Sesja Vena

Weszliście do niewielkiej, lecz bardzo strzelistej komnaty, wyłożonej czymś w rodzaju mat. Było was siedmiu, licząc razem z tobą. Starszy przyglądał się wam przez chwilę w milczeniu, taksując was nieprawdopodobnie zimnym spojrzeniem. Trudno było patrzeć w jego doświadczoną, przeoraną bliznami twarz.
- Jestem Marar, młodzieńcy - powiedział, bardzo spokojnym, dźwięcznym głosem. - Waszym zadaniem będzie sprawdzenie swych umiejętności, które dotąd nabieraliście na drodze treningów i medytacji. Aby tego dokonać, winniście zdobyć trofea najwspanialszych istot, które stworzyła natura w swej niezgłębionej hojności. Po raz pierwszy spotkacie się z nimi, ci zaś, którzy przetrwają owo spotkanie, na dowód zwycięstwa przynieść z sobą winni fragment owych istot. - spojrzał przeciągle na każdego z osobna. - Sami decydujecie w jaki sposób dokonacie sztuki pokonania Xenomorfa. Zanim jednak to zrobicie, musicie odnaleźć na tej lesistej planecie ich gniazdo. Każda istota upolowana wcześniej, jeśli tylko pokonacie ją zgodnie z prawami honoru i jeśli przedstawiać sobą będzie wartość godną przyszłego Wojownika, przysporzy wam sławy. Jest was siedmiu, a jeśli ta liczba się zmniejszy, każdy z was będzie musiał okazać tyle różnych trofeów Xenomorfa, ilu Nowicjuszy poległo w czasie Rytuału Przejścia. Gdy już osiągniecie ten cel, musicie przetrwać w Ulu dopóki odnajdą was pozostali Wojownicy. - znowu przerwał - Odnajdźcie, zdobądźcie i przetrwajcie: oto wasze zadanie. Czy zrozumieliście je wszyscy? - zapytał, patrząc na każdego z osobna.
Skinąłem potwierdzająco gdy Starszy spojrzał na mnie, lekko się kłaniając.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Marar wydawał się zadowolony brakiem pytań.
- Dobrze więc. Gdy dotrą do was pozostali Wojownicy, możecie wrócić na statek z dowodem zakończenia Rytuału. Zostaniecie przetransportowani na planetę jako jedna grupa. Możecie współpracować, lub działać na własną rękę. Wybór należy do was. Transport czeka. Macie jeszcze czas na ostatnie pytania i przygotowania, a potem stawcie się na pokładzie startowym. - oświadczył i popatrzył jeszcze raz po waszych twarzach. - Udanych Łowów.
Sprawdzam jeszcze raz czy mam wszytko, między innym zestaw do przygotowywania trofeów, zestaw pierwszej pomocy itp. Następnie udaję się w kierunku transportu.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Wszystko na miejscu, łącznie z głową. Gdy wyszliście z Wielkiej Sali, kierując się w stronę pokładu startowego, szpaler wszystkich pozostałych Yautjia odprowadzał was jednostajnym, donośnym poklaskiem, który towarzyszył zawsze wyruszającym na Łowy wojownikom. Inni Łowcy najwyraźniej też zakończyli swoją odprawę, gdyż wymieszali się z wami idąc w tym samym kierunku.
Echo poklasku słyszałeś jeszcze schodząc na pokład startowy. Tam, przygotowane do wylotu, stały zarówno pojedyncze, małe i szybkie ścigacze Łowców, jak i większy statek przeznaczony dla was. Dostrzegłeś także wielki, ciężki transporter, który również na coś czekał.
Zasiadłeś na jednym z miejsc znajdujących się wzdłuż ścian statku, który pilotował jakiś bardziej doświadczony Łowca. Obok ciebie usiadł nowicjusz z dwoma ostrzami na nadgarstkach, którego zapamiętałeś z eliminacji.
- Nerwy? - Zapytał nieco złośliwie, na chwilę przed startem.
- Wiem tyle co ty - odparłem trochę sucho - Pewno jakaś grubsza akcja. Ale nie powinno nas to obchodzić. Mamy własną misję do wypełnienia
Po tych słowach rozsiadłem się wygodnie, być może to moje ostatnie chwile na odpoczynek. Kto wie co mnie czeka.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Atmosfera na pokładzie zgęstniała tak bardzo, że można by kroić powietrze nożem. Wszyscy lecicie w milczeniu, każdy zajęty sobą. Zastanawiasz się, czy lepiej będzie trzymać się razem, przynajmniej do czasu, czy też rozpocząć poszukiwania Ula na własną rękę i wkroczyć do niego samotnie... Niektórzy patrzą uporczywie w podłogę, inni z pewną nerwowością sprawdzają po raz tysiąc pięćdziesiąty stan swej broni i mocowania pancerzy. Tylko Buri'kahn nuci sobie jakąś przedziwną, radosną melodyjkę wyskrobując coś na ścianie za sobą. Porozmawiać z nimi? Wyczuć, z kim można i warto współpracować?
Turbulencje dały wam znać, że wchodzicie w atmosferę planety.
- Wspaniały dzień by umrzeć! - Zawołał przez ramię radośnie Buri'kahn, skrobiąc heroicznie swą tajemniczą inskrypcję pomimo turbulencji.
Wyciągam czaszkę małej istoty, i zaczynam ją obracać w palcach, po czym mówię do Buri'kahna.
- Przynieść honor sobie i klanowi lub zginać jak wojownik! - Po czym dodaje - Co tam kreślisz?
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
- "Kimkolwiek jesteś, nie jesteś pierwszy. Od ciebie zależy, czy będziesz ostatni" - odczytał ci napis Buri'kahn - Ot, taka sentencja. Trzeba coś po sobie pozostawić - dodał ze śmiechem wojownik, drapiąc się po głowie ostrzami i podchodząc do drzwi głównych.
Idę za Buri'kahnem aby mu powiedzieć:
- Zamierzasz polować na własna rękę? Może połączymy nasze siły? Co o tym sądzisz.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Buri'kahn poprawił maskę, wysunął i wsunął ostrza i odwrócił się plecami do otwartych drzwi statku, który zawisł tuż nad koronami drzew rozległej, kolorowej dżungli.
- Sądzę, że pomysł jest o tyle dobry, o ile zdołasz nadążyć - odpowiedział, po czym wyskoczył przez drzwi rozpościerając szeroko ręce. Podobnie jak inni, podążyłeś za nim. Wyskoczyłeś na jedno z większych drzew, przelatując swobodnie przez długie, miękkie, sięgające ziemi liany listowia. Wylądowałeś na grubej gałęzi, część nowicjuszy zeskoczyła na ziemię pod tobą. Od razu poczułeś, że miejsce jest pełne życia. Wszystkie kolory i odgłosy świadczyły o tym niezawodnie. Ciężkie, gorące powietrze sprawiało, że wokół było parno i duszno. Z ziemi pod tobą na gałąź obok ciebie wskoczył Buri'kahn.
- Całkiem przyjemne miejsce - zagadnął - Coś proponujesz?
- Znajdźmy jakiś punk zaczepienia. Chyba że wolisz chodzić bez celu - Rozglądam się uważnie po okolicy, szukając jakiś szczególnych punktów.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Z jednej strony nie znajdujesz nic, co mógłbyś uznać za "szczególny punkt". Na niebie nie widnieje strzałka "Idź tędy", nie dostrzegasz też drogowskazu "Gniazdo Xenomorfów - 1,5 kilometra". Z drugiej strony jednak wszystko wokół zdaje się być szczególne. Jaskrawość barw poraża cię mocnym, niemal pulsującym odcieniem. Dostrzegasz przeróżne zwierzęta typowe dla tropikalnego lasu, które zwykle określiłbyś mianem drobnych owadów czy płazów, jednak tutaj owe "drobne" istoty są znacznie większe, niż oczekiwałeś. Drzewa, jedne małych, inne potężnych rozmiarów, przybierają najdziwniejsze kształty. Temperatura jest na tyle wysoka, a powietrze tak wilgotne, że gdyby nie wiatr roztrącający liście, pnącza i krzaki, pewnie już byś się rozpłynął. Nawet huba na drzewie, na którego gałęzi stoicie, jest tak wielka i twarda, że nie masz wątpliwości, iż wytrzymałaby twój ciężar.
- Punkt zaczepienia? - powtórzył po tobie Buri'kahn, rozglądając się po okolicy w różnych trybach widzenia. - Jasne, tylko co wybierzesz? Do wyboru - do koloru. Wszystkiego tu... Pełno... - dodał niepewnie. Widzisz, że kilku nowicjuszy ruszyło powoli w gąszcz. Jedna para, jeden oddzielnie. Kilku pozostało na polanie, oglądając roślinność, przyglądając się krajobrazowi czy po prostu trwając w podobnym do waszego zagubieniu.
Może chodźmy w przeciwnym kierunku niż tamci - Wskazuję na nowicjuszy zanurzających się w głuszy. - Zawsze większe prawdopodobieństwo że natrafimy na coś sami.
Mówiąc to skoczyłem na sąsiednie drzewo, przeskakując wszystkie tryby wizji.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
W noktowizorze mignęli ci przez chwilę inni nowicjusze, którzy obierali różne kierunki. Podczerwień praktycznie nic nie wykazała, natomiast termowizja przedstawiła ci całą paletę barw znaczonych ciepłem nagrzanych roślin, gleby oraz większych i mniejszych zwierząt, które w różnych odległościach od was przemieszczały się w różnych kierunkach. Po chwili na gałęzi obok ciebie przysiadł motyl o skrzydłach sięgających twoich kolan.
- Zdaje się, że cokolwiek nas tu czeka, będzie baaardzo duże - zauważył stojący pod tobą Buri'kahn.
Nie odpowiadając nic, skoczyłem na kolejne drzewo, kierując się w bliżej nie określonym kierunku. Co jakiś czas skanuje teren różnymi wijami.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Termowizja... Pełno tu pełzaków, ssaków, które powinny być małe, ale nie bardzo jesteś w stanie tak je określić, duża część roślin także znaczy się na jaskrawo, zamiast niknąć w ciemnoniebieskim odcieniu tego trybu widzenia, zupełnie jakby także wytwarzały ciepło.
Noktowizja... Cholera, ale dało po oczach. Wszystko tak jasne i nagrzane słońcem, że... A to co? A nie, to tylko jeden z twoich zaplątał się w pnącza w gęstwinie parę metrów przed i pod tobą...
Podczerwień... Nic. Nic ciekawego, nic...
Poczułeś jak ktoś łapie cię za ramię i usłyszałeś głos
- Uważaj gdzie i jak leziesz - powiedział Buri'kahn - No spójrz przed siebie, tylko normalnie - Dodał, dla wyjaśnienia.
Wyłączając tryby widzenia dostrzegłeś przed sobą, rozwieszoną między drzewami na długości kilkunastu metrów, ogromną pajęczynę, tak przezroczystą i cienką, że nie dostrzegłeś jej w żadnym z trybów. Pajęczyna ciągnie się aż do korony większego z drzew obok was i niknie w niej. Zastanawiasz się jakiej wielkości musiał być pająk, który ją utkał.
Uważam aby nie wplątać się w pajęczynę i obchodzę ją z boku. Następnie dalej zmierzam przed siebie, tym razem będąc bardziej ostrożnym oraz co jakiś czas spoglądając przed siebie w normalnej wizji.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
Niespodzianek nie brakuje. Nie zdążyłeś zajść daleko, gdy usłyszałeś krzyk, czy raczej pełne gniewu warknięcie. Obróciłeś się i zobaczyłeś owego nowicjusza, który zaplątał się w liany. Teraz widzisz, że nie tyle sam się zaplątał, co został przez nie schwytany. Szamocząc się wściekle, usiłując ciąć kolejne roślinne macki oplatające go ze wszystkich stron nie zauważył, ze ogromny kwiat rosnący tuż za nim otwiera się, ukazując ogromną paszczękę.
- Nasze ukochane zwierzątka chyba mieszkają gdzieś głębiej, bo tutejsza flora i fauna radzi sobie zbyt dziarsko - Krzyknął do ciebie z wysokości gałęzi Buri'kahn, oglądający tę samą scenę z dużym rozbawieniem, zakładając ręce na piersiach.
Wyciągam swój smart disk i rzucam nim w kierunku łodygi z paszczą, tak aby odciąć śmiercionośny kwiat. Zachowując przy tym bezpieczną odległość.
"Hi ho hi, it's off to war we go..."


Hedon, Rinsed in post-human shadows A monument scorned by the teeth of time
← Alien 2
Wczytywanie...