Garth Ennis w swoim ostatnim tomie "Hellblazera" pokazuje, jak dobrze rozumie cwanego maga i jego świat. Doprowadza wątki do emocjonujących kulminacji, korzysta z onirycznej atmosfery, wzrusza, a także raczy ironią w opowieści niemal detektywistycznej – słowem: czaruje.
Komiks rozpoczyna się podróżą do kraju możliwości – Stanów Zjednoczonych. Zmiana miejsca akcji okazuje się udanym pomysłem i szkoda, że rozgrywa się tu tylko opowieść "Płomień potępienia". Ennis przedstawia odwróconą rzeczywistość – świat najeźdźców, którzy wygnali Indian, zamordowanych prezydentów oraz czarnej magii. Przypomina to trochę "Amerykańskich bogów" Neila Gaimana, zwłaszcza pod względem pesymistycznej wymowy i wykorzystania reliktów przeszłości. Zamiast amerykańskiego snu jest amerykański koszmar oparty na kulturowym dziedzictwie narodu.