Pokiwał spokojnie głową na znak zrozumienia.
- Przepraszam więc na wstępie za mój wywód, bo będzie dość długi, a i tak nie zawrę w nim całości sprawy, bo chyba nikt jej nie poznał poza samym Sehonem. No, i może księdzem Korothirem... Ale do rzeczy. - wziął głębszy oddech i wpatrzył się w biurko, najwyraźniej obmyślając jak zacząć. Przyjrzawszy mu się bliżej stwierdziłeś, że nie ma wyglądu większości spaślaków w sukienkach, jakich oglądałeś zwykle w telewizji, ani typowego dla Chórzystów zadęcia. Ciekawy człowiek.
- Deiforma to, mówiąc najprościej, efekt zgeneralizowanej wiary, myśli, przekonań i odczuć dużej zbiorowości. Im większa ta zbiorowość, im silniejszy rezonans dzielonych przez jej członków idei, emocji, obaw czy nadziei, tym bardziej skonkretyzowaną formę przybiera ich emanacja. Emanacja ta, posługując się terminologią Ducha, jest duchem właśnie, nie w pełni samodzielną Ideą, a w każdym razie czymś w takim kształcie. Do jej wytworzenia potrzeba bardzo długiego czasu i szeregu rytuałów, które wzmacniają efekt podstawowy - wiarę. Zwłaszcza w zbiorowości tak ogromnej, jak mieszkańcy niemal milionowego miasta, wytworzenie w ich zbiorowej świadomości jednego, silnego, wspólnego przeświadczenia jest rzeczą nad wyraz karkołomną i trudną. To przeświadczenie może mieć różne formy - uogólniony żal czy gniew, jak niechęć miasta do miasta, czy w szerszej skali narodu do narodu. Poczucie dumy, lokalnego patriotyzmu, życiowego optymizmu albo... - wskazał zamaszystym gestem po pokoju, mając zapewne na myśli całe miasto - beznadziei, przygnębienia, stagnacji, rozkładu. Im dłużej, silniej i konkretniej istnieje owo przekonanie, tym mocniejsza staje się owa emanacja, przybierając ostatecznie formę... deiformy. Mówiąc w jeszcze większym skrócie, za który jeszcze dziś w moim środowisku mogłyby spotkać mnie nieprzyjemności - uśmiechnął się kwaśno - , deiforma jest tym samym, co wszystkie obiekty wierzeń ludzkości w całej jej historii - bogiem. Podobnie jak pogańscy bożkowie, demony i duchy, istnieje ona właśnie dzięki wierze swych wyznawców i z niej czerpie swą moc. Technokraci powiedzieliby zapewne, że nasz Bóg Ojciec jeśli istnieje jest właśnie z technicznego punktu widzenia deiformą. Ten szczególny duchowy twór ma też bardzo unikalną właściwość - po pewnym czasie przestaje być w pełni zależny od wiary, z której powstał i zaczyna wzmacniać ją i poszerzać samym swym istnieniem, a także każdym podejmowanym przez siebie działaniem. Gdy deiforma przyjmie już postać duchowego i fizycznego obiektu, jak to, co widział pan w nocy, sprawia że rezonans tworzącego ją przekonania jest tym silniejszy, im silniejsza jest ona sama. Ona sama zaś jest tym silniejsza, im silniejszy jest ów rezonans. Oczywiście, zależnie od nasilenia owego rezonansu, wspólnej idei czy przekonania, możliwości takiej deiformy są różne, jednak w naszym wypadku "Fabrykant", jak nazwałem go roboczo, posiada już bardzo szeroki zasięg. Miejscem, które nie jest jeszcze w pełni jego domeną, jest ścisłe centrum miasta. To, z czym walczyliśmy wczoraj, było najsłabszą jego postacią. W miejscach najbardziej pogrążonych w "jego" idei, jak Bałuty, Radogoszcz, Dąbrowa czy inne gorsze dzielnice, dodatkowo posiadające własne dzikie węzły, ta deiforma nie jest ograniczana ani przez czas, ani przez miejsce, panie Mackiewicz.
Odetchnął ciężko, robiąc wreszcie pauzę. - Czy mam mówić dalej, czy chce pan o coś zapytać?