- Markus? - Atis stała oparta o drzewo, tam gdzie wcześniej. Nadal wpatrywała sie w niebo.
- Tak?
- Wiesz, kiedy walczyliśmy z Estcharu, dałeś mi pióro. Było wielkie, śnieżnobiałe i delikatne. Zapytałam cię, czy należy do ciebie, czy może jesteś aniołem. Odpowiedziałeś, że "w pewnym sensie". O co ci chodziło?
- To trochę zbyt skomplikowane jak na jedno opowiadanie. Pogubiłabyś się.
- Może chociaż trochę uchylisz rąbka tajemnicy?
- Hmmm......dobrze. Powiem tylko tyle, że pióro nie należało do mnie.
- Może jednak coś ono mi powie. Szamani potrafią wyczytywać przeszłość z naturalnych rzeczy....
- Oby nie powiedziało za dużo.... - mruknął pod nosem demon, siadajac na trawie.
- Słucham? Co powiedziałeś? - Atis spojrzała na niego.
- Co? Ja? Nie, nic. Mruczałem sobie pod nosem.
- Mruczałeś? Jesteś wilkiem, nie kotem.
- Teoretycznie.
Dziewczyna zmierzwiła Wilka po głowie.
- No nic, chodźmy spać.....
__________________________________________________________________
Ranek, mimo iż słoneczny, był dość chłodny. Promienie prześwitywały przez korony drzew, delikatnie muskając źdźbła traw. Pierwszym, który wstał z całej drużyny, był Nazin. Po krótkim namyśle, postanowił zrobić towarzyszom na złość, budząc ich o wschodzie słońca. Chodził od osoby do osoby i krzyczał do ucha na powitanie. Po paru chwilach wszyscy podochodzili do siebie, po tej "pobudce". Wśród reszty nie było dwóch osób....
Medivh postanowił pójść poszukać Atis i Markusa. Po niedługich poszukiwaniach doszedł do jakiegoś drzewa. Ujrzał Wilka i wtuloną w niego dziewczynę. Delikatnie pogłaskał ją po policzku. Dziewczyna otworzyła powoli oczy i spojrzała w górę. Natychmiast poderwała się do pozycji siedzącej.
- Przestraszyłem cię?
- Może trochę. - stwierdziła dziewczyna po czym uśmiechnęła się lekko.
- Wstawaj, ruszamy dalej. - pół - elf podał jej dłoń i pomógł wstać.
Następne cztery godziny minęły normalnie. Drużyna szła spokojnie przez las. Rincewind opowiadał Aii starą historię z ich dzieciństwa. Aya pośmiewywała się co jakiś czas i dopowiadała coś niekiedy. Medivh i Atis wspominali początki swojej znajomości. Atis śmiała się z samiej siebie, że była tak bardzo przestraszona podczas spotkania Żywiołaków Ognia, w lesie. Ramizes, Nazin, Ashgan i Finkregh męczyli Adama. Bawili się przy tym świetnie, a zaś sam poszkodowany, buchał parą ze złości. Ale jednak było widać, że przyzwyczaja się do obecności wampirów i całkiem nieźle się czuje jako ich kumpel. Bo przyjaciółmi nie możnabyło ich jeszcze nazwać.
Nagle w lesie zrobiło się przeraźliwie cicho. A zaraz potem odgłosy ptaków. Uciekały przed czymś. Drużyna stanęła.
- Czy to zwiastuje kłopoty? - zadał pytanie, jakby retoryczne, Nazin.
- O tak...i to wielkie.... - odpowiedział mu Markus patrząc przed siebie.
Z gęstwiny zaczęło wychodzić jakieś postacie. Potwory poczęły otaczać drużynę. Okazało się, że są to orkowie. Byli uzbrojeni po zęby. Każdy z nich dzierżył jakąś broń. Było ich zbyt wielu, aby możnabyło zobaczyć co dzieje się dalej niż cztery metry. Na niektórych drzewach byli łucznicy. Innymi słowy: drużyna znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Z kręgu wystapił jeden z orków. Był większy niż pozostali i bardziej umięśniony. Trzymał w jednej dłoni potężny morgerszten.
- My wreszcie was znaleźć! - zagrzmiał zielonoskóry potwór. Ton jego głosu był bardzo niski.
- Ale co my wam zrobiliśmy? - zaczął Rincewind.
- Wy zniszczyć nasza klan. Duży klan. Tysiące ork być w nim.
- Kiedy my wcale nie walczyliśmy z waszą rasą. - Rincewind był nadal spokojny.
- Wy być ta banda. Cztery elf, pięć człowiek i jeden duże zwierze!
- Po pierwsze, u nas są tylko trzy elfy, a ludzi tylko trójka. Dwoje to wampiry....
- Twoja milczeć! My musieć was zabić, zeby pomścić nasza klan!
- Nie uda wam się to. Z nami nie macie szans. - Ashgan wskazał dłonią na Ramizesa. Obaj odsłonili kły.
- My się nie bać wampir. My mieć dużo szama, który potrafić powstrzymać wampir.
- Zademonstruj! - Ashgan prowokował orka.
Jeden z orków, zapewne owy szaman, wyrwał jednemu z pobratymców łuk z dłoni i strzałę. Położył ją na cięciwie, naciągnął i wypowiedział jakieś zaklęcie. Grot zapłonął błękitnym ogniem. Szaman puścił strzałę. Ta trafiła Ashgan'a w ramię. Wampir wydał z siebie krzyk bólu.
- Ten ogień pali mnie od środka! - Ashgan wyrwał sobie strzałę. Rana nie zabliźniała się. - C-co się dzieje!? Dlaczego nie regeneruję się?!
- Twoja widzieć? My się wasza nie bać!
- Cholera.... - zaklnąl pod nosem Adam.
- Ilu ich jest? - zapytał Rincewid Markusa.
- Setki.....Otoczyli cały las. Są wszędzie......
- No to leżymy......zaraz, Med, stwórz Wymiarowe Drzwi. - zaproponował Nazin.
- Bardzo bym chciał, ale coś mi nie pozwala. Ci szamani, zablokowali mi to zaklęcie.
- Nienaruszalną Strefe także.... - dodał niespokojnie Rincewind.
- Co robimy? - zapytał Ramizes.
- Nie uda nam się z nimi wygrać..... - stwierdził słusznie Finkregh.
- Co wy tam gadać!? Nieważne! My was zabić! Bracia! Do boju! - ork nagle zagrzmiał. Orkowie rzucili się na drużynę. Nie było czasu na myślenie. Każdy szybko sięgnął po broń i rozpoczęła się walka.
Orkowie padali jak muchy. Cały czas przybywało ich coraz więcej i nie wyglądało na to, żeby przestali. Każdy z drużyny powoli zaczął tracić siły. Jedynie Markus gdzieś zniknął. Siedział spokojnie przy najbliższym drzewie. Dlaczego nikt nie zwarcał na niego uwagi? Ponieważ przyjął on formę eteryczną. Przyglądał się z normalnym sobie spokojem. Nie chciał włączać się do walki. Kiedy orkowie ich napadli, przypomniały mu się słowa jego bliskiego przyjaciela:
Jesteś niczym innym jak tylko maszyną do zabijania! Ból i cierpienie innych sprawia ci dzika przyjemność! I ty chcesz ją chronić?! To hańba dla nas demonów! Może i my dwaj sprzeciwiamy się naszym pobratymcom, ale przynajmniej ja pozbyłem się cech, które czyniły nas potworami. Co do ciebie mam wątpliwości..... Te słowa bolały go o wiele bardziej niż najgorsza rana. Na moment zamyślił się. Spojrzał ponownie na walkę. Szukał spokojnym wzrokiem swojej "podopiecznej".
Obiecałem mu, że będę jej chronić, ale jak mam to zrobić? Jest jedyną osobą, na której mi zależy. Nie chcę jej stracić....jak mam to zrobić...... Myślał demon. Poraz pierwszy w jego życiu, pojawiły się wątpliwości. Było mu nieswojo w ztym uczuciem....Nagle za Atis stanął jakiś ork. Zamachnał się, chcą przedzielić Łowczynie w pół.
- ATIS! PRZENIEŚ SIĘ! ZA TOBĄ!
- G.....
- NIEWAŻNE! - uprzedził jej pytanie Markus.
Nagle Atis zniknęła, a miecz orka wbił się w ziemię.
Zdążyła....na szczęście.... Pomyślał Wilk.
__________________________________________________________________
Atis poczuła wiatr na twarzy. Spadała obok jakieś kamiennej ściany. Nie namyślajac się długo, wbiła jeden ze swoich sztyletów, właśnie w tę ścianę. Kiedy się zatrzymała, poczuła się jakby miały oderwać się jej ręce. Ból przeszył całe ciało.
- Cholera, gdzie ja jeste........Hmmmm? Przydałoby się wskoczyc na górę.
Dziewczyna wykonała skok międzysferalny i znalazła się na "górze". Okazało się, że jest na jakieś wyspie. Stała spokojnie na wieży jakiegoś zamku. Rozglądała się dookoła w celu poznania terenu. Jakieś dziwne uczucie przeszyło jej głowę.
- Przecież.....przecież to Mallet Island........to niemożliwe....jak ja...... - przestała na chwilę. Uczucie powróciło. - Oni tu są......cała trójka......
__________________________________________________________________
- Słuchajcie! Wskakujcie szybko w Wymiarowe Drzwi! - zawołał Medivh.
Po momencie cala drużyna znalazła się w jakimś dziwnym miejscu, a konkretnie w jakimś miejskim zaułku.
- Ach...moja głowa..... - narzekał Adam.
- Wszyscy są? - zapytał Rincewind.
- Nie. Nie ma Atis i Markusa! Nie..... - stwierdził Medivh nerwowo się oglądając.
- Być może została tam z Markusem.
- Musimy po nia wrócić!
- Nie teraz. Jutro. Musimy poczekać az ci orkowie przejdą w inne miejsce. Poza tym, Atis jest bezpieczna z Markusem. - uspokajał pół - elfa Nazin.
- Echhh.....dobrze. Ale jutro z rana ruszymy.
Drużyna pozbierała się i zaczęła szukać jakiegoś noclegu.
- Słuchaj Med, na początku powiedziałeś, ze nie możesz otworzyc Wymiarowych Drzwi, dlaczego zrobiłeś to przed momentem? Jak to się stało? - zapytał maga Rince.
- Sam nie wiem. Coś w głowie podpowiedziało mi, że właśnie w tamtym momencie będę mógł to zrobić. Nie potarfię tego wyjaśnić, naprawdę.
Po jakimś czasie wszyscy spali. Wyczerpani i poturbowani. Rankiem drużynę zaczął budzić Medivh. Był Bardzo niespokojny i nie dziwic się mu. Bliska mu osoba była w niebezpieczeństwie. Przynajmniej tak mu się wydawało.....Poprzez Wymiarow Drzwi drużyna przeniosła się w ten sam skrawek lasu, gdzie zaatakowali ich orkowie. Wszędzie leżały martwie ciała.
- I czego my szukamy? - zapytał.
- ATIS! - Medivh był bardzo rozdrażniony. Wyglądało na to iż chciał przywalić komuś kulą ognia.
Rincewind przeszedł się w poszukiwaniach, do najbliższego drzewa. Zajrzał za konar i ujrzał wielkiego.....ogromnego wilka! Jego kończyny tylne były dłuższe niż przednie. Wyglądało na to iż zwierze jest przystosowane do chodzenia na dwóch łapach. Ogółem Wilk był nadzwyczaj potężny. Był włos w włos podobny do Markusa, ale był większy. Zwierzę spało.....albo raczej było nieprzytomne i zaczynało się budzić. Ruszało powoli palcami i kończynami. W końcu zaczęło wstawać.
- Wilkołak! Przygotujcie się!
- CO?! NIE! - Wilkołak przemówił. Stanął wyprostowany. Był dwa razy większy niż Rincewind.
Pocierał sobie głowę.
- Ładna skóra. Sprzedamy ją za dużo złota. - stwierdził Adam sięgajac po miecz.
- Czekajcie! Nie jestem Wilkołakiem! To ja, Markus!
- Jaki masz na to dowód? - zapytał Rincewind cofając się do reszty.
- Całego siebie. Normalne wilkołaki nie wyglądają w ten sposób.....
- Mówi prawdę. - odpowiedział do reszty Nazin. - Sporo czytałem o wilkołakach więc umiem je poznać. Ale co sie z tobą stało? Normalnie byłeś....jak Wilk.
- To prawdziwa forma Mrocznego Wilka. Choć brakuje jednego aspektu...... - Wilk odrzucił głowę do tyłu i zawył. Odgłos był przeraźliwy. Z pleców Markusa, na wysokości ramion, "wyrosły" ogromne, nietoperze skrzydła. Były jakby.....z ciemności.
Wyglądały jakby można się było w nich zagłębić. W prawej dłoni Demona pojawiła się dziwna włócznia. Dziwna? Ponieważ ostrza miała po obu końcach. Była wielkości samego Markusa. Całość prezentowała się imponująco, ale i przeraźliwie. - No, koniec. Tak wyglądam naprawdę.
- Słuchaj Markus, bije od ciebie jakaś dziwna siła.... - powiedział Rincewind.
- Zło. Najczystsze zło, którego żadne z was nigdy nie doświadczyło. Każdy demon ma to w sobie.
- No dobra, ale może byś powiedział gdzie jest Atis, co?! - Medivh był cały czas rozdrażniony.
- Ona.... - nie zdążył dokończyć demon kiedy...
- Słuchajcie! Coś....."znalazłam"..... - zawołała resztę Aya. Wszyscy podeszli do miejsca gdzie stała elfka. Na ziemi leżała kupka srebrnego pyłu.
- Co to może być....- zastanowił się Rincewind.
- Dajcie mi zobaczyć. - Markus kucnął przy kupce pyłu. Nabrał go trochę i rozcierał palcami. Jego pysk przybrał wyraz przerażenia. W oczach pojawił się strach, a sam demon zamilkł. Nie było słychać nawet oddechu.
- M-Markus? Coś się stało? - zapytał Nazin, obawiając się, że coś jest nie tak.
- Miałem nadzieję, że to się nie stanie.....
- O co chodzi? Gdzie jest Atis? Czy ten pył ma coś z nią wspólnego? - dopytywał się Medivh.
- Tak....ona.....
- Co z nią?!
- Ona przeniosła się na Mallet Island.....
- Gdzie? - wszyscy zapytali jednocześnie.
- Na Mallet Island.....ona była tam kiedy miała cztery lata......ale dlaczego.....
- Markus, uspokój się. Powiedz nam, czym jest to Mallet Island. - poprosił Rincewind.
- Ech........Mallet Island to nic innego jak brama do Demonicznego Królestwa, prosto mówiąc, brama do Świata Demonów. Jeśli......
- Jeśli co?
- Wy nie zrozumiecie! Atis ma na sobie przekleństwo! - zagrzmiał Wilk.
- Klątwę? - zapytał cicho Nazin.
- Nie, coś gorszego. Jeśli odkryje to, zagrożony będzie nie tylko ta rzeczywistość, ale i każda inna.....
- To co robimy?
- Nie, nie co "my" robimy, tylko co "ja" zrobię.
- Więc? - cała drużyna czekała na odpowiedź.
- Idę za nią, pozatym, mam sprawę do załatwienia. Sprawę, na którą czekałem ponad 20 tysięcy lat.....
- Ile?! - Ashgan nie wierzył w to co usłyszał.
- Ale jak chcesz pójść za Atis. Przecież....
- Myślisz, że skąd ona umie skoki międzysferalne? Ja ją tego nauczyłem.....no nieważne. Wy macie nic nie robić....i jeszcze jedno. Przygotujcie się na długi okres oczekiwania naszego powrotu. Czas tam płynie wolniej niż tu. Mogą minać tygodnie zanim wrócimy.
- A.....- nie zdążył zapytać Rincewind, kiedy Markus zniknął, a wraz znim tajemniczy pył. Drużyna stała przez moment nic nie mówiąc. W końcu odezwał się Medivh.
- Odpowiedzi rodzą nowe pytania......
- No to co robimy teraz? - zapytał Adam.
- Róbmy to co normalnie. Lepiej nie mieszajmy się w te sprawy, bo to się źle może skończyć. - odpowiedział Rincewind.
(Dobra, chyba najdłuższy i najbardziej porypany kawałek w całym NNSO.
Jestem z niego dumna.
P.S. Proszę aby nikt nie opisywał co się dzieje z Markusem i Atis. Mam plany....porypane, ale zawsze
)