Sesja eimyra

- Marek. - poprawił cierpliwie młody i obejrzał twoją komórkę. - Ech, ja wiem...? Znam się tyle o ile. Jakiś... - wzruszył ramionami i powąchał telefon, jakby był owocem albo czymś takim. - Paradoks? Chuj wie, mogliśmy zapytać no-lifeów. Tylko jeden problem - Catedral otwierają o 20. Dokąd zatem?
- Bez jaj. Swoją drogą mogłem wziąć bazookę. Możnaby się wtedy przejść do wilkołaków. Albo lepiej czołg. Srebrny czołg... - zadumałem się - Masz może jakiś pomysł? Właściwie to oderwałem cię od zajęć, może zamiast łazić za mną sam czegoś potrzebujesz...
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Nieeeee tam. - machnął lekceważąco ręką. - Chwilowo nie mam nic do roboty i tak. Myślisz, że chciałbym siedzieć z tymi trzema kutrepami w zagrzybionej piwnicy? Czy ja mam pomysł? Nie wiem. Co z tym księdzem? Miałeś się z nim chyba spotkać? Albo możemy pogadać z tym Eterykiem, Grohmanem, jeśli jeszcze u nas jest. Ewentualnie można spróbować pojechać do kudłaczy, raczej nie zwykli zabijać na miejscu, najpierw uprzedzają.
- Z klechą jestem umówiony na wieczór. Natomiast zagadnięcie Grohmana brzmi nieźle. Może przy okazji wezmę kontakt do tego Hermetyka. Ciekaw jestem czy coś ustalił. - zwalczyłem w sobie ochotę, żeby po prostu pojechać na łyk dobrej szkockiej. Jeden łyk zwykle zawierał się w sześciu szklaneczkach. A nieraz nie kończyło się na łyku. Musiałem to ograniczyć, odkąd się zorientowałem jak prosta jest magya na bani. - To jedziemy?

- Swoją drogą, zabiłeś już kiedyś kogoś?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Heh, a zmienienie w proch jednej pijawy się liczy? - zapytał prześmiewczo, skręcając w Ogrodową. Po dziesięciu minutach byliście na miejscu. W głównej sali zastaliście Nikodema i Grohmana rozmawiających przy obiedzie.
- Nie. Wiesz, o jakie zabójstwo mi chodziło. - odparłem krótko, nie podejmując tematu, jeśli sam go nie pociągnął.

- Smacznego! - rzuciłem wchodząc do sali - Przyjechaliśmy zobaczyć jak się ma nasz ulubiony, bo żywy, Syn Eteru. Oo, obiad. Trzeba zrobić coś specjalnego, żeby móc się przysiąść i zjeść?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Ależ skąd. - zaprzeczył Nikodem, przełykając ziemniaka. - Dla głodnych zostało jeszcze sporo w kuchni. Ale może najpierw przedstawię: profesor Grohman, kierownik katedry fizyki na naszym uniwersytecie.
Przedstawiony naukowiec wstał i skłonił się uprzejmie, ściskając ci dłoń. - Rad jestem poznać dwóch kolejnych z trojga ludzi, którym zawdzięczam życie.
- Artur Ciáran Mackiewicz bani Euthanatos, cała przyjemność po mojej stronie. Proszę sobie nie przybierać do głowy ratowania i zawdzięczania, ja tu tylko strzelam. Z drugiej strony, Pański transformer był całkiem radykalny. Pomijając nawet to wszystko, to jeszcze nie był Pana czas. - uśmiechnąłem się i przepraszając, wyszedłem na moment by wziąć obiad i dla siebie.

- Panie profesorze, czy ma Pan jakieś komentarze odnośnie wczorajszej nocy? Wiem, że pewnie mówił to Pan już wielokrotnie, ale chciałbym usłyszeć wszystko od początku do końca, na spokojnie. Jak to się w ogóle zaczęło? Były jakieś wcześniejsze groźby, omeny?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Cóż, jak faktycznie mówiłem już panu Krukowi, ów niegodziwy twór nękał nas od pewnego czasu. Próbował nakłonić nas do opuszczenia naszej fabryki, gdyż bardzo zależało mu na dostępie do węzła, którym zasilamy nasze maszyny. Najpierw usiłował składać rozmaite, irracjonalne propozycje, których z natury rzeczy nie mogliśmy przyjąć, później stopniowo naprzykrzał się coraz bardziej. Z nieopisanym żalem muszę przyznać, że dwóch moich kolegów, wybitnych specjalistów i naukowców, zginęło w trakcie tego ataku. Uważałem, że skoro dotąd ta istota nie zdołała zagrozić nam od strony metafizycznej, to w wymiarze realnym nie dokona tego tym bardziej. Założenie to okazało się błędne, co przyniosło tragiczne skutki... - westchnął, dając upust swemu niekłamanemu przygnębieniu. Mówił z charakterystycznym, akademickim akcentem, bardzo gładko artykułując głoski. - Arcybiskup Konieczny ostrzegał mnie, że taki atak może nastąpić, ale nie uznałem tych obaw za zasadne. Kolejny niewybaczalny błąd.
- Czyli chodziło mu od początku o węzeł. - zwróciłem się do Nikodema - Czy to był najsilniejszy Węzeł w mieście poza jego kontrolą? Jeśli tak, do kogo należy następny w kolejności?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- O ile wiem są jeszcze trzy silniejsze, a przynajmniej zbliżone do tego z Białej Fabryki. - wtrącił się Nikodem. - Nasz, Chórzystów oraz wilkołaków. Nie wiem, czy kontroluje też dwa dzikie węzły w Zgierzu i Konstantynowie, co zaś tyczy się Dąbrowy, Radogoszcza i Lublinka, to chyba stracona sprawa, choć i tu pewności nie mam.
- Adepci byli całkiem przekonani, że Zgierz jest przez niego twardo trzymany łapą, czy co on tam ma. A właśnie, a propos - nie mogę siędodzwonić do Reznora, a ostatnio gdy tylko próbuję, telefon mi się wyłącza. Śmierdzi magyą, ale ze mnie taki technomanta jak z Sehona dziewica pastereczka. - położyłem przed sobą aparat.

-Czy z Pańskiej fundacji ktoś jeszcze przeżył? I jak Pan się czuje? Weźmie pan udział w ewentualnych następnych starciach?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Och, dziękuję, jak najlepiej. - odpowiedział oficjalnym tonem Grohman. - Jestem nad wyraz wdzięczny trzem Siostrom za tak staranne zajęcie się moją skromną osobą. O ile tylko będzie taka potrzeba, to posłużę wszelkimi swymi kompetencjami, możecie być panowie pewni. Co do innych mych kolegów, to nie odnieśli poważniejszych obrażeń, rozmawiałem już telefonicznie z kilkoma. Co prawda fabryka została zniszczona, ale budynek można z łatwością odbudować, zaś same maszyny zawdzięczają swej konstrukcji kilka atutów, których ów makiaweliczny stwór raczej nie przewidział. - uśmiechnął się z zadowoleniem, po czym wziął do ręki komórkę i przyjrzał się jej dokładnie. Wyjął notes podręczny, zapisał na nim ołówkiem serię rozwlekłych, przedziwnych obliczeń, po czym poprawił okulary i zawyrokował:
- Ekhm, niestety nie jestem ekspertem w dziedzinie elektroniki na miarę technokratów czy naszych Wirtualnych kolegów, lecz z moich obliczeń wynika, że pan Reznor, do którego usiłował się pan dodzwonić, znajduje się w nad wyraz aktywnym polu sfery Czasu. Polu pełnym anomalii, jak pozwolę sobie przypuszczać, choć niepokoi mnie pewna zmienna... Na pewno sam pan to dostrzeże. Obawiam się, że może mieć on pewne trudności z naszym niemiłym znajomym.
- Reznor będzie nam potrzebny. Ponoć to on jest jednym z tych, którzy poprzednio zgładzili Sehona. I podobno wie gdzie znajdowały się jego przyczółki. - spojrzałem na Nikodema pytająco - Mam zignorować jego kłopoty? Bo jeśli nie, to trzeba mnie będzie wycelować we właściwym kierunku. Umówiłem się na wieczór z Korothirem, ale prócz tego kręcę się wokół własnego ogona.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Hmmm... Kłopoty trzymają się Reznora na co dzień, że tak powiem. - odezwał się Nikodem - Choć ma dużą wprawę w radzeniu sobie z nimi. Ale jeżeli uważa pan, że lepiej spróbować go znaleźć, to nie będę odradzał, choć mnie nie zostawił informacji o miejscu swojego pobytu. To znaczy, ma mieszkanie w centrum, ale chyba teraz go pan tam nie zastanie. Ewentualnie pozostaje wcześniejsza wizyta u tego księdza lub próba skontaktowania się z panem Geyerem.
- Klecha nalegał, żeby mu nie przeszkadzać do wieczora. Jest nam potrzebny, więc nie mogę tak po prostu tego zignorować. - dokończyłem jedzenie - A Geyer... to wilkolak, prawda? Nie wiem, może jestem uprzedzony, ale wydaje mi się, że pójście ot tak na rzeź zaraz na początku pobytu w mieście jest kiepskim pomysłem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Nikodem pokręcił głową z kwaśnym uśmiechem.
- Panie Mackiewicz, przecież nie radzę panu przejść tam przez umbrę i wyjść lustrem w toalecie w środku Caernu. Mateusz Geyer to, jak już wspominałem, człowiek wysokiej kultury i inteligencji, a ponad to osoba duchowna. To prawda, że z oczywistych powodów miejscowi Garou nie darzyli nas nigdy gorącymi uczuciami, a i teraz bez wątpienia mają swoje problemy, ale odkąd sięgam pamięcią nie dochodziło do rozlewu krwi między członkami łódzkiego Caernu, a Przebudzonymi z którejkolwiek Fundacji. Jeżeli nawet nie zechcą pana przyjąć, to na pewno nie urwą głowy na dzień dobry, nie żyjemy w jakimś średniowieczu. - powiedział z pogardą. - Choć faktycznie próba kontaktu z Geyerem może okazać się stratą czasu, bo sam próbowałem parokrotnie w ostatnich tygodniach i bezskutecznie.
- Spośród wszystkich wilkołaków, jakich spotykałem, taka postawa wydaje mi się co najmniej nie do pomyślenia. Ale może to kwestia plemienia, taką chciałbym żywić nadzieję. Macie może srebrne kule do czterdziestki? Tak, wiem, ale ostrożności nigdy za wiele. Moje doświadczenia z Wysp uczą, że przyjście nieuzbrojonym na spotkanie z Garou to jak przyjść z tęczową flagą na spotkanie Wszechpolaków. - popatrzyłem na obu zmęczonym oczami. Życie na Zielonej Wyspie to nie przelewki, man. Fianna Fáil, kurwa ich mać.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Kruk skrzywił się.
- Jakąś srebrną amunicję mamy, nie wiem czy akurat tego kalibru, który jest panu potrzebny. Nigdy nam nie była potrzebna taka forma perswazji w rozmowach z miejscowymi Garou. Tym bardziej, że - wybaczy pan - jest to równie taktowne, co spotkanie się ze znajomym wampirem obwieszony kołkami i girlandami czosnku. Ale jak panu wygodniej.
- Z całą pewnością dobrodziej Geyer nie każe sobie na czas rozmowy usunąć kłów i pazurów, pozwolę sobie nie być gorszym. - podziękowałem za obiad, wstając od stołu - Zerknę do zbrojowni, a potem udam się pod adres podany przez Chórzystów. Mirek może mi dalej towarzyszyć, jak sądzę?

I jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
← Sesja WoD
Wczytywanie...