Iron Fist zostaje wyrwany ze swoich spraw, ponieważ rozpoczyna się turniej nieśmiertelnych broni, na którym ma reprezentować miasto K'un Lun. Przedstawiciele pozostałych miast to groźni przeciwnicy, a stawka jest duża. Jednak szybko się okazuje, że rywalizacja między poszczególnymi wojownikami to niejedyna atrakcja drugiego tomu "Nieśmiertelnego Iron Fista".
Ed Brubaker i Matt Fraction dokładają do tego intrygi w samym sercu K'un Lun, plan Xao i Hydry, Bohaterów do wynajęcia oraz przeszłość poprzedniego Iron Fista i ojca Danny'ego Randa. Komplikują sytuację na tyle, by fabuła była nieprzewidywalna. Nawet wątek turnieju nie jest prosty ze względu na jego zasady i relacje między walczącymi. Same pojedynki też zostały świetnie zrealizowane – specjalne ataki mają swoją unikalną nazwę, np. "diabelski łamacz czaszki". Nazwy z przymrużeniem oka, trącące lekkim humorem i maksymalnie epickie, pasują do stylu walk nawiązujących do kung-fu czy karate. Klimat jest typowo mistyczny, inspirowany kulturą Dalekiego Wschodu.
Słownictwo odpowiada wrażeniom wizualnym. Potężne ataki świetnie komponują się z przenosinami do innych wymiarów, orientalną stylizacją przeciwników oraz magią i tajemnicą miejsca akcji. Zostaje to przedstawione na minimalistycznych i dynamicznych ilustracjach, którymi trudno się nie zachwycać. "Siedem stolic Nieba" to barwne fantasy, pokazujące inną – w pozytywnym sensie – część wielkiego uniwersum Marvela.
Odcinek albumu, który dotyczy Orsona Randalla, został inaczej przedstawiony. Kolory są intensywniejsze, jest dużo czerni i większa ekspozycja twarzy. W ten sposób czytelnik czuje, że zapoznaje się z legendarnymi przeżyciami wcześniejszego Iron Fista. Niestety, nie wszystkie rysunki prezentują się tak udanie. Jeden fragment, na szczęście krótki, wygląda bardzo brzydko, a zbliżenia na oblicza postaci obnażają jego mankamenty. Do pracy pozostałych twórców – za ilustracje odpowiada grupa ludzi – nie można mieć zastrzeżeń.
W ferworze akcji postaciom mogło zabraknąć osobowości. Tak się jednak nie stało. Nie trzeba dużo słów, żeby przekonać czytelnika do rozdartego wewnętrznie Davosa, wystarcza oglądanie jego poczynań. Luke Cage nie pojawia się często, ale zdobywa sympatię zabawnymi tekstami o zimnie. Dużo miejsca zajmują również tajemnicza służka i Gromowładny, dodać należy także wojowników turnieju. Robi się z tego prawdziwa plejada różnych bohaterów.
Gdy prawie wszystko się wyjaśnia, tempo wydarzeń wcale nie spada. Dostajemy i spektakularny finał, w którym wątki dochodzą do końca, i podbudowę pod następne tomy. Ponownie szkoda, że podobną drogą, co scenarzyści "Nieśmiertelnego Iron Fista", nie poszli twórcy jego serialowej ekranizacji. Jeśli więc ta was zniechęciła do historii Danny'ego Randa, nie rezygnujcie z komiksu, bo ten fantastycznie korzysta z orientalnego klimatu, a to, co wydaje się absurdalne, jest traktowane z dystansem i humorem.
"Siedem stolic Nieba" to bardzo przyjemny, lekki komiks, który (przeważnie) pięknie wygląda i epicko brzmi. Przygoda w innym wymiarze mogła budzić obawy tym, czy nie będzie zbyt schematyczna z uwagi na motyw turnieju. Jednak album to nie ciąg walk, bo wiele dzieje się poza rozgrywką, co skutkuje odpowiednio rozbudowanym i interesującym scenariuszem. Drugi tom jest nawet lepszy od pierwszego, także dlatego, że akcja dzieje się w niezwykłym miejscu.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz