Sesja Vena

[ Skojarzenie z poprzednim ]

Harlan skoczył w prawo w stronę Siona i spadając zaatakował go silnym cięciem oburącz, przygniatając go całym ciężarem ciosu do ziemi. Sion zachwiał się, ledwie ustając cios, po którym natychmiast nadszedł następny, tym razem od dołu, niemal wytrącający mu z ręki jeden z mieczy. Kun nie zamierzał stać bezczynnie i zaatakował Harlana tak samo, jak zrobił to Harlan przez sekundą. Nie wiedziałeś, czy zajęty rozbijaniem Siona twój nowy sprzymierzeniec zdołałby uskoczyć przed zabójczym atakiem, ale nie zamierzałeś tego sprawdzać. Pociągnałeś "oburącz", a Kun odleciał w tył równie gwłatownie, jak wzbił się w powietrze, obijając się przy tym wyraźnie. Gdy tylko wstał, w jego dłoni zaczęła wirować kula czegoś szkarłatno-czarnego, rosnąca w zastraszającym tempie, a ty czułeś wyraźnie, że nie jest dobrze. Przygotowałeś się na obronę, nie bardzo wiedząc jak należy bronić się przed czymś takim. Kun zamachnął się do rzutu i wrzasnął nienawistnie, lecz jego krzyk zaraz przeszedł w zaskoczenie i ból, gdy miecz rzucony przez Harlana przeorał mu brzuch w zdłuż, zmuszając go do niezdarnego piruetu zakończonego kolejnym upadkiem na podłogę.
Sion też nie czekał długo na decyzję. Stojąc może dwa kroki od Harlana rzucił szerokim zamachem zza ramienia miecz z perłą smoka prosto w przeciwnika, niemal dokładnie w tej samej chwili, co on w Kuna. Harlan nie miał szans się uchylić.
A jednak uchylił się. Nie do końca, bo lecące na niego ostrze zaczepiło o twarz, rozcinając skrywającą ją maskę, ale widziałeś, że to tylko powierzchowna rana. Choć wszystkie te zdarzenia, od skoku Harlana do rzutu Siona trwały nie dłużej, niż 2-3 sekundy, ty patrzyłeś na to jak na długi, hipnotyzujący film. Patrzyłeś i widziałeś także, jak twój miecz, cudem chybiając Harlana, z niezmienioną szybkością i siłą obraca się pionowo, lecąc wprost na ciebie.
Odpowiedz
Staram się zgromadzić tyle mocy ile mogę w tej sekundzie, następnie próbuję zahamować lecący miecz. Wytracić jego pęd. Jeśli z jakiś przyczyn nie będę w stanie powstrzymać lecącej broni, będę próbował uniku.
Jeśli nadarzy się okazja, będę przechwytywał lecący miecz. Potem opuszczę salę.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Tak jak poprzednio, tak i teraz, oburącz starałeś się podtrzymać niewidzialną barierę, jaką stworzyłeś między sobą, a mieczem. Ten zwolnił, obracając się tak, jakby zanurzył się w gęstym oleju, a gdy czułeś, że nie utrzymasz go dłużej, uskoczyłeś o krok i zwolniłeś tarczę, chwytając miecz za rękojeść. Mimo spowolenienia, siła rzutu i tak targnęła cię do tyłu i mocno odbiła się tępym bólem w stawie barkowym, ale zdołałeś przechwycić lecącą broń. Odwracając się plecami do komnaty, zobaczyłeś, że daleko przed tobą, w nieokreślonej ciemności korytarza, kilka mieczy świetlnych o różnych barwach zdradza nadejście wspomnianej przez Harlana grupy.
Odpowiedz
Rozciągając bolącą rękę, przyglądam się nadchodzącym przeciwnikom. Ile ich jest?
Powoli zmierzam w kierunku wylotu korytarza. Trzymam miecze nisko, gotowy na odparcie wszystkiego czym mogą mnie "poczęstować". Sylwetka wyprostowana, głowa lekko opuszczona. Dredy bezładnie zasłaniają cześć mojej twarzy. Jeśli ktoś przyjrzał by się wyrazowi mojej twarzy, odczytał by z niej jedno. "Nie wkurwiaj mnie"
Stojąc tak niczym statua odgradzam własnym ciałem od nieuniknionej destrukcji, która czekała by na mnie w sali.
Albo pokonam nadchodzących, albo zginę próbując. Innej drogi nie ma.


:DDD
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Zobaczyłeś cztery postacie, z których dwie kojarzyłeś aż zbyt dobrze. Nautolanin i jednoręki Trandoshanin, w towarzystwie Twi'lekanki i człowieka, najwyraźniej oboje również byli Jedi. Spojrzeliście na siebie krótko.
- Nie byłeś ostatnio opętany? - zapytał Nautolanin, występując na przód. Poczułeś, jak w ułamku sekund jego ciało wypełnia się Mocą. Skoczył, pełnym pędem Mocy odbił się od ściany, potem sufitu i wykonał zastawne cięcie z góry czerwonym mieczem i lądując zadał boczne drugim, zmuszając cię do bloku.
Odpowiedz
pure epicness continues


- Nie byłeś ostatnio upadłym jedi? - odpowiadam z sarkazmem blokując atak mackowatego. Staram się sparować szybko pozostawiając gardę przeciwnika uchyloną na ułamek sekundy. Jeśli luka w obronie będzie wystarczająco duża, spróbuje wyprowadzić błyskawiczny kopniak w okolice klatki piersiowej. Jeśli nie będzie to możliwe, postaram się wyprowadzić cięcie na głowę białym mieczem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Zablokowałeś cięcia z góry i z dołu, po raz pierwszy krzyżując ostrza z Nautolaninem. Po pierwszej zastawie zamierzałeś skontrować cięciem, lecz wyprowadzone uderzenie jeszcze po drodze musiałeś zamienić na blok, gdyż doskakujący po twojej lewej człowiek wyprowadził z piruetu cięcie jednym ostrzem swego podwójnego miecza. Zastawiłeś się w ostatniej chwili, zamierzając przynajmniej kopniakiem odesłać Nautolanina kawałek dalej, lecz wówczas twoje nogi uderzyła od przodu niewidzialna siła, za sprawą której podłoga drastycznie szybko przybliżyła się do twojej twarzy. Instynktownie uratowałeś się przed upadkiem wybijając się w górę i robiąc obrót wokół własnej osi, równolegle do podłoża. Zyskałeś dzięki temu trochę miejsca, bo młynkujące wraz z tobą miecze zmusiły obu napastników do odskoku. Wracając do pionu zobaczyłeś, że za nagłą utratę równowagi odpowiada Twi'lekanka, zaś jednoręki Trandoshanin czeka cierpliwie nieco dalej, widocznie nie chcąc pchać się w ten kocioł.
Odpowiedz
Widząc jaki młyn zaczyna się tutaj dziać, postanawiam maksymalnie skupić się na obronie. Dzięki wąskiemu korytarzowi będę w stanie walczyć maksymalnie z dwoma. Chyba że kolejni chcą się ponabijać na mieczy swoich kumpli.
Będę parował, blokował i unikał ich ataków jak tylko się da, wyczekując odpowiedniego momentu do kontrataku. A taki moment w końcu nadejdzie. Mało kto potrafi walczyć z partnerem, nie popełniając błędów. Trzeba naprawdę intensywnego, podwójnego treningu, by nie "pomatlać" się w własnych wyszukanych ruchach. Podejrzewam, że ci dwaj nie walczyli za często razem. A to działa jedynie na moją korzyść.
Kiedy nadarzy się okazja, uderzę i nie zmarnuję jej.

Staram się użyć Mocy, by wzmocnić swój mur ostrzy. Oby mi wystarczyło sił...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Nautolanin nie ustawał w atakach. Biorąc rozbieg po ścianie Przyspieszył, po czym skoczył w twoją stronę, robiąc zamach jak do cięcia, jednak nieco zbyt wcześnie, jakby błędnie oceniając odległość. Drgnąłeś do instynktownej zastawy, lecz szybko zrozumiałeś, że chwycił cię na szybką zmyłkę, po której nakręcił się w półobrocie, wyprowadzając potężne cięcie z góry, z całego biodra. Sam refleks i siła ramienia mogłyby nie wystarczyć, lecz perła smoka nadawała twej zastawie iście tytanowej twardości, dzięki czemu zdołałeś zastawić cięcie.
Nautolanin poprawił szybkim, głębokim low-kickiem, skróconą wersją idealnie pasującą do uderzeń na udo ze zwarcia, gdy nie ma miejsca na pół dystans. Trafił idealnie, lecz szybko zrozumiał błąd, bo ty, przyzwyczajony do bólu we wszystkich jego fizycznych przejawach, ledwie drgnąłeś, odpłacając mu uderzeniem rękojeści miecza w twarz. Targnęło nim mocniej, wywrócił się w tył, wykonując przewrót, lecz ku tobie leciał już wirującym w powietrzu podwójny miecz drugiego Jedi, który o mało nie skrócił Nautolanina o głowę. Tak jak przewidywałeś, zdecydowanie brakowało im zgrania tak potrzebnego na małej przestrzeni i człowiek też musiał to zauważyć, bo rzucając miecz odskoczył w tył, lądując obok Twi'lekanki.
Chcąc pozbyć się obu przeciwników w jednym czasie nie cackałeś się z rzuconym byle jak mieczem i najzwyczajniej rozciąłeś go na spojeniu, co bez problemu osiągnąłeś przy pomocy miecza Kraytha. Nie zamierzałeś pozwolić wstać Nautolaninowi, lecz sam nagle spotkałeś się potylicą z podłożem, gdy twoje nogi zostały wyszarpnięte do przodu przez niewidzialne ręce, a korpus popchnięty w tył.
Wszystko to trwało nie dłużej, niż dwie sekundy, podczas których zdążyłeś pomyśleć jeszcze o dwóch rzeczach: pierwsza - zaczynają cię wkurzać te dystansowe zaczepki z drugiej linii, druga - wcale nie jest dobrze, bo w miejsce młodszego Jedi doskakuje właśnie do ciebie Trandoshanin.
Odpowiedz
Najszybciej jak tylko mogę wstaję z podłogi i wracam do mojej defensywnej postawy. Jeśli ta kurwa trafi mnie jeszcze raz, to chyba wpadnę w szał.
Między czasie staram się ustawić tak, by chociaż częściowo zasłonić się jaszczurem przed kolejnymi atakami z dystansu.
Trandoshanin... jak dobrze pamiętam ze statku Siona, potrafił machać orężem. Ostatnią rzecz jaką chcę teraz zrobić to zlekceważyć zagrożenie ze strony łuskowatego. Doliczając do tego wesołą paczkę jedi, mogę się nieźle napocić.
Do tego mackowaty był jego jakimś tam przydupasem. Pewnie stoczyli wiele spólnych walk. Jeśli tych dwóch stanie ramię w ramię, będę udupiony. Będą się tak wymieniać, aż opadnę z sił, i przebiegną po moim zimnym truchle.
Trzeba coś wymyślić, najlepiej wyeliminować jednego...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wracający do pionu Nautolanin nie ruszył natychmiast w sukurs jaszczurowi, lecz stanął w pozycji przypominającej medytacyjną. Nie miałeś czasu przyglądać się temu dłużej, bo Trandoshanin aż nadto absorbował twą uwagę. W półtorej sekundy przyjąłeś cztery jego cięcia w różnych płaszczyznach i zbiłeś trzy zdradzieckie pchnięcia, zasilane Przyspieszeniem i gniewem przeciwnika. Miał jeden miecz i jedną rękę, a ty ze swoją podwójną przewagą w obu tych aspektach ledwie za nim nadążałeś. Co gorsza, czułeś jakiś przepływ Mocy, kanał tworzący się między nim a Nautolaninem, który po krótkiej chwili koncentracji zamierzał dołączyć do zabawy.
Cokolwiek chciałeś zrobić, by zaradzić przewidzianemu przed momentem scenariuszowi, musiałeś zrobić to szybko.
Odpowiedz
Sam wiesz co ;p

Strumień mocy, który wyczuwam, jest z pewnością jakimś połączeniem między tymi dwoma. Taka jakby więź wzmacniająca obydwojga przeciwników. Byłbym dostatecznie w głębokim gównie bez tego typu "dodatków". Mackowaty jest użytkownikiem mocy, co czyni go odpornym na większość prostych ataków mocy.
"Każdy walczący przy pomocy Mocy musi tworzyć niewidzialną barierę, stworzoną przez tą samą Moc. To jakby jego druga skóra, bez niej jest nagi, bezbronny, podatny na każdy, nawet najsłabszy atak". Odbiły się echem słowa mistrza, tak teraz odległe.
Jeśli jaszczur nie był szkolony w mocy, nie będzie w stanie stworzyć bariery. Co czyni go podatnym na wszelakie ataki mocy...

Nie zwlekając ani chwili dłużej, wyczekuję momentu, ułamka sekundy w którym nie będę odbijał szaleńczych ataków jaszczura. Kumulując moc, postaram się w odpowiednim momencie posłać wiązkę błyskawic w kierunku jednorękiego.
Mam nadzieję, że zajęty precyzyjnymi atakami trandoshan, zostanie ładnie popieszczony oraz wybity z rytmu na chwilę, w której będę mógł zadać cios.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Kątem oka dostrzegłeś, jak Nautolanin rusza w waszym kierunku, przewidziałeś gdzie skoczy, gdzie spadnie, widziałeś jak jednoręki zabójca instynktownie zmienia ustawienie tak, by zapewnić partnerowi maksimum miejsca. Jeśli tych dwóch dopadnie do ciebie w zgranym tańcu symultanicznych, komplementarnych ataków, będzie koniec.
Nie czekając dłużej skumulowałeś w sobie gniew i uderzyłeś nagłym, brutalnym atakiem, posyłając snop błękitnawych wyładowań wprost na przeciwnika. Trandoshanin zasłonił się odruchowo mieczem, lecz szybko zmusiłeś go do wycofania się, a następnie do opadnięcia na jedno kolano. Przeciwko naporowi twego ataku miał do obrony siłę tylko jednego przedramienia, nie mógł więc skutecznie zastawić się mieczem przed błyskawicami, choć potrafili to przecież tylko tacy jak on mistrzowie tej broni.
Wtedy poczułeś, jak straszliwa, ciemna jak próżnia moc eksploduje w komnacie za wami. Twój atak zgasł momentalnie, zupełnie jakby ktoś odciął ci prąd. Stanąłeś jak wryty, a sądząc po minach przeciwników żaden z nich nie odpowiadał za tak niewytłumaczalne przerwanie techniki. I wówczas doznałeś dziwnej, obrzydliwej i niemal bolesnej sensacji w okolicy mostka. Zgiąłeś się w pół, jakbyś miał zaraz zwymiotować, zgiął się Nautolanin, Trandoshanin opadł na czworaka, podtrzymując się ręką. Młodszy Jedi, który walczył podwójnym mieczem chwycił się oburącz za głowę, a Twi'lekanka krzyknęła wysokim głosem, osuwając się na kolana. Zakręciło ci się w głowie, poczułeś się słaby... Moc dosłownie wyciekała z ciebie, wysysana... pożerana przez to, co wybuchło gdzieś tam, za twoimi plecami.
Odpowiedz
[Ilustracja]

Nie! Wykrzyknąłem w sobie.
Zacząłem gromadzić w sobie gniew niczym tama. Nie teraz, kiedy byłem krok od unicestwienia tego robaka. Nie teraz!
Staram się ostatkiem sił jakie we mnie zostały podnieść miecz i zadać śmiertelny cios. Myśleli że załatwią mnie kupą!? To się kurwa przeliczyli! Gniew jest teraz moją jedyną bronią.
"Moc, którą czerpiesz z gniewu nie może być świecidełkiem, straszakiem. Broń, którą się chełpisz, traci swą siłę. Ukazując ją zbyt wcześnie wręczasz tarczę swym przeciwnikom. Dlatego właśnie musisz kontrolować swój gniew, a do tego trzeba, byś nauczył się wyciszać wszelkie emocje. Zmęczenie..."
Znowu słyszę głos mistrza. Rozbrzmiewa jak odległy dzwon...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Z przeogromnym wysiłkiem wyprostowałeś się nieco i zaczerpnął w płuca stęchłego powietrza grobowca. Przed oczami latały ci mroczki, widziałeś kokon błękitnej poświaty, którym otoczył się któryś ze stojących dalej Jedi, ale nie obchodziło cię to. Twoją wolę i uwagę skupiał jedynie przygarbiony przed tobą Trandoshanin. Zaciskając zęby, które zatrzeszczały pod naporem szczęk, zamykając pięść na rękojeści miecza, uniosłeś go wysoko nad głowę, wkładając w cięcie cały swój ślepy ból i gniew.

[ Ilustracja ]

Gdy twe ostrze przecięło pustkę przed tobą, sam znalazłeś się na kolanach, rzucony na ziemię siłą własnego rozmachu. Nadal ćmiło ci się przed oczami, choć jakby nieco słabiej, niż sekundę temu. Widziałeś człowieka otoczonego ochronną barierą, usiłującą podnieść się obok niego Twi'lekankę, Nautolanina, który stoi, ale jakby zupełnie nieprzytomny, otrząsając się po ciężkim ciosie w głowę.
Tylko Trandoshanin zniknął. Pozornie, bo czułeś wyraźnie żar jego ostrza, zatrzymany tuż przy twoim karku.
- Nie, Makankos. Zostaw go. - usłyszałeś gdzieś zza pleców rozpełzający się po ścianach nieludzki, bolesny, ochrypły głos. Głos trupa, głos koszmaru i zniszczenia.
Głos Harlana.
Odpowiedz
...

Furia i gniew jakie mnie wypełniały, nie da się opisać zwykłymi słowami. Cała nagromadzona złość, wściekłość, agresja, skumulowana w jednym celu. Celem tym było przebicie ciała mieczem.
Czułem się jakby ktoś napełniał balon wodą, ale ten balon za żadne skarby świata nie chciał eksplodować. Ciągle napełniała go nowa woda. Mrużysz oczy jak debil by rozerwana guma nie pizgnęła cię w oko, ale oczekiwane wydarzenie nie nadchodzi.
Gniew.
- To wszystko gówno prawda! - mówią do siebie pełen zła i furii.
Uczysz się całe swoje życie. Bierzesz nauki od jednego z najlepszy. Cierpisz całe życie, znosisz ból i niewygody. Trenujesz jak osioł, jak pierdolony dziki osioł, tylko po to by wyruchał cię jakiś jednoręki szmaciarz.
Gorycz porażki była by mniejsza, gdyby był to jakiś jedi, lub inny sith. Ale to bezwartościowe, nic nie znaczące chodzące gówno...
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Trandoshanin pojawił się przed tobą, gdyż cofał się szybko, z pełnym zaskoczenia i przerażenia wzrokiem wbitym w postać za tobą.
- To ty... Nie. Nie pozwolę...
- Porozmawiamy niebawem. - uciął jak nożem Harlan, stając obok ciebie. - Wszyscy. Ukryjcie się gdzieś. Dobrze. Nie opuszczajcie planety.
Chwycił cię mocno za ramię, schylił się i szepnął:
- Zabierz mnie stąd Zhaff, wszystko ci wyjaśnię... - słyszałeś bezgranicznie zmęczenie i ból w jego głosie, jakby z trudem łapał oddech. Z oczu, nosa i uszu ciekła mu krew, a twarz stała się kredowo biała jak u kilkudniowego trupa. Ty natomiast poczułeś momentalną ulgę i przypływ sił, jakby całe twe zmęczenie i dotychczasowe wysiłki były tylko dziwnym snem. Nie czułeś bólu przemęczonych mięśni, uderzeń, przyjętych technik. Nic.
- Zabierz nas stąd... mój statek... - wydusił jeszcze i zawisł na twoim ramieniu, ledwie tylko zdążyłeś się podnieść. Pozostała czwórka, w różnym stanie zmaltretowania, przyglądała się temu nieprzytomnie. Wyraźnie nie zamierzali nic robić, a nawet jeśli chcieli, raczej nie byli w stanie.
Odpowiedz
Niczym tykająca bomba słuchałem słów sitha. Słaby... Jeden wyraz narzucał mi się w głowie. Słaby...
Powracające siły, były jak łyk wody po długiej wyczerpującej wędrówce po pustyniach Tatooine. Odświeżający, regenerujący, aż chce się żyć.
Kierowany nagłym impulsem kumuluję w sobie moc, by za chwilę wyzwolić ją w kierunku jaszczura.
Musiałem rozładować choć część nagromadzonej złości, bo chyba rozerwało by mnie od środka.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
Wyciągnąłeś dłoń, a Trandoshanin grzmotnął o ścianę jak kukła. Zadudniło głucho, jaszczur osunął się na podłogę.
- Powiedziałem dość! - zagrzmiał Harlan i chwycił cię za kołnierz, przyciągając do twarzy. - Czy teraz czujesz się zwycięzcą? - Zasyczał gniewnie, a ty patrząc prosto w pokrwawione, ciemne i przenikające cię na wskroś oczy, poczułeś autentyczny strach. Miałeś irracjonalne przekonanie, że jeśli te oczy choćby mrugną, bijąca od nich moc rozerwie cię na strzępy.
- Czy teraz twoja walka nabrała sensu?! Zatem chodź! - pchnął cię w tył i sam poszedł energicznie przed siebie. W paru krokach minęliście zbierających się nieporadnie Jedi, którzy szybko znikli wam z oczu, w nieprzeniknionych, nienaturalnych ciemnościach wraku-grobowca. Po paru metrach Harlan znów zatrzymał się przy ścianie, tym razem wyglądającej już na normalny korytarz pokładowy. Oddychał ciężko, pojękując lekko, chwytając się za głowę i mamrocąc coś do siebie jak oszalały. Ból, który odczuwał, był dla ciebie niemal namacalny.
Odpowiedz
Ten człowiek prawdopodobnie ocalił mnie przed śmiercią, przed wykorzystaniem przez zmarłego sitha. Mimo tego nie czułem do niego żadnych pozytywnych emocji. Jedynie co czułem to obrzydzenie. Trudno to wytłumaczyć. Może to przez to, że zniszczył moją nikłą szansę na potęgę, jakkolwiek zgubną? A może po prostu odpychało mnie jego afiszowanie się Mocą? Przylatuje kij wie skąd i naprawia wszelakie zło. Do tego ma jakieś konszachty z psami jedi...
Na słowa Harlana odpowiedziałem gniewnym syknięciem z akompaniamentem wyszczerzonych zębów. Pomimo uwolnionej siły, nadal byłem nabuzowany. Pełen agresji.
Szybkim ruchem zaciągam kaptur na głowę, chowając w ten sposób całą moją twarz. Miecze szybko chowam na pasku i wolnym lecz stanowczym krokiem idę w kierunku wyjścia.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Odpowiedz
← Sesja SW 4

Sesja Vena - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...