnia się od reszty kadru.

infidel

Chciałbym w tym wszystkim znaleźć jedną zaletę: że zaangażowanie polityczne przyniosło nowe myśli. Ale nie. Scenarzysta porusza się po mieliznach tematu. Nie pisze niczego odkrywczego, nie wchodzi z odwagą w drażniące kwestie, nie doprowadza do emocjonujących sytuacji. Da się wzburzyć czytającego, nikt mi nie wmówi, że nie, w filmach rasizm był już nieraz znakomicie przedstawiany – i w horrorze Jordana Peele'a, i choćby w "Mieście gniewu". Tymczasem Pichetshote pozostawia obojętnym. Na koniec trafna, choć nie moja uwaga: jak na utwór o społecznym przesłaniu wykorzystuje on do napędzania narracji cechy bohaterów bazujące na stereotypach etnicznych, typu gniewna Afroamerykanka. Czy to dobrze, skoro komiks tworzy pewną reprezentację ludzi różnego pochodzenia?

Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
5 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...