Blasphemous

3 minuty czytania

Gry zręcznościowe wracają do łask pod sztandarem metroidvanii. Kontynuacje i nowości. Poszukiwania nowych rozwiązań, jak i wyraźne odwołania do protoplastów. Twórcy "Blasphemous" – The Game Kitchen i Team17 Digital LTD – wybrali drugą opcję w obu kategoriach.

okładka, Blasphemous,blasphemous

Krainę zwaną Cvstodia nawiedziła potężna siła znana jako Cud. Dzierży ona potężną moc, ale zsyła przede wszystkim cierpienia. Jako Pokutnik (Penitent One) – jedyny ocalały z masakry Cichego Żalu (Silent Sorrow) ruszamy, by przemierzyć świat, aby ostatecznie… coś zrobić. Sam opis mówi o wyzwoleniu świata od cierpienia, co chyba oznacza przegnanie Cudu, ale sama gra jakoś słabo to wyjaśnia. Zaś na drodze staną nam całe hordy strasznych i groteskowych wrogów.

Jak na platformówkę z elementami metroidvanii przystało, w ramach rozgrywki czeka nas dużo skakania, pokonywania najrozmaitszych pułapek i przeszkód. Ponieważ nie każde miejsce można od razu w pełni zbadać, niejednokrotnie przyjdzie nam zaglądać do tych samych lokacji po kilka razy. W nawigacji ma nam pomagać mapa, ale... Po pierwsze, poza dokładnym podziałem na lokacje, jest na niej zaznaczona jedynie część istotnych punktów bądź lokalizacji skarbów. Trzeba samodzielnie spamiętać, gdzie coś zostawiliśmy albo przemierzać każde miejsce z oczami dookoła głowy. Drugim, w mojej opinii bardzo poważnym błędem, jest brak wskazówek co do głównego celu podróży. Najzwyczajniej w świecie idziemy przed siebie, od czasu do czasu wybierając jakąś odnogę i nie zatrzymujemy się, dopóki nie natrafimy na punkt, w którym jest jakaś ostateczna ściana lub wymagany jest jakiś przedmiot. A gdzie go szukać, to radź sobie graczu sam. Fanom wędrowania gdzie oczy poniosą może się spodobać, mnie niespecjalnie.

okładka, Blasphemous,blasphemous

Jedno to pokazy akrobatyczne, drugie to walka z wrogami. Ktokolwiek zajmował się przygotowaniem przeciwników dla naszego bohatera, doskonale zna znaczenie słowa groteska. Cały świat jest ukazany w pogruchotanym i skrzywionym świetle dziwnej wiary, więc maszkary, które chcą nas powstrzymać, nie stanowią tu różnicy. Przede wszystkim przychodzi nam używać miecza, ale w naszym arsenale znajdzie się też broń dystansowa oraz ataki specjalne. Całość jest również wzbogacana widowiskowymi finisherami. Część ciosów specjalnych zużywa energię nagromadzoną podczas potyczki. Sama walka jest naprawdę mięsna. Wrogowie, jak i bohater reagują na ciosy, przerywając własne ataki, a ginąc rozpadają się widowiskowo na różne sposoby.

Dochodzi też kwestia rozwoju postaci. Przez zabijanie wrogów otrzymujemy specjalną walutę, którą możemy wydać na nowe ruchy i rozmaite przedmioty podnoszące statystyki. Nie można tego jednak robić wszędzie, a warunki odblokowania kolejnych poziomów umiejętności nie są zbyt dobrze wyjaśnione. Dochodzi do tego spora liczba różnych świecidełek, których przeznaczenie rzadko jest znane. Część należy oczywiście do trinketów, w które można wyposażyć postać, by zwiększyć jej statystyki, ale sporo z nich po prostu leży w torbie, czekając na zbawienie. Większość przedmiotów jest opatrzona dość bogatymi opisami, ale często są one mocno niezrozumiałe. Co więcej, użyta do tekstu czcionka niekoniecznie pomaga przy lekturze.

okładka, Blasphemous,blasphemous

Należy również zwrócić uwagę na wysoki poziom trudności rozgrywki. Jest to powiązane zarówno z systemem walki, jak i akrobacji. O błąd nietrudno, a te drobne mają nawyk łatwego przeradzania się w katastrofalne. Wśród nich jest choćby przypadkowe wylądowanie w przepaści podczas starcia, jak i nadzianie się na śmiertelną pułapkę. W takim wypadku automatycznie lądujemy w ostatniej odwiedzonej kapliczce, stanowiącej punkt kontrolny. Co za tym idzie, jesteśmy zobowiązani do udania się z powrotem do miejsca ostatniego zgonu, gdyż każda śmierć pozbawia nas energii na ataki specjalne i zmniejsza jej maksymalną ilość. By temu zaradzić, należy udać się tam, gdzie zginęliśmy i odzyskać upuszczony przez postać przedmiot. A że każda taka wizyta, jak i samo użycie kapliczki, odnawia wrogów, którzy stają nam na drodze, nigdy nie jest prościej. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że zachowują się wszelkie odblokowane przez nas skróty.

okładka, Blasphemous,blasphemous

O oprawie graficznej wystarczy słów kilka. Klasyczny pixel art – prosty, ale jest w stanie przekazać pełnię żalu i rozpaczy, w jakie opływa ten świat. Do tego dochodzi odpowiednia ścieżka dźwiękowa, dobrze oddająca klimat lokacji, mając w sobie pewną uświęconą nutę.

Lubię zręcznościówki i lubię metroidvanie, więc miałem nadzieję na dobrą zabawę. Z przykrością stwierdzam, że rozgrywka raczej mnie rozczarowała. Nie zrozumcie mnie źle, gra jest dobrze wykonana i na pewno znajdzie zainteresowanych odbiorców, ale nie mnie. Niezrozumiała fabuła, straszna groteska, kompletny brak poczucia celu. Takie rzeczy łatwo mnie zniechęcają. Przesiedziałem przy tym tytule trochę czasu i nie żałuję, ale nieprędko będę chciał wrócić, jeśli w ogóle tak się stanie.

Dziękujemy firmie GOG.com za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Plusy
  • Ciekawy system walki
  • Klasyczna konwencja
Minusy
  • Niezrozumiała fabuła
  • Wady nawigacji
  • Groteska
Ocena Game Exe
6.5
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
To typowa gra Souls like. Ma być trudna, depresyjno trudna, oraz fabuła ma być niejasna, i odkrywana przez graczy fragmentami z których ma stworzyć całość
Też nie jestem jakiś super fanem takiego rozwiązania, ale ma to swój urok.
Osobiście bardziej mi przypadła do gustu gra Salt and Sanctuary.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...