Vei. Tom 2

2 minuty czytania

vei #2

Młoda Vei, w której płynie krew lodowych istot z Jotunheimu, została wplątana w odwieczny konflikt pomiędzy olbrzymami i Asgardczykami. Po roku przerwy polscy czytelnicy mogą poznać dalszy ciąg przygód wojowniczki.

Nadal jesteśmy świadkami niezwykłego turnieju, w którym olbrzymy i Asowie wysyłają protegowanych na areną, aby udowodnić swą wielkość i zdominować drugą stronę. Po wielu starciach utalentowana Vei wydaje się jednym z faworytów do zwycięstwa, lecz na jej drodze może stanąć jeszcze co najmniej kilku rywali, w tym tajemniczy Trzynasty, którego tożsamość pozostaje tajemnicą dla wszystkich prócz Odyna.

Pierwszy album był solidnym czytadłem, ale daleki byłem od zachwytów. Wiele mankamentów na poziomie warsztatu scenarzystki i eksploatowania znanych motywów przebijało się ponad wartką i całkiem przyjemną opowieść. O kolejnych rozdziałach można w zasadzie napisać w bardzo podobnym tonie, tyle że całość jest jeszcze dynamiczniejsza.

Na początku dowiadujemy się, że Vei zapracowała sobie na reputację niezwykłej wojowniczki. Twórcy nie tracą czasu na długie sceny walk i najzwyczajniej w świecie serwują czytelnikom pojedyncze kadry przedstawiające ostatnie tchnienia poległych rywali dziewczyny. Sama bohaterka pozostaje rozdarta między tęsknotą za światem śmiertelników a zaufaniem do Lokiego i lojalnością wobec opiekującego się nią olbrzyma. Sarze Elfgren nie powiodła się sztuka powołania do życia postaci wielowymiarowej, mimo iż taki konflikt interesów mógł stworzyć ciekawe tło do zagłębiania się charakteru protagonistki. Czasem losy Vei zagrały na odpowiednich strunach, lecz dziewczyna nieustannie traciła i odzyskiwała moją sympatię. Ostatecznie jednak spadki były bardziej dotkliwe i dobrze, że na pierwszy plan wysunął się o niebo lepiej nakreślony Loki. Jak przystało na boga matactw i mistrza intrygantów, jest to figura niejednoznaczna i ciekawa, której motywy i zachowanie autentycznie interesują.

vei #2vei #2

Największym problemem ostatnich rozdziałów nie jest jednak przeciętnie sportretowana tytułowa postać, a zbytnia skłonność scenarzystki do zasypywania czytelników zwrotami akcji. Mniej więcej od połowy tomu Elfgren co parę stron serwuje kolejne wolty przedstawiające znanych bohaterów w innym świetle lub ujawnia pewne tajemnice. Szybko staje się to uciążliwe i niektóre sceny zwyczajnie ze sobą nie współgrają.

Dobrze za to wypadają ilustracje, zwłaszcza parę dużych kadrów jest szczególnie miłych dla oka. Różnorodność barw (z przewagą tych ciepłych) też jest przyjemna w odbiorze. Za to jeszcze w większym stopniu niż w poprzednim tomie daje się we znaki dziwaczna mimika postaci. Szczególnie tytułowa bohaterka doczekała się kilku nienaturalnych grymasów.

"Vei" to pozycja sympatyczna, niemalże definicja komiksu solidnego, ale bez fajerwerków. Emocjonalne zakończenie pozytywnie wpłynęło na odbiór opowieści zaliczającej wzloty i upadki. Ostatecznie to rzecz skierowana głównie do czytelników zaciekawionych wariacjami nordyckiej mitologii albo szukających opowieści spod znaku young adult.

Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...