Przeniesienie "WoW" na srebrny ekran idzie jak po grudzie. Prace nad tym projektem trwają już od 2006 roku, w którym to czasie zmieniała się zarówno koncepcja, jak i jej potencjalni wykonawcy. Obecnie jednak, jak twierdzi Thomas Tull – szef Legendary Pictures, prace są na zaawansowanym etapie, zaś za jeden z najważniejszych elementów filmu, efekty specjalne, będą odpowiedzialni laureaci tegorocznych (i nie tylko tegorocznych) Oscarów.
Bill Westenhofer to jeden ludzi, którzy otrzymali statuetkę za efekty specjalne do filmu "Życie Pi". Nie jest to jednak jego pierwszy Oscar, wcześniej uhonorowano jego pracę nad "Złotym Kompasem". Jak twierdzi sam Blizzard, w którego imieniu wypowiada się Nick Carpenter, to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Westenhofer, poza doświadczeniami z "Batman Forever", "Speed 2" czy "Facetów w Czerni 2" przewodzi też jednej z warcraftowych gildii, grasujących po serwerze Kil’jaeden.
Trzeba przyznać, że wytwórnia mająca na koncie dzieła pokroju "Incepcji", Batmanów "Beginning", "The Dark Knight" oraz "The Dark Knight Rises" podchodzi do sprawy dosyć poważnie. Początkowo reżyserem miał zostać Steven Spielberg, później Sam Raimi, ostatecznie stanęło na Duncanie Jonesie – twórcy "Kodu Nieśmiertelności" oraz "Moon". Scenarzyści "World of Warcratf: Rise of the Lich King", bo taki tytuł nosić będzie ekranizacja, zmieniali się również, o czym informowaliśmy wcześniej. Widać wyraźnie, że mimo rozrywkowego charakteru produkcji, biorą się za nią ludzie od "poważniejszej" roboty. Czy to i budżet ponad 100 milionów dolarów wystarczą do stworzenia dobrego filmu?
Bez wątpienia historia Arthasa to jedna z ciekawszych i bardziej dramatycznych opowieści z całej, jakże bogatej fabuły świata Azeroth. Miejmy nadzieję, że tak doborowa ekipa filmowców, wspierana przez potężne pieniądze i równie potężnych producentów zdoła uraczyć nas nie tylko kolejnym arcydziełem spod ręki Blizzardowych grafików, lecz równie zajmującą, co oryginalną historią.