Sesja eimyra

Znów spojrzeli po sobie i pokręcili głowami.
- Nie, nie przypominam sobie. Choć wygląd tej istoty tutaj nie ma chyba większego znaczenia, dość widzieć ją po stronie Duchów... - duchowny wzdrygnął się nieznacznie. - W każdym razie, wyrwy tworzone przez niego w kolejnych warstwach Umbry powodują przechodzenie z głębszych planów rozmaitych duchów i istot, których tu być nie powinno. Dokładam wszelkich starań by uchronić te węzły, do których jeszcze się nie dostał, ale nie wiem jak długo zdołamy w ten sposób. A posiłków po prostu nie mam skąd ściągnąć. Wobec tego jeśli faktycznie ma pan jakiś pomysł, to proszę się spieszyć, bo naprawdę czasu brakuje mi na wszystko...
- Wygląda na to, że będę się musiał przejść do tej posiadłości. Ale najpierw pogadam z Korothirem. Może nawet wezmę go ze sobą. Jeżeli potraficie wskazać jeszcze jakieś "bazy", które Sehon mógł mieć w mieście to chciałbym o nich wiedzieć. - Spojrzałem na zegarek, potem na Mundka.

- Zbierajmy się, Marcin. Cieszę się, że udało nam się porozmawiać bez latających kończyn. - uśmiechnąłem się jowialnie, żegnając z oboma kłakami.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- No trochę szkoda, ale może następnym razem... - powiedział punk, ściskając ci dłoń.
- Raaafał... - Geyer spojrzał na niego z politowaniem.
- Dobra, dobra, już.
- I ja panu dziękuję. I życzę powodzenia
. - pożegnał się z tobą teurg.

Było po 18. Nim dojedziecie będzie około w pół do siódmej. Wsiedliście do auta.
- Heh, nie tak źle. Dokąd teraz?
Dopiero w samochodzie zeszło ze mnie powietrze. Wtopiony w siedzenie sięgnąłem po broń i rozładowałem srebrny magazynek. Pociągnąłem za zamek, ale zamiast zwinnie złapać pocisk, ten wylądował mi na kolanach. Wcisnąłem go siłą do magazynka, z którego pochodził. Wybrałem ten, którego zawsze używam, odciągnąłem zamek, zatrzymując go w tylnej pozycji, załadowałem, slide stop, decocker, kabura.

- Do baru. - wychrypiałem - Muszę się napić.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Kierując się do centrum, zajechaliście na Piotrkowską, od strony Placu Wolności. Życie klubowe rozgrywało się w najlepsze. Kolejne puby, restauracje, okienkowe fast foody tworzyły głośną, energiczną rzeczywistość nocnej Łodzi. Różnica między tym miejscem, a częścią miasta, którą widziałeś dotąd, była kolosalna, zupełnie jakbyś z jeziora gęstej smoły wpadł do wartkiego strumienia światła. Z klubów, ulokowanych na, nad i pod ziemią, wysypywali się kolejni goście, wraz z dźwiękami niosącej się wewnątrz muzyki.

[ Ilustracja ]

Michał, zatrzymując się w jakiejś bocznej uliczce, poprowadził cię na prostopadłą do "Pietryny" alejkę o nazwie Pasaż Schillera, zatłoczoną jeszcze bardziej, niż poprzednia część ulicy, bijąca blaskiem nocnych lokali i kolorytem roześmianych twarzy. Więcej było tu chodnikowych grajków, więcej młodzieży, przesadnie eksponującej swoją sympatię do wszystkiego, co w jej pojęciu było mroczne i złe. Wszyscy oni przemieszczali się przy wiodących pod ziemię schodach, nad którymi neon obwieszczał nazwę klubu "Catedral".
- Tutaj? - przewrócilem oczami - Nie do końca mi o to chodziło, ale niech będzie.

Rozejrzałem się po okolicy, starając się ocenić klimat miejsca.
- Myślałem, że zawieziesz mnie do jakieś smutnej i brudnej lumpiarni, gdzie można wejść, wypić i wyjść, a jak ma się trochę farta to przypieprzy się jakiś kutas, którego potem można będzie bezkarnie pobić. Zawsze pozwalacie gimnazjalistkom kręcić się wokół takiego miejsca? - zamarudziłem, wchodząc do klubu.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Mariusz zaśmiał się.
- Zapewniam cię stary, że tutaj znajdziesz wszystkie te rozrywki, a nawet i więcej.

[ Ilustracja ]

Już od samych schodów uderzyła cię fala wściekle głośnej muzyki, wypełniającej całe wnętrze. Zszedłeś po krótkich schodkach, bacznie obserwowany przez dwóch rosłych bramkarzy, którzy nie zmieściliby się w drzwiach jeden obok drugiego. Jedno spojrzenie na nich wystarczyło by stwierdzić, że nie są to ludzie.
Tuż u podnóża schodów stał narożny bar, podświetlany na ciemny błękit, za którym uwijał się barman gabarytów bramkarzy, obsługując z szybkością światła najróżniejszych i najdziwniejszych klientów. Dalej, patrząc w prawo, rozciągał się wielki parkiet, na którym przy świetle stroboskopów kotłowało się tańczące towarzystwo. Wolałeś pozostawić wzrok wśród ciemności pierwszej części baru, gdyż strobole były przeznaczone dla potencjalnych klientów okulisty, nie dla ciebie, lecz i tak bez trudu dostrzegałeś rozmaitą mieszankę wszystkich możliwych subkultur. Punkowie, skini, metale, dresiarze, rockmani, gothci, emo, entuzjaści tatuaży, kolczyków, śrubek i kolców w różnych częściach ciała, a nawet paru elegantów w garniturach - wszyscy siedzieli zgodnie, grzecznie, ewentualnie czasem łypiąc krzywo jedni na drugich lub żartując otwarcie z kolegami z którejś z grup siedzących przy stoliku, stojących przy barze lub na parkiecie. W sali sąsiedniej do parkietu dostrzegłeś fragment czegoś, co najwyraźniej stanowiło ring, pod którym widzowie oglądali jakąś walkę. Najpierw mignął ci jakiś rosły wampir, usiłujący trafić kogoś pazurami, zaraz potem zobaczyłeś nacierającego nań wilkołaka w postaci pół-człowieczej. Zdawało się, że dla wszystkich to zupełnie normalne zjawisko.
Wyszukując miejsce przy barze, przeciskam się, nie starając się być delikatnym. Siadam, opierając się o bar ciężko.

- Connemara? Tyrconnel? - zapytałem nie wierząc w potwierdzenie - Od biedy może być Jameson. Podwójnie. - odwróciłem wzrok na Marka, spojrzałem pytająco.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
[ Ilustracja ]

pierwszych dwóch nazwach barman spojrzał na ciebie jak na idiotę, za trzecim coś załapał. Marek usiadł obok ciebie.
- Metaxa, czysta. - zamówił krótko i rozejrzał się wokół. Klub był dokładnie tym, na co wyglądał. Galeria pacjentów, z podziałem na oczywistych nie-ludzi, ludzi, którzy wyglądali potworniej od samych potworów i wydzieloną częścią boundsowo - gibanową, na środku której w każdej chwili spodziewałeś się Blade'a Łowcy.
- Dawno tu nie byłem! - krzyknął do ciebie Mirek.
- No co ty nie powiesz. - wychylam drink jednym, dużym, wygłodniałym haustem. Zanim barman odejdzie, wskazuję mu, by uzupełnił puste naczynie. Dopiero po chwili zaczerpuję tchu, wtedy też z mojej twarzy znika grymas wyrażający ogromną ulgę pomieszaną z cierpieniem.

- Zawsze tu tak nakurwia? I zawsze leją się na jebanym ringu? Co to za menelnia?! Jak wy to wytrzymujecie?! - odkrzykuję, zionąc znad drugiej szklanki, której połówka zdążyła zniknąć tak szybko jak całość pierwszej.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Wiesz, to jest zagroda dla bydła. - odkrzykiwał Euthanatos, popijając niespiesznie swój trunek. - Ale dobra, jeśli chcesz załatwić coś prywatnie, każdy może tu przyjść i nikt jeszcze nie złamał zasady Elizjum, nawet Sehon. No i lepiej, żeby tu dawali se po ryjach - wskazał szklanką w stronę ringu - niż żeby się mieli rozsmarowywać na ulicach, bo ktoś komuś wlazł na ogon czy co tam oni mają.
- Nie wierzę, że wszystko załatwiają tutaj. A te wszystkie dzieciaki? Żarcie dla łachów i pijaw? Zobacz, tamta mała ledwo wygląda na liceum, gimnazjum raczej. - zamrugałem. Przemyślałem to, co powiedziałem. Zerknąłem na "małą" jeszcze raz, tym razem Spojrzeniem Ducha. Powiodłem nim po całym pomieszczeniu, orientując się kto jest kim. - No dobra, zły przykład. Ale tamta druga, pod ścianą, na pewno nie ma osiemnastki.

- Powiedz, zabiłeś już kogoś?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
[ Ilustracja ]

Spojrzenie Ducha, w połączeniu ze światłem stroboskopów i mnogością paranormalnych mieszanek, zafundowała ci prawdziwy kalejdoskop. Najwięcej było, rzecz jasna, pijaw, jednak sądząc po aurze większość z nich stanowiła rozwodnioną popłuczynę po Pattisonie. Młoda, którą oceniałeś, najwyraźniej należała do Przebudzonych, a sądząc po ogólnym entourage jej i jej koleżanek, była to przedstawicielka Opustoszałych. Poza tym paru wilków, choć jednak sporo ludzi.
Marek zamówił następną kolejkę.
- Nie. Ale niewiele brakło. Ponad rok temu, trochę za dużo mi się wydało. Szczeniacka zagrywka, nie ma o czym gadać.
- Lepiej odpuścić niż pozwolić sobie na najmniejszy nawet cień wątpliwości. - widząc to, dokończyłem swoje whisky - Wiesz, pytam, bo to co innego rozwalić wampira, który szczerzy na ciebie kły, a co innego z rozwagą zakończyć coś, co już dawno przestało istnieć. Słyszałem, że Deme i podążającą tą drogą Fundacje lubią iść w stronę intryg i uśmiercania całych organizacji, struktur czy tam systemów. Nazwij mnie staroświeckim, ale ja pozostaję przy życiach. To przynajmniej proste. Nie trzeba budować wielopiętrowych spisków, odpada cała ta bałaganeria ze śpiącymi, którzy nie potrafią się bez tego obejść i tak dalej. Bach i idziesz zagrać w karty. Urżnąć się, zatańczyć, obudzić obok jakiejś nieznajomej. Wy też jesteście tacy?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Zastanowił się przez chwilę.
- Wiesz... W sumie to trudno powiedzieć jacy jesteśmy. Jest sporo młodych, takich jak ja, którzy nawet jeśli mają pojęcie o tradycji, to rozumieją jako coś bardziej dodatkowego, ciekawy bibelot, czasem nawet bajer, co nie jest dobre. Z drugiej strony masz Klopos, Latrynę i Aklupos, których światopogląd możesz chyba sobie wyobrazić... No i jest Nikodem, który niby trochę by chciał tak właśnie prawomyślnie, zgodnie z doktryną, a z drugiej wie, że nie może być skostniałym dziadziem pierdolnikiem, bo i to miasto i my wszyscy zbyt wiele zawdzięczamy choćby Reznorowi, który zawsze był obok wszystkiego i wszystkich.
- Wiesz, tak jak mówisz, prawomyślnie i zgodnie z doktryną wcale nie musi w niczym przeszkadzać. Ja żyję zgodnie z doktryną mojej... sekty, a jak widzisz, radzę sobie. Swoją drogą, o co chodzi z tym całym Reznorem? Podpierdalał papier z kibla, że się go pozbyliście?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Nie. Zabił kiedyś jednego Euthanatosa, coś bardzo osobistego. I ponoć zrobił mu coś baaardzo niedobrego, ale to wszystko "ponoć". Mnie wtedy jeszcze nie było, więc słyszałem tylko ploty, a sam go o to nie pytałem, bo rozumiesz... W każdym razie, jego ojciec Hermetyk go wyklął, stąd odszedł sam, bo stwierdził, że wszyscy są u nas "za bardzo" i faktycznie miał rację, bo za Eugeniusza faktycznie byli i tak się stał takim łącznikiem wszystkich ze wszystkimi. Koleś, którego niby nikt nie lubi, ale nikt nie ma powodu mu nie ufać, rozumiesz. No a po Sehonie zyskał jeszcze więcej, zarówno zawiści jak i zaufania.
- Jeśli zabił Euthanatosa bez wyraźnego powodu i zezwolenia starszyzny, to sam powinien wrócić do Cyklu. Nie wiem, czemu został zatrzymany żywy, ale jeśli nawet go nie usunęli... Ech, porąbane macie wszystko w tej Łodzi. Wśród Aided wszystko jest prostsze. Gdyby nie to, że jest nas taka garstka, że właściwie nie mamy wpływu na decyzje wśród wszystkich Euthanatosów, myślę, że bylibyśmy bardziej popularni. Tak czy siak, ciężko przychodzi mi współpraca z Chórem. Rozgadałem się.

Napiłem się jeszcze. Alkohol przyjemnie szumiał w głowie. Dzięki temu nawet panujący wewnątrz hałas wydawał się do zniesienia, a Mirek, Marek, Murek, chuj go tam wie, wydawał się dobrym druhem i niezłym rozmówcą. Miałem ochotę komuś wpieprzyć, ale stanowczo nie jemu. A właśnie...

- Hej, schaboszczaku! Daj mi jakieś fajki z łaski swojej, co? - zwróciłem się kulturalnie do barmana.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Barman odwrócił się do ciebie plecami i podał ci paczkę LMów, odpowiadając równie kulturalnie:
- Proszę. Piętnaście pięćdziesiąt.
Marian zaczął bawić się niemal zupełnie pustą szklanką, tocząc ją po okręgu w dłoni.
- Faktycznie, dla kogoś z bardziej... "Poukładanego" środowiska taka sytuacja może być ciężka. Jednak nam współpraca z tymi czy tamtymi przychodzi równie łatwo. Albo równie ciężko, jak kto woli.
- Wiesz, jak cię ktoś tępi dwa tysiące lat, to trudno z nimi dobrze żyć. Wiesz, jaki problem mają Chakravanti z Akashicami? My mamy podobny z Chórem. Swięty Patryk - splunąłem na podłogę - Nie cierpię tych fiutów.

Spojrzałem na barmana. Wydawał się sympatyczniejszy niż wcześniej, ale też jakby mniejszy. Myślę, że mógłbym mu wpieprzyć, nie?

- Ile? Za to? Dobra, nieważne. Kupię se w kiosku, i tak w końcu nie palę. Ale mojemu koledze skończył się drink.

- |A ty? Jak się odnajdujesz? Zadowolony jesteś z tej fundacji?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
← Sesja WoD
Wczytywanie...