Sesja eimyra

Sygnał powtarzał się, i powtarzał, i powtarzał, i powtarzał... Nie, z tego chyba też nic. Co za kutas z tego Reznora.
Już odsuwałeś telefon od ucha, gdy w słuchawce coś trzasnęło i zapytało ochryple.
- Ykhm... Parafia świętego Jana Chrzci...y-y-ykhm... Chrzciciela, słucham...?
- PochwaLony! - ja to zawsze wiedziałem jak zacząć rozmowę z katolami - Mackiewicz z tej strony. Dostałem numer od Barnaby. - jeśli wie o co biega to sam dalej pociągnie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedziała ci przeciągła, (a założyłbyś się, że również pełna niezadowolenia) cisza.
- Rozumiem, że Reznor w swoim stylu nie wspomniał, w jakich godzinach należy dzwonić pod ten numer... Mniejsza z tym. Czym mogę panu służyć, panie... Mackiewicz?
- Reznor miał mi służyć jako ktoś, kto zna miasto i może mi je pokazać bez zabarwienia ideologicznego. Konkretów nie było, a ten numer był chyba awaryjny. Barnaba jest nieuchwytny. Wiesz co się z nim dzieje czy zamierzasz go zastąpić?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Ykhm... PANIE Mackiewicz. Przepraszam najmocniej, ale nie jestem pewny, czy rozumiem w pełni w czym rzecz. Jeśli zechciałby pan wyłożyć mi nieco jaśniej, do czego zobowiązał się względem pana Reznor i dlaczego polecił mnie jako zastępcę na wypadek gdyby znowu - zaakcentował z przekąsem - się z tego zobowiązania nie wywiązał, to chętnie panu pomogę. Ale w tej sekundzie nie bardzo wiem o czym ani z kim rozmawiam.
- Nie polecił. Po prostu zostawił drugi numer. Ponoć miał mnie zapoznać ze stanem sceny w świetle ostatnich aktów naszej sztuki. Odwiedzić ze mną kluczowe postacie tragedii, prześledzić ich kwestie i wywnioskować jakie też mogą być didaskalia. Tak, żeby można było odkryć intrygę jeszcze przed rozwiązaniem akcji. Żle się dzieje w państwie duńskim.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Ponownie na moment zapadła cisza, którą przerwało nieartykułowane parsknięcie.
- Wyszukane, zaiste wyszukane. No dobrze, panie Yoric, spotkajmy się więc. Godzina 20 - 20:30 u mnie, odpowiada panu?
- Tak późno? Coś pan, wampir jaki? - parsknąłem pogardliwie. Do tego czasu Melonik może pół miasta zniszczyć - Niech będzie. Niech mi pan Światłowstręt poda jeszcze adres.

- Mikołaaaj! Mauryyyycyyy! - zawołałem, mając nadzieję, że Mieczysław mnie znajdzie. Nie orientowałem się w Fundacji jeszcze zbyt dobrze.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Oczywiście, cenię sobie dobry dowcip... Parafia pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela, ulica Artylerzystów 4. Skoro ma pan ten numer od Reznora, to pewnie jedzie pan z Ogrodowej. Proszę zatem Ogrodową do końca, skręcić w prawo na alei Włókniarzy - na pewno pan trafi, duża trasa przelotowa -, potem na pierwszym skrzyżowaniu w lewo pod wiaduktem. Po chwili minie pan cmentarz i dalej prosto, aż do ulicy Złotno. Na pewno pan trafi, z Ogrodowej będzie może z 10 minut jazdy.
Przez drzwi zajrzał Mundek.
- Hm? Co tam?
- Pojeździsz ze mną po mieście? Ten cały Reznor spalił sprawę, a ja nie wiem co tu gdzie jest. Potrzebny mi przewodnik, więc gdybyś nie miał nic do roboty, przydałbyś się. - Postarałem się wyglądać na gotowego do drogi, tak, by w razie zgody, nie opóźniać wyjścia bardziej niż to potrzebne.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Wzruszył ramionami, unosząc krótko brwi i lekko przechylając głowę do barku.
- Czemu nie? Nie widzę przeciwwskazań, jeśli tylko Nikodem nie ma dla mnie jakichś super ambitnych poleceń. Ale w to wątpię. Co dokładnie chcesz pozwiedzać? - zapytał w sposób również świadczący o tym, że możecie wybywać w każdej chwili.
- Na początek, Fundację Chórzystów. Trzeba z nimi porozmawiać o tym, co stało się wczoraj. - wziąłem swoje rzeczy, dajać mu znak, że jeśli to możliwe, chciałbym ruszyć w miarę prędko.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Skinął krótko głową i nie ociągając się dłużej wyszliście na zewnątrz, a stamtąd prosto do samochodu.
- Siedziba Chóru Molestowanych Ministrantów, Katedra Łódzka, proszę zapiąć pasy. - powiedział młody i depnął do dechy. Szybko jednak musiał zwolnić, bo o tej godzinie korek na Ogrodowej miał się doskonale, więc koniec końców pod katedrę i zarazem miejsce nocnej rozpierduchy dotarliście po dobrych dwudziestu paru minutach.
Ostatecznie jednak zdołaliście jakoś dobrnąć. Przed strzelistą, neogotycką katedrą, stała wybitnie paskudna rzeźba Wojtyły, przypominającego Batmana podczas skoku. Zamiast do samej katedry, Miłosz poprowadził cię do siedziby kurii, gdzie przemiły recepcjonista poinformował, iż...
- Jego ekscelencja ksiądz arcybiskup Stanisław Konieczny jest w tym momencie niedostępny. - wyrecytował niczym automat, dorzucając na koniec pełnej duszpasterskiej wazeliny uśmiech. Mirek odkaszlnął znacząco, patrząc na ciebie.
- My chcemy do Koniecznego, tak? - upewniłem się - Słuchaj, synku, do dzisiaj sądziłem, że w tym mieście zidiociała gadająca sowa to najgłupsza rzecz, jaka możę mnie powitać, więc bądź łaskaw i nie zmuszaj mnie do zmiany zdania. Ksiądz harcybiskup będzie wielce uradowan z naszego przybycia. Nie rób problemów i przekaż mu, że przyszli dwaj posłannicy ze Świeckiego Zakonu Świętej Brighid, Łagodnej Królowej. - "Brygida" jakoś nigdy nie przechodziłą mi przez usta.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Chłoptaś wyraźnie zdębiał, nie wiedząc chyba, czy się oburzyć, czy speszyć, czy rozpłakać. Ostatecznie jednak zdecydował się na podniesienie słuchawki, wykręcenia jakiegoś wewnętrznego numeru i poinformowania, że delegaci z rzeczonej organizacji przyszli na spotkanie z arcybiskupem. Po chwili odłożył słuchawkę i z jeszcze bardziej wazeliniarskimi uśmiechem, oświadczył:
- Bardzo mi przykro, ale najwyraźniej nie byli panowie umówieni. Najbliższy wolny termin spotkania...
Przerwał, bo telefon na biurku zadzwonił. Podniósł słuchawkę, powtórzył kilka razy "tak" i zupełnie innym tonem powiedział:
- Ksiądz arcybiskup zaprasza. Drugie piętro, pokój 202.
- Na razie. - rzuciłem, ruszając w stronę schodów i pokoju 202. Zawsze sądziłem, że jeśli ktoś ma tyle kasy to może sobie pozwolić na recepcjonistę, który zna się na swojej robocie. Zawsze sądziłem, że Tradycja mająca największe możliwości w tworzeniu artefaktów będzie w stanie wyekwipować swoje drzwi w jakiś rodzaj brzęczyka. Cholera, prawie że sam potrafiłbym coś takiego zrobić! Co za dzień.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Weszliście po marmurowych schodach, mijając po drodze paru księży w koloratkach. Jednak poza nimi nie było szczególnie wielu tłumów. Długi korytarz, miękki czerwony dywan przez całą jej długość. Zapukaliście do drzwi i usłyszawszy "proszę", weszliście do przestronnego pokoju z wieloma regałami i książkami. Parę obrazów, wysokie, na oko wygodne fotele oraz szerokie, rzeźbione biurko stojące na tle szerokiego i wysokiego okna. Za biurkiem, pochylony nad jakimś pismem, siedział człowiek w sutannie ze złotym krzyżem na piersi. Na oko z 60 lat, ale w dobrej formie i - co uderzało już od wejścia - szczupły. Podniósł na was wzrok i wstał z krzesła.
- To panowie prosili o spotkanie? Zapraszam, proszę spocząć. - wskazał gestem wysokie, kryte perkalem fotele. - Pan Kruk nie informował mnie, że zamierza kogoś przysłać. Czym mogę panom służyć?
- Nie jestem z Fundacji Kruka. Nazywam się Mackiewicz i przyjechałem z Warszawy, żeby rozejrzeć się po mieście. - Zająłem miejsce w jednym z nich, chociaż pełnowymiarowy pistolet uwierał mnie przy tym w biodro. Nie chcąc robić dramatycznych gestów, założyłem nogę na nogę - Zgaduję, że słyszał pan nasze wczorajsze harce, prawda?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
- Słyszałem. - potwierdził siadając i złączył palce w piramidkę. - A nawet więcej, wraz z innymi prezbiterami i katechumenami braliśmy w nich udział. Bardzo źle się stało, że Biała Fabryka została zniszczona. Uprzedzałem pana Grohmana, że taki rozwój wypadków jest nieunikniony, ale niestety nie zechciał mnie posłuchać. - dodał, nie kryjąc żalu. - Czy o tym chce pan ze mną rozmawiać?
- Nie widziałem zbyt wiele waszych żołnierzy na miejscu starcia, ale nie chcę się tym teraz zajmować. Podobnie, uważam, że Katedra będzie następnym celem, ale to również nie moje zadanie. Przyszedłem, by wysłuchać Pańskiej strony opowieści o Łodzi, Pakcie, Sehonie i tym, z czym teraz się borykacie. I interesuje mnie nie tylko "jak?" ale też "dlaczego?". - poprawiłem się na fotelu. Zostały chyba zaprojektowane specjalnie tak, żeby się nie zasiedzieć. Po chwili jednak natura przemogła i odpiąłem kaburę wraz z pistoletem, kładąc ją sobie na kolanach - Proszę mnie nie zrozumieć źle, Ekscelencjo, jeśli tak pan sobie życzy, żebym się do pana zwracał. Nie jestem waszym wrogiem ani też nie próbuję działać na korzyść którejkolwiek ze stron lokalnych rozgrywek. Dostałem polecenie dowiedzenia się wszytkiego co możliwe o przyczynach obecnej sytuacji i domyślam się, że jako osoba "z zewnątrz" jestem jednym z niewielu, którzy nie odbiją się od drzwi wzajemnych kłamstw i gierek. Przyjechałem rozwiązać sytuację i gdy tylko to się uda wyjadę, pozostawiając grę o lokalny tron za sobą. Bo przecież tam, gdzie jest sojusz, musi toczyć się zakulisowa walka o wpływy - ale mnie, proszę mi wierzyć, ona nie dotyczy. Zamieniam się więc w słuch, jeśli Wasza Ekscelencja pozwoli.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
← Sesja WoD
Wczytywanie...