Sesja Tokara

Demon roześmiał się głośno, a jego śmiech odbijał się echem od ścian lochu. Był to śmiech zimny, zupełnie pozbawiony wesołości.
- Lordzie Clovis, czy naprawdę myślisz, że grupa wieśniaków zbrojnych w żagwie i widły mogłaby wyrządzić mi krzywdę? Albo tobie, dopóki jesteś pod moją ochroną? Okrutnie nie doceniasz moich możliwości, zarówno magicznych, jak intelektualnych. Nie przysłałbym ci do towarzystwa Baalora, na widok którego wszyscy mieszkańcy tego miasta uciekliby wpław do Lantanu. - spojrzał na ciebie z czymś w rodzaju politowania. - Imp potrafi pozostawać niewidzialny dla niepożądanych oczu, a piękne kobiety, choć bardziej rzucające się w te oczy, są zdecydowanie mniej podejrzane. Ale to tylko propozycja, jeśli obędziesz się bez tego i ja nie będę się trudził.

[Dodano po 5 dniach]

[Tokarze...? ]
Odpowiedz
[No sorry, sorry... ]

Zasępił się, gdyż wciąż nie był przekonany do tego konceptu. Co on, miał go za głupca?! Demon mógł swoje wiedzieć, ale zdecydowanie zbyt długo siedział w swojej klatce. Velen był krainą, gdzie iluzja była "persona non grata" i otwarcie uznawano ją za dziedzinę niegodną, niehonorową czy uwłaczającą. Natomiast jego prywatna armia specjalizowała się w wykrywaniu iluzji i tego typu kuglarskich sztuczek, właściwie była to jedna z wielu dziedzin długiego i mozolnego treningu. Na dodatek druidzi też sroce spod ogona nie wylecieli. Wyczują fałsz w mig, a wtedy zaczną pojawiać się brzydkie konsekwencje tej decyzji. Plotka jest jak portowa dziewka, może posiąść ją każdy. Poza tym nie podobało mu się zapraszanie do tanga kolejnej menażerii znakomitych przyjaciół Mefasma. Już i tak z nim miał wystarczająco dużo kłopotu z nim samym.- Nie... Odłóżmy tę kwestię na razie. Potrzebuję więcej informacji od moich szpiegów, a wtedy na spokojnie ocenimy, co z tym należy zdziałać - odchrząknął.- Co z tym rytuałem?
Odpowiedz
- Ach, rytuał... - Mefasm szarpnął głową, jakby zupełnie o tym zapomniał. - Jak mówiłem, możemy przystępować do pierwszej części, o ile ty sam jesteś na nią gotowy. Aby obudzić to, co udało się uformować za pierwszym razem, a także zapewnić mu odpowiednią ilość mocy, potrzebne będą pewne... komponenty. Z wielką przykrością muszę uprzedzić, że ich zdobycie wymaga działań wykraczających za granice etyki. - oznajmił tonem, który nie miał nic wspólnego z jakąkolwiek przykrością.
- Do rytuału potrzebny jest dzień przygotowań, może trochę więcej, zależnie od charakteru i trwałości efektu, odpowiednia liczba rytualnych ofiar oraz godzinna obecność waszej lordowskiej mości podczas zakończenia, by efekt zaklęcia związał się z wami.
Odpowiedz
- Tja, może jeszcze dziewicę przyprowadzę, którą zgwałcisz na ołtarzu? Albo sześćset sześćdziesiąt sześć kozłów, które złożymy w ofierze, gdy moja świta będzie tańczyć nago w świetle księżyca? - był mocno poirytowany. Pierdolony Mefasm, igrał z nim od samego początku! - Hmpf. Zwolnij swoje piekielne konie, demonie. Nie było mowy o żadnych ofiarach z ludzi ani tym bardziej, że będę stał w samym środku jakiegoś czarnoksięstwa. Velen może klaskał w ręce na samą myśl o zadawaniu takiego bólu i obrzydliwości, ale wbrew uwłaczającym plotką, jestem innym człowiekiem. Nikogo nie poślę na taką śmierć, a jeżeli przez to stanę się podczaszym króla, trudno. Pewnych zasad zwyczajnie nie da się przeskoczyć.
Odpowiedz
Po raz pierwszy na twarzy demona zobaczyłeś coś w rodzaju zaskoczenia. Przyglądał ci się uważnie przez moment, następnie przechylił lekko głowę w bardzo zwierzęcym geście.
- Stworzenie deiformy w takim kształcie, w jakim zapoczątkował to Velen, wymaga ofiar. Nie jest to moja fanaberia ani perwersja, jak błędnie możesz przypuszczać. Znam o kilka tysięcy rodzajów cierpienia za dużo, by podniecać się mordowaniem ludzi. Jeśli jednak chcesz, by to ziarno, które zasadzono tu niegdyś, przebudziło się i wyrosło, musisz zrobić to według tych samych wytycznych. Jeśli zaś chcesz stworzyć inną deiformę od podstaw - powiedz mi jaka ma ona być. Jednak to też będzie miało swą cenę, co do natury której nie mogę ci niczego zagwarantować, a także potrwa dłużej, niż w tym wypadku.
Odpowiedz
Schował twarz w dłoniach i westchnął tak mocno, że echo utrzymywało się jeszcze przez kilka sekund - Wiem o tym, ale czy nie uważasz, że zdradzenie tej drobnej informacji na początku naszej konwersacji oszczędziłoby mnóstwo cennego czasu? - zastanawiał się długo - Jaką cenę ma okresowe podburzenie plebsu przeciwko moim wrogom?
Odpowiedz
Tym razem westchnął Mefasm.
- A chodzi ci o coś więcej niż to, co możesz osiągnąć swoimi klakierami? Wszystko zależy od tego, co dokładnie chcesz osiągnąć. Można z kumulacji myśli, emocji i idei wyprowadzić konkretną emanację, którą dalej formować się będzie do deiformy. Ale aby można było skonkretyzować ten byt, musi być on ukierunkowany. Deiforma nienawiści, gniewu, strachu, zła, dobra, wojny. Tłumaczyłem ci to już. Uformować echo ludzkich nastrojów w jeden dźwięk nie jest aż tak trudne. Lecz by z tego hałasu wyprowadzić słowa lub muzykę, trzeba mieć już określony zamysł. Ludzie muszą wierzyć w to, co czują, by to, co powstało z ich uczuć było silne i mogło stać się obiektem ich wiary. Nie byłeś w stanie mu tego wytłumaczyć, czy po prostu nie chciałeś? - zapytał, nagle zwracając się do kapitana. Nie czekając na odpowiedź, ciągnął dalej. - Musisz wywołać odpowiedni nastrój, zaszczepić w zbiorowej świadomości przekonanie, pragnienie, obawę, która zakiełkuje i rozpleni się jak chwast, im głębiej w pojedynczym umyśle, tym głębiej w całości. Mogę ci w tym pomóc, aby przyspieszyć ten proces i wzmocnić jego efekt, ale to ty musisz zdecydować o meritum.
Odpowiedz
Machnął dłonią ze zniecierpliwienia - Ech... przestań mnie nudzić tą samą śpiewką, gdyż już ją raz słyszałem i spodobały mi się jej nuty, dopóki nie odkryłem tekstu tej piosenki. - Wstał gwałtownie - Chcesz, abym wywołał obawę i zwątpienie, a Ty wzmocnisz te uczucia, hę? Nie ma sprawy, mam już jeden pomysł, który załatwi sprawę. O ile znów nie wyskoczysz z jakimś krwawym rytuałem, w którego epicentrum ma być moja skromna osobistość.
Odpowiedz
Demon uśmiechnął się i skłonił karykaturalnie.
- Zapewniam Waszą Skromność, że jej osobistość nie będzie przeze mnie angażowana ponad niezbędne potrzeby.
Odpowiedz
Powstał i skinął głową - Zatem poszukaj innego sposobu, a ja już Ci zapewne niezbędnych fundamentów do zbudowania tego czaru. Tego możesz być pewien. Do zobaczenia, Mefasm - uśmiechnął się półgębkiem i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę wyjścia z lochów.
Odpowiedz
Wyszliście obaj w mrok rozpełzającej się po nieboskłonie nocy, gdzie z miejsca owiała was bryza odpływu. Ten krótki, szalenie kojący moment, w którym wraz z wiatrem ulatywały wszelkie troski. Na moment. Westchnąłeś od serca, wciągając powietrze głęboko w płuca. Dokładnie tak samo postąpił kapitan.
- Rozkazy...? - zapytał, jakby lekko zrezygnowanym tonem, przywracając się do rzeczywistości królewskich napaści, zamachów asasynów, zagranicznych delegacji i prastarych demonów.
Odpowiedz
Klepnął kapitana w plecy. - Trochę pozytywnych myśli, bo stanie się pan celem Mefasma, a co mi z ochroniarza, który zachowuje się jak bezwolna kukła - podrapał się po policzku. - Rozkazy, rozkazy... Ach! Po pierwsze, zwołaj na jutro w południe wielkie nabożeństwo, podczas którego, po wyrecytowaniu kilku losowych cytatów ze świętych ksiąg i wypowiedzeniu kazania o miłości Umberlee oraz nieśmiertelności naszej dziarskiej floty, poświęcicie... hm.... emalię do drewna, dajmy na to. Piraci oraz cała nasza flota mają być obecni na tym święcie i zaraz po uroczystości, wymalować wspomnianą substancją swoje statki pod karą gardła. Po drugie, wprowadzić blokadę dróg handlowych w wyniku zagrożenia epidemiologicznego na terenie Tethyru, wybierzcie jakąś groźną "chorobę na czasie", aby trzymało to się wszystko kupy. Tego typu zadanie, to nasz psi obowiązek, dlatego wykorzystamy je teraz do naszych własnych celów. Ubierzcie też kilku swoich ludzi w te fikuśne ciuszki lekarskie, czarne szaty i ptasia maska. Skutecznie wystraszy to, co krewkich kupców. Kierować wszystkich do naszych portów i faktorii, sojuszników przepuszczać tylko za okazaniem glejtu Velenu. Trzy, mobilizacja wojsk. Oficjalnym powodem jest potrzeba dbania o ład i bezpieczeństwo dróg handlowych oraz miast, przed możliwymi buntami i klęską głodu.
Odpowiedz
Kapitan słuchał uważnie, co jakiś czas nieznacznie kiwając głową na znak zrozumienia.
- Będzie wykonane, milordzie. Przygotowania i wykonanie tych zadań może potrwać w sumie kilka dni, więc zabiorę się za nie niezwłocznie. Czy coś jeszcze?
Odpowiedz
Namyślił się, trzeba było działać szybko. Nie posiadał zbawiennego luksusu czasu. - Tak, upewnij się, że delegacja Mashiaki przepłynie przez naszą blokadę niezwłocznie i bez kłopotów. Niech eskortą zajmie się Ser Steverron, pozostawiam mu wolną rękę w doborze ludzi i statków - po krótkiej pauzie dodał. -...i przywlecz mi tutaj miejscową szuję, która śmie się zwać mistrzem Gildii Złodziei. Czas, aby ten amoralny skurwysyn się na coś przydał. - sam skierował się niezwłocznie w kierunku lochów. Na odchodne rzucił kapitanowi - Odmaszerować.
Odpowiedz
Swym zwyczajem Jeditt skinął krótko i niemal rozpłynął się w gęstniejącym mroku, pozostawiając ci po sobie pewność, że wszystko co nakazałeś, zostanie wykonane tak jak nakazałeś.
Nie minęło dziesięć minut, a szybkim marszem znalazłeś się w lochach. Tam, w asyście dwóch "Meduz", znajdował się już gotowy do pracy "Słodyczek", z rozłożonym "odświętnym" zestawem przyrządów, o który dbał bardziej niż o własną matkę (zakładając, że dbał o nią w ogóle). Przy prostopadłej ścianie lochu, za krzesłem, na którym niedawno siedział Lantańczyk, przykuty łańcuchami stał zupełnie przytomny mnich, spokojnym wzrokiem lustrujący otoczenie, obecnych oraz ciebie.
Odpowiedz
Lekko oniemiały popatrzył na trzeźwego i przytomnego jeńca, a raczej. Wiedział, że narkotyzowanie i wstępny etap lobotomii mógł się ciągnąć nawet godzinami, a miał jeszcze huk roboty do wykonania. Czuł delikatny oddech swojego Pana i Władcy na karku, nie miał czasu na krotochwile i podziwianie kunsztu "Słodyczka". - Co do kurwy nędzy... Czemu jeszcze nie zaczęliście?! Czekacie na oklaski, a może nosek podetrzeć, kurwie syny?! - tak obsobaczył swoich ludzi, że aż im onuce z wrażenia mogły spaść. Może trochę przesadził, ale był lekko podirytowany faktem, że fortel z deliformą, okazał się póki co, dużym niewypałem, a druidzi wciąż byli cierniem w jego boku.
Odpowiedz
W istocie, obaj zakonnicy o mało co nie wyskoczyli z butów, zrywając się z miejsc i prężąc w salucie. "Słodyczek" chciał wyłożyć Ci ryzyko, jakie niesie ze sobą operowanie na żywym mózgu celem wyciągnięcia z niego przydatnych informacji, ale urwał w pół zdania pod twoim spojrzeniem. Jedynie mnich uśmiechnął się półgębkiem i westchnął głęboko, gdy kat zaczął wybierać narzędzia.

----------------------------------

[Dodano po 9 miesiącach]

Ciąg dalszy
-------------

Tak jak myślałeś, wstępny etap tak "nietypowego" przesłuchania jak to, które zleciłeś wykonać na mnichu, mógł ciągnąć się godzinami, jednak dzięki odpowiedniej motywacji z twojej strony i niewątpliwemu kunsztowi "Słodyczka" udało się go pokonać w zaledwie czterdzieści minut. Loch wypełnił zapach krwi i wydzielin, a z twych uszu powoli ustępowały echa piłowania i rozłupywania pękających kości. Mimo wszystko nie dało się odmówić twemu nadwornemu mistrzowi małodobremu skrupulatności i swoistej higieny pracy - większość krwi i odłamków znajdowało się na rozłożonych szmatach i bandażach, a odpowiednie zaciski uniemożliwiały ofierze wykrwawienie się w trakcie.
"Ofiara", jeśli można tak nazwać masochistycznego psychopatę, który przez cały proces zdejmowania mu porywy czaszki jęknął dokładnie dwa razy, oklapła już teraz w narkotycznym widzie, śliniąc się nieco i podśmiewając bez sensu, podczas gdy jej mózg lśnił szaro w jasnym świetle lamp.
- Gotowe, panie... - wysapał "Słodyczek", ocierając rękawicą spocone czoło. - Możecie zadawać pytania, acz nie mogę ręczyć za wartościowość odpowiedzi.
- Magia...? - mruknął beznamiętnie kapitan Meduz, oparty o ścianę i przyglądający się mnichowi.
- O nie nie nie nie nie, idźcie mi do siedmiu piekieł z całą swoją magią. - obruszył się grubas, zaprzeczając machnięciem ręki. - Mózg to niesłychanie delikatna i niepoznana struktura, cała ta magia polega na tym, że miesza ludziom w głowach i uniemożliwia mózgowi normalną pracę, a w tym konkretnym wypadku...
- Dobrze już, dobrze. - przerwał mu Jeditt, posyłając ci znudzone spojrzenie . - Tylko pytałem.
Odpowiedz
Tylko Królowa Głębin wiedziała, jak bardzo nienawidził tego procesu. Mimowolnie zbladł, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Makabryczny widok pulsującej tkanki i odpływającego umysłu, którego żelazna wola przerażająco łatwo kapitulowała pod kunsztem narzędzi oraz pewnych dłoni Mquisa. Zapach strachu, posoki, płynu mózgowo-rdzeniowego. Dźwięk piłowanej czaszki. Pomimo faktu, że gardził tymi wszystkim frazesami o honorze, chwale, dobrych obyczajach i zasadach etycznych, to wiedział dobrze, że tak nie powinien ginąć człowiek. Taki obrazek plugawił ciało ofiary, ale i duszę oprawcy. Niestety, skurwiel znalazł się w nieodpowiednim miejscu, w kiepskim czasie i postanowił nadepnąć na odcisk złym osobom. Bywa i tak. Pomijając całą niechęć i grzeszny czyn, jaki za chwilę uczyni on i jego ludzie, to wiedział, że robi to wszystko dla większego dobra. Żaden inny scenariusz zakończenia historii tego mężczyzny nie pasował do jego doskonałych planów, gdzie stawką był jego los i marzenia. Pryncypia. Koniec końców, taka jest konsekwencja władzy i ambicji. Sam z własnej woli założył tę koronę cierniową i musiał dźwigać na swych umęczonych barkach ciężar odpowiedzialności za Velen. Poruszył energicznie głową, aby odpędzić ciemne myśli i przywołać własne ciało do stabilnego porządku - Dość pierdolenia, o niuansach naukowych tej metody będziecie mogli pogadać później. Teraz nie ma czasu do stracenia. Zaczynamy.

Odchrząknął mocno, aby jego głos nabrał charakterystycznej, chropowatej barwy. Wciągnął z całej siły powietrze do płuc i zaczął mówić, naśladując głos seniora czy innego nestora. To była najodpowiedniejsza taktyka, w końcu każdy biedny zakonny skurwiel ma jakiegoś swojego ojca, starszego, opata czy mistrza, któremu podlega. - Bracie, a więc wróciłeś ze swojej misji. Wiedzę, że odzyskałeś księgę. - Mimo wszystko wiedział, że cała akcja przypomina wędkowanie na rozklekotanej łódce podczas sztormu. Wóz albo przewóz.
Odpowiedz
- Yyyyyyeeeeęęęę... Księgęęeeęę... - wymamrotał mnich, a strużka śliny zwisająca mu z ust rozciągnęła się jeszcze bardziej, niemal sięgając podłogi. - Odzyskaaałeem? Taak, śmierć... - pokręcił nieprzytomnie głową i odkaszlnął, "Słodyczek" skrzywił się i spojrzawszy na ciebie uniósł brwi, wzruszając ramionami.
Odpowiedz
Zrobił kwaśną minę. Ludzie różnie reagowali na lobotomię. Jedni bełkotali, drudzy opowiadali bezsensowne historyjki z lat swoich młodości, inni decydowali się na rymy i wiersze niczym szarlatani mieniący się wieszczami. Tak zazwyczaj z tym bywało i tylko malutki procent przekazanej wiedzy przy pomocy tego typu konwersacji zazwyczaj okazywał się istotny. Mimo wszystko, od tego zależało wiele, więc nie można było się poddawać. Trzeba było liczyć, że w pewnym momencie uderzy się w odpowiednio czułą strunę, która otworzy bramy do banku istotnych informacji. - Tak, bracie. Śmierć jest odpowiedzią na wszystko. To wielki dzień dla naszego zakonu. Pamiętasz, co to dla nas oznacza?
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...