Bękarty z Południa: Był to facet, co się zowie

3 minuty czytania

Był to facet co się zowie

Jason Aaron zdążył wyrobić sobie markę w świecie komiksu. W Polsce jest znany przede wszystkim z dwóch serii – "Skalpu" i "Bękartów z Południa". Drugi z wymienionych cyklów wydaje się najbliższy autorowi, ponieważ – jak wspomina we wstępie – w nim na dobre oddał atmosferę Południa, z którego sam pochodzi. Pierwszy tom zatytułowany "Był to facet, co się zowie" stanowi udany początek historii, mającej potencjał, by rozwinąć się w interesującym kierunku.

Do hrabstwa Craw w Alabamie przyjeżdża Earl Tubb. Tu się wychował, w tym miejscu też o sprawiedliwość walczył jego ojciec. Bohater przybywa jednak tylko na chwilę, żeby załatwić parę spraw. Ostatecznie zmienia zdanie i postanawia zmierzyć się z rządzącym tutejszą społecznością trenerem futbolu.

Historia to wcale nie nowa – o mężczyźnie, który wraca w rodzinne rejony, nie chciał iść w ślady ojca, a w końcu w nie właśnie idzie. Pragnie zaprowadzić porządek, ale jest osamotniony w swoich staraniach – ma do dyspozycji jedynie wielki kij. Tylko że Earl jest już w podeszłym wieku, zaś scenarzysta nie planuje opowiedzieć nam krótkiej i przewidywalnej opowieści, która mogłaby bardzo szybko skończyć się szczęśliwym finałem.

Po pierwszym tomie trudno też powiedzieć, na co konkretnie postawi Jason Aaron. Na razie zapewnił czytelnikom niezłą dawkę mocnego komiksu. Akcja rozgrywa się w prędkim tempie, praktycznie nie ma miejsca na przestoje, choć w konsekwencji także i na bardziej szczegółową prezentację postaci. Najciekawiej wypada sam protagonista, o którym poznajemy strzępki informacji z przeszłości, ale dość dalekiej, podczas gdy najbardziej intrygują wykonywane przez niego od pierwszych stron telefony. Z kim stara się skontaktować, jak ta wiadomość wpłynie na rozwój wydarzeń – to pytania, które zajmują uwagę odbiorcy.

Był to facet co się zowie

Inne poczynania Earla są już raczej zbyt standardowe, lecz nadal lekturze towarzyszy zainteresowanie. Jak na serię, która cieszy się pozytywnymi opiniami, a jej tomy walczą o nagrody, nie mogło zabraknąć jakiegoś odchylenia, zaskoczenia, które nie tylko wybiłoby komiks na wyższy poziom, ale również zrobiło miejsce na kontynuację. Rozczarowania pod tym względem nie uraczycie, choć niestety konsekwencje najlepszego zwrotu akcji poznamy dopiero w następnych odsłonach "Bękartów z Południa". Można więc zarzucić komiksowi, że jest zbyt krótki, nie pozwala na głębsze poznanie postaci, w tym głównego antagonisty, i stanowi przede wszystkim zachętę do sięgnięcia po drugi tom.

Klimat Południa chyba najbardziej docenią Amerykanie – mimo wszystko znajdziemy tu elementy atrakcyjne dla różnych odbiorców. Nieskuteczność prawa, brak sprawiedliwości, zamiłowanie do sportu i żeberek, samotnik stający naprzeciwko złym ludziom, których reszta się boi – z tego składa się świat serii. Idealnie pasuje do niego historia, w której dochodzi do brutalnych aktów, oraz raczej szara kolorystyka z wyróżniającą się czerwienią i innymi ciepłymi kolorami. Te barwy podkreślają ostrość zdarzeń. Przemocy w "Bękartach z Południa" na pewno nie braknie, a składa się ona z dość dzikich, prostych bijatyk. Ilustracje Jasona Latoura zdają się nadmiernie uproszczone, zwłaszcza w przypadku twarzy, jednak można uznać to za atut. Zbyt skomplikowane lub urokliwe rysunki mogłyby tu nie pasować.

Był to facet co się zowieBył to facet co się zowie

"Był to facet, co się zowie" potrafi też oddziaływać na emocje, co robi łagodnie. Może to właśnie kwestia zbyt szybkiej akcji, która poskutkowała słabym wczuciem się w wydarzenia? Czy może to celowy zabieg, a fabuła miała być surowa, przynajmniej na początku serii? Trudno powiedzieć. Jednak tom pierwszy "Bękartów z Południa" to wciąż solidny komiks akcji, dramat i w pewnym stopniu także kryminał (choć w tym kierunku chyba dopiero się rozwinie). Czytanie przebiega przyjemnie, czuć gorącą atmosferę Południa, a po kontynuację naprawdę chce się sięgnąć z ciekawości, co będzie dalej. Jeśli ktoś lubi taki typ komiksów – amerykański, mroczny, z brutalnymi scenami i zamkniętymi społecznościami – powinien być zadowolony.

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...