Studio BioWare przechodzi ostatnimi czasy trudne chwile, ale nie da się zapomnieć kilku najwspanialszych RPG-ów, jakie kiedykolwiek znał świat wirtualnej rozrywki. Uzupełnieniem tych dzieł były różne książki. Te związane bezpośrednio z fabułą gier nie zachwycają. Natomiast prequele, choćby nowe wydanie "Dragon Age: Utracony Tron", autorstwa Davida Gaidera – zasługują na uwagę.
Czasy, gdy Ferelden był pod orlezjańską okupacją. Dla jego mieszkańców to mroczne dni. Obdarci z wolności i praw muszą żyć pod okrutnymi rządami. Jedyne czego pragną, to uciec stamtąd byle dalej. Są tacy, którzy stawiają opór, lecz i oni powoli ulegają. Kiedy sławna Królowa Rebeliantka ginie w wyniku zdrady, dowodzenie nad powstańcami przejmuje jej młody i niedoświadczony syn Maric. Pętla zaciska się coraz bardziej, a młody książę może liczyć tylko na nieprzyjemnego w obyciu banitę, Loghaina i swoją narzeczoną, Rowan. Czy zdołają stawić czoła przeciwnościom i podziałom? Przywrócić swej ojczyźnie wolność?
Historia dzieje się na kilkanaście lat przed wydarzeniami znanymi nam z "Dragon Age: Początek". W królestwie, które później -jako Szarzy Strażnicy – ratujemy przed Plagą. Dlatego jest ona ciekawym kąskiem dla fanów, którzy chcą dowiedzieć się nieco więcej na temat swojego ulubionego uniwersum.
Bohaterowie, którzy się pojawiają na stronach, nie są wielkim zaskoczeniem. Wprawdzie tylko Loghaina znamy z gry, ale mieliśmy okazję natrafić na wzmianki o pozostałych. Zyskujemy niepowtarzalną okazję, by bliżej ich poznać. Są fascynującymi, wpływowymi postaciami. Możliwość oglądania ich "przy pracy" to intrygujące doświadczenie.
Trudne czasy to trudne decyzje i moralnie wątpliwe wybory. Historia stawia pod znakiem zapytania kwestie praworządności władzy i walki za to co słuszne. Wątpliwości pozostają. Nie wszystko jest proste.
"Dragon Age: Początek" jest grą, którą bardzo ciepło wspominam i z ciekawością zabrałem się za książkę. Nie jest to może literatura najwyższych lotów, ale chyba nikt tego oczekiwał. Opowieść jest wartka i emocjonująca. Czasem zaskakuje i stawia ważne pytania. Niektóre wątki pozostawiły u mnie poczucie niedosytu, a nawet irytacji, co może mieć związek z faktem, że próba przełożenia gry komputerowej na książkę jest pod pewnymi względami trudne, czy też nieefektywne. Niemniej nadal bardzo chętnie polecę ją każdemu zainteresowanemu.
Dziękujemy wydawnictwu Insignis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Jak dla mnie najsłabszym momentem książki było pojawienie się elfki assasynki, w której nie tylko mega szybko się Maric zakochał, ale jeszcze ta zabójczyni zakochała się w nim. No i jej wymuszona śmierć. Wszytko było dla mnie dziwnie przedramatyzowane i płytkie
Dodaj komentarz