NOWA niekończąca się opowieść..........

- Jednak nie zmienia to faktu, że postąpiła… karygodnie. Zachowała się jak jakiś rozwydrzony najemnik, który walczy za pieniądze tych gburowatych mieszczan. Popatrzcie no tylko na nich – Rincewind wskazał ruchem ręki całe trybuny. – Żenada.
Widzowie widać bawili się już w najlepsze. Wszędzie czuć było zapach tytoniu i piwa. Co chwila ktoś beknął obrzydliwie, inny wymiotował na podłogę. Jedni, na pewno ci, którzy lubili oglądać piękne i niebezpieczne kobiety w akcji, wiwatowali na cześć Atis, inni zaś mamrotali coś między sobą w wyrazie zgorszenia i niezadowolenia. Ci drudzy poubierani byli w wykwintne, zamszowe stroje, przyozdobione, zdawałoby się, nieskończoną ilością falbanek. Ich lepszy stan majątkowy i kultura aż raziły w oczy.
- Skąd ta nagła zmiana decyzji? – spytał zdziwiony Nazin.
- Jaka zmiana decyzji? Czy ja wcześniej mówiłem, że Atis postępuje dobrze? Nie. JA tylko chciałem… żeby jej nie zdyskwalifikowali. Widzieliście tą radość w jej oczach, przychodzącą na samą myśl o turnieju. Ona jest tu w swoim żywiole.
- Może w tamtym… w swoim świecie takie formy rozrywki były popularne. – zauważył Medivh.
- Bardzo możliwe. I może tak właśnie zachowywała się Atis w tamtym świecie na tego rodzaju… formach rozrywki. – dokończył z niesmakiem Rince.
- Patrzcie! Atis zaczyna walkę! – krzyknęła Aya.
Na arenę wyszedł wysoki, gruby mężczyzna z ogromnym cepem. Jego wygląd mógł naprawdę budzić wielkie obawy, ale jak się za chwile okazało bojaźń ta byłby nieuzasadniona. Nowy, wystraszony nieco sędzia nic już nie mówił, tylko gwizdnął na palcach, dając sygnał do rozpoczęcia walki. Jon Łamacz Tarczy, bo tak nazywał się mężczyzna, ruszył powoli ku Atis. Ta lekceważąco podparł się ręką za biodro i przechyliła na bok, jak to robią często kobiet, gdy chcą podkreślić swoje wdzięki. Czekała.
- Hahaha. Brawo Atis. Kocham Cię! – krzyczał rozbawiony Medivh.
Reszta kompanii też śmiała się i wiwatowała. Nawet zazwyczaj niezwykle przezorny i ostrożny Rince nie miał w tej chwili żadnych wątpliwości.
- Atis! Iloma ciosami go chcesz załatwić? – krzyknął.
Do łowczyni docierały jednak wrzaski całej publiczności pomieszane w jeden niezrozumiały bełkot. Instynktownie odwróciła się w stronę towarzyszy i pomachała im.
- Co za słuch?! – skomentował Nazin.
Aya popatrzyła tylko na niego z ironią i wyrzutem.
- No co. Ona w końcu nie jest elfką! – dodał.
Atis najwyraźniej znudziło się czekanie i szybko niczym piorun podbiegła do mężczyzny i cięła sprytnie z półobrotu. Mężczyzna nie wiedział chyba co się dzieje, bo ruszył jeszcze w stronę odskakującej z niezwykłą gracją Atis. Jednak po kilku sekundach nogi ugięły się pod jego ciężarem, a on sam zauważył strumień krwi sączący się z jego łydek.
- Sprytne Atis, bardzo sprytne. – wymamrotał raczej sam do siebie Rincewind.
Jon Łamacz Tarczy padł na ziemie niczym ścięte drzewo. Sędzia ostrożnie podszedł do dziewczyny, złapał ją za rękę i uniósł ją do góry w geście zwycięstwa. Cała widownia zaczęła krzyczeć, gwizdać i wiwatować z niewyobrażalną głośnością…

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
O czym oni rozmawiają? Czy myślą, ze w tamtym świecie właśnie tak się bawiłam? Może i tak...tłum mi przeszkadza zobaczyć....ale mimo wszystko, to nie była zabawa, tylko walka o przeżycie......choć w niektórych momentach było nawet zabawnie......z nim.......ATIS! O CZYM TY MYŚLISZ! Jesteś ponownie w Faeurunie. Nie tam........
- Ładna walka. - sędzia szepnął do Atis.
- Zamknij mordę, albo nie ograniczę się tylko do podcięcia ci łydek, grubasie!
- D-d-d-d-dobrze......
Dziewczyna spojrzała w tłum. Widziała ludzi, którzy wiwatowali jej, krzyczeli z podniecenia. Ludzi, którym taka rozrywka odpowiadała. Ludzi, którzy nie doceniają spokoju jaki im dano.
- Ojej, głowa mi pęka.......dalzcego? Nie od hałasu, nie od żadnej rany......jakieś przeczucie? - Atis złapała się za głowę.
- Co się z Atis znowu dzieje?! - Medivh był wyraźnie zaniepokojony, tak samo jak reszta.
- Nic przecież jej się nie stało. To dlaczego tak się chwieje. Czy widzicie to co ja? Ona krzyczy! - Nazin był cały czas wpatrzony na arenę.
- Dlaczego sędzia nic nie robi?! - Aya zwróciła się do Rince'a, który był najspokojniejszy w tej chwili.
- Coś się zaraz wydarzy.....czuję to. - wymarmotał elf.
Istotnie. Wydarzyło się coś. Brzegi całej areny, trybun zapłonęły błękitnym ogniem. Widzowie, jak to ludzie, od razu w krzyk, popłoch i przerażenie. Ale nie było dokąd uciec. Niektórzy ludzie rzucali się w ten ogień, myśląc, że go przeskoczą. Źle myśleli. Płomień pochłaniał ich z zawrotną szybkością.
- Rince, czytałeś coś na temat takiego ognia? - powiedział pośpiesznie Medivh.
- Pierwszy raz widzę coś takiego! Nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać o czymś tego rodzaju.
- Co robimy?
- Wymiarowe Drzwi!
- A Atis? - zapytał Nazin.
Cała grupa spojrzała w dół na arenę. To co zobaczyli przerosło ich najśmielsze wyobrażenia. Atis stała prosto. Przed nią zaś.....Koszmar. Był jednak większy niż wszystkie inne. Jego grzywa i ogon płonęły błękitnym ogniem.
- T-teraz to mnie już nic nie zadziwi. - stwierdził cynicznie Nazin.
- Teraz to każde z nas zaliczyło kolejnego potwora do kolekcji. - Aya była conajmniej zdziwiona, tak jak reszta.
Wróćmy na arenę........
- Geryon.... - szepnęła Atis.
- Podążaj kapłanko do Podmroku..... - głos Koszmara był bardzo.....przenikliwy.
- Gdzie? Geryon! Ty przecież nie istniejesz! Jesteś historią!
- Mieszkasz w świecie magii i w nią nie wieżysz.
Koszmar zniknął.
- GERYON! ZACZEKAJ!
Zaraz po odejściu piekielnego konia, płomienie zniknęły. Wszystko wróciło do normy. Ludzie wybiegali tłumami z areny. Trybuny opustoszały. Zostały na nich tylko nasi bohaterowie. A Łowczyni Demonów stała oszołomiona na samym dole.
Chciał mnie zatrzymać na arenie? Po co? I dlaczego mam podążać do Podmroku? Po co.....
......Oszołomiony sędzia wyszedł spod ławki i krzyknął:
-Jutro dokończymy turniej, jak będą trybuny no i wogóle... - po skończeniu pobiegł jak najszybciej się da w stronę domostw.
Cała drużyna zbiegła z trybun na arenę.
-Nic ci nie jest? - wydyszał Medivh
-Nie nic.
-Kim...Czym było to coś? - zapytał Nazina
-Nazywa się Geryon i jest hmm... Koszmarem.
-Może coś więcej - powiedziała niecierpliwie Aya
-No cóż.... Potem wam opowiem, ale najpierw chciałabym odpocząć - odpowiedziała Atis
Wszyscy bez słowa ruszyli do gospody, w której wcześniej się zatrzymali. Zamówili obiad i zaczęli jeść. Po skończonym posiłku pierwsza odezwała się Atis:
-Ruszam w podróż do Podmroku...
Nazina aż zakrztusił się chlebem, który gryzł.
-Khy, khy. Do Podmroku?! Zwariowałaś? Po co?
-Potem wam powiem. Najpierw chciałabym wiedzieć czy ktos pójdzie ze mną?
Nasatała chwila ciszy.
-Ja idę - powiedzial Medivh spoglądając na Atis czule ale i z zaniepokojeniem w oczach - Za Tobą bym w ogień skoczył - zaśmiał się
Atis odpowiedziała mu spojrzeniem.
-Ja nie idę dopóki nie dowiem się co tu jest grane - odezwał sie po raz pierwszy Red.
-Ech... Wytłumacz nam to Atis - dodał Rince.....


Tonari no Totoro!
......
- No skoro tak, to tak. Zgoda.....Więc tak, ten koń, którego widzieliście to Geryon. Jest koszmarem. Jednak nie takim jak inne. On potrafi kontrolować czas. I nie jest z tąd....
- A konkretnie? - zapytała Aya.
- Nie z tego świata. Prawdą jest też, że on nie żyje, jest historią, nie istnieje. Został zabity...
- Przez kogo? - wtrącił Adam.
- Przez mojego....przyjaciela. - Atis spojrzała na Medivh'a. - Medi, być może wiesz o kim mówię.
- Nie wspominałaś, zeby to był przyjaciel, bardziej wróg...
- Może kiedyś opowiem ci dlaczego jest dla mnie przyjacielem.....wracając do tego co mówiłam....Geryon z regóły nic nie mówił. Ale teraz odezwał się do mnie. Powiedział, żebym ruszyła do Podmroku. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że to coś ważnego......jeśli nie chcecie to nie idźcie, nikt was nie zmusza....W końcu jutro są zawody. Pewnie chcecie zostać....
Rince i Aya spojrzeli po sobie. Rozumieli się bez słów.
- My także pójdziemy. Nie możemy cię zostawić w takiej sytuacji. Jeszcze zrobisz coś sobie. - Aya zaśmiała się.
- Jak wy to i ja. Może być bardzo ciekawie. Mam przyjaciół w Podmroku. - odparł Nazin.
- Ty? Jak......
- Ach, te dawne czasy.....
- Adam, do niczego cię nie zmuszam, ale proszę, chodź z nami, będzie wesoło.
- Zgoda. Trudno mi się oprzeć tym urokom, Atis...
(leń jestem, nie chce mi sie opisywać)
Dużyna wyszła z Neverwinter. Padło pytanie:
- A którędy teraz?
Ponieważ nie znaleźliśmy (my w sensie - Olcia, Atis i ja) gdzie leży Podmrok nie napiszę w którą stronę sie udała drużyna, a tym bardziej czy szli lasem, pustynią itp. :]
A tak wogóle to nikt nie zauważył, że nam konie wcięło parenaście (paredziesiąt?) postów wcześniej Mniejsza o to ^______^
----------------------------------------------------

Po parodniowym marszu drużyna doszła do wejścia do Podmroku. Była to olbrzymia jaskinia, w której cuchneło śmiercią. Wszyscy zatrzymali się paręset metrów przed nią i rozłożyli obóz. W nocy nikt nie naruszył ciszy. Nawet ptaka nie było w pobliżu. Rankiem drużyna weszła do środka. Z wysokiego sklepienia zwisały stalaktyty. Po godzinie monotonnego marszu korytarzem coś zachrzęściło Nazinie pod stopami. Wszyscy spojrzeli w doł. Rozlegly się okrzyki obrzydzenia. Drużyna stąpała po szkieletach: czaszkach, piszczelach, miednicach i jeszcze innych kościach.
-Nie podoba mi się to - powiedział cicho Rince
-Zgadzam się z tobą - powiedział Red - Poszukajmy innego przejścia.
Wszyscy zgodnym ruchem obrócili się, zeby spojrzeć w twarz obrzydliwym potworom. Hakowym poczwarom. Na tyłach stało dwóch przywódców. Byli więksi, szersi w barach (^__^) i wogóle potężniejsi. Na przedzie stalo z 10 "zwykłych" Hakowych Poczwar. Wyzwanie nawet jak dla naszej drużyny.
-Cholera! - zaklął Medivh - Mogę zdjąć przywódców...albo conajmniej jednego. Postarajcie się ich jak najdłużej zająć.
Rince skinął głową.
-Szkoda, ze tu tak wąsko. Dobra Atis i Red postarajcie się ich zając ich brońmi, Aya niech szyje z łuku, a Nazina i ja rzucimy jakieś małe zaklęcia - Rince dosoknale nadawał się do takich sytuacji jako przywódca - Nazina tylko nie szalej, bo sami zginiemy.
Hakowe Poczwary wydały z siebie ogłuszający wrzask, ale nie wiedzieć czemu czekały na atak wroga.
-Stójcie jeszcze nic nie róbcie - szepnął Rince - poczekamy na ich krok. Medivh co chcesz zrobić? - Elf odwrócił się do Pół-Elfa - Cholera tylko nie zamieniaj się nam - jęknął.
Mediemu oczy płonęły jasnym czerwonym blaskiem. Na wyciągniętych rękach tańczyła energia. Nagle rce zapłonęły wielkim ogniem i jeden z przywódców runął na ziemię wrzeszcząc i rozrywając ciało hakami, próbując się uwolnić od strzaszliwego bólu. Po chwili zaczął drgać w konwulsjach. Potwory z rykiem rzuciły się na drużynę. Atis i Red sprawnie odparli pierwszą parę przeciwników. Inne próbowały się pchać, ale nie mogły się przecisnąć. Jednemu z potworów strzała utkwiła między oczyma. Zginął od razu. Rince i Nazina rzucali małe kule ognia, błyskawice itp. Wrogowie gineli jak muchy. Medi padł na kolana i za chwilę podniósł się znowu. Na rękach jak poprzednio tańczyła energia. Drugi z przywódców rzucił się do ucieczki, ale i on zaczął się palić. Atis i Red cięli po kolei wrogów. Po minucie żaden stwór nie został. Jeden jeszcze próbował wstać, ale Aya przeszyła mu głowę strzałą.
-Proponuję przenieść się w inne miejsce - sapnął z wysiłku Nazina
-Dobra, ale odpocznijmy chwilę - powiedziała Atis
Medi ciężko dyszał opierając się o ścianę. Reszta drużyny nie była w lepszym stanie....


Tonari no Totoro!
.....Atis podeszła do Medivha. Położyła mu rękę na ramieniu.
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Spokonie, jestem tylko zmęczony.....
- Ja widzę co innego. Może nie powinieneś ze mną iść. W końcu straciłeś sporo energii tylko na jedną walkę.
- Skoro już tu jestem, nie warto wracać.
Atis pociągnęła delikatnie nosem.
- Znam ten zapach.......tylko skąd.....
- Coś się stało?
- Tak....chyba tak.....czuję zapach demona...ale nie jestem pewna....
- Przecież to co zabiliśmy to demony.
- Ale nie o te mi chodzi. O inne........
- Mów normalnie.
- Już nie czuję....dziwne......trudno. - dziewczyna podeszła do Medivha i pocałowała go delikatnie....
Podmrok, o ile się nie mylę, jest właściwie wszędzie. Jest to po prostu podziemna kraina. Jeśli zaś chodzi o same zejścia, to oficjalne znam tylko dwa. Jedno gdzieś trochę na południe od Wrót Baldura, drugie w karczmie w Waterdeep. Jednak takowe wejścia mogę być dosłownie wszędziez także wybrnęliście z tego świetnie .
---------------------------------------------------------------------------------------
Rince chcąc nie chcąć słyszał rozmowę Medivha i Atis. Zatrzymał przez chwilę wzrok na pobliskim stalagnacie i zaczął rozmyślać.
- Rince, nic ci nie jest? - spytała po cichu Aya.
- Czyżby... czyżby Medivh nie powiedział Atis o swojej demonicznej krwi... Nie, to niemożliwe. Przecież tyle ze sobą... Hmm. Mi powiedział, ale czy to możliwe, że tylko mi? Nie dał mi jaśnie do zrozumienia, że nikomu ani słówka...
- Rince, czy ty mnie słyszysz? - powtórzyła zaniepokojona elfka.
- A może... może nie chce, żeby Atis o tym wiedziała. W końcu ona jest łowczynią demonów... A może jej powiedział, a ona tylko udaje, że tego nie było... albo zapomniała. Nie. Ta ostatnia opcja odpada...
- Rince!?
- Co? Co się stało?
- Ty mnie pytasz co się stało? To chyba ja powinnam zadać ci to pytanie.
Nazina tymczasem opatrywał lekko rannego w lewe ramie Reda.
- Ooo, miałeś trochę farta. Na szczęście ostrze jego łapska nie wbiło się głęboko. Wystarczy lekki czar leczniczy lub zwykły bandaż. Momencik... Wita morties ario riounes. I po kłopocie. - Nazin sztucznie się uśmiechnął nie ufając Łowcy.
- Ty... Och przepraszam Aya. Zamyśliłem się trochę.
- Co ty nie powiesz! - odpowiedziała z ironią i uśmiechem na ustach. Rince wiedział co to znaczy... - Gadaj mi i to już. Co! Atis ci się spodobała?... no tak, jakżesz mogłaby się nie spodobać...
- Ale...
- Wcale ci sie nie dziwię. Też by mi się spodobała gdybym widziała ją w takiej akcji i... gdybym była mężczyzną. - tu elfka spojrzała zawadziacko na elfa czekając na odpowiedź.
Rincewind zaczął się śmiać.
- Co!? Jeszcze się śmiejesz. Ach ty... - Aya końcówkę powiedziała przez zaciśnięte zęby przyjaźnie okładając plecy czarownika klapsami.
Elf sprytnie złapal dziewczynę za dłonie i szybko przyciągnął ku sobie.
- Po prostu ciesze się, że jesteś o mnie zazdrosna.
- Eh, ty wariacie. Gadaj mi i to już o czym tak myślałeś.
Tu Rincewind spojrzał ponownie na dalej rozmawiającą Atis i Mediva. Aya wiedziona wzrokiem elfa zrobiła to samo.
- ... Myslę, że to nie jest rozmowa na teraz. Porozmawiamy wieczorem. - powiedział cicho i całkowicie poważnie - Wszyscy cali?! Zresztą o co ja sie pytam?! Ruszamy dalej czy szukamy może innego wejścia?! A może Atis dokładnie nam powiesz czego szukasz, bo inaczej możemy błądzić całe wieczności, a towarzystwo tych... poczwar wcale mi się nie podoba...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
.....
- Ja sama nie wiem czego szukam...
- Ale zaufałaś temu.....Koszmarowi, prawda? - Adam spojrzał na Atis.
- Tak. Echhhhh.......życie jest ciężkie i dołujące........dlaczego zawsze ja........
- Wiem coś o tym. - wtrącił Nazin.
Atis znów pociągnęła nosem.
- To nie był demon....to coś innego.....coś większego.....Z Lodowego Kryształu......
- Lodowy Kryształ?
- Na tym skromnym świecie nie ma istoty stworzonej z Lodowego Kryształu. Ani na tym, ani na tamtym...
- Czyli z tego są....istoty żywe? - Rince był conajmniej zdziwiony, tak samo jak reszta grupy, z wyjątkiem Adama.
- Tak, są. Lodowy Kryształ jest bardzo rzadko spotykanym surowcem....... - dziewczyna jeszcze raz pociągnęła nosem, głębiej. - Nie ma żadnej istoty z Lodowego Kryształu. Wszystkie wyginęły......oprócz jednej......
- Jednej? Jakiej? - Medivh stanął prosto.
- Znienawidzicie mnie za to - Łowczyni uśmiechnęła się. - ale jeśli chcecie zobaczyć istotę Lodowego Kryształu, to chodźcie za mną. Byle prędko, w Podmroku chyba nie lubią guzdrał. Mam nadzieję, że za mną nadążycie.
- Co? O co ci chodzi....
Atis "śmignęła" przed siebie, wymijając resztę.
- Nie gadaj Nazin! Tylko biegnij, o nam zwieje! - Wykrzyknął Medivh łapiąc elfa za rękę.
Cała reszta pobiegła za Łowczynią. Mijali róznego typu jaskinie i swego rodzaju "piękno" Podmroku.
- Szybka jest! - zawołała zdyszana już Aya.
- Ciekawe co ją prowadzi! Biegnie tak jakby znała tu wszystkie tunele! - odparł Rince, który był w podobnym stanie co Aya.
Atis zniknęła za zakrętem. Drużyna ruszyła za nią. I tu wielkie zaskoczenie. Trafili do jakieś wielkiej jaskini. Bohaterowie zatrzymali się przy samym wejściu, gdyż to co zobaczyli było jeszcze dziwniejsze i bardziej przerażające niż Koszmar na arenie. A mianowicie, Na drugim końcu wielkiej jaskini stał trójgłowy, ogromny pies. Był stworzony jakby z kryształu i lodu. Atis stała spokojnie parenaście metrów od niego. Powiedzmy prosto, naszych bohaterów strach obleciał. (a wy nie dostalibyście zawału serca, albo byście się nie poszczali? JA NAPEWNO! - Joana) Wszyscy byli cicho.
- Cerberus.... - szenęła Atis.
- Witaj śmiertelna. - Cerberus nachylił środkowy łeb nad dziewczynę.
- Uuuuuu....stary, długo byłeś zamknięty w tym krysztale? Bo śmierdzi ci z paszczy jakbyś tam przesiedział nie wiem ile. - Atis pomachał sobie dłonią przed twarzą, w geście "masz nieświeży oddech".
- ZAMILCZ!!!! Jesteś tylko śmiertelniczką! Nie możesz się mieżyć ze strażnikiem Tartaru!
- Dobra, dobra, kapuję. Przejdźmy do konkretów. Spotkałam Geryona, Koszmara Czasu. Powiedział mi żebym ruszyła do Podmroku. Ok. Jestem w Podmroku, a tu nagle spotykam ciebie. To jest jakis spisek?! Wy nie żyjecie!
- A więc Geryon spełnił swoje zadanie.
- Jakie zadanie?! O co tu chodzi!?!?
- Chcę porozmawiać z tobą na osobności... - wzrok Atis i Cerberusa spoczął na reszcie grupy.
- Nie zrób im krzywdy. - dziewczyna szepnęła do piekielnego psa.
- Dobrze.....
Cerberus tupnął wielką łapą w podłoże i ziemia pod nogami reszty drużyny się rozsunęła. Wszyscy spadli w dół.

- Gdzie? Co się dzieje..... - szepnął Medivh. Głowa bolała go i to bardzo. Wstał z trudem. Obejrzał się i zobaczył resztę. Ci poszli w jego ślady.
- No! Nareszcie się obudziliście. - bohaterowie zobaczyli Atis. Uśmiechała się do nich zawadiacko.
- Ale, jak, gdzie, kiedy, co.....
- Chodźcie! Wyjdźcie wogóle stąd. Nie będziecie stać przecież za areną.
Po parunastu minutach dochodzenia do siebie, drużyna ruszła na spacerek po mieście. Znajdowali się w Neverwinter. Atis i Medivh szli z tyłu.
- Atis...
- Tak?
- Dlaczego z Podmroku nagle znaleźliśmy się tutaj, w Neverwiner?
Atis przystanęła.
- Sama nie wiem......
Medivh zauważył, ze dziewczyna nie ma wisiorka.
- A kula? Co się z nią stało?
- Tartar potrzebował, chciał, musiał........Tartar chciał jego duszy. Cerberus był tylko posłańcem...
- Przykro mi.
- Nie trzeba. Mogłam poprosić Cerberusa, żeby zabrał mnie ze sobą...ale on ni chciał.....echhhh.....zapomnij już o tym.....
- Jak sobie życzysz.....
- Czasami nie mam pojęcia o czym oni rozmawiają. - szepnęła do Rincewinda Aya.
- Nie licz na to, że ci to wytłumaczę. Mimo, iż jestem z nimi o wiele dłużej, to też ich czasem nie rozumiem... ale to chyba dobrze. Chyba nie chciałabyś, żeby i wszyscy rozumieli nas.
Nazin, zdawałoby się ze smutkiem w oczach spojrzał na obie rozmawiające pary.
- Heh. Tym to dobrze. I pomyśleć, że Atis jest taka czuła… - myślał, patrząc na łowczynię przytulającą czule Medivha - Czuła dla niego, bo ja i Rincewind nie mamy już tak lekko… Ale Rince ma Ayę… nic prawie o niej nie wiem. Przyłączyła się do nas już jakiś czas temu, ale z nikim oprócz niego nie spędza więcej niż piętnaście minut. Ale trzeba przyznać, że gust chłopaki mają. Eh.
Nazin nie chcąc przeszkadzać pogłaskał Markusa i zagadał do Reda, który do tej pory nieustannie wygwizdywał w kółko tę samą melodię.
- Jutro kontynuujemy turniej… znaczy się, właściwie to chciałem się spytać, czy idziemy tam? - zagadnął do wszystkich łowca. Towarzysze wyrwani z prywatnych rozmów popatrzyli po sobie czekając, aż ktoś odezwie się pierwszy.
- No cóż. Jeśli chodzi o mnie to mam pewną sprawę do załatwienia właśnie tu, w Neverwinter.
Aya spojrzała tylko podejrzliwie na elfa. „Powiem ci o co chodzi. Spokojnie.” usłyszała głos w głowie.
- Szkoda. - powiedział naprawdę szczerze Medivh - Ja nie zamierzam rezygnować. Mam tylko nadzieję, że publiczność na turnieju magicznym będzie nieco bardziej… ucywilizowana.
- My też oczywiście idziemy. W końcu po to kazałem Redowi spytać o to. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Nazin.
- Jakbyś sam nie mógł. - rzuciła Atis.
- Jakże mogłoby być inaczej. A kiedyś w takich sytuacjach myślałem, że coś ją gryzie… - pomyślał elfi mag.
- Ale chyba też idziesz. - raczej stwierdził niż spytał półelf.
- Jasne! A ty Aya? Rezygnujesz? - spytała zawadiacko podpierając się ręką o Medivha.
- Yyyyy. Jeszcze nie wiem… Muszę się nad tym zastanowić.
- Jasne. - pomyśleli wszyscy oprócz Rince'a……

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
Cała drużyna ruszyła w stronę areny walk. Tym razem Rince i Aya zostali z tyłu. Mag tłumaczył cos Ayi. W półowie drogi żegnając się skręcili razem i z Xenonem w którąś z uliczek.
-Ciekawe co on ma tu do załatwienia? - zaciekawiła się Atis
-Jak bedzie chciał to nam powie - wzruszył ramionami Medivh
Po jakimś czasie doszli w końcu na arenę. Na odbudowanych trybunach siedziała o połowę mniejsza publiczność niż kiedy odchodzili z areny. Na niej stał jeden zawodnik i sędzia. Widać, ze dopiero co się zaczęła ponowna prezentacja zawodników, a rczej zawodnika.
-Niestety po ostatnich wydarzeniach spora część zawodników wycofała się z udziału w turnieju - mówił sędzia - i został tylko jeden...
-Zostało dwóch - powiedziała Atis zgrabnie wskakując na pole walki.
-Ekhm... - zmieszał się sędzia- no tak... A to ostatni zawodnik Atis... - i tu umilkł, bo zobaczył wymowne spojrzenie Łowczyni - Zaczynajcie. Atis przeciwko Rafielowi Potężnemu.
Mężczyzna wyjął wielki miecz dwuręczny - prawie taki sam jak on, a Atis magiczne sztylety. Walka była wyrównana. Raz zadawała ciosy Łowczyni, a raz Wojownik. Zawsze udawało się obojgu parować ciosy. Po pięciu minutach wymiany ciosów oboje byli nieźle zmęczeni. Tłum ryczał z radością na tak zacięta walkę. Atis w końcu zaczęła się cofać.
-Atis nie poddawaj się - krzyczał Medi. Publiczność po chwili podjęła ten okrzyk.
Ale Atis nagle potkneła się. Rafiel widząc to, zamchnął się do ciosu, ale odsłonił się na chwilę. Łowczyni zauważyła to i... wbiła swoje sztylety prosto w brzuch przeciwnika. Plan był sprytny. Zamierzone potknięcie i cios. Tłum zaczął ryczeć z radości.
-Jak mogłem chociaż przez chwilę w nią wątpić - pomyślał półelf
Sędzia od razu wręczył Atis złoty medal, puchar i pokaźną sumę pieniędzy. Potem odsunał się. Łowczyni zamachała raz do publiczności i poszła od razu do naszej druzyny.
-Gratuluję - powiedział Medivh - uściskując Atis
-Dobra robota - przyłączył się Nazina z Redem.
-A teraz turniej dla magów - ogłosił sędzia.
-Już? Tak szybko? - zdziwił się Nazina - Medi idziemy.
Magowie zeszli na arenę podajc sobie dłonie.
-Niech wygra najlepszy - powiedział Nazina
-Niech się dzieje...[No nie Nazina? Niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba -dop. Medivh] - odpowiedział Medivh
Sędzia krótko zaprzentował zawodników i ogłosił:
-Pierwsza walka odbędzie się pomiedzy Naziną, a Medivhem.
-CO?! - wykrzykneli obaj magowie na raz....


Tonari no Totoro!
....
- Hej, chłopaki! Będzie bardzo miło! - Atis zawołała z miejsca. Medivh i Nazin spojrzeli w jej stronę, a ona puściła im oczko.
- Błagam, żeby coś się teraz wydarzyło....błagam żeby coś się teraz wydarzyło......
- Ja też nie chcę z tobą walczyć Medivh, ale cóż tu począć? Wszyscy zawodnicy zwiali....tchórze.
- Zważ na to, że nie wszyscy są tak.....hmmm....szaleni jak my....

- Panowie, zaczynajcie. - sędzia popędził ich.
- Zaraz, zaraz. A co my wogóle mamy zrobić? - Nazin uniósł brew.
- Ahh! No tak! Zapomniałem wam powiedzieć. Na arenę zostanie wpuszczony smok. Musicie go unieszkodliwić w jak najkrótszym czasie, jednocześnie go nie zabijając. Rekord czasowy to 5 minut, lecz smok został zabity. No to zaczynamy. Proszę, przygotujcie się!
Sędzia pobiegł gdzieś.
Dobrze, że nie ma tu Rince'a...
Na drugim końcu areny znajdowała się potężna krata. Zaczęła się podnosić. Na arenę wszedł potężny Mosiężny Smok.
- POMOCY!!!! Błagam! Pomóżcie mi! Znacie mnie! Nie zrobię wam krzywdy! Nie chcę walczyć! - prawda. Nasi bohaterowie znali tego smoka.
- Jak cię złapali? - zaczął Medivh.
- T-to był porzypadek! Spałem w swojej leży kiedy napadli mnie ci ludzie! Ja nie chcę naprawdę walczyć! Nie mam zamiaru nikogo skrzywdzić! Rok temu zginęła tu moja siostra! Na tych samych zawodach! Słyszycie ludzie! Dla waszej rozrywki zginął dobry smok! Być może wasz przyszły sprzymieżeniec!!!..........
.....-Eee... panie sędzio... musimy się naradzić... 10 minut nie dłużej - powiedział Nazina
-Co?! To się nie godzi! Mamy za mało czasu - zaczął, ale spojrzał na lodowate spojrzenia obojga magów - ech... no dobrze 10 minut i ani sekundy dłużej.
Medivh i Nazina nie zwracali już na niego uwagi.
-Cholera co robimy? - zapytał Medi
-Nie wiem.
-Hmm... może... powiedz Atis mentalnie żeby tu przyszła z Redem. Albo bez niego. On jest Łowcą Smoków. Niech spróbuje go spławić. - Pół-Elf uśmiechnął się lekko.
Po sekundzie Atis stała koło magów.
-Co się stało? - zapytała zaniepokojona.
-Ten smok co nas kiedyś podwiózł stoi przykuty łańcuchami w tej klatce. A my chcemy go uwolnić.
-Jakiś plan?
-Chwilowo - żaden.
-Ale zaraz - powiedział Nazina - ten smok jest jakiś dziwny. Jakby podali mu środek na zniszczenie odwagi. Przecież smok nie zniżyłby się do tego aby wrzeszczeć o pomoc. Nawet te przychylne ludziom i w wielkim niebezpieczeństwie.
-Masz rację - powiedział Medivh - gdyby tu był Rince możeby powiedział w smoczym coś do niego i czar by sie ulotnił...
-Ale Rince'a tu nie ma - powiedziała przytomnie Atis - w dodatku smok ma kajdany chroniące przed magią.
-Ale kto powiedział, że ogień - nawet ten wywołany magicznie - nie jest prawdziwy - uśmiechnął się Medi
-Chyba rozumiem o co ci chodzi - uśmiechnął się również Nazina - ale co po rozerwaniu kajdanów?
-Ktoś musi odwrócić uwagę publiczności - Atis i Medivh spojrzeli sie na Nazinę
-Co?! Ja?! Ech... no dobra...
-Potem trzeba wzbudzić odwagę w smoku. Jakby go zranić.. może pomogłoby - zastanowiła się Atis
-Nie mamy nic do stracenia - wzruszył ramionami Nazina
Wszyscy zabrali się od razu do pracy. Magowie weszli na arenę, a Atis stała dostatecznie blisko by szybko tam wskoczyć. Medivh skoncentrował sie i rozpalił wewnętrzny ogień w łańcuchach aż pękły. Nie było to trudne, bo smok miał je tylko na szyi. Nazina wywołał od razu potężną błyskawicę (która uderzyła w trybuny, ale w miejsce gdzie nikt nie siedział) i wielki grzmot. Publiczność i sędzia byli oślepieni i ogłuszeni. Atis już stała pzy smoku i krzyknęła:
-Spotkamy sie kilometr od północnej bramy Neverwinter smoku. - I cięła go mocno sztyletami pomiędzy łuskami. Smok zawył z bólu i potrząsnął głową. Świadomość i odwaga mu wróciła szybko. Wzbił się w powietrze i poleciał w kierunku północnej bramy. Trójka bohaterów weszła w Wymiarowe Drzwi i pojawiła się przed północną bramą Neverwinter...


Tonari no Totoro!
....Smok już tam na nich czekał. Był bardzo zadowolony. Kiedy nasi bohaterowie doszli do smoka, ten powitał ich uśmiechem....o lie można to tak nazwać.
- Witajcie! Nie wiem naprawdę jak wam dziękować!
- Nie trzeba. - Medivh odwzajemnił uśmiech.
- No, zawsze możesz nam coś podarować. W końcu uratowaliśmy ci życie... - "zaproponował" delikatnie Nazin.
- Mówiłem wam, że nic nie mam.
- Napewno coś masz. Potargujmy się! - Elf upierał się przy swoim.
Atis stała z boku. Patrzała na wyczyny Nazina. Głupki, debile jedne. Co oni sobie myślą! Że życie da im wszystko? Denerwują mnie. Założyła ręce. Ale w końcu nie jestem tam. W tamtym mieście było inaczej. Surowo. A tu wszystko jest prostsze...... Atis spojrzała w niebo. Słońce mocno grzało. No i zaczyna się Kwartał Smoka Powietrza. Będzie ostro lało...... Do dziewczyny podszedł Adam.
- Czy ty też nie uważasz, że gadanina z tym smokiem to strata czasu?
- Może i tak. Nigdy nie przepadałam za tymi gadami, ale jako druidka muszę je szanować. To są przecież najpotężniejsze istoty Faeurunu.
- Druidka?
- Łowca Demonów jest połączeniem Druida i Fechmistrza. Takie tam....
- Interesujące.
- Echhh.....zaraz będzie lało....
- Lało? Przecież na niebie nie ma ani jedenj chmury.
- Biedaczyna. Nie wiesz. Zaczął się właśnie Kwartał Smoka Powietrza. Módl się, żeby lało.
- Dlaczego?
- To zależy od humoru Smoka Powietrza. Jeśli jest rozbawiony - będzie świeciło słońce przez cztry miesiące. Nie spadnie ani jedna kropelka deszczu. Jeśli zaś Smok Powietrza jest zły - będzie lało przez cały kwartał.
- A co będzie jak będzie miał mieszane uczucia?
- Będzie lało i świeciło słońce. - Atis wzruszyła ramionami.
- Zaskakujesz mnie. Ale najbardziej dziwi mnie to, że jesteś cały czas smutna.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Ja to po prostu wiem. - Adam złapał ją za ręce. - Nawet jeśli się uśmiechasz, widzę, że nie jest to szczere.
- Wytłumaczę ci coś. Jak ty byś sie czuł, jakbyś stracił wszystko co miałeś po ukochanej osobie? No jak?!
- Myślałem, że....
- Tak?! To źle myślałeś! Nie da się nigdy zapomnieć o osobie, którą kochałeś ponad własne życie!.....wiesz, nie chcę cie wogóle słuchać. Przypominasz mi o tym wszystkim co przeszłam.....
- Widzisz? Na każde słowo o "tym", zamykasz się w sobie, unikasz jakichkolwiek rozmów, osób, które chcą ci pomóc....
- Zamknij się!! - Atis nie wytrzymała. Wyciągnęła sztylet zza pasa i wbiła go Adamowi w ramię, po czym szybko je wyjęła. Medivh, Nazin i Smok usłyszeli to i spojrzeli w stronę Adama i Atis. - Nie rozumiesz? Jak nie chcę o tym rozmawaić to nie chcę. Ciesz się, że nie pozbawiłam cię głowy! Następnym razem to zrobię! To ci przyżekam. - Dziewczyna pocałowała go w usta na oczach reszty. Odsunęła się kawałek i wykonała skok miedzysferalny (wspomniane wcześniej "znikanie" - Joana).
- Zniknęła..... - powiedział oszołomiony Nazin. - Mam nadzieję, że wróci....
Mediv podszedł do Adama, złapał za kołnierzyk i podniósł do góry.
- Coś ty jej powiedział, sukunsynie?!
.......-Nic, o czym powinieneś wiedzieć - odpowiedział Red wyrywając się z uścisku maga i stając na ziemi. Lewa ręka mu zwisała bezwładnie - To nie twoja sprawa.
-Nie moja?! A może jednak? Co jej powiedziałeś?! - głos Medivha stawał się coraz bardziej natarczywy i w słychać było w nim nutkę wrogości.
-Już ci powiedziałem: nie twoja sprawa! - Adam starał mówić stanowczo, ale trudno jest mówić tak, jeżeli z ręki leje się krew i się słabnie.
Pół-Elf sięgnął po miecz.
-Medi, spokojnie - wtrącił się Nazina - on jest ciężko ranny, a poza tym...
-G*wno mnie obchodzi czy jest ranny czy nie. Zrobił coś Atis i za to zapłaci - Medivh nie zapanował nad sobą i był za bardzo rozwcieczony. Oczy błysły czerwienią, ciało zaczęło płonąć (to co zwykle wtedy kiedy się zmienia ). Łowca zaskoczony odskoczył, ale to wystarczyło, żeby uniknąć cięcia. Nazina nie czekał, tylko podbiegł do Reda, otworzył Wymiarowe Drzwi i wepchnął go tam, a potem sam wskoczył. Drzwi zamknęły się tuż przed nosem tym razem bardziej pół-demona niż pół-elfa. W jego głowie była tylko jedna myśl.
-Niszczyć..
Zauważył smoka, przyglądającego się z zaciekawieniem całej scenie, i wypalił w niego Większą Kulą Ognia. Smok dostał w pierś i wściekle ryknął. Zionął ogniem w maga i drapnął pazurami. Ale Medi zdążył odsunąć się tak, że został tylko draśnięty w twarz. Nie zwrócił na to uwagi, chociaż krew zaczęła spływać strumykami po twarzy. I tak zaczeła się wymiana ciosów. Medivh - czarami ognistymi, smok - ogniem, paszczą i pazurami. Po kilku chwilach walki obaj byli wyczerpani imocno ranni w wielu miejscach. W końcu mag użył swojego najlepszego czaru. Był już skoncentrowany więc poszło mu to szybciej. Smok nagle zaczął się zwijać i ryczeć. W jednym z takich odruchów Medivh dostał mocno łapą w podbrzusze i został posłany na drzewo. Płomienie we wnętrznościach smoka zgasły, ale ból pozostał - na szczęście już nie tak oślepiający. Smok wzbił się w powietrze i chwiejnie odleciał. Mag leżał już nie spowty płomieniami, z rozstrzaskańą głową pod drzewem. Pożar, który wybuchł w czasie walki, zamienił się w mały płomyk, aż w końcu zgasł pod naporem deszczu, który właśnie zaczął rzęsiście padać...


Tonari no Totoro!
____________________
A więc jednak Smok Powietrza jest rozgniewany....
Atis spojrzała w niebo. Deszcz lunął niespodziewanie. Krople wody delikatnie spływały po jej twarzy, włosach, po całym ciele. Nie przeszkadzało jej to zbytnio. Deszcz był przyjemny, ze względu iż niszczył duchotę tego lasu. Dziewczyna poszła przed siebie drogą. Im dalej szła, tym ciemniej robiło się w gęstwinie.
- Echhh...nie mogę....Duchy Drzew! Dlaczego Smok Powietrza jest taki rozgniewany!? - Atis zawołała jakby do nikogo. Po chwili można było usłyszeć jakby szepty, składajace się w słowa.
- Smok Powietrza nie jest rozgniewany.....on płacze.....
- Płacze? Dlaczego? - Łowczyni Demonów przystanęła.
- Smok Powietrza jest istotą taką samą jak inne....On też ma uczucia....
- To wiem, ale dlaczego płacze? Chyba ostatnio nic takiego złego się nie wydarzyło....
- Smok Powietrza ubolewa nad twoją stratą, kapłanko......on cierpi tak jak ty....
- A wy skąd wiecie! Widzimy się pierwszy raz!
- Zapomniałać, że jesteśmy istotami wiecznymi. Smok Wody obdarował nas wieczną mądrością.....
- Ale to nie pozwala wam wtrącać się do mojego życia! Skąd Smok Powietrza wie o tym co się stało?! Poza tym, nie wiem jaki to ból!
- On się tobą interesuje od początku twego istnienia.....on stara się zrozumieć ciebie....
- Tak, oczywiście.....odejdźcie Duchy Drzew....rozmowa skończona......
Atis ruszyła dalej.
____________________
- Gdzie ona może być?
- Nie wiem, ale może skontakuj się z nią mentalnie. - zaproponował Adam.
- Dobry pomysł. - Nazin przymknął oczy. Po chwili je otworzył.
- I co?
- Ona tam gdzieś jest, ale jakby nie chce się odezwać. Czyżby chce nas unikać?
- Mam szczerą nadzieję, że nie.... - zmartwił się Adam. - Wiesz może gdzie ona jest?
- W lesie. Ale nie wiem, w którą stronę poszła.
- No to jesteśmy w kropce......
......-Dobra chodźmy jej poszukać - powiedział Nazina
-Zwariowałeś? Gdzieś w lesie szaleje madżyna - demon, leje jak z cebra, a w dodatku las jest ogromny. A w dodatku Atis pewnie chce być sama.
-No to wracajmy do karczmy. To jedyny rozsądny pomysł.
Mag i Łowca zwrócili się w stronę Neverwinter.
-Żeby w końcu przestało tak okropnie lać. - westchnął Nazina
-Będzie lać przez trzy miesiące. Jeżeli to prawda co powiedziała Atis.
-Świetnie...
Towarzysze minęli bramę i skierowali się do karczmy.
-Eeee...Adam pójdźmy na około. Uwolniliśmy niedawno smoka, a tłum nie jest pewnie z tego zadowolony...
-Ja nie miałem z tym nic wspólnego, ale niech ci będzie.
W karczmie nic się nie zmieniło. Nazina i Red zjedli posiłek i poszli spać na górę do pokoi.
Czy to nie dziwne, że wszyscy nagle poznikali - pomyślał Nazina - Atis, Rince, Aya, Medivh. Może do jutra wrócą...


Tonari no Totoro!
.....
Rano niewiele się zmieniło. Adam i Nazin wyszli z karczmy. Powitał ich....powitał tylko Nazina, Medivh. Pół - elf patrzał gniewnie na Adama, mając mu za złe wczoraj.
- Gdzie ty byłeś przez całą noc!? - Nazin zaczął potrząsać Medim.
- Spokojnie. Nic mi nie jest.
- A ta rana na głowie to co?
- Aaaa toooo.....nic takiego.
- Daj, obejrzę. - Nazin zaczął opatrywać głowę przyjaciela.
- Znalazłeś Atis?
- Nie, nawet nie próbowlaiśmy jej szukać. Leje jak niewiadomo kiedy.
- Ja pójdę jej szukać.
- A wiesz chociaż gdzie?
- Nie....
- No właśnie. Próbowałem skontakotować się z nią mentalnie. Ona jest w lesie, ale najwyraźniej chce być sama, bo nie odzywała się.
- Nie rozumiem dlaczego....
- Bo ja jej przypomniałem o jej przeszłości.... - odezwał sie nagle Adam.
- CO!? JAK ŚMIAŁEŚ!
- Medivh! Poczekaj! - Nazin złapał go za rękę, chcąc go zatrzymać.
- Niby dlaczego?!
- Ty też popełniałeś ten błąd! Nie możesz winć za to Adama! Pewnie zrobił to nieświadomie...tak jak ty.
- Ale.....echhhh.....to jest trudne....Ati jest wogóle trudną kobietą, ale chcę ją zrozumieć.
- Jak każdy z nas. Chcesz nadal jej szukać? - Nazin położył rękę na ramieniu Medivha.
- Nie, skoro mówisz, że się nie odzywała to znaczy, że chce być sama. Dajmy sobie spokój, wróci jeszcze...
- Witajcie! - ktoś nagle się odezwał. To był znajomy męski głos.
- Ja skadś znam ten głos.... - zauważył Nazin. - Czyżby.....
- Rincewind! No w końcu. Zaczynalismy sie o ciebie marwić. - z niekłamanym uśmechem przywitała maga meska część drużyny.
Elf zignorował ciepłe powitanie. Jego oczy szybko biegały po calej karczmie, a na skroniach dały się widzieć krople potu. Jego grymas twarzy mówił wszystko.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony Nazin.
- Cholera, Atis też nie ma! - krzyknał czarownik.
- Też? - domyślał sie co to znaczy Medivh - Gdzie jest Aya?!
- Medivh... - zaczął bardzo spokojnie Rincewind, jednak jego drżenie i zdawałoby się płomień w oczach zdradzały wściekłośc - Wiedzieli co zrobić. Wiedzieli kogo porwać. Wiedzieli za kim ruszymy nawet w ogień... nie to... nie ma ich... to musiałbyć ktoś... To musiałbyc ktoś kto nas zna!
Mag stał z pochylona głową nie patrząć na towarzyszy, próbując opanować chcącą się uwolnic magiczną energię. Ludzie przestali rozmawiac i zaczeli przygladać sie przedstawieniu. I dobrze, że to zrobili. Cisza jaka zapanowała w karczmie dorównywała tej z uroczystości pochówkowych. Rincewind z lekka ochłonął.
- Zaraz z nimi porozmawiam. - zagadnął Nazin - To przeciez nigdy nie zawodzi.
- A jednak. Myslisz, że nie próbowałem tego. - odpowiedzial bardzo cicho dalej nie pognosząc głowy - Wróg zna nas lepiej niż myslisz. Musieli im założyć hełmy psioniczne.
- Nie! - wrzasnął Medivh - Dlaczego wtedy nie poszliśmy jej szukać?!
- Masz szansę się zrekompensować. Wyruszamy natychmiast... tylko nie wiem, w którym kierunku...

I nadejdzie wkrótce ten dzień...

RTS
- Nazin! Mówiłeś, że Atis jest w lesie. - Odezwał się Adam.
- No tak, ale co z tego jeśli nawet nie wiemy, w którą stronę poszła?
- Życie jest trudniejsze niż myślałem...
- Wiem coś o tym. - Nazin położył rękę na ramieniu Medivh'a. Ten zaś spojrzał przed siebie, konkretnie to na drzwi wyjściowe. Westchnał po cichu, lecz szybko przerwał. Reszta patrzała się ze zdziwieniem i z obawą co teraz zrobi. Pół - Elf zepchnął rękę Naziny ze swego ramienia i poszedł do wyjści. Po chwili zniknął reszcie z oczu.
- Co on chce zrobić?
- Nie wiem, ale chyba nic dobrego. - Rince w końcu podniósł głowę.
- Może pójdźmy za nim?
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - odpowiedział Adam.
- Ktoś powinien iść sprawdzić.... - zastanowił się głośno Rince. Obaj spojrzeli na Nazina.
- Nie, nie ja. Nie ma mowy.....no dobra......
Nazin poszedł w stronę drzwi. Wyszedł z karczmy i przystanął na progu. Rozejrzał się dookoła. Kiedy spojrzał w prawą stronę zobaczył Medivha. Stał oparty o ścianę i ronił po cichu łzy. Nazin wrócił do karczmy.
- I co? - zapytał go pośpiesznie Adam.
- Echh...to trochę krępujące, nie będę mówił...
.......Po chwili Medivh wrócił do karczmy. Jego twarz tonęła w ciemności jego czarnego kaptura.
-Chcieli nas sprowokować to im się udało. Ale żeby nie był to ich ostatni błąd w życiu - ksptur na chwilę rozbłysł czerwienią.
-Nie traćmy czasu. Musimy je znaleźć - powiedział drżącym głosem Rince.
Towarzysze wyszli na zewnątrz.
-No to, w którym kierunku się udamy - zapytał Adam
-Może najpierw powiesz nam gdzie zniknęła Aya, Rince? - powiedział Nazina
-Szliśmy wąskimi uliczkami. Spieszyło mi się więc szedłem szybko. Musiała ugrząść w tłumie, bo nagle usłyszałem krzyk z zaułka, który minąłem wcześniej. Pobiegłem tam najszybciej jak potrafiłem rozstrącając ludzi. Ale na ziemi leżał tylko bandyta ze strzałą wbitą w głowę. Aya zniknęła.
Po chwili milczenia, która zapadła gdy Rincewind skończył opowiadać Nazina zaproponował:
-Może pójdziemy w stronę Areny i stamtąd zaczniemy przeszukiania całego miasta i okolic?
Reszta skineła głowami. Gdy doszli do areny, zauważyli obraz nędzy. Cała arena była zniszczona przez smoka. Ale oni na to nie zważali. Nikt też nie odważył się ich zaczepić. Gdy skończyli przeszukiwać miasto i zatrzymali się zmęczeni, głodni i zrezygnowani słonce w połowie było już za horyzontem.
-Słuchajcie skończmy poszukiwania na dzisiaj. Nic to nie da. W nicy ich nie znajdziemy.
Medivh i Rince chcieli zaprotestować, ale nagle z cienia, zza ich pleców wyłoniła się wysoka postać i powiedziała:
-Jeżeli chcecie jeszcze zobaczyć te dziewczyny musicie zrobić to co ja każę.
Wszyscy odwrócili się jak na komendę.
-Estcharu! - syknął Adam
-Ty go znasz? - zdziwił się Nazina.
-Gdzie one są - wykrzyknęli na raz Rince i Medivh. Wyszło to śmiesznie, ale nikt się nie zaśmiał. Obaj starali się hamować wściekłość...


Tonari no Totoro!
← Fan Works
Wczytywanie...