Francois Bourgeon to postać bardzo znana w komiksowym świecie, choć polski czytelnik nie miał zbyt wielu okazji do zapoznania się z jego twórczością i zapewne kojarzy przede wszystkim „Pasażerów wiatru”. Warto jednak poszerzyć znajomość utworów francuskiego klasyka o „Cyann”.
Czas? Przyszłość i to dosyć odległa. Miejsce? Planeta Olh, gdzie rozprzestrzenia się purpurowa gorączka. Przywódca sOndy organizuje wyprawę na planetę ilO, wierząc, że stojąca na czele eskapady córka imieniem Cyann sprosta zadaniu odnalezienia antidotum na infekcję. Solą w oku prowodyrów kosmicznego lotu jest źrÓdło, zakon religijny wierzący w potęgę wody i przeszkadzający w podjęciu wyprawy.
„Cyann” to zbiorcze wydanie cyklu o tej samej nazwie, w skład którego wchodzą dwie opowieści: „ŹrÓdło i sOnda” oraz „Sześć pór roku na ilO”. Chociaż to Francois Bourgeon traktowany jest jako twórca zarówno strony fabularnej, jak i rysunków, to należy wspomnieć, że swój udział podczas prac nad konceptem miał także Claude Lacroix.
Pierwsza odsłona traktuje przede wszystkim o samych przygotowaniach do wyprawy, trudzie włożonym w organizację, ale Bourgeon wykorzystał to też do nakreślenia osobowości bohaterów i przede wszystkim przedstawienia oryginalnego świata, który pomimo 200 stron lektury pozostaje niezwykle tajemniczy. Absolutnie nie można tego poczytać autorowi za wadę, bo snucie domysłów oraz wyrywanie strzępków informacji poświęconych naturze krainy, jej życiu codziennemu oraz zwyczajach to jedna z największych zalet albumu. A miejsce to doprawdy intrygujące. Społeczeństwo podzielone na kasty, gdzie o wysokiej pozycji społecznej świadczy literka „o” na początku nazwiska, kler w żaden sposób nie dogaduje się z władzą, a społeczeństwo, zdawałoby się przywiązane do środowiska naturalnego na czele z wodą i bujną roślinnością, nie stroni również od zaawansowanej technologii pozwalającej na odbycie podróży, będącej przewodnim tematem komiksu. W efekcie mamy więc fascynujący miks science fiction i fantasy.
Choć pierwsza część to propozycja bardzo udana i godna polecenia niemal każdemu, to już druga miewa wzloty i upadki. Przede wszystkim wiąże się to z kreacją Cyann, która nie tyle zawodzi, co miejscami irytuje poprzez beztroskie zachowanie (nocne wycieczki, kompletny brak refleksji na temat swych licznych łóżkowych partnerów) już w „ŹrÓdle i sOndzie”, a później próbuje zarządzać podwładnymi i poza paroma wyjątkami są to fragmenty nudne. Dopiero w dalszej części można jej faktycznie współczuć i z nią sympatyzować. Mimo to trzeba pochwalić scenarzystę za nakreślenie postaci wyrazistych. W albumie przewija się kilkunastu bohaterów, którzy mają znaczenie dla fabuły i większość z nich posiada odpowiednią głębię charakteru oraz cechy szczególne. Nie inaczej ma się sytuacja z relacjami między nimi. Cyann darzy sympatią niewiele osób, a jej stosunki z ojcem zdają się być naprawdę drażliwe i znajduje to odzwierciedlenie w jej działaniach. Autor postarał się również o nadanie tła konfliktowi na linii rodu Olsimarów, z którego wywodzi się tytułowa bohaterka, oraz kasty kapłanów. Spór nie dotyczy bowiem tylko tej jednej misji, a ciągnie się od lat i właściwie trudno przewidzieć jego koniec.
Co zaś można powiedzieć o rysunkach? Cóż, te są pozbawione dynamiki. Niemal całkowicie. Nieważne, czy postać biegnie, statek leci, ktoś atakuje inną istotę – plansze pozostają statyczne. Inna sprawa, że wcale nie przeszkadza im to wywierać ogromnego wrażenia na odbiorcy. Krainy są niezwykle barwne i pomysłowo przedstawione. Tyczy się to w takim samym stopniu pejzaży, jak i perełek futurystycznej architektury. Trafiają się plansze pokaźnych rozmiarów, jak choćby otwierająca album jednostronna ilustracja, oraz znacznie mniejsze, ale niezależnie od gabarytów, wszystkie są niesamowicie drobiazgowe. Intrygująca jest też ich różnorodność, bo gama krajobrazów jest pokaźna, od klimatów morskich, przez istne dżungle, tereny górzyste i scenerie skąpane w słabym oświetleniu. Jakieś wady? Cóż, nie da się ukryć, że mimika miejscami zawodzi, a twarze gubią wcześniej ustalone proporcje. Niektórych może zirytować obecność podtekstów seksualnych i częstego ukazywania bohaterów w dwuznacznych pozach lub nawet całkiem nagich. Ma to jednak pewne odbicie w fabule, więc trudno mówić tutaj o poważnym mankamencie.
Wszystkie elementy współgrają ze sobą bardzo dobrze, tworząc genialną pozycję, choć ze względu na sceny i podteksty erotyczne, grono potencjalnych czytelników zawęża się do osób dorosłych. Dla nich będzie to jednak tytuł pobudzający wyobraźnię, z jednej strony kameralny, skupiający uwagę na protagonistce, z drugiej zaś trudno nie docenić ważkości jej misji oraz wyjątkowego, drobiazgowo i zarazem tajemniczo przedstawionego świata.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz