Sesja Lionela

- Bądź pozdrowiony, szacowny mistrzu. - odezwał się wezyr, gdy Thayańczyk złożył sztywny, choć grzeczny ukłon. - W imieniu swoim i swych poddanych witam cię w mym błogosławionym mieście, ufając, że jego wdzięki olśnią cię niemniej, aniżeli ujmie gościnność jego mieszkańców, w tym i moja własna. - uniósł dłoń, patrząc gdzieś w prawo, a dwóch czarnoskórych niewolników natychmiast przyniosło bardzo niską, długą, krytą perkalem pufę, którą ustawili tuż przed magiem.
- Zechciej spocząć i podzielić się wieściami ze wschodu, zanim przyjdzie nam rozmówić się o naszych wspólnych sprawach. - ciągnął, gdy kolejni niewolnicy ustawili obok siedziska niski, artystycznie rzeźbiony stolik, na którym zastawiono złoty gąsior i puchar. - Jak miewa się Tethyr w dzisiejszych czasach i jaka jest twa rola w pomnażaniu jego chwały? - dorzucił pytanie, rozpierając się wygodniej na swoim "tronie".
Czerwony zaczął swoją część.
- Chwała tobie i całemu twojemu rodowi, o czcigodny Wezyrze. Jestem pod wrażeniem gościnności mieszkańców. - Mówiąc to przez ułamek sekundy spojrzał ci w oczy.
- Ja panie, jestem skromnym sługą mojej frakcji. Posłańcem, który wyciąga pomocną dłoń.
- W dzisiejszych trudnych czasach, mając za partnera handlowego kogoś takiego jak ty panie, to prawdziwy dar. Bogactwa i potęga twojej nacji przyciąga wiele ciekawskich oczu. Lecz proszę się nie martwić. Thay za tą otoczką dostrzega coś jeszcze. Zwycięstwo.
- Z[i]wycięstwo, powiadasz?
- powtórzył po nim, nie kryjąc ciekawości. - A jakież to zwycięstwo masz na myśli, szanowny mistrzu? I jakimi środkami mielibyśmy je wspólnie osiągnąć?
- Nadchodzące zmiany, panie, zmuszają niejako Thay do podjęcia zdecydowanych kroków. Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy nie wykorzystali szansy i nie wsparli cię panie, w nadchodzących... wydarzeniach. A wesprzeć możemy, i chcemy.[/i]
- A jakiego dokładnie wsparcia dotyczy owa możność i chęć, jeśli mistrz łaskaw sprecyzować?
- Wsparcie w mojej skromnej osobie, w roli doradcy, emisariusza i pomocnej, magicznej dłoni. Nie będę ukrywał iż nie są nam obce zamiary twe panie, wobec Velenu.
- oznajmił bez ogródek Czerwony Mag.
Odpowiedz
Dziewczyna miała wrażenie, że czarownik przez chwilę skupił na niej swój wzrok, co wzbudziło w niej dreszcz obrzydzenia. Słowa tyczące się pomocy mogła jeszcze zdzierżyć, lecz oficjalnie przy wszystkich insynuować, że wielki wezyr potrzebuje doradztwa?! Skandal! Khadijah nie mogła pozwolić, by ktoś taki, szczególnie TAKI, pozbawił ją pozycji u boku Fanzira. Gościna Thayańczyków z godziny na godzinę stawała się dla niej coraz bardziej osobista, uwłaczająco-osobista.
- Dziękuję, w imieniu wezyra, za zaoferowanie doradztwa,... - wtrąciła - ... lecz tego, zdecydowanie... - wyszeptała - ... nie potrzebujemy. Nasza administracja jest wielce doświadczona i wykształcona, więc jeszcze raz dzięki ci za wielkoduszność, lecz sprawy tyczące się Manshaki pozostawimy w krajowych dłoniach.
Rzuciła znaczące spojrzenie w stronę Czerwonego Maga, a następnie obdarzyła twarz Fanzira słodkim, lecz niezbyt szerokim, uśmiechem.
Odpowiedz
Czerwony pociągnął poruszoną wcześniej kwestię do końca:
- Nie będę tutaj zwodził iż, im większa potęga twojej nacji panie, tym większe zyski wpadną nam, Czerwonym. Pomoc którą chcemy nieść mój panie, polegać miała by na tym iż jako główny członek delegacji, zajął bym się 'namawianiem' władcę Velenu do twoich racji.
Następnie zwrócił twarz w twoją stronę i spojrzał tak, jakbyś właśnie urwała się z sufitu.
- Czcigodny wezyr z pewnością sam dobrze wie jak bardzo doświadczona i wykształcona jest wasza administracja. Nie jest z pewnością też w gorącej wodzie kompany, by odrzucać i negować propozycje z którymi się nawet dobrze nie zapozna. - Kończąc zdanie zrobił złowrogą minę w stylu 'niezwykle głupio jest obrażać Czerwonego, tym bardziej że wyciąga pomocną dłoń. Ta dłoń może zmienić się w pięść'. Następnie, poważnym tonem, dodał - W Thay, podwładni znają swoje miejsce, szarże tego typu uznajemy jako niesubordynację.
Dyplomacji i kultury było tu tyle, co i zawoalowanej buty i groźby. Nie ulegało wątpliwości, że "mistrz Koell" zna się na swej sztuce.
Odpowiedz
Rzuciła nienawistne spojrzenie w stronę Koella, życząc sobie, by jej wzrok mógł zamieniać w kamień bądź wywoływać straszliwy psychiczny ból. Miała nadzieję, że Fanzir zdobędzie się na to, by przywrócić 'gościa' do porządku, który zaczynał się niezwykle panoszyć i puszyć, umniejszając godności nie tylko jej - Khadijah Sarraf, córce druzira Zafira Umara Sarrafa - lecz i innych możnych dworu.
Odpowiedz
- W Masnhace również znają swe miejsce, lecz tutaj słowa zaufanych doradców traktuje się z należytą atencją i szacunkiem, podobnie jak słowa naszych gości, którzy również powinni wiedzieć czy i kogo pouczać. - powiedział nie tyle gniewnie, co uszczypliwie wezyr. - Mówisz, mistrzu Koell, o przewodzeniu delegacji. Niemożliwością jest udostępnienie ci takiego stanowiska, choćby przez wzgląd na doświadczenie i wykształcenie naszej administracji. Niemniej z radością skorzystamy z każdej bezpośredniej pomocy, jakiej Thay udzieliłoby nam podówczas w twojej osobie. Zanim jednak o tym, chciałbym wiedzieć jakie karty przetargowe miałbyś do zaoferowania lordowi Greystorowi. Słyszałem o nim, że to człowiek przebiegły i sprytny, którego niełatwo będzie przekonać do czegokolwiek.
- Czcigodny Wezyrze - z lekkim rozbawieniem odezwał się mag - Moje karty przetargowe będą tak mocne, jak mocne będą twoje karty panie. Nie chcemy się pchać z buciorami w wasze interesy, ale chcemy dopomóc rosnącego w siłę sprzymierzeńca.
- Myślę, - wtrącił się Jafaar - że czcigodny wezyr mógłby rozważyć tę życzliwą propozycję w spokoju, zdając się przy tym na swych oddanych doradców, zaś mistrz Koell w tym czasie odpocząłby należycie, zakosztował twej niezrównanej gościny i poznał dogłębniej wartość "kart", które dzierżysz, panie, w swej dłoni. - pod koniec z nieokreślonym uśmiechem spojrzał na Thayańczyka.
- W istocie. - zgodził się Fanzir - Dziękuję raz jeszcze ze szczere oferty, nie zamierzam tymczasem dłużej stawać między tobą a snem, o ile nie masz teraz żadnych pytań, mistrzu Koell.
Odpowiedz
Słowa wezyra podniosły na duchu Khadijah. Jednak jest ktoś jeszcze, kto nie uległ 'urokowi' Thayańczyka, dzięki ci Sune, czego nie można było rzec o Jafaarze. Wydawał się zbyt... gościnny, a do tego te prywatne pogadanki z Koellem. Jednak ta myśl szybko została wyparta przez inną, bardziej pozytywną - kiedy wreszcie ujrzy odlatujący dywan z powiewającą czerwoną szatą. Dziewczyna już wyobrażała sobie, jak czarownik traci równowagę podczas lotu i ląduje swą łysą czaszką na stercie rozgrzanych piaskowców. Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
Odpowiedz
- W istocie czcigodny wezyrze, z chęcią zakosztowałbym słodkich owoców twoich ziem. - odpowiadam spokojnie Koell, po czym dodał - Jeśli zapadnie jakaś decyzja w tej sprawie panie, będę do twoich usług, jakakolwiek by decyzja nie zapadła. - skłonił się nieznacznie.
- Wyśmienicie. - odezwał się radośnie wezyr. - Rozgość się zatem, mistrzu Koell, moja służba jest do twych usług. - klasnął dwa razy w dłonie dając sygnał, że wszyscy mogą się rozejść.
Odpowiedz
Khadijah poczekała, by większość zebranych opuściła salę i nachyliła się w stronę Fanzira.
- Panie, nie chciałabym ponownie narażać się na waszą irytację, ale czy na prawdę potrzeba nam TAKIEGO sojusznika? Czy nie istnieje inny sposób? Nadmierna szczerość Mistrza Koella tycząca się poszukiwania w kontrakcie 'władzy' dla Thayańczyków jest jeszcze bardziej niepokojąca niż bycie tajemniczym. Wiem, że moja niechęć wobec naszych 'gości' może wydawać się Najjaśniejszemu zabawna i przesadzona, lecz ma ona przecież swe podstawy. Mało kto jest na tyle zdesperowany, by podpisać pakt z 'pomiotem Baatezu'. Czy jest coś o czym nie wiem? Czy coś skrywasz przede mną, panie, by nie nękało mej duszy? - Dziewczyna wzięła głęboki oddech. - Czy jesteśmy na prawdę tak ZDESPEROWANI?
Jej oczy wpatrywały się w twarz Fanzira. Zaczęły być wilgotne, a ręce mimowolnie drżały. Przez chwilę przez myśl przemknęło jej poczucie wstydu za okazywanie aż takiej emocjonalności w sprawach dyplomacji. Nie tego ją uczyły kurtyzany. Lecz mimo to, z niewiadomego sobie powodu, nie potrafiła zamknąć się w perłowej skorupie apatycznej kurtuazji. Nie w tej sprawie.
Odpowiedz
Fanzir patrzył na ciebie w milczeniu przez sekundę lub dwie, w trakcie których przelękłaś się jeszcze bardziej, że faktycznie popełniłaś poważny błąd. Jednak zaraz potem władca uśmiechnął się promiennie, niczym ojciec do ulubionej córki.
- Najdroższa Khadi - użył pieszczotliwego określenia, którym posługiwał się w chwilach wyjątkowo dobrego nastroju -, gdyby wszyscy wkładali w swe obowiązki tyle serca, co i ty, niczego nie brakowałoby Calimshanowi. To prawda, twa niechęć wobec naszych 'gości' może wydawać się nieco zabawna i przesadzona, lecz ma ona przecież swe podstawy. Widzisz, Czerwoni dysponują pokaźnymi środkami, nie tylko ekonomicznymi, ale także politycznymi. Skoro sam zulkir przysyła nam tutaj swoją prawą rękę, to oczywistym jest, że chcą na tym ugrać coś więcej, niż altruistyczny poklask dla naszych poczynań. - zmienił ton i wyraz twarzy na niższy, bliższy szeptu. W niczym nie przypominał już dobrodusznego mężczyzny z brzuszkiem. - Skoro 'mistrz Koell' - zaakcentował prześmiewczo - tak mocno pcha się do naszej delegacji i jest gotów płacić za to najdroższymi i najlepszymi niewolnikami w Faerunie, to niewiele nas kosztuje zabranie go na taką wycieczkę. - skwitował jadowicie niczym kobra, która pojawiła się tuż obok niego. Jafaar podszedł do wezyra z drugiej strony. - Rzecz w tym, że mistrz Koell nie wie, w przeciwieństwie do naszych ludzi, którzy dostarczają informacji Jafaarowi, że lord Greystor jest gorliwym wyznawcą Umberlee, więc rzucenie maga na pożarcie w imię jego ideologicznego apetytu na mordowanie "niewiernych" będzie dla nas kolejną kartą przetargową w pertraktacjach, którym władca Velenu jest jak dotąd powolny. A gwoli dopilnowania, by nasz thayański sojusznik nie rozochocił się zbytnio, delegacji będziesz przewodzić właśnie ty.
Odpowiedz
Słowa wezyra uspokoiły skołatane serce dziewczyny. Skoro wszystko zostało tak dokładnie zaplanowane, to nie musi martwić się na zapas. Szczególnie, że wpływa to niekorzystnie na stan skóry, z której nieskazitelności była wręcz dumna.
- Jeszcze raz proszę wybaczyć, najjaśniejszy, za mój brak wiary w wasze plany. Nie powinnam wątpić w waszą mądrość i przezorność. - Zrobiła krótką pauzę i kontynuowała myśl. - A więc jeżeli mam przewodzić delegacji, muszę się przygotować i poznać tethyrską kulturę. Proszę wybaczyć. Gdy delegacja będzie gotowa do wybycia, proszę powiadomić mnie posłańcem. A tymczasem będę przebywała w swojej komnacie.
Statecznie wyszła z auli i skierowała się do swojego zakątka, by dowiedzieć się jak najwięcej na temat panującej obecnie atmosfery w Tethyrze i wykorzystać to z jak najlepszy skutkiem wobec Manshaki.
Odpowiedz
W swojej komnacie mogłaś wreszcie odetchnąć. Wieczorne, przechodzące już w nocne, powietrze szarpało lekko płomienie świec, oświetlających pomieszczenie. Za oknem błyszczały już pierwsze gwiazdy, gdy zaczęłaś przeglądać swoją biblioteczkę w poszukiwaniu przydatnych informacji. Pobieżna lektura kilku pozycji, brak szczególnych rewelacji. Tethyr, po trwającej kilkadziesiąt lat z okładem wojnie o sukcesje, wreszcie jako tako przestał się gotować. Obecnie władzę dzierżyli "zgodnie i szczęśliwie" królowa Zaranda Rhindaun i król Haedrak III, swego czasu uczeń Elminstera, jednak kraj pozostawał podzielony pomiędzy strefy wpływów poszczególnych lordów, stanowiących niekiedy znaczne prywatne potęgi. Posiadane przez ciebie książki, jak większość ksiąg z resztą, były warte fortunę, ale zgodnie ze swą naturą były już trochę nieaktualne. W tych podaniach Velen, jeszcze pod rządami samego lorda Velena, wysuwał się dopiero na pozycję większego gracza w handlu morskim, stanowiącego jedną z podstaw gospodarki i polityki Tethyru. Również szlak handlowy z Amnu do Calimshanu pozostawał polem potyczek poszczególnych rządców, usiłujących przejąć nad nim kontrolę. Dotarłaś także do informacji o dość sporej roli odgrywanej przez tethyrskich druidów, zwłaszcza w okolicach Lasy Tethyrskiego, Velenu i Mosstone.
Szerokie ziewnięcie rozdarło ci usta. Zmrok ustępował miejsca nocy, uwaga - zmęczeniu.
Odpowiedz
Noc nie należała do najłatwiejszych. Ciężkie, ciepłe powietrze nie pozwalało uzyskać odpowiedniej dozy odpoczynku. Na dodatek dziewczynę męczyły koszmary. Velen - bal - kielich - wino - nie, krew - białe gołębie - puszczane z pomarszczonych dłoni. Khadijah obudziła się spocona z burzą czarnych potarganych włosów. Przez kilka chwil wpatrywała się w ścianę na przeciwko jej łoża, uspokajając oddech. Zsunęła się z kaszmirowej pościeli i usiadła przy lustrze i chwyciła szylkretową szczotkę. Powoli przesuwała ją po swoich długich włosach. Jej myśli kołatały się wokół dziwnego snu, który wydawał się taki realistyczny, lecz wciąż abstrakcyjny. Nie potrafiła domyśleć się znaczenia konkretnych znaków. Zrzuciła satynową nocną koszulę i zbliżyła się do bieliźniarki, skąd wyciągnęła bawełniane przepaski, które natychmiast przywdziała. Z nocnego stolika wzięła cedrowy młoteczek z rzeźbionym żurawiem i lekko dotknęła nim zawieszonych na ścianie miedzianych słupków, które wydały przyjemny niski dźwięk. Zaraz po tym do komnaty wszedł szczuły śniady służący, któremu dziewczyna wydała polecenie wezwania służek garderobianych. Nie trzeba było długo czekać aż trzy starsze ogorzałe od słońca kobiety wtargnęły do pomieszczenia z belami kolorowych materiałów i koszul. Khadijah zachowywała się jak nieobecna przy przymiarkach nowego odzienia, automatycznie reagując na polecenia podniesienia ramienia czy głowy. Mimo to, a może dzięki braku zainteresowania strojem, a co za tym idzie brakiem wybrzydzania co do jakości materiału i koloru, sprawa zakończyła się w wyjątkowo szybkim tempie. Już po kwadransie Khadijah była odziana w białą koszulę przepasaną wrzosowym woalem i długim, szerokim pasem o kolorze złota. Do tego założono jej kilkanaście srebrnych bransolet z małymi kryształkami oraz złote klipsy spinające w trzech miejscach pukle jej włosów.
Służki bez słowa opuściły komnatę, pozostawiając dziewczynę jej myślom. Krótko potem powzięła decyzję - udać się do nadwornej astrolog zajmującej się również marami sennymi. Khadijah zeszła krętymi schodami na plac przed pałacowy i przecinając go zbliżyła się do wschodniego muru, w którym prócz ozdobnych żłobień i zaschniętego mchu znajdowała się ciemne zejście. Wewnątrz rozchodził się ciężki zapach parzonych roślin i wilgoci. Pakamera nie posiadała okien, więc panował w niej wszechogarniający mrok rozświetlany licznymi świecami, których dym jeszcze bardziej nadawał powietrzu efekt ciężkości. Półki i blaty zastawione były różnymi korzonkami, płatkami kwiatów i słoików. Oczy dziewczyny nie mogły spostrzec właścicielki tego miejsca, aż się nie obróciła. Starawa gruba kobieta o ulanej twarzy i krzaczastymi brwiami stała tuż za nią, wpatrując się w jej twarz. Khadijah wzdrygnęła się na widok staruszki, która wyrosła niczym spod ziemi.
Odpowiedz
- Ciężka noc, złociutka? - zaskrzeczała spróchniałym głosem staruszka, obracając wzrok na leżące przed nią zwoje, na których kreśliła dziwne wzory, zawierające zapewne informacje o ruchu i położeniu planet. - Co stara kobieta może zrobić dla pięknej, młodej dziewczyny pod osłoną mroku?
Odpowiedz
- W rzeczy samej, wieszczko. Dzisiejsza noc nie była dla mnie łaskawa. Gwiazdy nie ukoiły mojej strapionej duszy, a księżyc nie obsypał sennym pyłem. Trapi mnie niepokojący sen, powodujący dreszcze i okraszający potem. Mam nadzieję, że twoja obszerna wiedza na temat tajemnic gwiazd i snów wspomoże mnie w tej trudnej chwili. Słyszałam, że pomogłaś wyjaśnić zagadki nocy niejednej z dworskich służek, ale nawet kilku faworytom.
Spojrzała prosto w zamglone oczy staruszki, w których odbijały się kurwiki świec.
Odpowiedz
Kobieta uśmiechnęła się serdecznie, co podwoiło i tak imponującą liczbę zmarszczek pokrywających jej twarz.
- Noc kryje wiele tajemnic. - odparła enigmatycznie, odchodząc w stronę półki z flakonami zawierającymi dziwne wywary, które zaczęła przestawiać i oglądać. - Noc jest wiernym odbiciem dnia, choć niewielu potrafi to dostrzec. Wiernym, nie znaczy idealnym, podobnie jak sny są wiernym, choć nie idealnym, odbiciem jawy, a przeszłość - przyszłości. Gdy wszystkie te elementy połączą się w jednym miejscu i czasie, wprawny umysł może wyciągnąć z nich bardzo ciekawe wnioski... - zawiesiła głos, porzucając półki z wywarami i podreptała w stronę wygodnego fotela na biegunach. - Mów zatem, moje dziecko, opowiedz mi dokładnie co czułaś i widziałaś. Pamiętaj tylko, że tylko ty posiadasz odpowiedzi na własne pytania. Ja mogę zaledwie wskazać ci je. - zakończyła z dobrodusznym uśmiechem babci - starowinki.
Odpowiedz
- Tak więc otworzywszy oczy, widzę wysokie, mieniące się w zachodzącym słońcu jasne iglice Velenu. Czuję zapach morskich ryb i soli. Wspinam się po krętych, stromych schodach, by wreszcie trafić do ogromnej auli, gdzie właśnie odbywa się bal. Czuję się... onieśmielona. Nikogo nie poznaję, właściwie żaden z gości nie posiada twarzy, chociaż słyszę rozbawione głosy i czuję, że skupiony jest na mnie wzrok wszystkich, chociaż wiem, że na mnie nie patrzą, tańcząc. Nagle słyszę głuchy dźwięk metalu. Ktoś upuścił kielich, który potoczył się do mych stóp. Wpierw myślałam, że to wino... lecz była to krew. Czerwona ciecz ponownie wylała się z kielich, chociaż ten wydawał się być już pusty. Płynu nie było końca, posadzka przy moich stopach przybrała burgundową barwę. Czułam, jak przemakają moje pantofle, ale mimo to nie próbuję wyjść z kałuży. Zebrani goście wciąż tańczą, nie zwracając uwagi na ten incydent. Nagle pośród gawiedzi dostrzegam parę chudych, pomarszczonych ramion, które wypuszczają w górę trzy gołębie... białe gołębie. Ptaki krążą wokół tańczących, aż w pewnym momencie pikują w moją stronę... wtedy... wtedy się budzę.
Zamknęła przez chwilę powieki i przełknęła ślinę.
- O wieszczko, córko nocy, powiedz mi, co znaczą te dziwne symbole. Czy gwiazdy próbują przekazać mi złe wieści, czy może powinnam odrzucić owe myśli, pałając nadzieją, że wkrótce dobiegnie ich kres?
Odpowiedz
Kobieta sięgnęła po zmiętą, zużytą talię szerokich kart i zaczęła je tasować.
- Wieże... - powiedziała, wykładając kartę z ilustracją wieży na tle rozdartego błyskawicą nieba - oznaczają zagrożenie. Zagrożenie nie tylko, dla ciebie. Morze - odkryła obrazek z człowiekiem w płaszczu, z tobołkiem przerzuconym przez ramię na kiju - to podróż, która cię czeka. Podróż i zmiany. Przewrócony kielich i rozlane wino - karta ze zdobionym sztyletem - to zabójstwo. Ukryty mord, którego skutki rozleją się na świat. Mord i gra, którą jest bal - odkryła kartę z kośćmi wypadającymi z kubka -, a w której ty również bierzesz udział. Na koniec ktoś, kto uwalania wiadomość, to śmierć. - karta z czaszką w kapturze padła na stół. - Śmierć i zło. - dołączyła do niej karta ze schematycznym wizerunkiem diabła. Jednocześnie cisza w i wokół wieży zamieniła się w echo alarmowych gongów.
Odpowiedz
Karty wyłożone przez wieszczkę nie ukoiły nerwów dziewczyny. Liczyła na bardziej pozytywną bądź neutralną przepowiednię, a nie na wizję ŚMIERCI. Jednakże nie czas był na rozprawianie nad guślarstwem, wiatr niósł dźwięk gongów... alarmowych gongów. Khadijah wybiegła z mrocznej siedziby, nie żegnając się ze staruszką. Wybiegła na dziedziniec, gdzie panowało zamieszanie.
Odpowiedz
O dziwo, na dziedzińcu nie panowało. Tak naprawdę nie było tam żywego ducha, no, może nie licząc kilku zaaferowanych i przerażonych służek, niewolnic i dam dworu. Prawdziwe zamieszanie miało miejsce wyżej, gdzie między balkonami migały ci sylwetki pałacowych gwardzistów walczących z ubranymi w czerń postaciami.
Odpowiedz
Na górze czy na dole, zamieszania nie dało się ukryć. Khadijah obmacała się przy pasie. Zapomniała uzbroić się podczas porannej toalety. Była zbyt przejęta koszmarami i nadchodzącą podróżą, by spodziewać się, nieuniknionego?, ataku. Nie zastanawiając się długo, pobiegła w stronę krętych schodów, by jak najszybciej dotrzeć do swej komnaty, a co ważniejsze, sai.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Lionela - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...