Sesja Kiyuku

- Nie chciałem aby do tego doszło... Czemu? Czy Moc tych sithów jest aż tak ważna dla ciebie? Widziałeś do czego był zdolny Sion. Chcesz by tak wyglądały całe światy? Nie pozwolę. - Niklo skoczył w bok tak by dalej być poza zasięgiem długiego miecza kapitana. Skakał dokładnie w ten sam sposób co wcześniej. Jakby powtarzał to samo podejście. Skoczył raz i drugi, tym razem jednak atakując niespodziewanie, posyłając kilka strzałów z blastera w stronę kapitana. Zaskoczenie przyniosło efekt, Huminro ledwie zdążył zasłonić się mieczem przed pierwszym pociskiem i z niemniejszą trudnością zbił drugi.
Wtedy ruszył Makankos. Ledwie w dwóch krokach pokonał dzielący go od Sitha dystans i obrócił w ręce miecz do pchnięcia. Tymczasem Niklo strzelił ponownie, lecz na to Huminro był już przygotowany. Odbił pocisk w miejsce, w którym lądował po kolejnym skoku, zmuszając Nautolanina do równie szybkiego i niezręcznego bloku jak jego poprzedni. Nie miał możliwości zdążyć do zastawy przed atakującym zza jego pleców Trandoshanina, lecz zamiast tego przełożoną pod pachą wolną ręką odrzucił go Mocą parę metrów w tył.
- Jakiś konkretny powód? - zapytała Kaileen, również ustawiając się w dogodnej pozycji.
- Powód? Bardzo konkretny, zgładzenie dwóch istot, które dawno nie powinny istnieć. Ale nie środkami, którymi wy dysponujecie. Wasza obecność jest tu tylko przeszkodą.
Odpowiedz
Doskakuję do kapitana. Staram się zamarkować atak z góry, potem z dołu, by zadać bardzo szybki, i silny cios górnym ostrzem. Podwójny miecz jest do takich manewrów stworzony. Następnie zasypuję kapitana gradem ciosów - cios dolnym ostrzem od lewej, zmienienie pozycji miecza, cios górny ostrzem od lewej i cios dolnym ostrzem od prawej. Następnie odwracam się szybko plecami do kapitana, i staram się zadać jak najwięcej ciosów - jeden z lewej, jeden z prawej, lewa, prawa... po czterech-pięciu ciosach, znowu odwracam się do kapitana twarzą, po czym staram się pchnąć go Mocą.
Odpowiedz
Pierwsze ataki wraz ze zmyłką ześlizgnęły się po bloku kapitana. Był zdolnym szermierzem, zwłaszcza jeśli chodziło o obronę, lecz kolejna odwrócona kombinacja mogłaby sprawić mu problem, choćby ze względu na długość jego ostrza. Jednak Huminro nie zamierzał bawić się w z nim w walkę w zwarciu - po dwóch pierwszych odwróconych ciosach po prostu odskoczył saltem parę metrów w tył.
- Co wiesz o wydarzeniach na tym statku? - zapytała Kaileen. - Dlaczego oni się odradzają?
- Sion odradza się, bo nie można go zabić. Moc tworząca jego byt jest nadto spaczona, by mógł po prostu umrzeć. Lord Rainer umiałby wytłumaczyć to lepiej. Kun to co innego. To po prostu duch, pasożyt, który ponownie znalazł nosiciela. Jego również trzeba unicestwić inaczej, niż przez zniszczenie skorupy.
- To jak? Pochłonięcie ich? - wtrącił Nautolanin. - Jaki jest wasz plan?
- Lord Rainer dysponuje mocami niedostępnymi dla większości Jedi i Sithów. - odparł po paru sekundach milczenia kapitan. - Są w Mocy techniki, przed którymi nie ma obrony. Jeśli jednak znajdzie się tam ktokolwiek poza nim, może zakłócić jego koncentrację i zaprzepaścić wszystko. Nie mówiąc już o tym, że sam najpewniej zginie.
Wtedy poczuliście serię nieprawdopodobnie silnych wstrząsów, zaburzeń Mocy tak silnych, że w całej galaktyce nie odczuły ich chyba tylko ukwiały z Manaan. Cała wasza piątka bezwiednie spojrzała za siebie lub przed siebie w stronę wraku, z którego dobiegały owe niesamowite zakłócenia
- Poczekajcie wszyscy. - Kaileen odezwała się jako pierwsza. - Popilnujemy wyjścia, ale nie mieszajmy się. Wstrzymać walkę.
Odpowiedz
- Myślisz że sam nie zginie? Do cholery jasnej, tam jest dwóch najpotężniejszych Sithów, spośród wszystkich, którzy kiedykolwiek istnieli! Myślisz, że co, on sobie wejdzie tam, machnie rączką i co? Do takich rzeczy trzeba czasu. Wątpię, żeby on go miał. W najlepszym przypadku, kiedy zginie Sion nie przemieni go w kukiełkę. Poza tym, skoncentrowanie przy dwóch Sithach, którzy zabili by go kiwnięciem małego palca u stopy, jest trochę trudne. Lepiej byłoby, gdybyśmy tam weszli. Myślę, że możemy zająć walką Siona i Kuna i dać mu czas na przygotowanie. Poza tym, i tak przegrasz tą walkę. Juyo jest dobre, ale nie przy połączeniu Makashi i Teras Kasi.
Odpowiedz
- Kyle uspokój się. Gniew nie jest ścieżką Jedi. Przypomnij sobie kodeks.- Niklo wyprostował się z pozycji bojowej i wyłączył miecz. - Straciliśmy już za dużo czasu na zbędne machanie mieczami. Nie wierzę, że ja to mówię, będąc wojownikiem bardziej niż myślicielem. Kapitanie, nie zamierzam walczyć z tobą, ale nie pozwolę by to co, tam się dzieje odbyło się bez nas. Choć z nami. Wszyscy razem jesteśmy w stanie zmienić los tego co się tam dzieje. Możliwe, że będę w stanie z pomocą utalentowanego użytkownika odciąć ich od Mocy. Zamknąć, jeśli dojdzie do tego, iż twój lord zawiedzie. Nie możemy pozwolić by ta walka nie wyszła, by oni się stąd wydostali. - Nautolianin schował blaster i przypiął miecz do pasa.
Filozoficzna dysputa trwała już od kilku dobrych minut i mogła potrwać jeszcze dłużej, zależnie od odpowiedzi kapitana, który od początku wyraźnie grał na zwłokę. Wśród waszej piątki był jednak ktoś, kto zdecydowanie nie lubił filozofii ani dysput.
Chodzący wciąż po okręgu Makankos, stojąc niemalże za plecami Huminro, rzucił w jego stronę coś, co jak szybko się domyśliłeś było jego wyłączonym mieczem. Huminro wyczuł to momentalnie, jednak nie widząc doładnie co leci w jego stronę, ani dlaczego Trandoshanin pędzi do niego zupełnie nieuzbrojony, nie mógł zareagować instynktownym unikiem czy atakiem. Tymczasem jaszczur aktywował ostrze tuż przed kapitanem, zmuszając go do błyskawicznej, rozpaczliwej obrony. Umykając o włos obracającego się poprzecznie miecza Huminro złożył się w niezgrabnej zastawie, a niestabilna pozycja i siła uderzającego miecza przechyliła się jeszcze bardziej. Wszystko to trwało nie dłużej, niż sekundę, po której Makankos, pozbawiony chwilowo sparowanej broni, znalazł się twarzą w twarz z kapitanem.
Sith nie mógł podejrzewać, że jednoręki zabójca poradzi sobie tak dobrze wręcz. Całkiem możliwe, że nigdy dotąd nie zetknął się ze stylem Echanich. Na nieszczęście dla niego, Makankos szybko udowodnił, że również w tym jest nad wyraz sprawny.
- Wy ciepłokrwiści tylko gadacie i gadacie. - zasyczał zjadliwie kolejną sekundę później, po tym jak pozwolił zupełnie nieprzytomnemu i obitemu bezlitośnie kombinacją kilkunastu ciosów Huminro osunąć się na piasek. - Pustynia przygrzewa wam w głowy, krew grzeje się wam jeszcze bardziej aż do wrzenia i tylko byście truli, truli i stali, aż wszystko się wam w tych łbach poprzegrzewa jak procesor tej cholernej HK zmywarki. Wszystko trzeba robić samemu. - splunął na piasek, podniósł leżący nieopodal miecz i ponownie włączył. - Najrosądniej będzie się go pozbyć zanim tam wleziemy.
Odpowiedz
[ A miałem już wyciągać asa z rękawa ]

Ten jaszczur jest niezły. Na prawdę niezły. Nigdy nie widziałem, by jednoręka osoba potrafiła pokonać w walce wręcz użytkownika Mocy.
- Rób co chcesz, myślę jednak, że na razie nie stanowi on aż takiego zagrożenia, zaś próbując się go pozbyć tylko tracimy czas. Chodźmy. - rzucam do pozostałej trójki, po czym wkraczam do wraku, wysoko trzymając miecz, by oświetlać sobie drogę.
Odpowiedz
Pozostała dwójka Jedi również wyraziła sprzeciw wobec takiego zakończenia sprawy z Huminro. Makankos wzruszył tylko obojętnie ramieniem i schował broń.
Wraz z pozostałymi wskoczyłeś do wraku i od razu musiałeś złapać się pęku sterczących ze ściany kabli. Kąt nachylenia statku nie był może karkołomnie duży, lecz wystarczający, by twoje zapiaszczone buty o lekko stopionej, gładkiej podeszwie posłużyły ci za łyżwy.
Do wnętrza wraku wpadały strumienie pustynnego światła, rozlewając się na półprzymkniętej grodzi lub drzwiach do windy towarowej. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dalej we wraku będzie ciemno, jak w grobowcu i nie ma co liczyć na samodzielne źródło prądu i światła. Na pierwszy rzut oka trudno było ci określić gdzie dokładnie jesteś, tym bardziej, że do wyboru miałeś przynajmniej trzy kierunki i korytarze, nie licząc wyrastających z nich pomieszczeń, schodów i wind. Tak też balansowałeś na krawędzi światła i ciemności, która niemalże wsysała cię swym pustym, lodowatym tchnieniem. "Wejdź", zdawała się mówić. Ślepy. Niepewny. Zagubiony. Bezbronny...

[ Ilustracja ]

Wszedłeś w mrok i spojrzałeś poprzez Moc, a ciemność opadła cię jak ciężka, uderzeniowa fala. Poczułeś się mniej, niż ślepy, jakbyś utonął w smarze, jaki otoczył cię swym śmiertelnym chłodem.
Zaskoczony i mocno skołowany zachwiałeś się, przytrzymując ręką ściany. Przynajmniej ona była na miejscu, stanowiąc jakiś rzeczywisty odnośnik do rzeczywistości. Po dłuższej chwili korytarz zaczął nabierać nieostrych, ledwie widocznych konturów i kształtów, które służyły ci nie lepiej, niż normalny wzrok przy niemal całkowitym braku światła.
Szedłeś przed siebie, przygięty do ściany, czując niemal fizyczny ciężar otaczającej i przytłaczającej cię Mocy. Oprócz echa własnych kroków, posłyszałeś też odległe, dobiegające z nieokreślonej głębi statku odgłosy walki - krzyki, dźwięki ścierających się ostrzy. Nade wszystko jednak wstrząsały tobą wszechobecne wyładowania energii, tak mrocznej i potężnej, że nie byłeś w stanie porównać ich z czymkolwiek, co czułeś do tej pory.
Odpowiedz
Wyprostowuję się, biorę głęboki oddech, wracam do normalnego wzroku. Patrzenie przez Moc w miejscu tak pełnym Mocy może mnie najwyżej dezorientować. Podnoszę wyżej miecz, czekam na towarzyszy, tak, by nie iść pierwszy.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Wszyscy szliście przed siebie równie ostrożnie, co niepewnie. Nawet Makankos, jeśli jego trandoshański wzrok zapewniał mu jakąkolwiek przewagę w widzeniu w ciemnościach, nie dawał tego po sobie poznać. Kaileen zanuciła jakąś melodię, która w przedziwny, magiczny sposób przyniosła wam pewną ulgę, jednak tylko na moment. Głos stponiowo wiązł jej w gardle, a ty nabrałeś dziwnego przeświadczenia, że ktokolwiek tu jest, wie, że i wy tu jesteście.
Po dłuższym, nieokreślonym czasie wędrówki w ciemności, daleko przed wami pojawił się błysk, który wyraźnie rozpoznałeś jako świetlne ostrza. Walczący byli daleko od was, wyraźniej od odgłosów walki słyszeliście echo własnych kroków na kamiennej posadzce...
No właśnie. Nie byliście już we wnętrzu statku, lecz, sądząc po nachyleniu ścian i rodzaju podłoża, we wnętrzu jakiegoś grobowca.
Odpowiedz
Grobowce, grobowce... przeklęte grobowce. Cóż, poprzez ostatnie przygody nie czuję się tutaj dobrze. W sumie, to nawet, gdybym ostatnio siedział sobie po prostu w świątyni, nie czułbym się tutaj dobrze. Mimo wszystko, widok walki dodaje mi trochę otuchy, tylko w walce czuję się dobrze.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Szliście dalej, powoli, ostrożnie, z mozołem. Odgłosy walki stały się znacznie bardziej wyraźne. Można było rozróżnić już głosy - dwa silne, męskie i trzeci dziwny, jakby rozdwojony i modulowany. Miecze i postacie w otwierającej się przed wami komnacie migały tak szybko, że nie mogłeś odróżnić konkretnych osób, lecz fale czarnej jak wszechświat energii rezonowały z niej na wszystkie strony, wywołując dreszcze na całym twoim ciele.
Jednak tym, co sprawiło, że zatrzymaliście się jeszcze w korytarzu, była inna postać - mężczyzny z długimi dredami opadającymi na twarz, trzymającego dwa miecze - szkarłatny i porażająco biały, stojącego luźno w postawie, która mówiła wyraźnie "nie przejdziecie".
- Nie byłeś ostatnio opętany? - Niklo ustawił się nogami to wyjściowej pozycji z IV formy, a ręce rozłożył do Jar'Kai. Gdy w ciągu ułamków sekund był gotowy i Moc pulsowała przez jego ciało skoczył. Pełnym pędem Mocy odbił się od ściany, potem sufitu i wykonał zastawne cięcie z góry czerwonym mieczem i lądując drugim boczne by zmusić przeciwnika do bloku.
Odpowiedz
Doskakuję do boku przeciwnika w piruecie, tak by mieć Nikla po lewej stronie, po czym lądując wyprowadzam cięcie jednym ostrzem w bok przeciwnika. Jeśli nie zdąży niczego zrobić, zostanie pozbawiony wszystkiego poniżej pępka.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Skacząc za Niklem widziałeś, że Sith zablokował cięcia z góry i z dołu, po których poderwał jaśniejszy miecz do szerokiej kontry. Lądując obok Nautolanina wyprowadziłeś własne cięcie, które zamieniło kontratak Sitha w nagłą obronę.
Sith zastawił się w ostatniej chwili i być może zdołałby zrobić jeszcze coś, lecz wówczas silne uderzenie Mocy dobiegające zza waszych pleców wycięło mu nogi do tyłu, kierując jego twarz ku ziemi z dużą prędkością.
Instynktownie uratował się przed upadkiem wybijając się w górę i robiąc obrót wokół własnej osi, równolegle do podłoża. Młynkujące wraz z nim miecze zmusiły was obu do odskoku. Sith wrócił do pionu trzy kroki od was. Kaileen, stojąc jakieś 2 metry za wami, przygotowywała pewnie następną technikę. Jednoręki Trandoshanin czekał tymczasem obok niej, widocznie nie chcąc pchać się w ten kocioł, bo miejsca w korytarzu było akurat tyle, by zmieścili się obok siebie dwaj dobrze zgrani walczący.
Odpowiedz
Robię znak głową do Makankosa, by zaczął walczyć z Sithem za mnie. Na pewno będzie mógł zrobić więcej ode mnie, zważywszy na zgranie z Niklem, i technikę walki, zaś ja mogę trochę pomieszać szyki Sithowi walcząc z Kaileen z dystansu. Dla pewności, zanim Makankos ruszy, rzucam miecz w Sitha, tak by kręcił się w pionie, po czym odskakuję do Kaileen.
Odpowiedz
[ Ilustracja ]

Chcąc pozbyć się obu przeciwników w jednym czasie Sith nie cackał się z rzuconym byle jak mieczem i najzwyczajniej rozciął go na spojeniu. Oba twoje, teraz pojedyncze miecze, potoczyły się w losowych kierunkach. Sith nie zamierzał pozwolić wstać Nautolaninowi, który salwując się przed twoim rzutem wykonał szybko przewrót w tył, lecz Kaileen czekała na taką okazję i Sith nagle spotkał się potylicą z podłożem, gdy jego nogi zostały wyszarpnięte do przodu przez niewidzialne ręce, a korpus popchnięty w tył.
Wszystko to trwało nie dłużej, niż dwie sekundy, podczas których znalazłeś się obok Kaileen, Niklo podniósł się na nogi tuż przed wami, a czający się do tej pory Makankos błyskawicznie doskakiwał do obalonego przez ciebie Sitha.
Tymczasem Niklo nie skoczył natychmiast w stronę Sitha, lecz stanął w czymś na kształt pionowej pozycji medytacyjnej. Czułeś, że między nim a Makankosem powstaje jakaś więź, pozwalająca ich Mocy i myślom płynąć wspólnym rytmem. Nie trwało to dłużej, niż dwie sekundy, w trakcie których Makankos dosłownie zasypywał dwuręcznego, wyposażonego w dwa miecze przeciwnika piorunującymi cięciami i zdradzieckimi pchnięciami.
Kątem oka dostrzegłeś, jak Nautolanin rusza w ich kierunku, widziałeś jak jednoręki zabójca instynktownie zmienia ustawienie tak, by zapewnić partnerowi maksimum miejsca. Jeśli tych dwóch dopadnie do Sitha w zgranym tańcu symultanicznych, komplementarnych ataków, będzie koniec.
Wasz przeciwnik uderzył nagłym, brutalnym atakiem, posyłając snop błękitnawych wyładowań wprost w jaszczura. Trandoshanin zasłonił się odruchowo mieczem, lecz Sith szybko zmusił go do wycofania się, a następnie do opadnięcia na jedno kolano. Przeciwko naporowi ataku miał do obrony siłę tylko jednego przedramienia, nie mógł więc skutecznie zastawić się mieczem przed błyskawicami, choć potrafili to przecież tylko tacy jak on mistrzowie tej broni.
Wtedy poczułeś, jak straszliwa, ciemna jak próżnia moc eksploduje w komnacie przed wami. Atak Sitha zgasł momentalnie, zupełnie jakby ktoś odciął mu prąd. Dredziarz stanął jak wryty, a sądząc po waszych minach nikt z was nie odpowiadał za tak niewytłumaczalne przerwanie techniki. I wówczas doznałeś dziwnej, obrzydliwej i niemal bolesnej sensacji w okolicy mostka. Chwyciłeś się oburącz za głowę, jakby czaszkę miał rozsadzić ci granat, jakbyś miał zaraz zwymiotować. Zgiął się w pół Nilko, zgiął Sith, Trandoshanin opadł na czworaka, podtrzymując się ręką. Kaileen krzyknęła wysokim głosem, osuwając się na kolana. Zakręciło ci się w głowie, poczułeś się słaby... Moc dosłownie wyciekała z ciebie, wysysana... pożerana przez to, co wybuchło gdzieś tam, przed wami.
Odpowiedz
Czy da się zatrzymać wodę wypływającą z wanny? Do głowy przychodzi mi jeden, jedyny pomysł. Absorpcja Mocy. Moc przepływa przeze mnie, a gdybym skopiował tą technikę, sprawiając, żeby technika, której użył na mnie któryś z Sithów zaczęła uderzać w niego, w skutek czego zacząłbym na swój sposób wysysać z niego energię, w dodatku nie tylko swoją, ale i innych, którą Sith zagarnął już dla siebie. Skupiam się na Mocy w moim ciele, wciąż ulatującej z mego ciała, po czym staram się uformować swoistą tarczę, od której technika Sitha odbijała się w niego samego, wzbogacając mnie.

[Nie wiem, czy o to ci chodziło, ale to jedyne, co przychodzi mi do głowy.]
Odpowiedz
Wysiłek początkowo zamienił twój wzrok w kaskadę bladych świateł, z których ociężale i niechętnie wyłoniły się zarysy sylwetek i otoczenia. Podniosłeś się, otaczając błękitną, ochronną poświatą. Wówczas zrozumiałeś, że nie jesteś atakowany przez konkretnego przeciwnika, a w każdym razie nie bezpośrednio. Moc wszystkich obecnych tu, żywych istot była po prostu pożerana przez kogoś znajdującego się w komnacie przed wami. Wiedziałeś, że Kun nie dysponował takimi zdolnościami. Co więcej, nie czułeś go nigdzie, podobnie jak tego drugiego źródła Ciemnej Strony, jakim był Sion.
Twoja absorbująca bariera pozwalała ci na wychwytywanie z powrotem uciekającej z ciebie energii, zupełnie jakbyś dializował się Mocą. Czułeś, że atak słabnie równie gwałtownie, jak się pojawił.

Tymczasem Sith z przeogromnym wysiłkiem wyprostowałsię nieco i zaczerpnął oddechu. Był równie słaby jak wy wszyscy, lecz najwyraźniej w tej chwili absorbował go jedynie klęczący przed nim Makankos. Sith uniósł miecz wysoko nad głowę, wkładając w cięcie cały swój ślepy ból i gniew. Wiedziałeś, że nie zdążysz nic zrobić, nie teraz, bez broni w ręce i siły w mięśniach.

[ Ilustracja ]

Gdy jego ostrze przecięło pustkę, w której przed chwilą znajdował się Makankos, sam znalazł się na kolanach, rzucony na ziemię siłą własnego rozmachu. Z ogromnym trudem utrzymywałeś się na nogach, podtrzymując swoją barierę. Obok ciebie Kaileen usiłowała podnieść się z ziemi, nieco dalej stał Niklo, ale jakby zupełnie nieprzytomny, otrząsając się po ciężkim ciosie w głowę.
Tylko Trandoshanin zniknął. Pozornie, tak naprawdę stał tuż za Sithem, trzymając ostrze swego miecza tuż przy jego karku
- Nie, Makankos. Zostaw go. - usłyszałeś gdzieś zza pleców rozpełzający się po ścianach nieludzki, bolesny, ochrypły głos. Głos trupa, głos koszmaru i zniszczenia.
Z komnaty wyszedł człowiek, który wchodził tu przed wami.
Odpowiedz
A więc nie zabili jeszcze tego Sitha? Faktycznie jest potężny. Taka technika zapewne rozwiązała problem zarówno Kuna jak i Siona - obydwaj żyli tylko dzięki Mocy, więc jeśli ten Sith jej ich pozbawił, to mamy ich z głowy. Jednak... jeśli ją wyssał, wzbogacając o nią samego siebie... nie, lepiej o tym nie myśleć. Patrzę na towarzyszy, i obserwuję przez chwilę co robią, co się z nimi dzieje. Wkraczam do komnaty przede mną.
Odpowiedz
Trandoshanin cofał się szybko, z pełnym zaskoczenia i przerażenia wzrokiem wbitym w postać za tobą. Zupełnie zapomniał o swoim przeciwniku, miecz zawisł mu bezradnie w dłoni.
- To ty... Nie. Nie pozwolę...
- Porozmawiamy niebawem. - uciął jak nożem Harlan, stając obok Sitha. - Wszyscy. Ukryjcie się gdzieś. Dobrze. Nie opuszczajcie planety.
Chwycił dredziarza mocno za ramię, schylił się i szepnął coś do niego. Tamten wstał, podtrzymując Harlana, z którego oczu, uszu i nosa płynęła krew i zaczęli kierować się do wyjścia. Pozostała trójka, w różnym stanie zmaltretowania, przyglądała się temu nieprzytomnie. Wyraźnie nie zamierzali nic robić, a nawet jeśli chcieli, raczej nie byli w stanie.
Odpowiedz
- O co tu do cholery chodzi? - pytam się towarzyszy, po czym podnoszę najbardziej sponiewieraną osobę i zaczynam z nią iść podtrzymując ją.
Odpowiedz
← Sesja SW 3

Sesja Kiyuku - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...