Nie, najbardziej nienawidzę rasistów i czarnuchów.
Co to za pytanie w ogóle?! Równie dobrze mógłbyś spytać czy jestem schizofrenikiem sadystą. Gdybym był, to bym się i tak w ten sposób nie określił. Któraś z moich wypowiedzi podsunęła Ci taką wątpliwość?
Mimo wszystko odpowiem - nie. Wręcz alergicznie i wyjątkowo jak na mnie agresywnie reaguję na takich osobników, zwłaszcza w wydaniu neonazistowskim, pałając nieodpartą chęcią destrukcji na sam ich widok.
Sądzę na temat tej afery różne rzeczy, którymi nie przekonam jednych, ani nie oświecę drugich. Jest to ze wszech miar, stron i aspektów godne pożałowania i sprzeczne z każdym motywem rzekomo przyświecającym wszystkim stronom - i to też jest truizm.
W kwestii numer jeden trudno odpowiedzieć rozstrzygająco. Wiadomo, że prawa jednostki są równoważne z prawami innych jednostek, nawet zebranych w grupę, ale jeśli uznamy na przykład, że ogłoszenie prezydentem pana X, na którego głosowało 9 z 10 osób, jest poświęceniem praw tej jednostki, która uważa go za największe zło i głosowała przeciw, na rzecz prawa ogółu, to wówczas odpowiem - tak, byłbym w stanie.
Kwestia numer dwa - nie. Koncepecja jest tyleż ciekawa i idylliczna, co przerażająca zarazem. Wyobraźmy sobie, że ową jedostką Alfa, nadrzędną, demiurgiem, przywódcą i doradcą jest najmęrdszy ze wszystkich filozof. Albo psycholog. To dość przerażająca perspektywa.