Sesja Vena
Wielki, zębaty kielich odpadł, a oplatające nieszczęśnika liany zwiotczały. On sam, w ślepej furii i przerażeniu, nadal się z nimi szamocząc, zaplątał się w nie totalnie, upadając gdzieś w krzaki. Tuż obok usłyszałeś głośny chichot i głuche uderzenie czegoś ciężkiego. To Buri'kahn spadł z drzewa ze śmiechu. Przed twoimi nogami pomknęła właśnie gigantyczna mrówka.
Zapewne równie wściekły, co zawstydzony, nowicjusz podniósł się i ruszył trochę zbyt żwawo w lewą stronę, byle jak najdalej od was dwóch.
- Hahaha... A niech mnie, to było dobre... - usłyszałeś głos wyłażącego z trawy pod drzewem Buri'kahna, który jeszcze trochę dławił się śmiechu - Jak myślisz? Idziemy za tym głupkiem i czekamy, aż ściągnie na siebie Xenomorfy czy coś innego, czym warto się zainteresować? Czy idziemy dalej przed siebie?
- Hahaha... A niech mnie, to było dobre... - usłyszałeś głos wyłażącego z trawy pod drzewem Buri'kahna, który jeszcze trochę dławił się śmiechu - Jak myślisz? Idziemy za tym głupkiem i czekamy, aż ściągnie na siebie Xenomorfy czy coś innego, czym warto się zainteresować? Czy idziemy dalej przed siebie?
Buri'kahn patrzył na ciebie przez chwilę. Miał na sobie maskę, więc nie widziałeś wyrazu jego twarzy, ale byłbyś skłonny postawić kilka cennych trofeów na to, że jego wzrok zamieniłby cię w kamieni, albo przynajmniej w lód.
- Dobrze. Ale pamiętaj, że jeśli przez ciebie zginę, to cię zabiję. - powiedział po krótkim namyśle, po czym wysunął ostrza z cichym, metalicznym szczękiem i rzucił się z szeroko rozpostartymi ramionami w sieć, która zadrgała lekko. Ogromny ptasznik również drgnął nerwowo, po czym zaczął się poruszać w dół sieci, w stronę 'kahna, z bardzo dużą, acz ostrożną szybkością.
- Dobrze. Ale pamiętaj, że jeśli przez ciebie zginę, to cię zabiję. - powiedział po krótkim namyśle, po czym wysunął ostrza z cichym, metalicznym szczękiem i rzucił się z szeroko rozpostartymi ramionami w sieć, która zadrgała lekko. Ogromny ptasznik również drgnął nerwowo, po czym zaczął się poruszać w dół sieci, w stronę 'kahna, z bardzo dużą, acz ostrożną szybkością.
Trafiłeś pięknie, przecinając w połowie i pająka i pajęczynę. Gdy wielki, paskudny odwłok odleciał w bok sikając strumieniem bliżej niezidentyfikowanej mazi, drugie pół pająka w panice i bólu zaczęło kręcić się w kółko, nie wiedząc, czy uciekać, czy szukać napastnika, czy może też mimo wszystko zaatakować Buri'kahna, którego oplotła jak kokon przerwana przez ciebie pajęczyna, w którą zaplątał się i usiłował uwolnić tnąc nitki na prawo i lewo z dziką zawziętością.
Jeśli idzie o przytwierdzenie, to dość ciężka sprawa, natomiast bez problemu pozbawiłeś zwierzę jednego oka, co spowodowało, że zaczęło kulić się i wić. Jednocześnie wściekły jak dżuma i cholera Buri'kahn wyplątał się z kokonu pajęczyny. Dostrzegłszy sprawcę jego niedawnych trudności rozpędził się i wyskoczył wysoko, by w pięknym stylu wylądować na połowie zdychającego pająka, zanurzając mu jednocześnie oba ostrza głęboko w mózgu.
- Nigdy więcej nie posłucham tak idiotycznego pomysłu - warknął odklejając resztki pajęczyny z wizjera maski oraz z pomiędzy włosów.
- Nigdy więcej nie posłucham tak idiotycznego pomysłu - warknął odklejając resztki pajęczyny z wizjera maski oraz z pomiędzy włosów.
- Bardzo ci z tym do twarzy - ironizował towarzysz.
Przedzieraliście się przez gąszcz, gotując się w pancerzach i duchocie. Poza kilkoma następnymi żarłocznymi pnączami i krótką potyczką z atakiem kilku zbłąkanych, olbrzymich pszczół, wielkości twojej pięści. Nie wydarzyło się nic szczególnego. No, może poza rozdzierającym wrzaskiem, odbijającym się echem po całej dżungli, który dobiegł z jakiejś nieodległej od was części dżungli. Wrzaskiem, który mógł należeć tylko do któregoś z was.
Przedzieraliście się przez gąszcz, gotując się w pancerzach i duchocie. Poza kilkoma następnymi żarłocznymi pnączami i krótką potyczką z atakiem kilku zbłąkanych, olbrzymich pszczół, wielkości twojej pięści. Nie wydarzyło się nic szczególnego. No, może poza rozdzierającym wrzaskiem, odbijającym się echem po całej dżungli, który dobiegł z jakiejś nieodległej od was części dżungli. Wrzaskiem, który mógł należeć tylko do któregoś z was.