[
Ilustracja ]
Sen dopadł cię natychmiast, okazując się zlepkiem dziwnych, niejasnych obrazów.
Widziałeś kruki, krążące nad pobojowiskiem, pełnym czaszek, trupów, ciał szarpanych przez wygłodniałe psy. Psy, które nie były zwykłymi psami, lecz szponiastymi, efemerycznymi bestiami, krążącymi po surrealistycznym polu walki.
Stałeś na środku ciemnej ulicy, wśród ciemnych kamienic o ciemnych oknach i niewidocznych kształtach, obracając się nieprzytomnie we własnym zagubieniu. Nie widziałeś ani nie słyszałeś nic, poza miarowym, głuchym stukaniem laski o kamienny bruk.
-
Czy to wszystko, na co cię stać? - zapytała postać w meloniku, z lekką nutą rozbawienia w głosie. Nie widziałeś twarzy, jedynie zarys sylwetki, który to obraz natychmiast rozwiał się, zastąpiony przez jeszcze bardziej nieprzyjemny - paskudna gębę wiekowej staruchy, wyciągającą w twoją stronę kartę, która rosła tak długo, aż przesłoniła całą twą wizję.
Wszystko umilkło, zniknęło, uspokoiło się...
Zobaczyłeś węzeł, silny, pulsujący energią, przy którym dostrzegłeś dwie osoby. Wiedziałeś, czułeś że ty sam jesteś gdzieś blisko. Tuż obok, choć nie tutaj. Bezpieczny, śniący.
Wszystkie barwy zdawały się przybrudzone, nie sięgałeś wzrokiem dalej, niż na węzeł i ludzi, z których jeden kreślił jakieś znaki.
-
Jesteś pewien, że to wystarczy? - zapytał drugi z nich, w skórzanej kurtce, z irokezem na głowie.
-
Niczego nie jestem już pewien. - odparł drugi z nich, zwrócony plecami do ciebie, ubrany w coś na kształt sutanny czy czegoś takiego. -
Ale na pewno pomoże. Nie możemy pozwolić, by z Euthanatosami zrobił to samo.
Mężczyzna z irokezem prychnął gwałtownie.
- Nie wieżę, że robisz coś takiego. Może jeszcze zaprosisz do tego Mariusa?
- Marius nic tu nie pomoże... - odrzekł drugi z namysłem. Nadstawił uszu, jak ktoś, kto słyszał jakiś szmer, po czym sypnął przez ramię jakimś proszkiem i wszystko się rozmyło. Poczułeś się jeszcze bardziej senny, senny we śnie.
Obudziłeś się lekko. Spokojny, wypoczęty, ciesząc się przyjemnym chłodem pościeli. Spojrzenie na zegarek - 13:34