Zanim zawieje wiatr

3 minuty czytania

zanim zawieje wiatr

Legenda o bitwie dwóch braci jest powszechnie znana wśród mieszkańców Pięciu Krain (czy może raczej czterech, jako że ostatnia pozostaje niezamieszkana). Jednak mało kto słyszał fragment opowiadający o istnieniu magicznych kamieni – Lyshanów. Śmiałek, który odnalazłby je wszystkie i połączył w całość, zyskałby moc umożliwiającą zawładnięcie wszystkimi Krainami. Domniemanych właściwości kamieni jest zresztą więcej, rzecz w tym, że jak do tej pory nikomu nie udało się zweryfikować legendy. Ale wiele wskazuje na to, że już wkrótce to się zmieni...

Niezależnie od siebie w podróż wyrusza kilka grup. Zapalczywy Yun wraz z siostrą Meą i schorowanym dziadkiem dołączają do tajemniczego Nieznajomego, by odnaleźć medyka, który będzie umiał wyleczyć staruszka. Skrytobójca Garett wędruje wraz z kilkoma oprychami – co dziwne, przez pewien czas pełni rolę ofiary, a nie oprawcy. Jest wreszcie wszędobylska, ciekawska Mina, szukająca towarzyszy, którzy chroniliby ją w trakcie poszukiwań wspomnianych Lyshanów. Jak nietrudno się domyślić, po pewnym czasie ich drogi krzyżują się i część bohaterów wspólnie wyrusza na wyprawę, której celem jest odnalezienie legendarnych kamieni.

Napisałam "po pewnym czasie"? Po czterystu stronach! Czterysta stron przynudnawej, monotonnej i niewiele wnoszącej opowieści zajęło autorce, zanim wreszcie wysłała swoich bohaterów we właściwą podróż. To dwie trzecie całości, więc powoli zaczęłam się domyślać strasznej prawdy. Rzut oka na ostatnie zdanie książki – tak, ta przygoda dopiero się rozpoczęła! Wszystko byłoby w porządku, gdyby w międzyczasie zdążyło się coś zadziać. Tymczasem całą historię dałoby się zamknąć w połowie objętości. I byłoby to z dużą korzyścią dla odbioru lektury. W obecnej wersji powieść momentami nadawałaby się jako środek nasenny.

Słowem-kluczem, moim zdaniem najlepiej opisującym "Zanim zawieje wiatr", jest nieporadność. Teoretycznie autorka zdecydowała się na samograja. Tajemnicze artefakty, długa i pełna niebezpieczeństw podróż, w trakcie której obserwujemy przemianę bohaterów, tocząca się w tle wojna o dominację w regionie, tajemnicze stwory i odrobina magii – jak z podręcznika opisującego najpopularniejsze motywy w fantasy. Tyle że Katarzyna Wójcik nie za bardzo umie w pisanie. Opowieść jest rozwleczona, wiele informacji wydaje się niepotrzebnych. W momentach, które wydawałoby się mogłyby być szczególnie interesujące, autorka eksponuje w całej okazałości swoje braki warsztatowe. Pseudofilozoficzna opowiastka o wilkach i zającu jest tego najlepszym przykładem – trudno mi nawet ocenić, czy wywody o tym, kto kogo zjadł i dlaczego źle zrobił, są bardziej śmieszne, czy żałosne. Wątpliwość budzą też niektóre zachowania bohaterów. Świat fantasy światem fantasy, ale co najmniej osobliwy wydaje mi się pomysł poszukiwania kamieni, o których nigdy wcześniej się nie słyszało, z nadzieją, że magicznie uzdrowią umierającego. A skoro już o magii mowa – niby istnieje, niby ciągle o niej mowa, a nie za bardzo wiadomo, na czym miałaby polegać. Ot, taki szczegół.

Nieporadnej autorce trafił się nieporadny redaktor. Może udałoby się wyprowadzić powieść na dobre tory, gdyby popracował nad nią ktoś naprawdę znający się na rzeczy. Tymczasem łatwo odnieść wrażenie, że ma się przed sobą książkę w wersji, jaka trafiła do wydawnictwa – no, ewentualnie po pobieżnej korekcie. Wiele zdań jest niedopracowanych – niby są w porządku, ale wzrok zatrzymuje się na nich i trudno ruszyć dalej, bo ewidentnie coś nie gra ("Jeśli jest ci to obojętne, to postąpisz, jak uważasz", "niezauważalnie choć wyraźnie", "Nie były one silne, a delikatne i dość słabe"). Nie brakuje również urwanych zdań, literówek, a nawet błędów ortograficznych, zaś moja granica wytrzymałości została przekroczona przy "cofaniu się do tyłu" i "opadaniu w dół" – myślałam, że o tych pleonazmach słyszeli już wszyscy. Różnorakich uchybień jest cała masa. Dość powiedzieć, że od momentu, gdy zaczęłam notować te poważniejsze – za połową książki – znalazłam ich grubo ponad czterdzieści.

Bardzo chciałabym móc wysoko ocenić "Zanim zawieje wiatr", bo z przyjemnością dodałabym nową polską autorkę do listy ulubionych. Niestety – nie mogę. Książka Katarzyny Wójcik jest bardzo niedopracowana, a co za tym idzie – zwyczajnie słaba. Narracja jest monotonna, mało istotne wydarzenia zostały rozwleczone do nieprzytomności. Powieść byłaby być może strawna, gdyby całą (prawdopodobnie) zaplanowaną na kilka części historię zawrzeć w jednym obszernym tomie. I – przede wszystkim – gdyby redaktor poświęcił jej znacznie, znacznie więcej czasu.

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
3
Ocena użytkowników
-- Średnia z 0 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...