Sesja Lionela

- Lot był bardzo piękny i majestatyczny. - odpowiedział krótko Thayańczyk, najwyraźniej nie mając ochoty na dłuższe rozmowy i idący z tobą.
Odpowiedz
Sala Daktylowa - owalne, przestrzenne pomieszczenie. Różnobarwne mozaiki tworzyły na posadzce krąg, z którego wyrastały drzewa daktylowe dążące ku słonecznemu dyskowi. Aula była bardzo dobrze oświetlona. Promienie przebijały się do wnętrza przez cienki materiał zielonkawych zasłon.Porozstawiane na około wazony i ogromne garnce porośnięte były przeróżnymi roślinami - od fikusów, poprzez orchidee, a kończąc na dostojnych białych oleandrach. W północnej części pomieszczenia znajdowały się pluszowe siedziska oraz kształtne poduchy i pufy, przy których leżały tace z soczystymi owocami i karafkami z trunkami.
Szczupły sługa, któremu wcześniej zostało polecone przygotowanie sali, ukłonił się nisko i znikł za kolumnami, jak to zazwyczaj robił.
- Proszę spocząć i skosztować owoców tutejszej ziemi. - Wskazała gościom dłonią stertę poduszek i sama usiadła na jednej, nalewając sobie do smukłego szklanego kielicha trochę aromatyzowanej wody.
Odpowiedz
- Bardzo dziękuję. - odpowiedział, po czym usadowił się na jednej z poduch, nie biorąc jednak nic do picia czy jedzenia.
Siedząc na stercie poduch gładził lekko brodę, po czym złączył palce razem, tworząc tak zwaną piramidkę i opierając ręce na udach.
- Skoro mamy już za sobą miłe słówka, może zabierzemy się od razu do rzeczy? - zapytał, patrząc już o wiele poważniej.
Odpowiedz
Wzięła łyk i odstawiła na posadzkę kielich. Poprawiła ciemne włosy, odrzucając je za siebie.
- Oczywiście, nie chcemy sztucznie przedłużać tego spotkania... - rzuciła agresywne spojrzenie w stronę Thayańczyka - ... Przejdźmy więc do konkretów. Jafaarze, może rozpoczniesz....
Spojrzała na mędrca stojącego w pobliżu puf ze znaczącym gestem, by wprowadził gości na odpowiedni tok rozmowy.
Odpowiedz
Z chęcią. - starzec pochylił się w kierunku Czerwonego. - Jak mistrz wie już zapewne, nasi architekci narzekają na ciągły ubytek silnych, wytrzymałych robotników podczas jednoczesnego wzrostu zamówień, zwłaszcza na budowle wznoszone z rozkazu Miłościwego Wezyra. Tytułem tego zostałem upoważniony przez naszego ministra skarbu, do złożenia zamówienia na cztery tysiące robotników. Jednocześnie na potrzeby armii Błogosławiony Wezyr byłby zainteresowany kilkusetosobową grupą niewolników obeznanych z wojaczką, karnością i dyscypliną, jeśli Tethyr jest w stanie zaproponować coś interesującego w tej materii. Na koniec, jeśli mistrz będzie zainteresowany - skłonił się lekko - możemy omówić wstępnie kwestię ewentualnej współpracy handlowej przy okazji nawiązania nowych porozumień z Velenem, o czym wielmożny zulkir niewątpliwie wspomniał. - przy ostatnim zdaniu Jafaar (czy może tylko ci się zdawało) lekko zmienił akcent, przez co końcowe słowa zabrzmiały w twych uszach dość... dziwnie.
Nie zmieniając wyrazu twarzy ani pozycji w jakiej siedział, Thayańczyk odpowiedział:
- Jak pewno wiecie, mój kraj szczyci się wysokiej jakości niewolnikami, jeśli można to tak nazwać. Sprzedajemy tylko sprawdzone sztuki. Większość z nich pojmano w magiczny sposób, co w znaczny sposób zmniejsza ich obrażenia, jakie chcąc czy nie chcąc jest narażony każdy niewolnik. Przetrzymywani w dobrych warunkach, jak na niewolników. Nie są wycieńczeni czy wygłodzeni.
Większość z nich to Rashemi, co nie oznacza że nie mamy innego rodzaju towar.
Interesuje was cztery tysiące robotników? Tak, nie będzie problemu. Dodatkowo kilkaset oznajmionych z walką.
- zrobił przerwę jakby się zastanawiał - Tutaj także nie będzie problemu.
Co do dokładnej liczby, rasy, czy też innych specjalnych zamówień, myślę że możemy się spokojnie umówić. Nasz asortyment jest naprawdę okazały.
Odpowiedz
- Nie wątpimy w wysoką jakość waszego 'towaru'. Wasza renoma jest powszechnie znana również pośród calimshańskich piasków... - wzięła łyk z kielicha i otarła przednie językiem - ... Pozostają jeszcze dwie kwestie - kiedy będziemy mogli przyjrzeć się konkretnym osobnikom oraz, co ważniejsze, jakie warunki handlowe przedstawia zulkir w zamian za taką liczbę niewolników. - Zrobiła krótką przerwę na przyjrzenie się ponownie wszystkim zebranym. - Pozwolę sobie przypomnieć, że cena nie powinna być stosowna do kondycji 'towaru'. Niestety, nie jestem przekonana, by gruboskórni Rashemi byli w stanie wytrzymać odmienne warunki klimatyczne. Nie każdy jest na tyle godny, by kroczyć w calimshańskim słońcu. - Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który znikną tak samo szybko, jak się pojawił. - Miłościwy wezyr nie byłby kontent z martwych służących, za których zapłacił krocie.
Odpowiedz
- Nie każdy jest na tyle godny? - odparł Czerwony z rozbawieniem w głosie - Mogę panią zapewnić, pani Sarraf, iż nie ma czegoś takiego jak godność niewolnika.
Kończąc to zdanie popatrzył na ciebie podnosząc lekko lewą brew ku górze w nie ukrywanym zdziwieniu.
- Jeśli dobijemy targu, a mam szczerą nadzieję iż tak się stanie, możecie liczyć z naszej strony na następujące warunki. Każda nowa dostawa będzie najpierw kierowana do was. Tak byście byli zawsze na bieżąco, zawsze z świeżymi niewolnikami. Będą was obowiązywać najbardziej atrakcyjne zniżki, dla nikogo innego nie będziemy sprzedawać taniej. Przy każdym większym zakupie, możecie liczyć na 'podarunki' - Akcentując na podarunki.
- Oględzin poszczególnych niewolników, będziecie mogli dokonać w każdej chwili. Wystarczy że skontaktuję się z zulkirem. Niczego nie ukrywamy i chcemy byście dokonali świadomego zakupu. Poza tym, kwota za jednego niewolnika, będzie wynosić tyle ile jest wart najgorszy z nich.
Odpowiedz
- Oferta jest wielce kusząca... i z pewnością wielmożny wezyr Fanzir również ją za taką uzna. - Wstała z poduszek, jednocześnie wkładając kosmyk ciemnych włosów za ucho. - Ne pozostaje mi nic innego, jak przedstawić waszą ofertę wezyrowi i w późniejszym okresie poinformować was o woli Najjaśniejszego.
Wciąż nieufnie podchodziła do osoby Czerwonego Maga, jednak nie mogła odrzucić tego przetargu, gdyż pod względem handlowym był on jak najbardziej korzystny i nie zawierał 'niedogodnych' warunków. Poza tym nie mogła pozbawić Manshaki zasobu siły roboczej z powodu swoich uprzedzeń, niezależnie od ich prawdziwości. Wezyr nie byłby z tego kontent, a i jej nie spodobałoby się długoletnie przesiadywanie w palonej przez słońce klatce, jako karze za narażenie kraju na upadek. Własna skóra była istotniejsza od 'kulturowych' uprzedzeń.
Odpowiedz
- Zgadzam się także z tą opinią. - przytaknął Jafaar - Nasz umiłowany władca niechybnie będzie kontent z tak klarownej propozycji. Może zatem Khadijah będziesz łaskawa przekazać ją naszemu panu i wywiedzieć się, czy jest już gotów na osobiste przyjęcie gości? Ja pozwoliłbym sobie wypełnić ten czas gawędą na tematy, które nieobeznani ze Sztukami pewnikiem uznają za nudne. - uśmiechnął się lekko w drobnej ironii - Wymiana poglądów na sporne kwestie, omówienie osiągnięć, ciekawszych ksiąg... - spojrzał ponownie na Thayańczyka.
Odpowiedz
- Zgoda, Jafaarze... Życzę przyjemnego spędzenia reszty dnia. - Rzuciła oschle w stronę Czerwonego Maga i złożyła dworski pokłon. Miała już dość tej całej maskarady. Czuła, że dyplomacja jeszcze nigdy nie wymagała od niej tak dużo psychicznego wysiłku, by powstrzymać się od splunięcia jadem w oblicze 'gości'. Wyszła z Daktylowej Sali i podążyła długim korytarzem do sal tronowych. Była zmęczona całym spotkaniem i powoli dreptała pośród sług, strażników i dekoracji. Miała nadzieję, że owy pakt nie przyniesie katastrofalnych skutków dla Manshaki. Miała jednak nieodparte przeczucie, że coś w całej tej konwersacji nie było całkiem szczere... a może po prostu była zbyt uprzedzona... Zdecydowanie była zbyt uprzedzona. Po owym zastanowieniu przyspieszyła kroku, by wezyr nie czekał na jej posłannictwo zbyt długo.


[sorry, że tak rzadko odpisuję, ale muszę studiować rosyjski i nie znajduję czasu, mam nadzieję, że to aż tak nie wpływa na płynność sesji dla innch, kimkolwiek by byli ]
Odpowiedz
[Spoko, też mam mało czasu na odpisy i inne rzeczy ]

Pogrążona w myślach doszłaś do komnat wezyra, strzeżonych przez dwóch strażników. Przed nimi, wpatrzony w okno, stał Habib, najwyraźniej mocno zafrasowany.
Odpowiedz
Kadijah ostentacyjnie odchrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę doradcy. Natychmiast zauważyła zmartwienie malujące się na twarzy Habiba, lecz nie była skora do bezpośredniego zapytania, co go trapi. Wolała, by sam to zrobił. Lubiła, gdy ktoś prosił ją o radę bądź pomoc - czuła się w tedy niezwykle ważna i przez chwilę miała czyjś los między palcami.
Odpowiedz
- Ach, witam, witam. - Habib skłonił się koślawo, starym zwyczajem drobnego lichwiarza, którym tak naprawdę nigdy nie przestał być. - Jak twój dzień, pani? Przynosisz naszemu władcy jakieś pomyślne wieści?
Odpowiedz
- Wieści - tak. Pomyślne - nie mnie to oceniać. Jednak te puste konwenanse nie są nazbyt szczere, drogi Habibie. Coś cię trapi? Czyżby znów twoje myśli krążyły wokół narastających długów czy może Miłościwy Fanzir wreszcie poznał się na tobie i skazał się na niedolę biedaka, z których tak często zdzierasz ostatnie monety? - Nie mogła się powstrzymać. Nigdy nie przepadała za tym niskim pulchniutkim lichwiarzem. Skoro sam nie chciał wyjawić ewidentnego utrapienia, ciekawość Kadijah musiała wydrzeć... może wstydliwą... tajemnicę. Skończywszy zdanie, uśmiechnęła się i podniosła lewą brew ku górze na znak zapytania.
Odpowiedz
- Uprzejma i czarująca jak zawsze. - handlarz uśmiechnął się kwaśno. - Wiedz zatem, że nasz miłościwy pan nakazał mi zbiórkę funduszy na naszą nową koalicję z Velenem. Jest to suma na tyle pokaźna, że zmusi mnie do wstrzymania pewnych istotnych inwestycji, przekierowując je na inne. Mam szczerą nadzieję, że zdołałaś użyć swych wdzięków do zauroczenia Thayańczyka - nie odmówił sobie szyderstwa -, bo jego oferta staje się dla nas jedynym rozwiązaniem.
Odpowiedz
- Thayańczycy mają największy wybór i największą ilość towaru, który mogą dostarczyć w możliwie najkrótszym czasie, a jakkolwiek nie trawię tych przebierańców, to jako jedni z nielicznych mogą świadczyć za jakość usług. A właśnie na tych trzech rzeczach zależy nam najbardziej, skoro teraz lwią część środków i sił przerzucimy na budowę floty, żołdaków i wszystko to, co podlega pod jurysdykcję naszego poławiacza pereł Faldana. Ale po co mam ci składać raport? Pewnie przeniknęłaś wszystkie meandry tych spraw, niezrównana kurtyzano... - również nie odmówił sobie obelgi na zakończenie.
Odpowiedz
Strażnicy otworzyli drzwi do rozświetlonej słońcem sali, w której pośród perkali i sprzętów ze słoniowej kości rozmawiali wezyr i Faldan, nie reagujący na dźwięk poruszanych zawiasów.
Odpowiedz
[niereagujący]

Powoli wkroczyła do auli, specjalnie mocno stukając podeszwami swoich granatowych trzewików, by lekko zwrócić uwagę na swoją 'skromną' osobę. Gdy to nie poskutkowało, gdyż obaj mężczyźni intensywnie nad czymś debatowali, postanowiła skorzystać ze swojego głosu, chociaż nie lubiła sama prosić o uwagę, preferowała sytuacje, gdy wszystkie oczy zwrócone są właśnie na nią.
- Miłościwy panie, przynoszę wieści dotyczące efektów negocjacji z Thayańczykami.
Odpowiedz
← Sesja FR

Sesja Lionela - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...