Sesja Krixa
Karczma wyglądała na jedną z mniejszych, należącą do typu dwuizbowych. Pierwsza, główna izba wraz z wejściem, mogła pomieścić przy 10 stołach minimum 40 spragnionych jadła i napitku gości. Obecnie panował tu niewielki ruch, kilku krasnoludów siedziało przy różnych stolikach pierwszej izby. W drugiej nie było chyba nikogo, ale zamknięte drzwi do niej uniemożliwiały szybkie rozeznanie.
Zajmę sobie miejsce przy stoliku i poczekam na obsługę. Zjem coś sobie potem będę pytał. Ciekawe czy inna kultura powoduje inne zachowanie w karczmie? Może tu trzeba podchodzić do szynkwasu zamówić i opłacić przed jedzeniem jeszcze. Albo jeszcze jakoś inaczej... Na razie postępie jak na powierzchni. Ciekawe co tu mają w ogóle do jedzenia.
Na podstawie obserwacji wywnioskowałeś, że goście składają zamówienia przy stołach. Obserwacja wykazała także, że menu, choć niezbyt wyszukane, zawiera kilkanaście solidnych pozycji, w większości opartych na mięsie, pieczeniach i mocnych trunkach. Jednak, choć twoja osoba bez wątpienia nie uszła obserwacji szynkarza, ten z zaskakującą konsekwencją ignorował ją, krążąc od stolika do stolika z pominięciem twojego, ewentualnie oddając się z zapałem wycieraniu kufli i zawziętym nie dostrzeganiu cię.
Uśmiech był udawany nie dłużej, niż sekundę. W worku znajdowało się kilkadziesiąt złotych denarów. Takich pieniędzy na raz nie wdziałeś przynajmniej przez ostatni rok. Nie kupiłbyś może za to całej karczmy szynkarza, który zbliżał się niespiesznie, choć... kto wie? W każdym razie widząc, że jeden z gości za ćwiartkę zacnie wyglądającego prosięcia z potężną pajdą i dobrą pintą piwa zapłacił jednego denara i dwa srebrne talenty, rozpromieniłeś się wręcz zastanawiając się, jakim to zamówieniem pokarać patrzącego na ciebie wyczekująco właściciela.
Intrygujące, prosiaka dawno nie jadłem. Tak jak wielu smacznych frykasów. Co by tu...
-Dobry gospodarzu poproszę o udziec barani i gulasz jaki tam macie dziś. Do tego ciemny chleb i jeszcze mocne piwo, to z którego słyniecie w świecie.- Uśmiecham się, szczerze. Jestem zadowolony. Nawet jak nie mają tego bo nie szykowali to sama mina krasnala będzie miłą rekompensatą i dobrym wyjściem do targowania o tego prosiaka. Eh nie ważne ile mam i tak sknerą pozostaję.
-Dobry gospodarzu poproszę o udziec barani i gulasz jaki tam macie dziś. Do tego ciemny chleb i jeszcze mocne piwo, to z którego słyniecie w świecie.- Uśmiecham się, szczerze. Jestem zadowolony. Nawet jak nie mają tego bo nie szykowali to sama mina krasnala będzie miłą rekompensatą i dobrym wyjściem do targowania o tego prosiaka. Eh nie ważne ile mam i tak sknerą pozostaję.
Szynkarz pokiwał głową, wycierając dłonie skrajem fartucha. Następnie odszedł w stronę szynkwasu, pozdrawiając po drodze gestem nowo przybyłych gości, którymi byli dwaj krasnoludzi z areny - Legionista z którym walczyłeś i jego przyjaciel. Rozglądając się po izbie zobaczyłeś też, że drzwi do drugiej izby otwierają się nieznacznie i dosłownie na mgnienie oka pojawia się w nich i znika przekrzywiona głowa z kapturem, zapewne lustrująca to pomieszczenie.
Ciekawe co tam może być? Może uda mi się dowiedzieć, ale najpierw. Macham ręką z uśmiechem głupka w stronę krasnoludów z którymi przyjdzie mi podróżować.
-Hej! Tutaj, chodźcie pogadamy. - Ciekawe jak zareagowali na widok magii w moim wykonaniu. A jeszcze bardziej intrygujące czy będą chętni w pomocy przy tłumaczeniu tekstów. Może będą chcieli zachować krasnoludzkie tajemnice dla siebie.
-Hej! Tutaj, chodźcie pogadamy. - Ciekawe jak zareagowali na widok magii w moim wykonaniu. A jeszcze bardziej intrygujące czy będą chętni w pomocy przy tłumaczeniu tekstów. Może będą chcieli zachować krasnoludzkie tajemnice dla siebie.
[ Ilustracja ]
- Spadaj! - odpowiedział uprzejmie krasnolud i ruszył w stronę drzwi do sąsiedniej izby, podczas gdy jego kompan z Legionu Umarłych zamawiał coś przy szynkwasie. Zdążył przejść ledwie trzy kroki, a drzwi do sąsiedniej sali otworzyły się. Stanęły w nich dwie wysokie, szczupłe postacie, w kapturach i chustach zawiązanych w poprzek twarzy, noszące butelkowozielone pancerze, przypominające kolczugi, a także metalowe nagolenniki za kolano. Oceniając szybko wysnułeś przypuszczenie, że jeden z nich jest elfem. Na dokładniejszą analizę nie było czasu, ponieważ mężczyzna stojący po lewo wyciągnął rękę z trzymaną w niej małą kuszą, z której zastrzelił krasnoluda siedzącego przy stoliku przy ścianie. Drugi z nich zrobił to samo z gościem pałaszującym prosiaka przy stoliku sąsiednim do twojego, a drugą ręką cisnął sztyletem w idącego ku drzwiom Bailuma.
- Spadaj! - odpowiedział uprzejmie krasnolud i ruszył w stronę drzwi do sąsiedniej izby, podczas gdy jego kompan z Legionu Umarłych zamawiał coś przy szynkwasie. Zdążył przejść ledwie trzy kroki, a drzwi do sąsiedniej sali otworzyły się. Stanęły w nich dwie wysokie, szczupłe postacie, w kapturach i chustach zawiązanych w poprzek twarzy, noszące butelkowozielone pancerze, przypominające kolczugi, a także metalowe nagolenniki za kolano. Oceniając szybko wysnułeś przypuszczenie, że jeden z nich jest elfem. Na dokładniejszą analizę nie było czasu, ponieważ mężczyzna stojący po lewo wyciągnął rękę z trzymaną w niej małą kuszą, z której zastrzelił krasnoluda siedzącego przy stoliku przy ścianie. Drugi z nich zrobił to samo z gościem pałaszującym prosiaka przy stoliku sąsiednim do twojego, a drugą ręką cisnął sztyletem w idącego ku drzwiom Bailuma.
Stół jeszcze nie zdążył zadudnić blatem o podłogę, gdy wbił się w niego rzucony z niebywałą wprawą sztylet. Schowałeś głowę widząc, jak nadlatuje za nim następny, który wbił się tuż w kant przy czubku twej głowy, a kiedy wystawiłeś ją ponownie napastnik już był przy tobie, tnąc z góry jednym z dwóch krótkich mieczy.
-Zostaw mnie!- Odsuwam się równocześnie wystawiając miecz do obrony by zbić z siłą jego atak. Muszę wytrącić go z rytmu walki. Jeśli mam przewagę siły i zbiję jego atak nie powinienem mieć problemów do ruchu w bok i zejścia mu z drogi. Nie będzie mógł wyrobić się i albo zaryzykuje upadek obracając się by być do mnie skierowanym albo spróbuje się utrzymać i odsłoni się. Będę miał całą jego pachę i tył do rozcięcia. Może, że ma jakieś niezwykłe umiejętności i specjalne szkolenie. Wtedy mogę mieć problem i będę musiał zmienić strategię.
Zbiłeś ostrze w prawo, przenosząc je za oś ciała przeciwnika. Jego druga ręka znajdowała się teraz zbyt daleko, żeby mógł nią atakować, a jednocześnie miałeś okazję do pchnięcia w odsłonięty bok. Zrobiłeś tak, lecz ostrze trafiło w powietrze, gdy napastnik wykonał salto bokiem, znajdując się w locie głową tuż nad twoim ostrzem, i lądując za twymi plecami.
Pchnąłeś łokciem, poczułeś miękki opór i idąc za siłą bezwładności opadłeś na przeciwnika, obracając jeszcze miecz nadgarstkiem ostrzem do dołu. Opad - miecz - dychawiczny krzyk - dźwięk ostrza wbijającego się w drewno pod ciałem. Przebiłeś się przez płuco, dlatego tak bezgłośnie westchnął. Ale zamiast zdechnąć jak należy jeszcze poderżnął ci gardło. A dokładniej próbował, bo opadając na niego spowodowałeś, że nie trafił, i przeciął cię w poprzek piersi, tuż pod obojczykami, do prawego barku. Głęboka, bardzo krwawiąca, cholernie bolesna rana.
-Ty jeb..- Cholera. Gdzie ten drugi?! Gdzie? Namierzam i ciskam w niego zamrożenie. Tu kręcę jeszcze mieczem jeśli ten skurwiel miałby ochotę się ruszyć. Potrzebuję chwili czasu. Cholera, krwawię. Chwili czasu by się leczyć. Kurwa rozwalił mi kolczugę. Muszę to zaleczyć. Nie najpierw tamten. Zamrożenie.
Zamrażać nie było kogo, bo w przeciwległej ścianie zaległ topór Bailuma, który przygwoździł do niej drugiego z zabójców. Dwaj krasnoludowie sapali ciężko, lecz zanim zdążyli choćby pomyśleć o odpoczunku, z drugiej izby wyszło kolejnych dwóch identycznie uzbrojonych napastników. Natychmiast posłali w ich stronę dwa bełty, które wbiły się w pospiesznie wywrócony stół, za którym schowali się obaj, jak ty przed chwilą.
Krew, strach, gniew. Wstawałeś szybko, działałeś szybko, szybko składałeś ręce do gestu i usta do inkantacji. Zebrałeś w sobie energię i podobnie jak przy zaciskaniu mięśni rozharatanej kończyny, wysiłek ten wzmógł ból i upływ krwi. Rzuciłeś zaklęcie.
Rozległ się brzęk tłuczonego szkła, gdy napastnik, którego wziąłeś na cel nie zdążył dokończyć zasłony nim zmienił się w bryłę lodu, rozbitą natychmiast na wiele kawałków przez atakującego go Bailuma, przed którego cięciem próbował się osłonić. Zastygłeś z rękami złożonymi w geście, wyłapując pospieszne, pełne bezbrzeżnego zdumienia spojrzenie krasnoluda.
Rozległ się brzęk tłuczonego szkła, gdy napastnik, którego wziąłeś na cel nie zdążył dokończyć zasłony nim zmienił się w bryłę lodu, rozbitą natychmiast na wiele kawałków przez atakującego go Bailuma, przed którego cięciem próbował się osłonić. Zastygłeś z rękami złożonymi w geście, wyłapując pospieszne, pełne bezbrzeżnego zdumienia spojrzenie krasnoluda.