Jean-Michel Charlier i Jean Giraud to duet znamienitych twórców, którzy dzięki kooperacji dali światu świetną komiksową serię osadzoną w realiach Dzikiego Zachodu pt. "Blueberry". Nim jednak Giraud dołączył do wcześniej zmarłego Charliera, pozostawił nam m.in. epizody składające się na ósmy tom polskiego wydania przygód tytułowego Mike'a Blueberry'ego.
Ósmy tom kontynuuje wątki znane nam z poprzedniego zbioru. W konsekwencji znajdujemy Blueberry'ego leżącego w łóżku i relacjonującego swą historię niejakiemu Campbellowi przybyłemu z Bostonu. Podczas gdy ranny przebywa pod ścisłą opieką śpiewaczki miejscowego lokalu i snuje opowieści o spotkaniach z legendarnym już za życia Geronimo, w miasteczku Tombstone wcale nie jest spokojnie. W okolicy czai się wyjęta spod prawa banda Clantonów, którymi planują zająć się słynni bracia Earp. To wszystko składa się na trzy opowieści – "Apacz Geronimo", "Ok Corral" i "Dust", których postanowiłem nie rozgraniczać w ocenie, z racji na bardzo silne powiązania fabularne i zbliżony charakter opowiadań.
Powiedzmy sobie szczerze – największą zaletą Blueberry'ego jest bijący ze wszystek stron świat Dzikiego Zachodu. Zatłoczony salon pełen klienteli, oblegane stoły do pokera, wszędobylski dym pochodzący z cygar dyskutujących dżentelmenów oraz bandy szubrawców tropione przez dzielnych szeryfów stanowią tylko część czekających na czytelników atrakcji. Dodajmy do tego jeszcze czerwonoskórych, na czele ze wspomnianym Geronimo, co oczywiście prowadzi do konfliktów na tle rasowym i w efekcie otrzymujemy potężnie rozbudowaną wizję Dzikiego Zachodu wraz z wyraziście wykreowanymi postaciami, także tymi, które w istocie przeszły do historii. Dość powiedzieć, iż na kartach cyklu pojawiają się Wyatt Earp czy Doc Holliday i odgrywają ważkie role, również w najnowszej odsłonie. Twórcy udało się umiejscowić legendarnych stróżów prawa w fabule, dzięki czemu nie można odnieść wrażenia, że ich obecność to tylko proste mrugnięcie do fanów. Poza postaciami Giraud nie bał się wykorzystać także wydarzeń historycznych, czego sztandarowym przykładem jest komiksowa interpretacja strzelaniny w O. K. Corralu, zrealizowanej w sposób przemyślany i pozbawiony taniej efektowności. Może tylko nazbyt statycznej.
Przez cały album czytelnik pozostaje w skupieniu i w dużej mierze wynika to z faktu dosyć sporej ilości słowa pisanego, ale też sposobu narracji, bowiem zapiski Campbella dotyczące burzliwej przeszłości Blueberry'ego to naturalnie świetny pretekst do dziesiątek retrospekcji i trzeba przyznać, iż te nie zawodzą. Poza ich oczywistą funkcją, jaką bez wątpienia jest ukazanie bogatych doświadczeń i wynikających z nich motywacji protagonisty, bardzo istotne są też komentarze Mike'a, cofającego się pamięcią do dawnych dni. W ten sposób mamy okazję poznać również jego spojrzenie i ocenę tamtych zdarzeń. Szkoda tylko, że te właściwie obywają się bez refleksji czy jakiejkolwiek reakcji znamionującej o wątpliwościach herosa, co do słuszności podjętych przez niego działań. Niestety można przez to pokusić się o stwierdzenie, że kilka scen wypada sztucznie, a bohater jest jakby za idealny i tego wrażenia nie rujnuje nawet jego podatność na ołów. Z innych wad irytują przede wszystkim proste wątki romantyczne, pozbawione żaru uczucia widocznego dla czytelnika. W grę wchodzą przecież potężne emocje, miłość, nienawiść czy zazdrość, a tymczasem interpersonalne relacje zostały przedstawione nieprzekonywająco i dalece od naturalności. Podobnie dziwią pewne skłonności jednego z antagonistów, co nieco wybija z atmosfery miasteczka, konsekwentnie budowanej na przestrzeni pozostałych stron.
O ile w kwestiach fabularnych można wytknąć Giraudowi parę błędów, gdy przejdziemy do oprawy graficznej, jasnym stanie się, że jedynym minusem ilustracji jest ich znikomy dynamizm. Duża strata, szczególnie w przypadku strzelanin czy pościgów. Rekompensują nam to pieczołowicie oddane miasteczka, wnętrza budynków, a nawet sylwetki postaci. Twarzom jest daleko do anonimowości, zaś emocje bohaterów wyraźnie się na nich odmalowują. Ponadto ogromną rolę odgrywają barwy. Wiele scen ma miejsce nocą, gdzie sporo jest klimatycznych, ciemnych plansz, zaś dzienne widoki nie skąpią nam słonecznej kolorystyki. Całościowo oprawa prezentuje wysoki poziom.
Choć w tekście wymieniłem garść wad, poświęcając im sporo miejsca, nie można mówić o przywarach tyczących się kluczowych aspektów zbioru. Klimat Dzikiego Zachodu wciąż jest silny, grafiki przykuwają wzrok czytelnika, a rozbudowana fabuła wraz z grupką ciekawych postaci nie pozwoli się nudzić. Warto mieć w pamięci, że to już ósmy tom i wejście w historię bez znajomości poprzednich albumów będzie bolesne, więc dobrze zapoznać się wcześniej co najmniej z ich częścią. Dla miłośników westernów i wcześniejszych przygód Blueberry'ego – pozycja obowiązkowa.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz