Lubię dni, w których uzasadnione jest pełne lenistwo i "dozwolone jest objadanie się" (cytując Wikipedię, żeby nie było, że tylko ja Was do tego namawiam). Pisząc newsa na zeszłoroczny Tłusty Czwartek (tak, tak już od ponad roku nawiedzam Was co tydzień, mniej lub bardziej regularnie), namawiałam Was tylko do obżarstwa. W tym roku nie będzie inaczej, ale chciałam Was też przestrzec. Przed czym? Przed pączkami oczywiście.
Otóż śniło mi się ostatniej nocy, że zostałam pożarta przez pączka – to chyba niezbyt zaskakujące biorąc pod uwagę to, że od całego tygodnia czekałam na dzisiejszy dzień i nigdy tyle do żadnego boga się nie modliłam, co przez ostatni tydzień do Wielkiego i Wszechpotężnego Pączusia. O co się modliłam? O to, żebym nie zaspała rankiem i zdążyła do cukierni przed wszystkimi innymi mieszkańcami miasta, aby załapać się na pierwszą dostawę pączków. Oczywiście nie tylko ja miałam taki plan i, kiedy dotarłam do celu już o 6.05 przede mną malowała się już mała kolejka podenerwowanych ludzi na wpół ubranych jeszcze w piżamy. Stojąc więc (nie)cierpliwie i czekając na swoją kolej, zaczęłam przyglądać się wejściu na zaplecze. Dochodziły stamtąd dziwne dźwięki i co jakiś czas buchała stamtąd chmura mąki. "Dziwne" pomyślałam, ale czekałam spokojnie dalej. W końcu szanowni klienci przede mną też zaczęli się niecierpliwić, a kiedy oświadczono nam, że dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy ewakuować się ze sklepu, oczywiście wszyscy odmówiliśmy nie usuwając się ze swoich pozycji bojowych gotowi zagryźć panią za kasą za choćby jednego pączka. Chwilę potem zmuszeni zostaliśmy jednak do ucieczki ze sklepu...
Dach budynku został rozwalony przez wielką, brązową masę pokrytą lukrem. Otwierając pozbawioną formy paszczę zjadała ona wszystko, co było na jej drodze, wliczając w to i klientów oraz pracowników cukierni, jak i nieszczęśliwych przechodniów z pączkami w dłoniach. Oczywiście, bo to przecież mój traumatyczny sen, i ja zostałam pożarta. Lecąc przez wielką masę, aż do jej samego dna, wylądowałam w końcu w morzu czerwonego... dżemu. Niedaleko mnie, w gęstej, truskawkowej substancji, ze zdziwionymi minami, unosiła się reszta ofiar (już wtedy zaczął mnie przebudzać piszczący alarm budzika). Po krótkiej naradzie, ze względu na przewagę liczebną, zdecydowaliśmy się na... zjedzenie potwora od środka. Zawsze wszyscy zachwycaliśmy się twórczością naszego cukiernika, ale tym razem nieco ze swymi eksperymentami przesadził. Z racji wielkiego łakomstwa, już po pięciu minutach wielka kupa pączkowej masy zauważyła, że coś z niej wycieka, gdy zaczęliśmy przegryzać się przez nią na światło słoneczne. Wtedy się obudziłam.
Jaki z tego morał? A taki, że po pączki można moi mili państwo, wybrać się dzisiaj gdziekolwiek – na pewno będą dobre. Ja na przykład, podziękowałam dzisiaj mojemu cukiernikowi za jego eksperymentalne wytwory i z obawy, że nie tylko jemu takie pomysły przychodzą do głowy, dla pewności na zakupy wysłałam siostrę. Przezorności nigdy nie za wiele. Żeby nie było, że tylko ja w redakcji odstępuję od normy, wrzucam Wam zdjęcie eskperymentalnych oponek w kształcie GE stworzonych przez DN. Gratuluję twórczości i mam nadzieję, że nic go tam w kuchni nie zaatakowało...
Przechodząc do wyczekiwanego rozpuszczania Was, mamy dziś co nieco więcej przygotowanych smakołyków niż zazwyczaj. Przecież raz na jakiś czas można sobie pozwolić, co nie? Oczywiście nie będę Wam ich wszystkich wymieniać, bo jestem nieco przeżarta pączkami już, ale dzisiejsi cukiernicy, którym możecie dziękować to Tamc., Frey, Matthias Circello, D N, Ven'Diego, Lily oraz Crushnik. Warto wspomnieć, że teksty o E.Y.E Divince Cybermancy są pierwszymi na temat tej gry (tak mi się wydaję), które pojawiają się na naszym serwisie.
- [Książki Fantasy] Recenzja "Dzieci Diuny"
- [Książki Fantasy] Recenzja "Epifania wikarego Trzaski"
- [Diablo 3] Zdrowie
- [E.Y.E] 1000. Megakorporacje
- [E.Y.E] 0011. Na Początku
- [E.Y.E] 0111. CyberStyl Życia
- [E.Y.E] 0100. Tu i Teraz