Sesja Tokara

- Taa... aak... Maaa-aa...ggg ode.... jdzie. A Ci-chy W...Władca go zabierze! - krzyknął wyraźniej i gwałtowniej, niespodziewanie szarpnąwszy łańcuchy z dużą siłą.
Odpowiedz
Popatrzył na "Słodyczka" typowym wzrokiem, który wyrażał silną dezaprobatę faktem, że jego pacjent tak szybko odpływa. Cholera, to nie był jakiś chłop czy żebrak, ale elitarny zabójca. Powinien wytrzymać ten zabieg znacznie dłużej niż kilka uderzeń serca. Odczekał parę sekund, aż jego kat zlikwiduje spazmy u zakonnika. - Istotne, bracie. Mag powinien szybko znaleźć ukojenie w sprawiedliwych ramionach Cichego Władcy. Wywiedziałeś się o nim cokolwiek, tak jak prosiłem? Nasze raporty nigdy nie były jasne w jego kwestii, oprócz kilku lakonicznych informacji.
Odpowiedz
Podążając za twą niemą dezaprobatą "Słodyczek" pogrzebał jeszcze trochę w lśniącym przed wami mózgu, co sprowadzało się w głównej mierze do zaaplikowania mu kilku substancji o niezidentyfikowanych właściwościach. Po kilkunastu sekundach zabójca przestał ślinić się tak bardzo, zaczął oddychać głębiej i mówić składniej, nie rozwlekając sylab jak poprzednio.
- Niewiele, sensei... Bardzo tajemniczy. Bardzo groźny. Człowiek... Dobry sługa. Milczącego Władcy... Ale zgrzeszył szantażując nas. Śmierć przyjdzie po niego. Niebawem. Ale wcześniej powiedział... Że jeśli mi się nie uda... - zająknął się i zaciął. Kat pochylił się nad nim i dźgnął delikatnie igłą jakąś strukturę w prawej półkuli, co zaowocowało niespodziewanym potokiem słów.
- Nie, nigdy tam nie byłem, ale to nie stanowi problemu. Śmierć znajdzie swe ofiary, bez względu na to gdzie się znajdują i jakimi miastami rządzą... To również niech cię nie kłopocze, zostaw to w moich rękach, skoro sam nie możesz przyłożyć do tego własnych... Im szybciej ją dostaniesz tym szybciej będziemy mogli postawić cię przed obliczem Władcy. - intonacja mnicha zmieniła się tak, jakby wpadał komuś w słowo. - Nazywaj to jak chcesz. Nikt przed tobą nie postawił zakonu w takiej sytuacji. Możesz być pewny, że będziesz pierwszym i ostatnim...
Nastąpiła kilkusekundowa pauza. Zdawało się, że to koniec tego połowicznego dialogu, lecz nagle mnich szarpnął głową przymocowaną skórzanymi pasami do znajdującej się za nim ściany i spojrzał wprost na Jeditta, jakby to z nim rozmawiał cały czas.
- Tak? Więc może niech twoje sługi zrobią to za nas? - zapytał go ironicznie po czym zwisł bezwładnie, a z ust ponownie pociekła mu stróżka śliny. "Słodyczek" zaklął pod nosem.
Odpowiedz
Póki co, efekt był mizerny. Najwidoczniej są mocno zdesperowani, aby zdobyć księgę, gdyż to może... no właśnie co? Doprowadzić do spotkania z ich Bogiem? Nie, to się nie kleiło kupy, gdyż na konwersacje z Milczącym Władcą jest wiele innych sposobów. Sam Mquis miał w swoim laboratorium kilka specyfików pozwalających zapaść w sen podobny do śmierci, na granicy światów, i był przekonany, że zakonnicy mają kilkanaście ampułeczek podobnych substancji w swojej norze. Masowe zgony? To też był strzał jak kulą w płot, gdyż wystarczyłoby, że trochę poczekają. Za kilka tygodni jego armia zmierzy się z siłami królewskimi, a wtedy wielu wpadnie w objęcia śmierci. Najprawdopodobniejszą teorią wydawała mu się na tę chwilę jakaś schizma. Powolny rozpad zakonu na frakcje, a księga, w której posiadaniu był mogłaby dać przewagę jednej ze stron tego wewnętrznego konfliktu. Tylko właśnie, w jaki sposób mogła ona pomóc? No i, kim był ten tajemniczy magik-zdrajca. Zaiste, więcej znaków zapytania niż odpowiedzi.

Popatrzył na "Słodkiego". Jego mina wyrażała nieme zapytanie, czy kontynuacja przesłuchania jest nadal możliwa?
Odpowiedz
Mquis zrozumiał w lot twoją wątpliwość, jednak potrzebował chwili na rozważenie odpowiedzi.
- Jedynym sensownym konceptem, jak przychodzi mi na myśl... - zaczął, drapiąc się po zarośniętym, podwójnym podbródku. - ... o ile nie chcesz panie dalej kluczyć pośród tego bełkotu... Jest zdjęcie znieczulenia i doprowadzenie go na powrót do względnej władzy w zmysłach i na umyśle... - z głośnym bulgotem wciągnął charę przez nos do gardła i splunął w kąt. - Ale to nad wyraz ryzykowne, rzekłbym: pół na pół, jeśli chodzi o szanse. Możliwe, że wtedy odzyska większość świadomości i będzie można poddać go normalnemu przesłuchaniu, a także uzyskać normalny dialog, ale najprawdopodobniej nagły szok odblokowanych nerwów zabije go na miejscu, a co najmniej zrobi z niego wariata w przeciągu sekundy. Choć oczywiście jego specyficzne szkolenie rokuje pewne nadzieje...
Odpowiedz
Pokręcił przecząco głową. - Obawiam się, że zwykłe przesłuchanie nie ma sensu. To nie gnom czy inna hołota, której wystarczy zademonstrować narzędzia i opisać sposób ich działania, aby zaczęli wydawać słodkie nuty, na których nam zależy. Facet pokiereszował wielu naszych, a jego odporność psycho-fizyczna jest zadziwiająca. Zresztą, sam dobrze o tym wiesz, dlatego zdecydowaliśmy się na tak radykalny krok, jakim jest lobotomia. - Podrapał się po podbródku - Jak zdejmiemy znieczulenie i odzyska świadomość, to jeżeli przy dobrych wiatrach nie zeświruje, przy szybkim przeanalizowaniu swojego stanu połknie własny język lub wykorzysta inną sztuczkę, aby nam się wywinąć. Nie, nie wydaje mi się to zbyt mądre. Chyba, że pogrzebiesz mu łepetynie dostatecznie mocno, aby choć trochę skruszyć jego blokady mentalne, co ułatwi nam dostęp do banku jego tajnych informacji i wykorzystania magicznych sztuczek. - Splunął na ziemię, jakby wykorzystanie magii było dla niego czymś gorszym niż to, co tutaj wydziwiali. Gdyby się nad tym dłużej zastanowić, może w istocie tak nawet było... Westchnął i przewrócił oczyma - Jeżeli nie ma takiej możliwości, to ostatecznie możemy kontynuować te wróżenie z fusów i włączyć pana Jeditta do konwersacji. Najwidoczniej przypomina mu on kogoś, kogo spotkał w przeszłości. O ile to nie była kolejna bezrozumna reakcja, ale to nasz jedyny punkt zaczepienia na tę chwilę.
Odpowiedz
Kapitan Meduz wzruszył obojętnie ramionami i zbliżył się o parę kroków.
- Jakkolwiek rozkażesz, milordzie.
Tymczasem "Słodyczek" ponownie oddał się procesowi myślowemu, demonstrowanemu przez drapanie dwóch monstrualnych podbródków. Przez dłuższy czas oglądał swą ofiarę, zarówno od góry jak i z boku, sprawdzał puls, oddech, co rusz mrużąc oczy i mamrocąc coś do siebie. Trwało to na tyle długo bez wyraźnego efektu, że twoja irytacja zaczęła przybierać niebezpieczną postać, jednak i tym razem kat wykazał się mistrzowskim wręcz wyczuciem sytuacji i sięgnął do jednej z obskurnych szafek wiszących w dalszym kącie ściany. Tam, po otworzeniu obrzydliwie skrzypiących drzwiczek, stały starannie poustawiane, wypielęgnowane i opisane słoje, probówki i pojemniki. Grubas od razu odnalazł potrzebny mu specyfik, znajdujący się w absurdalnie małym słoiczku okrytym jeszcze bardziej absurdalną, materiałową chustką, która przywiodła ci na myśl babcine konfitury lub podobną niedorzeczność.
- Oto szczególnie rzadki i niebezpieczny specyfik, nazywany Wywarem Żywej Śmierci. Nikt poza mnichami Długiej Śmierci nie zna jego składu, nikt poza nimi też go nie wytwarza. To niezrównanie silna toksyna, błyskawicznie porażająca układ nerwowy, która nawet w najmniejszej dawce prowadzi do zgonu... O ile nie przyjmuje jej wytrenowany umysł i organizm. Podobno mnisi używają jej do wejścia w formę pośrednią między śmiercią, snem, letargiem a transem. Nie można być pewnym skutków, ale jeśli dodatkowo zmniejszyć dawkę... - zawiesił głos, jakby wahając się nieco, ostatecznie nabrał pipetą nie więcej, niż kroplę, którą następnie starannie rozprowadził po powierzchni nagiego mózgu. Najdroższe lantańtańskie narzędzia z południowego szkła, robiło ci się gorzej na myśl o tym, ile kosztowała cię każda z takich dupereli.
- Mistrzu? Gdzie jesteś...? Mrok... - bez ostrzeżenia wyszeptał mnich, tocząc niewidzącymi oczyma po kazamatach. Zdawał się być zarazem obudzony, jak i zmartwiały. "Słodyczek" ostrożnie zdjął rękawicę i niezwykle delikatnie przyłożył dwa palce do tętnicy szyjnej mnicha, następnie pokiwał głową na znak aprobaty i spojrzawszy na ciebie przejechał sztywną dłonią w poprzek gardła. Teoretycznie i fizycznie mnich nie żył.
Odpowiedz
- Nie lękaj się, bracie. Jestem przy Tobie. Doznałeś wielkiego zaszczytu. Już niedługo staniesz po prawicy Milczącego Boga, aby służyć mu swym doświadczeniem i umiejętnościami! Ten mrok jest prawdziwym błogosławieństwem, którym obdarzani są tylko nieliczni wybrańcy - rzekł dumnym głosem niczym kapłani tłumaczący wiernym, dlaczego datki na świątynie przybliżają ich do łaski boskiej. - Jesteśmy z Ciebie dumni. Jednak zanim nasz opuścisz, aby wykonywać wznioślejsze czyny ku boskiej chwale, bracie, musisz nam złożyć drobiazgowy raport na temat Twojej ostatniej misji w Velen. Czy śmierć znalazła swoje ofiary? Co wiesz o zdrajcy? Co z księgą? - powiedział zasmuconym głosem - Obawiam się, że rada była enigmatyczna w kwestii szczegółów Twojego zadania, oprócz tego, że było ono niezwykle ważne dla przyszłości naszego zakonu. Trwożę się, iż nie zostało nam już wiele czasu...
Odpowiedz
Mnich przełknął ślinę, jakby zwalczając suchość w ustach.
- Zawiodłem, sensei... Milczący Władca pożarł wiele dusz, lecz ja zawiodłem. Księga... wyślizgnęła się... Mag twierdził, że jeśli my nie podołamy, pośle swe plugawe sługi... By rozprawiły się z nimi... a potem z nami... - splunął pogardliwie. - Głupiec... - dodał, nie określając, czy ma na myśli siebie, czy wspomnianego maga.
Odpowiedz
- Rozumiem - rzekł z nutką smutku w głosie. - Nie bój się, bracie. Jestem przekonany, że zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy. Słyszałem, że ta niewierna szuja, Lord Greystör, to cwany lis znający heretyckie sztuczki i spryciarz pierwszej wody. Nie jest hańbą przegrać z kimś takim. Jednakże... - jego głos przybrał rozpaczliwe tony - ...musimy doprowadzić tę misję do końca. W tym celu, koniecznie musisz powiedzieć wszystko, co wiesz. Każdy najmniejszy, istotny szczególik. Inaczej Twoja praca pójdzie na marne, a śmierć nie będzie miała większego znaczenia. To zasmuciłoby nie tylko nas, lecz również Milczącego Boga. - położył nacisk na ostatni człon. Subtelna groźba, która powinna podziałać niczym magnes na tego fanatycznego skurwiela.
Odpowiedz
Brwi mnicha złączyły się, nadając umęczonej twarzy wyrazu podejrzliwości.
- Milczącego Boga...? - powtórzył. - Mnisi Długiej Śmierci nie czczą żadnego boga, lecz samą śmierć w jej pierwotnej, absolutnej postaci. Żaden bóg nie może równać się z bezmiarem śmierci, żaden też nie może przybrać jej postaci... Czy to kolejny test, mistrzu...? - zapytał, nieco przekręciwszy głowę, a Jeditt syknął cicho przez zaciśnięte zęby.
Odpowiedz
Kurewskie heretyckie religie z wypizdowa i ich pokręcone dogmaty. Jakby się nie mogli dogadać w podstawowych pryncypiach?

Odczekał kilka sekund. Powstał, zacisnął pięści i podniósł głos, aby kipiał czystą wściekłością. Wycedził przez zaciśnięte usta - Można. Tak. Powiedzieć. - zwalił ze stołu puchar z winem, tak, aby więzień usłyszał jego brzdęk.- Zawiodłeś nas, wracasz w cieniu porażki i ze smrodem wstydu. Kajasz się jak kulawy pies i praktycznie błagasz o przebaczenie. Zwieść się jak wiejski głupek jakiemuś lordowi, który kpi z naszych wierzeń?! Chyba zbytnio zostałeś rozpieszczony chłopcze i teraz muszę sprzątnąć bajzel, który uczyniłeś. Twój umysł i wola nie jest tak ostra jak kiedyś. Obawiałem się, że totalnie zbłądziłeś i zapomniałeś nauki, jakie głosi nasz zakon! - uspokoił się odrobinę - Jednak jak widać jest jeszcze nadzieja. Raportuj, zanim stracę cierpliwość.
Odpowiedz
To podziałało. Mnich wyprostował się, a w każdym razie wykonał ruch, który doprowadziłby go do takiej pozycji, gdyby nie wszystkie łańcuchy, pasy i klamry.
- Os, sensei. Odczekaliśmy aż harfiarscy głupcy odstawią swoje przedstawienie i spartaczą robotę, tak jak zalecił mag i jak my sami się spodziewaliśmy. Zgodnie z naszymi i jego przewidywaniami harfiarze spartaczyli robotę, przez co osiągnięcie celu stało się jeszcze trudniejsze i miłe woli Milczącego Władcy. Odczekaliśmy dwa dni, dowiedzieliśmy się o tym, że lord Velenu przewozi księgę. Mag upierał się, że nie może wziąć w tym udziału, z resztą nie pozwoliłbym na to... - zadyszał się, zakrztusił nieco. Potrzebna była kolejna chwila przerwy. - Zaczekałem na nich w dogodnym miejscu, rozgrzeszyłem ich wszystkich. Ale nie zdążyłem zabić maga... - znowu zaczął się jąkać i rozglądać nieprzytomnie. - Gdzie...? Kiedy...? jaki dziś dzień? Gdzie jesteśmy...?
Odpowiedz
- To nie jest w tej chwili istotne - wysyczał akcentując każde słowo. - Z naszych ostatnich raportów wynika, że mag i jego ludzie stosują skuteczny kamuflaż. Po Twojej jakże brawurowej akcji ten chłystek zapadł się kompletnie pod ziemię i nie daje znaków życia, a musimy przepytać go o kilka kwestii. Potrzebujemy więcej świeżych danych na jego temat. Jak obecnie wygląda? Gdzie ostatni raz go widziałeś? Kto otacza się w jego towarzystwie. Mów.
Odpowiedz
- M... mistrzu, pytasz o maga? Wszak widziałeś go sam... blizny, tatuaże... Ostatni raz widziałem go w lesie, na wschód od.. miasta...
Głos okaleczonego mnich stawał się coraz słabszy, on sam ledwo mógł poruszać ustami. Pokręciwszy głową w prawo i lewo "Słodyczek" dał ci do zrozumienia, że długo to już nie potrwa i raczej nie będzie w stanie nic z tym zrobić.
- a... ale... jego ludzie...? On zawsze jest... sam... Chyba że... wezwie... przeklęte...
Odpowiedz
Patrzył wprost w oczy swojej ofiary i podziwiał jak gasną w nich ostatnie promyki jego życia. Przynajmniej jako kat tyle był mu winien, choć w tym wypadku chyba nikt nie powinien mieć wyrzutów sumienia? Koniec końców, spełnił jego marzenia i odesłał go w objęcia Milczącego Boga czy co on tam sobie czcił. Tak czy owak, przesłuchanie nie było całkiem bezowocne. Choć poszlaki wciąż były mgliste, nie da się ukryć, że był to już jakiś trop, który może zgubić tę zwierzynę. Rysopis był do kitu, bo co drugi dewiant magiczny miał na pysku jakieś tatuaże. Choć blizny... hm... dziwne, że postanowił je zachować. Zazwyczaj magicy usuwają tego typu rany ze swojej pięknej skóry, a ten najwidoczniej się z nimi obnosił. Może miało to coś wspólnego z jego zakonem? Ciekawe. - Co myślisz, kapitanie? Kojarzysz jakieś dobre miejsca na kryjówki na wschód od Velenu?
Odpowiedz
- Co najmniej z tuzin. - Jeditt przeniósł wzrok z denata na ciebie, podczas gdy "Słodyczek" zaczął zdejmować z niego łańcuchy i pasy. - Większość z nich cyklicznie wykorzystywali druidzi, uchodźcy, nieludzie i przygodni raubritterzy. Ale na pewno można zaleźć kilka, o których nie wiedzą nawet leśne ciołki, koniec końców to las. Jeśli jednak chcesz szukać tam maga, milordzie, obawiam się, iż próżny to trud. Nie widzi mi się by ktoś, kto umiał zmusić Długą Śmierć do pracy na swoją rzecz miał siedzieć pod wielkim dębem, chroniąc się przed deszczem wielkim liściem na głowie.
Odpowiedz
Prychnął - Tak jak się spodziewałem. Las nie jest w tym momencie naszym największym sprzymierzeńcem. - Mógł tylko westchnąć i rozmyślać nad koleją rzeczy. Co roku aktualizowali mapy i niszczyli tego typu "szczurze nory", ale zdawał sobie sprawę, że całość miała jedynie profity propagandowe. Odpowiednio cwane jednostki zawsze znajdą skuteczną dziuplę, w której mogą się skryć, a nikogo nie było stać na regularne przeczesywanie lasu. - Nie chodziło o jego schwytanie, nie uważaj mnie za ślepego głupca, kaptanie. Jestem święcie przekonany, że chłoptaś zmył się, gdy dowiedział się o niepowodzeniu swojej operacji. Problem w tym, że wszystko wskazuje na to, iż kolejny z naszych przeciwników nas nie docenia. Jestem przekonany, że pozostawił ślady swojej bytności w tym miejscu. Aurę magiczną, ślady, może jakieś fanty. Cokolwiek, co pozwalałoby nam go określić i przygotować się na spotkanie z nim, aby nie wyskoczył niczym królik z kapelusza. - Wstał i skierował się ku wyjściu. - Na wszelki wypadek wyślij kilku ludzi na przejażdżkę. Może to szaleństwo, ale sprawdzić nie zaszkodzi. Tymczasem skończyliśmy tutaj.
Odpowiedz
- Jak rozkażesz, milordzie. - zakonnik skłonił się sztywno, tymczasem "Słodyczek" zarzucił sobie ciało na ramię i wyniósł je z pomieszczenia przez drzwi, którymi wcześniej wszedł. Jeditt odprowadził go wzrokiem.
- Przekazałem twe wcześniejsze rozporządzenia. Nabożeństwo rozpocznie się o świcie, kapitanowie zostali poinformowani o konieczności stawiennictwa i dalszej procedurze. Podobnie nasze "służby sanitarne", sklecone naprędce, ale dla pierwszego efektu powinno wystarczyć. Mistrz Gildii powinien już czekać w sali wejściowej. Dalsze rozkazy...?
Odpowiedz
Kiwnął głową - Bardzo dobrze. - po krótkim namyśle dodał. - Jednak niech nasi sanitariusze przygotują się lepiej na wszystko i zaznacz im, że to nie są ćwiczenia. - Wygląda na to, że mała pogawędka z zakonnikiem otworzyła jego umysł na kilka nowych sposobów rozwiązania kwestii druidzkiej. Ryzykownych, ale wartych w jego mniemaniu świeczki. Ciężkie czasy wymagają jednak poświęceń, lecz ich skutki mogą wydać potem obfite frukta. - Po pogawędce ze złodziejem, będziemy musieli jeszcze raz tej nocy zajrzeć do naszego nowego przyjaciela. Mam do niego specjalną prośbę. Ach... no i zawołaj Eskela. Chciałbym, aby był z nami przy rozmowie z tą łajzą, która śmie nazywać się mistrzem.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Tokara - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...