„Komu potrzebny jest nietoperz?”
Gotham? Zapewne wasze pierwsze skojarzenie z fikcyjnym miastem to Batman, słynny Mroczny Rycerz, stający naprzeciw arcyłotrów metropolii. Nie pozostaje jednak w swej walce osamotniony.
WPP – Wydział Poważnych Przestępstw powołany przez Jima Gordona kontynuuje swą działalność także po przejściu na emeryturę jego twórcy. Poza zwykłymi przestępcami zajmuje się również sprawami o wiele poważniejszymi, stawiając czoła ikonicznym dla DC antagonistom, jak chociażby Mister Freeze. W dodatku wchodzący w skład oddziału funkcjonariusze bynajmniej nie palą się do współpracy z Batmanem. To właśnie ich przygody serwują nam Ed Brubaker i Greg Rucka.
Gotham Central intryguje już samą koncepcją – śledztwa zostały ukazane nie poprzez efektowne sceny, pościgi i strzelaniny, choć naturalnie i te się trafiają. Osnową pozostają śledztwa obserwowane przez pryzmat działań zakulisowych WPP, niejednokrotnie niełatwych relacji pomiędzy poszczególnymi policjantami i detektywami oraz ich problemów osobistych, często jednak związanych z życiem zawodowym. Skupienie się na tej stronie policyjnej pracy pozwoliło na uzyskanie świeżości w pierwszym albumie serii, która zasłużenie zdobyła nagrody Eisnera i Harveya.
„Na służbie” dzieli się na trzy historie. Przy tytułowej opowieści Brubaker i Rucka pracowali razem, czego efektem jest mocny akcent już na samym początku cyklu. Nie może być inaczej, skoro już po kilku stronach pojawia się jeden ze sztandarowych złoczyńców Gotham, poruszający się w swym kombinezonie Mr. Freeze. Dwójka policjantów przypadkowo trafia na niego w budynku, gdzie zaprowadziło ich prowadzone wówczas dochodzenie. Spotkanie kończy się śmiercią jednego z nich, zaś ocalały Driver postanawia złapać mordercę partnera. Wbrew pozorom, to historia nie tylko o zemście, lecz również dumie, niepozwalającej na skorzystanie z pomocy Batmana. W wielu miejscach pokazuje, jak dużym problemem są ci najsłynniejsi przestępcy, z którymi policyjna elita nie jest w stanie poradzić sobie bez uniknięcia strat.
Kolejnym opowiadaniem, które znalazło się w zeszycie, jest „Motyw”, pozostający kwestią nieznaną policjantom, przez co sprawa porwania czternastoletniej Benny Lewis utknęła w martwym punkcie. Ed Brubaker postarał się o rozbudowaną i wciągającą historię, połączoną z „Na służbie” osobą detektywa Drivera. „Zwykłe” porwanie bardzo szybko przeradza się w zagmatwaną historię, w której pojawią się m.in. nowobogacka rodzinka czy kloszard z parku.
W ostatniej, najdłuższej opowieści pt. „Pół życia” główną bohaterką jest Renee Montoya, i trzeba oddać, że Greg Rucka umiejętnie tchnął życie w tę postać. Jej emocje, obawy, sposób postępowania zostały wyraziście i, co ważne, naturalnie zaprezentowane. Życie Montoi komplikuje oskarżony o gwałt mężczyzna, który wychodzi na wolność i postanawia zemścić się na pani detektyw. Problemy mnożą się lawinowo, zwłaszcza gdy jej sprawy osobiste stają się tematem rozmów w pracy.
Łatwo streścić czego powyższe historię dotyczą, lecz ich prawdziwa siła tkwi we wspomnianym już skupieniu uwagi na samych postaciach, ich problemach, uczuciach i motywacjach, którymi autorzy częstują nas bardzo chętnie. Część bohaterów została nakreślona szczególnie dobrze, dzięki czemu czytelnik niejednokrotnie zauważy, że od dłuższej chwili kibicuje im lub złorzeczy antagonistom. Charakterystyki postaci poznajemy czasem w sposób nienachalny. Krótkie zdanie, jedna celna uwaga wystarczą, by wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Sprawdza się to szczególnie w przypadku bohaterów drugoplanowych, bowiem najważniejszym personom poświęcono wiele miejsca, więc niech nikogo nie zdziwią również ich niesnaski rodzinne czy sercowe, co tylko urealnia przedstawione kreacje.
Brawa należą się również rysownikowi wszystkich historii, którym został Michael Lark. Wraz z Noelle Giddings, Lee Loughridge oraz Mattem Hollingsworthem odpowiedzialnymi za kolorystkę, stworzyli niezwykle specyficzny styl, gdzie lekko niewyraźne, często ledwie naszkicowane plansze świetnie oddają mroczny i niebezpieczny charakter Gotham i codziennego życia detektywów. Pierwszy rzut oka co prawda nie zachwyca, ale już po chwili można wsiąknąć w klimat niezwykłego miasta. Rysunki sprawiają wrażenie złożonych z niewielkiej liczby kresek, podobnie jak postacie czy ich twarze, ale jednocześnie nie można im odmówić szczegółowości. Detale są tu równie liczne co cienie, a nasycenie niewielkich kadrów zaledwie paroma barwami jedynie potęguje świetne wrażenie. Na dodatek Lark niejednokrotnie rysuje bohaterów nadając im cechy szczególne, np. drewnianą fajkę. Warty podkreślenia jest także fakt, że często składające się z kilku kresek twarze bohaterów są na tyle wyraziste, że bez trudu odczytamy z nich też te bardziej tajone emocje. Jedynym zarzutem może być chyba tylko brak dużych, efektownych plansz. Poza całostronicowymi obrazkami rozpoczynającymi historie, pozostałe są już znacznie mniejsze, choć wciąż drobiazgowe, a większość z nich zajmuje około 1/6 strony, co sprawia, że mamy do czynienia z lekturą raczej na dwa-trzy wieczory.
Całokształt, zarówno oprawa graficzna jak i esencja albumu, czyli dojrzałe historie traktujące o detektywach i ich skomplikowanym życiu, bez trudu można uznać za inspirowane noir, gdzie zatwardziali przestępcy spotykają nie mniej twardych gliniarzy, a same śledztwa zostają spychane na boczne tory przez stosunki łączące bohaterów. Duży wpływ ma na to również Batman, pojawiający się zaledwie na kilku kadrach zeszytu. W dodatku jest małomówny, a rysownik nigdy nie umieszcza go całego, stosując niewyraźny kontur herosa bądź ukazując część peleryny lub niewyraźną maskę.
Rozbudowane intrygi i osobowości, niełatwe i nieoczywiste relacje pomiędzy protagonistami, sączący się z kolejnych stron klimat i świetne rysunki wraz z nastrojową kolorystyką… Lista zalet faktycznie prezentuje się okazale. „Na służbie”, to genialny początek serii, która zawieść może jedynie liczących na odgrywanie przez Batmana pierwszych skrzypiec. Brubaker i Rucka pokazują, że Gotham ma więcej stróżów prawa, których warto poznać.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Pierwsze dwie historie dobrze realizują ten zamysł, ale z widocznym mankamentem: fabuły są nieprzekonujące. Szczegóły zbyt słabo się ze sobą łączą, rozwiązanie przychodzi ot tak, a jednocześnie same sprawy zdają się dość proste. Jakoś się to broni, bo można pokibicować tym dobrym, pooglądać policyjną pracę od kuchni i jest to pewna świeżość w komiksach ze świata DC.
Trzecia historia, najdłuższa, ma najgorszą intrygę i bardziej dotyka strony obyczajowej. Jednak w tej obyczajowej stronie nie znajduję nic unikalnego, może poza zakończeniem, które może jednak zostać dalej pociągnięte do typowego zwieńczenia. Całość oceniam na 6/10.
Dodaj komentarz