Sesja Vena

[ Ilustracja ]

Kolejne eksplozje wykwitły na tle ciemnego nieba, wstrząsając szybami tych budynków, które jeszcze je miały. Pośród całkowitej ciemności panującej na całej długości ulicy, jasnym blaskiem jaśniały tylko płomienie tańczące na zgliszczach zawalonej w wyniku eksplozji przedniej ściany fabryki. Z tych płomieni, spokojnym, spacerowym krokiem, jakieś 400 metrów od ciebie, wyszedł człowiek we fraku i meloniku, wywijający beztrosko elegancką laską.
- No ki chuj! - niemal wykrzyknąłem w duchu na widok Johnniego.
Co to za pierdolony poltergeist?!
Teraz kiedy jest daleko, mam wielką ochote wywalić magazynek w tego dziwaka. Nie wiem dlaczego. Po prostu naszła mnie chęć na wyładowanie się na tym... czymś.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
[ Ilustracja ]

Oddając się emocjom strzeliłeś, nie mierząc dokładnie pierwszych trzech strzałów. Prawdopodobnie to uratowało ci życie.
Równolegle z twoim wystrzałem rozległ się huk innych, które musiał oddawać ktoś stojący wgłębi ulicy (obserwowałeś scenę zza winkla, więc nie widziałeś dokładnie czy ktoś nie czai się w podcieniach, skupiony bardziej na "Meloniku"). Twe pierwsze trzy strzały najprawdopodobniej chybiły o centymetry, a mniej niż ułamek sekundy potem twoje własne kule (byłeś o tym śmiertelnie przekonany) zaświszczały tuż obok twojego ucha, policzka i barku.
[url="[Bit]"]http://www.youtube.co...?v=6JuOux2dakU

- Czym ty jesteś! - wydarłem się nie wytrzymując napięcia. Pierwszy raz się to stało. Unikanie własnych kuli i dziwne stwory w meloniku to za wiele dla faceta po przejściach... życiowych. - Zgubiłeś drogę do Alior Banku?!
Ostatnie słowa wyrzuciłem z siebie razem z gniewem połączonym z próbą uspokojenia własnego siebie.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
O ile to, co widziałeś i doświadczyłeś dotąd, było za wiele dla faceta po przejściach, to to, co wydarzyło się zaraz potem, o mało co nie oderwało ci czaszki od korpusu. Zobaczyłeś, jak do faceta w meloniku doskakuje najprawdziwszy samochodowy transformer, wyglądający jakby urwał się z kina, w którym wyświetlano w 3D film o tejże nazwie. Usiłując rozkwasić go na jezdni ganiał za nim to w jedną, to w drugą, przy wtórze kolejnych wystrzałów kogoś z głębi ulicy. Tymczasem sam Melonik unikał uderzeń gigantycznej, metalowej piąchy czegoś co wyglądało jak... humanoidalna Honda Civic???!!!, znikając w jednym miejscu i pojawiając się zaraz w zupełnie innym.
Dopiero TEGO było za wiele. Wizja zachybotała się lekko, poczułeś ciężki ucisk na skronie, mózg jakby nasiąkł, zamieniając się w cegłówkę.
Kurwa, co było w tej lodówce? Na pewno było sto lat po terminie. Nie... To się nie może dziać naprawdę...
- Jaaaaapierdole! Autoboty roll out. Dziadek Optimus Prime byłby zadowolony. - Bredząc z nadmiaru emocji, zastanawiam się co robić.
Jedno było pewne. Jeśli tutaj odgrywa się starcie tytanów, to lepiej nie stać obok.
Momentalnie pochwyciwszy tą myśl, ruszam z miejsca. Biegiem, jakby cała pierniczona bojówka islamskich separatystów mnie goniła.
Po chwili dopiero zdałem sobie sprawę że biegnę w kierunku gdzie dało się słyszeć strzały. A przynajmniej tak mi się wydawało.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
W jednej chwili wydarzyło się kilka różnych rzeczy. Przy kolejnym ataku "Hondozorda" Melonik wyciągnął w jego stronę rękę, zaś gigantyczna mechaniczna piącha zwolniła drastycznie, jakby na spowolnionym filmie. Cały konstrukt zaczął piszczeć, pękać, w piorunującym tempie porastając rdzą i na twoich oczach transformer eksplodował, wystrzeliwując we wszystkie strony lusterka, śruby, tłoki i wszystkie elementy samochodu, z których się składał, zaś sam Melonik zachwiał się i wsparł niepewnie na lasce.
W tym momencie zobaczyłeś trzech ludzi stojących po przeciwległej stronie ulicy, którą właśnie biegłeś sobie w radosnym obłędzie. Jeden z nich wymierzył w ducha Alior Banku, odstrzeliwując mu dłoń.
Laska upadła na ziemię z drewnianym łoskotem, a wszystkie latarnie i światła na całej ulicy momentalnie zajaśniały jasnym, oślepiającym blaskiem. Nie bardzo wiedząc co i gdzie się dzieje wykonałeś zwrot o 180 stopni i z jeszcze większą prędkością spierdoliłeś tam, skąd przyszedłeś. Zostawiając za sobą ulicę Pojebanych, usłyszałeś jeszcze syreny alarmowe nadjeżdżających służb porządkowych.
Uciekający niczym zawodowy sprinter jegomość w dodatku uciekający z miejsca pożaru w asyście wystrzałów broni, może wydać dosyć podejrzanym.
Jednak mam to w dupie. Biegnąc co sił w kierunku naszego lokum, zastanawiam się co jeszcze może mnie zaskoczyć. Gadające rośliny?
Obudzić Arka. Niech ten zaspany drań będzie w pogotowiu. Mamy tutaj istny cyrk, brakuję tylko żąglujących clownów.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Niczym Usain Bolt ścigany przez sraczkę wparowałeś do kamienicy, na piętro i do mieszkania. Szybko wpadłeś do pokoju - wersalka pusta, Arka nie ma.
- JezusMaryja, kurwamać, stary! - usłyszałeś jego głos. Rozejrzałeś się po pokoju - leżał obok stołu, celując w ciebie z broni. - O mało ci łba nie odjebałem. Co ty wyprawiasz?!
- Kurwa mać. Co ja wyprawiam?! Mówiłem ci że coś się dzieje na dworze, to kurwa wolisz spać, leniu zajebany - włączyła się wojskowa łacina. - Taką akcję której byłem świadkiem nie zobaczysz nawet po najlepszym towarze.
Wykrzyczałem odpowiedź w niepohamowanej wściekłości.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- Akcja na dworze? - zapytał ze zdziwieniem, podnosząc się do pionu. - Jaka akcja na dworze? Co mnie obchodzą akcje na dworze? Co CIEBIE obchodzą akcje na dworze? W Batmana i Robina się bawisz?
- Przedstawiciel Alior Banku, niejaki Johhny Walker, odbył przemiły pojedynek z moją osoba. Wszystko było by ok, gdyby nie fakt, że pojedynek ów przerwał nam autobot. Może sam Optimus Prime, kto wie. Nie znam się na tym shicie. Potem w akompaniamencie wystrzałów niewiadomego pochodzenia, spierdalałem tutaj. Czekaj czekaj czekaj... Czy ty nie miałeś pozbyć się tego Jhonnego? - Z bardzo wyczuwalną ironią w głosie,bawię się z Arkiem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek stał dobre pięć sekund jak wryty, wpatrując się w ciebie z miną, która lepiej niż słowa oddawała jego wątpliwość, brzmiącą "Człowieku, COŚ TY BRAŁ???!!!". Jednak w końcu na jego obliczu zagościł cień zrozumienia.
- Zaraz... Chcesz mi powiedzieć, że poszedłeś walczyć z... tym? Sam?! Kurwa, stary, odjebało ci do reszty?! - rzucił obrzyna na kanapę i usiadł na fotelu, z którego zaraz się podniósł, jakby coś ukłuło go w tyłek. - Ktoś jeszcze strzelał, tak? Optimus Prime, tak? ... Czyli magowie, albo jesteś bardziej jebnięty niż myślałem. - ostatnie zdanie powiedział bardziej do siebie, wzdychając przy tym. - Chodź, siadaj. Dobrze, że żyjesz. Napij się. Trzeba pomyśleć na spokojnie co robimy dalej. - wyrzucił z siebie jak karabin i minął cię, kierując kroki do kuchni.
- Tak a propos, nie szedłem tam walczyć, tylko obczaić co się dzieję. Przy tobie, batalion wojska może przejść a ty byś to przespał. - Mówię idąc do kuchni. - Jak to jest możliwe, że taki jebany transformers istnieje, rusza się i walczy?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- A czy ja ci wyglądam na Copperfielda? - żachnął się łowca, podając ci puszkę browca, która uchowała się z wieczora. - Nie wiem jak to możliwe, dla mnie to niemożliwe, ale chuj wie z tymi magikami. - otworzył swoje piwo, upił trzy łyki. - W życiu żadnego nie widziałem, wiem tylko, że są. Ponoć. A jeśli ten cwel w meloniku jest faktycznie jakimś diabłem wcielonym, to ani mi się śni go łapać w odkurzacz, o nie. Ja mam się wywiedzieć co i jak, a potem e w e n t u a l n i e coś spróbować. - pociągnął znów, tym razem czterokrotnie. - A skoro już o diabłach mowa, to można by sprawdzić tego księżulka sprawdzić, tego wiesz, od Ernesta. Chyba, że masz jakieś lepsze pomysły. Spacer, na przykład. - rzucił na koniec nieco uszczypliwie.
- Numer masz, to dzwoń. tak w chuj wcześnie rano. Z pewnością to wyrozumiały człowiek. Tylko co mu powiedzieć? Znaleźliśmy pański numer przy truchle przyjaciela, dla tego dzwonimy. - Odpowiadam otwierając browara.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Zastanowił się nad twymi słowami przez kolejny łyk. Ostatecznie wzruszył ramionami.
- W sumie ja bym tak powiedział... No ale co? Masz lepszy pomysł? Ernest nie interesował się nim przez przypadek. Ten facet musi coś wiedzieć. Jeśli nie zechce z nami gadać, to chociaż namiar jakiś na niego zdobądźmy, to sami go poobserwujemy.
- Może jakieś info w książce telefonicznej? (to nr stacjonarny?) Ewentualnie pociś jakiś kit przez telefon. Że niby promocja etc, żeby podał adres na który wysłać paczkę czy coś w ten deseń - Rzuciłem pomysłem.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Arek znów wzruszył ramionami.
- To chyba nie przejdzie... Ale dobra, coś wymyślę. Ale to kiedy chcesz dzwonić? Myślisz, że o tej porze klecha już nie śpi? Ja tam do kościoła nie chodzę, nie wiem jak są poranne msze...
- No fuckin idea. Skoro to ksiądz, to pewnie miejscowe mohery będą go znały. Opiszemy go jakiejś i może nam powie gdzie go szukać - Zapodałem kolejnym pomysłem
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Sesja WoD
Wczytywanie...