Wszędzie wokół słyszysz gwar dobiegający od łowców otaczających arenę. Widzisz kilkadziesiąt sylwetek młodych i starych wojowników, podrostków, a nawet samic. Widzisz także kilku nowicjuszy z innych klanów, którzy tak jak ty czekają na swoją walkę.
Koncentrujesz się...
Na arenie walczy teraz inny “młodokrwisty”. Jego przeciwnikiem jest młody, ale postawny wojownik. Obserwując przebieg walki widzisz, że pretendent będzie musiał bardziej się postarać, żeby pozwolono mu przystąpić do rytuału inicjacji. Dwóch sędziów, decydujących o przyjęciu lub odrzuceniu kandydata do rytuału, bacznie obserwuje walkę.
Koncentrujesz się...
Myślisz jaką wybrać broń. Tylko od ciebie zależy, którą z broni ręcznych wybierzesz, czy też – jak walczący w tej chwili – zdecydujesz się na walkę bez broni. Zastanawiasz się kim będzie przeciwnik wyznaczony przez sędziów. Przypominasz sobie proste zasady: nie zabić, nie dać się zabić, nie wypaść za ring.
Koncentrujesz się...
Kilku Yautja krzyknęło z aprobatą, gdy “młodokrwisty” padł pod ciosem wojownika. Przez chwilę nie mógł dojść do siebie. Walka była skończona. Przegrana nie musiała oznaczać odrzucenia, jeśli tylko sędziowie uznali poziom walki za wystarczający, by dopuścić nowicjusza do rytuału. Zastanawiasz się jaką decyzję wydadzą. Za chwilę nadejdzie twoja kolej..
Coraz bardziej się niecierpliwiąc obmyślałem jaką broń użyć. Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, iż półtorametrowy kij będzie odpowiednią bronią.
Rozciągając mięśnie, przygotowywałem się do starcia. Z czymkolwiek przyjdzie mi się zmierzyć, muszę dać z siebie wszytko. Niezależnie kogo spotkam, muszę zwyciężyć.
Uspokajając swój oddech czekam na moją kolej.
Obaj sędziowie podnieśli wysoko otwarte prawe dłonie na znak, że nowicjusz zostaje dopuszczony do rytuału. Obaj walczący skłonili się sobie. Nadeszła twoja kolej.
Twój przeciwnik zdawał się być niższy od ciebie o jakieś 20 centymetrów. Nie wyglądał na wybitnego mocarza, ale znać było hart i sprawdzone mięśnie. Włosy miał związane luźno, jak większość łowców. Na prawym ramieniu dostrzegłeś fragment czaszki Xenomorfa. Uznając twój wybór również wybrał kij.
- Zul' zora z klanu Xen'Teki - zapowiedziano twojego przeciwnika. Ów, bardzo ostrożnie, posuwając się raz w jedną, raz w drugą stronę, przerzucał kij z ręki do ręki, wyczuwając dystans między wami. Robił to w jakiś szalenie niespieszny, lekko irytujący sposób. Widzisz, że czeka na twój ruch. Nienawidzisz czekania.
Chwytam mocno, ale nie sztywno swoją broń. Cały czas obserwując ruchy przeciwnika, ruszam powoli w prawą stronę. Stawiając kolejny krok, sprawdzam czy odległość między nami jest wystarczająca, do oddania nagłego 'udawanego' ataku trzonkiem kija w głowę przeciwnika. Jeśli odległość jest wystarczająca, szybko wysuwam swoją broń w kierunku przeciwnika, gotów na natychmiastowo sparować ewentualnie zrobić unik.
Wojownik zapowiedziany jako Zul' Zora, choć zaskoczony twoją zmyłką, zdołał jednak z niezwykłą szybkością uchylić się przed ciosem. Jednocześnie sam wyprowadził uderzenie wzdłuż twojego prawego uda, które doszłoby do twojej twarzy, gdyby nie gotowość na unik. Zdążyłeś wykonać przewrót do przodu przez ramię, w wyniku czego zamieniliście się miejscami. Po widowni przebiegł pomruk cichej aprobaty.
Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, wyprowadziłem szybki cios trzonkiem w brzuch przeciwnika. Tym razem wkładając w to trochę więcej serca, starając się wytrącić przeciwnika z równowagi, zachowując jednak ostrożność.
Sparowanie było połączone z kontrą tak sprawnie, że nie miałeś co marzyć o ciosie. Ledwo utrzymałeś kij w dłoni po tym, jak wojownik go zbił. Zdołałeś jednak uskoczyć na tyle, by nie otrzymać ciosu barkiem wprost na klatkę piersiową i tym samym upaść na plecy. Potrącony, upadając w bok, zahaczyłeś nogami o nogi Zul'zory, który również stracił równowagę pod siłą swojego ciosu.
Gdy się podnosiłeś, wojownik bezceremonialnie pochylił się w twoim kierunku sprzedając ci cios z bani w łeb. Na sekundę zadzwoniło i zaciemniało. Ponownie tracą równowagę kopnąłeś na ślepo i poczułeś, jak trafiasz w coś twardego, najprawdopodobniej głowę. Ból mieszał się z agresją, lecz nie nastąpił spodziewany atak rywala. Gdy podniosłeś głowę zobaczyłeś, jak jeden z sędziów nakazuje przerwać walkę i przywołuje Zul'zorę. Ten podchodzi do siedzących obok areny sędziów, którzy najwyraźniej o coś go pytają.
Nie słyszałeś przebiegu rozmowy, wywnioskowałeś jedynie, że sędziowie zwracają się do wojownika z jakąś prośbą lub poleceniem, na które ten przystał, skłaniając głowę. Podszedł z powrotem do stojaka z bronią i odłożył na niego swój kij, po czym stanął na ringu. Starszy sędzie wskazał ci jedynie gestem, byś walczył dalej, zachowując swą broń.
Unik udał się bez problemu, gorzej jednak z ciosem. Zol'zura, również odskakując w tył przed twoim zamachem, niemal jednocześnie wychylając się na nodze zakrocznej trafił cię prawym prostym w twarzy, gdy twoje uderzenie kijem przeszło przez oś twojego ciała. Poczułeś, że pod ciosem przekręcasz się jeszcze bardziej.
Obróciłeś się sprawnie na pięcie nogi zakrocznej, atakując szybkim łukiem. Przeciwnik, by uniknąć ciosu, wyskoczył w górę, łącząc pięści w mocny kułak, którym zamierza spaść na twoją głowę.
Widząc odsłonięty brzuch i klatkę piersiową, postanawiam zaatakować trzonkiem po raz kolejny. Szybko jak się tylko da, kieruję trzonek kija w kierunku przeciwnika, tak aby gdy spadnie cios, najpierw dostał zakończeniem po brzuchu, następnie jeśli chwyci się za brzuch, wyprowadzić szybki cios pięścią w twarz.