Choć "Bogowie i bestie" są debiutancką książką Jacka Wieteckiego, autor, będąc tłumaczem z języka angielskiego oraz konsultantem literackim, winien mieć pewne pojęcie na temat literatury, występujących w niej trendów, itp. Można więc mieć nadzieję, że nie jest kolejnym twórcą, który co prawda nie lubi czytać, ale za to chętnie pisze. Dlatego sięgając po recenzowany tytuł, zapoznawszy się też z wiele obiecującym opisem na okładce, miałam spore nadzieje na lekturę ambitną, z przekazem, być może łamiącą pewne konwencje.
Na książkę – a może raczej "książeczkę", bo jest to tomik, który postawiony na półce obok innych nowości, zupełnie ginie – składają się trzy historie, które wydawca klasyfikuje jako minipowieść, opowiadanie i nowelę. Przygodę z lekturą zaczynamy od tytułowych "Bogów i bestii". Główny bohater, Leszek, budzi się pewnego ranka i ze zdumieniem stwierdza, że żona i dzieci zniknęli, a i za oknami mieszkania coś podejrzanie cicho... Gorączkowe poszukiwania szybko przynoszą rozwiązanie zagadki: oto nadszedł dzień, gdy wyznawcy różnych religii mogą nareszcie przenieść się do nieba (bądź innego miejsca, w którego istnienie wierzą), by tam cieszyć się wiecznym szczęściem. Motyw pochwycenia Kościoła był na przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat dość popularny w literaturze i filmie, tym razem jednak powiało świeżością, gdyż autor bawi się konwencją i nadaje całej opowieści lekko humorystyczny wydźwięk. Złączenia ze swoim bogiem mogą dostąpić wszyscy, łącznie z wyznawcami Szatana, a dzień, o którym mowa w opowiadaniu, nastąpił, bo najpotężniejsi z bogów uznali, że nie ma co czekać, skoro wciąż ubywa im wiernych.
Na pierwszy rzut oka historia wydaje się być mocno niedopracowana. Pewne rzeczy nie są do końca wyjaśnione, "reguły gry" nie są oczywiste. W przypadku "rasowej" powieści autor natychmiast spotkałby się z zarzutem, że brak tu spójności. Czy taki efekt był zamierzony – nie wiem, jednak uważam, że w tym konkretnym przypadku ów brak precyzji w tworzeniu świata się broni, przynajmniej jeśli odczytać "Bogów i bestie" jako wstęp do dyskusji na tematy związane z wiarą. Czy wszystkie religie prowadzą do jednego Boga? A może przez całe życie modliłem się nie do tego, co trzeba? Nie będę się w to zagłębiać, nie czuję się w tym temacie kompetentna, niemniej przyznaję, że choć samo zagadnienie nie jest nowe ani odkrywcze, to autorowi udało się je ująć w ciekawy sposób.
Obecność w zbiorze drugiego tekstu, zatytułowanego "Siostrzyczka", jest dla mnie całkowicie niezrozumiała. Mamy tu dorosłego, dojrzałego mężczyznę, którego wciąż prześladują wspomnienia z dzieciństwa. Występuje w nich kilkuletnia dziewczynka, towarzyszka zabaw, która – jak podejrzewa bohater – była jego siostrą. Tyle że on nie ma siostry. Jej istnieniu zaprzecza cała rodzina, próżno też szukać zdjęć, czegokolwiek, co dowiodłoby, że kiedykolwiek chodziła po świecie. A potem... Potem tajemnica się rozwiązuje. Był sekret, pstryk – nie ma sekretu. Próżno tu szukać tematu do przemyśleń, próżno liczyć na porywającą historię. Dziesięć zadrukowanych stron, nic więcej.
Całość zamyka "Ślepa seria", tekst, który w zasadzie jako jedyny rzeczywiście zadaje zapowiedziane pytania na temat roli przypadku w ludzkim życiu. Jakim trzeba być pechowcem, by w każdym miejscu, do którego się przyjechało, by podjąć pracę nauczyciela, prędzej czy później ginęła młoda dziewczyna? Czy możliwy jest aż taki zbieg okoliczności? A może jednak ktoś maczał w tym palce? W moim odczuciu jest to najbardziej udana część zbioru, za sprawą zgrabnego połączenia ciekawej historii z materiałem do refleksji.
Debiut Wieteckiego niestety odrobinę mnie rozczarował – jest letni, nijaki. Fabularnie książka nie porywa. Pierwszy tekst, mimo tego co napisałam wcześniej, mógłby zostać jeszcze dopracowany, drugi nazwałabym co najwyżej wprawką. Nie mogę też powiedzieć, że całość jest szczególnie głęboka i odkrywcza. Moje oczekiwania były pod tym względem duże, ze względu na umieszczoną na okładce opinię Jonathana Carrolla, a także wspomniany już dwukrotnie blurb. Nie jestem ostatnią naiwną i wiem, że takie triki mające na celu zachęcenie czytelnika są normą, jednak jeśli się dużo obiecuje, to trzeba być gotowym na to, że odbiorca będzie to egzekwował. Tak czy owak – nie wiem, skąd się bierze moje przekonanie, jednak uważam, że tego autora stać na dużo więcej.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz