- Po co ja to robię..... - szepnąl do siebie.
Przeszedł szybko przez karczmę i wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się dookoła. Miasto wyglądało zupełnie inaczej. Wszędzie ciemno i cicho. Było słychać tylko poszczekiwania psów. Latarnie świeciły słabym blaskiem. Medivh przeszedł parę kroków.
- A pan gdzie się wybiera?
Obejrzał się za siebie.
- Atis?
- Tak, lunatyk z ciebie.
- Ale ja nie jestem lunatykiem.
- Wiem, wiem. Nie możesz spać? - dziewczyna podeszła do niego i złapała go za rękę.
- Tak, ale to nic poważnego, nie chcę abyś się o mnie martwiła.
- I dlatego urządziłeś sobie spacer?
- Chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Skoro tak, to ja idę z tobą. Nie wiadomo w jakie terapaty jeszcze wpadniesz podczas takiego spaceru.
- Uważasz, że mógłbym?
- Oczywiście, jesteś moją małą faitłapą.
- Hej, nie pozwalam tak o sobie mówić. - Medivh objął Atis w pas i po chwili pocałował..............