Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i popatrzała na pół-elfa i demona stojących nad nią.
- No hej chłopaki. - Powiedziała od razu. Medivh nie wiedział jak miał okazać swoją radość. Łzy poczęły spływać po jego policzkach. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej. - No co płaczesz? Żal, że się obudziłam co? - zapytała drwiąco Atis.
- Nawet tak nie mów! - Pół-elf przytulił do siebie dziewczynę.
Markus przyglądał się temu z boku. Uśmiechnął się na swój demoniczny sposób i ruszył w stronę drzwi. Zszedł po schodach w dół. Ujrzał resztę drużyny siedzącą przy stole i rozprawiającą o czymś. Kiedy go ujrzeli zamierzali już wypytywać się o towarzyszkę, lecz niezbyt im to wyszło. Markus pośpiesznie wyszedł z karczmy.
No proszę, jak jedna istota może zmienić cały nastrój tej gromady....ech....
***
-Med...byłbyś łaskaw mnie już puścić? Jestem już mokra od twoich łez...
- Nie, nie zamierzam...
- Więc, nie zostawiasz mi wyboru... - Atis dotknęła dłonią ręki Pół-elfa. Jej palce zajarzyy się lekko czerwienią i nagle Medivh odsunął się od dziewczyny.
- Ej! Poparzyłaś mnie!....dziwne, czemu mnie to bolało, skoro to był ogień....
- Sztuczka.
Między dwójką zaległa cisza, żadne nie wiedziało co powiedzieć. Rozległ się dziwny odgłos.
- A-atis?...
- Ale wstyd.... - dziewczyna spuściła głowę.
- Jesteś głodna...
- Nawet mi nie mów.....chodźmy coś zjeść, dobra? Bo ci zemrę tutaj.
- A nie lepiej jakbym ci co przyniósł?
- Nie przesadzaj, taka słaba nie jestem.....zresztą, dobrze mi się spało, więc mam mnóstwo sił. - Atis przeciągnęła się na łóżku, po czym wstała, nadal się przeciągając w różne strony i na wszelkie możliwe sposoby.
- Przynajmniej tobie się poszczęściło.
- Nikt ci nie kazał nademną czuwać. - Atis odwróciła wzrok i spojrzała w drzwi.
- Skąd wiesz, że nad tobą czuwałem? - Medivh wstał i podszedł do dziewczyny. W jego głosie można było usłyszeć nutkę zdziwienia.
- Jesteś prosty. Łatwo przewidzieć co zrobisz. - po ostatnim słowie, odwróciła się w stronę pół-elfa i pocałowała go w policzek.
***
- OK, Markus sobie poszedł, czyli coś już się musiało stać. - skomentował Nazin patrząc na schody.
- Nie liczyłbym na to. - odpowiedział mu ponuro Ramizes.
- Coś sceptyczny się dziś zrobiłeś. - Aya włączyła się do rozmowy bardzo energicznie. (wiem, to zdanie jest bez sensu...)
- Mam swoje powody....
- Hej ludzie!
To było niemałe zaskoczenie. Nad Nazinem nagle pojawiła się Atis i wykrzyknęła mu do ucha powitanie. Nietrudno się domyślić, że elf od razu spadł z krzesła.
- Grrr...mogłabyś tak więcej nie robić!? - zawołał Nazin podnosząc się z podłogi. Dziewczyna zaczęła śmiać się po cichu.
W tymże momencie zaczęła się fala pytań o zdrowie, samopoczucie i o inne rzeczy. Atis zasypana wszystkimi słowami nie mogła na nic odpowiedzieć, jeden mówił przez drugiego. Pusty żołądek wziął górę nad myślami i czymkolwiek innym:
- ZAMKNIJCIE SIĘ WRESZCIE! - jedyne słowa, które wydobyły się z Atis były dosyc ostre. Wszyscy bezsprzecznie umilkli. - Dziekuję. Pozwolicie mi coś zjeść? Bo wam padnę na stół i już nie będziecie mieli o co pytać.
- Jaka szkoda... - mruknął pod nosem Finkregh.
- Ja wszystko słyszę....
Po około godzinie, w której Atis jadła śniadanie, przyszedł czas na pytania.
- Więc...- Rincewind splótł ręce.
-...Nic mi nie jest, czuję się dobrze. Nie interesujcie się resztą, bo nie trzeba. Nie marnujcie czasu, wykorzystajcie go lepiej. - dokkończyła za niego Atis. Nikt się nie odzywał. Nastała dosyć niezręczna cisza...
Przez drzwi karczmy zajrzał Markus. Był uśmiechnięty od ucha do ucha...o ile można to było nazwać uśmiechem...
- Panie i panowie, będziecie siedzieć tu cały czas? Wychodźmy z tego miasta, bo mi już zbrzydło... - Powiedziawszy to, demon zniknął im ponownie z oczu.
I ponownie nastała cisza. Wyglądało na to, że każdy analizował pomysł Wilka. Pierwszy wyszedł Ramizes, jak zwykle bez słowa, zaraz po nim Atis i Medivh i dalej reszta.
***
Dzień był piękny, to fakt, ale coś wisiało w powietrzu, i nie zanosiło się to na nic dobrego...
Drużyna szła drogą wiadącą przez pola. Wiał lekki zefirek. Po jakimś czasie Aya zaczęła nucić jakąś elficką piosenkę. Rincewind zaczął jej potakiwać i po chwili śpiewał razem z nią. Kiedy słowa się skończyły, oboje się roześmiali.
- Co to za piosenka? Pamiętam słowa, ale tytuł wyleciał mi z głowy. - Rince uśmiechał się szeroko do elfki.
- No wiesz co! Ty to masz pamięć! Śpiewałeś mi ją na moje 12 urodziny, sklerotyku! - Aya wyglądała na lekko oburzoną, ale podśmiewywała się pod nosem.
- Och wybacz, taka elfia pamięć. - Rincewind ukłonił się elfce na znak pokory.
- Nie przesadzaj... - Aya poklepała go delikatnie po głowie.
Markus trzymał się z tyłu drużyny. Obok niego szedł Ramizes, nadal milczący. Oboje mieli doskonały widok na to, co robi reszta. Rince i Aya zaczęli śpiewać co innego, Finkregh rozmawiał z Ashgan'em, zaś Atis wskoczyła Med'owi na plecy i kazała się wieźć....
- Miło wszyscy wyglądają, nie sądzisz? - zaczął Markus.
Ramizes jesdynie przytaknął kiwnięciem głowy.
- Czujesz się dziwnie prawda? Osoba, która kiedyś była z twojego klanu nagle stała się pośrednikiem Boskiego Światła, którego tak bardzo unikaliście, i znowu nagle stała się zwykłą istotą, zaczynającą wszytsko od początku...
- Dlaczego starasz sie zrozumieć....
- Ja się nie staram, ja po prostu rozumiem. I wierz mi, wiem, że nie przychodzi ci to łatwo, bo znam to uczucie. Przebywanie na początku w świecie istot takich jak wy, nie należało do najprostszych......No, ale to co się stało to się nie odstanie!
Markus stanął, a instynktownie wraz z nim Ramizes. Demon podszedł do nie, złapał za ramiona i przerzucił przez ramię.
- H-HEJ! CO TY WYPRAWIASZ, NA KAINA!
- Skracam ci drogę odrobinę. W końcu, każdy wampir ma syndrom przemęczenia słonecznego. A ja na to nie cierpię...
- WYGLĄDAM JAK IDIOTA!
- A widzi cię tu ktoś?
- ONI! WSZYSCY! RESZTA!
- Wstydzisz się? - to pytanie było nadzwyczaj bezpośrednie...
- .........
- Wstyd się przyznać, co? Musisz popracować nad sobą.
- I kto to mówi......
- Ja kochaneczku mam 36 tysięcy lat jak nie więcej, a nadal wiem bardzo mało o świecie, a ty masz z 90 lat i jeszcze śmiesz mi pyskować?
- Byłbyś łaskaw nie tkaktować mnie jak małe dziecko....I POSTAWIĆ MNIE NA ZIEMIĘ?!
- Nie, zrobię ci na złości i nie odstawię cię na ziemię.
Ramizes zrobił się czerwony ze złości, wiedział jednak, że przeciwstawianie się Markusowi nie jest najlepszym pomysłem, szczególnie, że miał dziś bardzo dobry humor.
Markus, wraz z Ramizes'em, dołączył do reszty. Kiedy drużyna zobaczyła "pakunek" demona, nie mogła się powstrzymać od śmiechu i dosyć złośliwych komantarzy. Rzecz jasna wampirowi było to niezbyt na rękę, ale w końcu to była drużyna....taka wielka rodzina.
Negle coś w zbożu niepokojąco zaszeleściło, przez co śmiechy ucichły. Markus odstawił Ramizesa na ziemię mając złe przeczucia. Atis także stanęła nogami na ziemię, nie chcą obciążać pół-efla w razie jakiegoś wypadku. Wszyscy stali w milczeniu i nasłuchiwali. Po paru minutach oczekiwania, stwierdzili, że nic się nie stało. Kiedy już zamierzali ruszyć się z miejca, ze zboża wyskoczył ogromny wilk. Miał czarną sierść, w wielu miejscach poszarpaną. Wyglądał jakby stoczył ciężką walkę. Zwierzę było szybkie, nikt nie zdążył sięgnąć po broń. Wilk miał wytyczony cel, ponieważ normalnie zaatakowałby pierwszą lepszą osobę, w tym przypadku byłby to Finkregh, zaś pobiegł w stronę Atis. Dziewczyna nie zdążyła się odsunąć. Rozwścieczone zwierzę wgryzło jej się w ramię. Atis udało się odepchnąć go od siebie. Zatopione w ciało kły wydarły spory kawał skóry. Z gardła dziewczyny wyobył się krzyk. Wilk padł na cztery łapy i szybko umknął spowrotem w zboża. Medivh w przypływie gniewu przygotował dwie Kule Ognia, lecz zanim zdążył nimi "rzucić" powstrzymał go Rincewind.
- Nie rób tego! Podpalisz całe pole!
- Racja, nie pomyślałem. - wycedził przez zęby Medivh.
Nazin, jak to Nazin, już siedział przy Atis opatrując jej ranę. Po jej policzkach spływały łzy.
- Wszystko dobrze? - zapytał z troską Medivh, kucając przy dziewczynie.
- Tak, tak, wszytsko dobrze. - odpowiedziała mu, starając się uśmiechnąć.
- Czy to nie było podejrzane? Wilk, pewnie z wścieklizną, który zaatakował konkretną osobę? Niezbyt wiarygodne, chyba te zwierzęta nie są do tego stopnia inteligentne. - Finkregh zaczął "głośno" myśleć.
- Chyba Atis nie obraziła duchów natura, prawda? - zapytał Ashgan, bez namysłu.
- Jestem druidką, nie przesadzaj.
- No, gotowe, powinno się szybko zagoić. - Gdy elf skończył opatrywać ranę, wstał i pomógł podnieść się towarzyszce z ziemi.
- Dzięki, cobyśmy bez ciebie zrobili.
- Poginęlibyście wszyscy, jak nic. - Nazin nie udawał zbyt skromnego.
Medivh niespodziewanie wziął Atis na ręce.
- EJ! Med, boli mnie ręka, nie nogi...
- Jesteś blada. Pewnie z szoku. Lepiej będzie jak cię poniosę.
- No skoro nalegasz... - Dziewczyna spojrzała zalotnie na pół-elfa.
- OK, skoro wszystko dobrze, to idziemy dalej! - zawołał nagle Markus. Wszyscy popatrzeli na niego ze zdziwieniem. - Eee...powiedziałem coś nie tak?
Nikt nie raczył tego skomentować. Ruszyli w dalszą drogę.
(BTW do wszytskich piszących: Atis to wilkołak teraz >X3)