[WoD] Sesja Eirin

Typ, nie zwracał na ciebie uwagi. Ot, palił jednego papierosa, zagasił go, po czym wyjął z kieszeni kanapkę. Odwinąwszy ją z papieru, zaczął zajadać, rzucając co jakiś czas spojrzenia dookoła. Zauważyłaś, że u jego stóp leży nieduży, płócienny worek.

Zbierałaś w sobie odwagę, by podejść, gdy w twojej kieszeni zabrzęczał telefon. Wydobyłaś go, chwytając kupioną drożdżówkę zębami i mało jej nie wyplułaś, gdy zobaczyłaś kto dzowni.

Monika.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Nosz kuszfa...- Mruknęłam pod nosem plując drożdżówką przed siebie. Lepiej na razie nie odbierać. Chociaż pewnie i tak będzie dzwonić później... Ale to wtedy się pomyśli.


Biorąc zatem głęboki zaciąg powietrza w płuca, podeszłam do olbrzyma.
- Przepraszam... Którędy na targ? - spytałam głupio, z determinacją gotową ponieść mnie do oblicza każdego bywalca rynku za moimi plecami i zadawania mu tego pytania. Znacząco wpatrywałam się jednak w worek leżący u nóg drągala.
Odpowiedz
Skinął głową do środka biblioteki.

- Pierwszy raz na targu? Na pewno trafisz. Swoją drogą, nieczęsto widujemy tu takich jak ty. Powodzenia w znalezieniu czegokolwiek szukasz. - odpowiedział, nie odrywając się od swojej kanapki.

Wchodząc przez rozsuwane, szklane drzwi, dostałaś SMS.
"Dzwonili z Urzędu Wojewódzkiego. Masz rozmowę o pracę, dziś o 17. Monika"
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Jaką kurna pracę? - mruknęłam pod nosem dziękując olbrzymowi za wskazanie drogi szczerym, szerokim uśmiechem.

- Nigdzie, kurna, nie lezę!- oświadczyłam stanowczo drzwiom, wciskając swój przestarzały model komórki do kieszeni. Rozglądając się po bibliotece starałam się odnaleźć odpowiednią drogę prowadzącą do targu, równocześnie układając w głowie modlitwy o sukces tej całej 'operacji'. Jak mówiła Laura, musiałam znaleźć broń, ochronę i masę wiedzy. Prawdopodobnie nie mogłam ufać nikomu, w tym i Monice, więc powrót do domu na razie był...
- Ałt of de kłeszczion.- Ciekawe co olbrzym miał na myśli mówiąc, że nie widzą tu dużo takich, jak ja. Coś wszyscy dotychczas wydają się uważać mnie za coś nadzwyczajnego.
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

Weszłaś do biblioteki. Cały budynek był nowy, ze świeżą farbą na ścianach i nie poobtłukiwanymi półkami na książki. W głębi stały nowiutkie, czyściutkie komputery, z grzecznie otwartą stroną startową katalogu online biblioteki. Za ladą stały panie, młode i całkiem atrakcyjne, chociaż nawet na pierwszy rzut oka kompletnie niekompetentne. Pewnie dzieciakowi, który przyszedł po swoją pierwszą samodzielną lekturę poleciłyby Stiega Larssona - bo w końcu bestseller.

Na samym przedzie małego przedsionka, w którym najwyraźniej można było oddać płaszcz do przechowalni stał plakat na sztaludze, głoszący dumnie:

ZAPRASZAMY NA TYDZIEŃ SŁOWIAŃSKI NA PIERWSZYM PIĘTRZE.
WYSTAWA PRAC, PLAKATY, PROJEKCJE FILMOWE.
WSTĘP WOLNY
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Lepiej za bardzo się nie wystawiać na widok... I nikogo już nie prosić o pomoc.- pomyślałam przyglądając się plakatowi wywieszonemu przy małej szatni. Nie miałam zamiaru oddawać kolejnego płaszcza pod opiekę kolejnego obcego - fioletowy kożuszek pozostawiłam łasce wampira i nie miałam zamiaru stracić kolejnej części odzieży podczas tej eskapady.

Monika wprawdzie mówiła, że targ jest 'ziemią neutralną' i nikomu nic tam ponoć się nie może, a raczej nie powinno, stać... Ale to nie znaczy, że tak szybko, jak opuszczę bibliotekę kolejna przyssawka nie przyczepi mi się do szyi.

Dreptając powoli po schodach na pierwsze piętro kończyłam drożdżówkę.
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

Wchodziłaś schodkami, kompletnie nie zauważona przez nielicznych ludzi wybierających książki. Panie bibliotekarki kompletnie się nie zainteresowały dziewczyną, wchodzącą na piętro. W połowie schodów usłyszałaś jak zegar na dole wybija południe.

Wyszłaś na piętro i momentalnie uderzył Cię gwar rozmów, feeria barw, zapachów, świateł i kształtów. Cała górna sala biblioteki zamieniła się w targ. Pomiędzy półkami poustawiane były sklecone z byle czego barwne stragany. Niektóre stanowiły zbite z desek konstrukcje, nakryte niebielonym płótnem, inne były zbudowane z pordzewiałych rurek i blachy falistej. Były takie, które wyraźnie zostały zmontowane ze śmieci, a widziałaś też całe wozy, niczym cygańskie, rozkładające się w wygodne sklepy z zadaszeniem, rzeźbionymi ornamentami, udekorowane czerwoną materią i obrośnięte powojem. Widziałaś nawet konia, który spokojnie skubał obrok, stojąc na dywaniku do zabawy dla dzieci. Targ, gdy na niego patrzyłaś, musiał zajmować z hektar powierzchni, dużo więcej niż całą biblioteka. Czyżby budynek rozciągnął się wewnątrz?

Targ wypełniali sprzedawcy, kupujący oraz mnóstwo innych, którzy przyszli tu załatwiać swoje tajemnicze sprawy. Widizałaś najróżniejsze dziwolągi, przyprawiające o zawrót głowy. Dużą część odwiedzających stanowiły istoty, których nawet nie potrafiłaś nazwać w sposób odpowiadający twojemu oglądowi świata sprzed kilku dni. Widziałaś niskich hobbitów, z fajkami w rękach, chodzących małymi grupkami rozmawiając wesoło lub pijących piwo przy szynkwasach straganów. Największą stanowczo grupę stanowili rumiani, groteskowo ubrani mężczyźni, przywodzący na myśl skrzyżowanie arlekina ze szczurem. Ubrani w ciasno pasująće ubrania pokryte skomplikowanymi wzorami, byli też obok hobbitów czy skrzatów największą grupą straganiarzy. Wśród nich przemykały też osoby zupełnie od nich inne, mniej liczne, chociaż również znacząco obecne. Widziałaś śniadoskóych wędrowców, poważne, postawne postacie, których skórzane ubrania i ozdoby pochodzące z najróżniejszych kultur z całego świata wskazywały, że mają za sobą wiele tysięcy kilometrów podróży. Widziałaś galantnie ubranych bawidamków o nienagannych manierach i ogromnej charyzmie, zwykle zalecających się do kogoś - ci z kolei miewali czasem ogon, czasem ptasie brwi lub nieco lamparciergo futra na odsłoniętym torsie. Byli posępni wojownicy, o orczych twarzach, ubrani w skóry i czerwone czapki, noszący paskudną, najeżoną kolcami broń, siłą odpychający innych zastępująćych im drogę. Nikt ich za to nie ganił, lecz wszyscy uważali, by ich nie rozzłościć. Jedynymi, którzy stawali do konfrontacji byli grubo ciosani, wysocy, z elfimi uszami i płaskimi, trollowatymi nosami. Ich szerokie bary potrafiły osadzić w miejscu nawet najgroźniejszego z maruderów - miałaś wrażenie, że te półolbrzymy służą za lokalną policję. Prócz nich gdzieniegdzie przemykały majestatyczne elfy, owiane mgiełką magii i tajemnicy, podobnie jak ubrane w czarne suknie i surduty istoty o kruczoczarnyc włosach, wyglądające jak marzenie każdego gota i gotki, patrzące w ziemię, udające, że ich nie ma. Były wreszcie dumne, pierwotne satyry na koźlich nogach, tak podobne do Laury. Te ostatnie zwykle oddawały się rozrywkom, jedząc, pijąc, śmiejąc się i próbując poderwać co atrakcyjniejszych przedstawicieli innej płci, a i to nie zawsze.

Zwyczajni, normalnie wyglądający ludzie byli prawie nieobecni, jeśli nie liczyć grupki w kącie, która kompletnie nie zauważając harmidru słuchali wykładu o wierzeniach Słowian, prowadzonego przez podstarzałą bibliotekarkę z pomocą rzutnika i slajdów.

Feerię barw akompaniowały odgłosy nawoływania, donośne krzyki sprzedawców zachwalających swoje towary, sprzeczki drobnych kupców, targi pomiędzy klientami. Widziałaś dwójkę mężczyzn, najwyraźniej spotykających sie po długiej rozłące. Dookoła pełno było rozmów, krzyków, zwierzęcych dźwięków, ale też muzyki, fletów, skrzypiec, akordeonów, na których ciągle ktoś grał w tłumie. Niektórzy tańczyli, bawiąc się, inny podążali poważnie swoją drogą. Ciekawe było to, że nawet mówiąc szeptem, wszyscy dokłądnie słyszeli co mówi ich rozmówca, nawet jeśli tuż obok trwał koncert polki.

Zapachy uzupełniały gwar. Na niezliczonych straganach sprzedawane były nie tylko przedmioty i bibeloty, podobne do tych, które sama przyniosłaś, ale również usługi i pachnące przekąski. Zapach gotowanych potraw z najróżniejszych zakątków świata wypełniał twoje nozdrza, mieszając się w egzotyczną woń. Większości zapachów nie potrafiłąś rozpoznać, ale wiedziałaś, że obecne istoty dodają do niego swoje pierwiastki - zapach cieplego futra satyrów, skrzepłej krwi wojowników czy kurzu drogi wędrowców.

Byłaś oszołomiona.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Od mieszaniny barw, zapachów i energii rozpierającej to miejsce aż zakręciło mi się w głowie. Niektóre ze stworów i istot przede mną dotychczas widywałam tylko na kartkach dziecięcych książek - choć kiedyś zachwycałam się talentem artystów ich przedstawiających, teraz miałam ochotę zganić ich za niedomówienia (a może raczej niedomalowania), którymi karmili dzieci. I mnie też.

Orkowie byli o wiele więksi niż na ilustracjach i teraz naprawdę budzili swego rodzaju postrach oraz respekt w moim sercu. Z takim to na pewno na klaty bym nie chciała pójść... Po parominutowej obserwacji musiałam przyznać, że najbardziej do gustu przypadły mi satyry (co pewnie miało związek z Laurą) i elfy. Poruszały się z dumą i gracją manewrując wśród lawiny tłumu.

- Ciekawe czy są tu jakieś wampiry?- zaczęłam się zastanawiać czując jak skóra na szyi, gdzie nadal znajdował się magiczny listek Laury, napina się na samo wspomnienie. Biorąc głęboki oddech starałam się uspokoić nerwy, w końcu Laura zapewniła mnie, że nic mi się raczej tutaj nie stanie. Rany na szyi raczej nie zaszkodzi jednak zakryć włosami.

Patrząc na grupkę siedzącą w kącie, która uważnie słuchała wykładu, pokręciłam głową zadziwiona.
- Oni chyba naprawdę nie mają pojęcia, co się tuż obok nich dzieje...- Mruknęłam pod nosem z niedowierzaniem, ruszając przed siebie. Czy ja też kiedyś byłam tak ślepa?

Zagapiona w pierwszy lepszy stragan już po chwili na kogoś wpadłam.
Odpowiedz
- Niech lepiej panienka uważa. - zagrzmiał gdzieś na tobą niski, męski głos. Potarłaś bolący policzek i spojrzałaś wreszcie przed siebie. Odbiłaś się od jednego z trollowatych osiłków, wyższych od ciebie o dobre dwie głowy. Ten akurat nosił pyszny kirys, bogato zdobiony, ze złotym orłem na emaliowanej na zielono tarczy herbowej. Był krótko ostrzyżony, jakby pod hełm, a przy pasie przytroczony miał długi miecz.
- Panienka lepiej nie wpada na nikogo. Niektórzy z nas nie przepadają za obcymi. - ukłonił się lekko, usuwając ci się z drogi.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Masując policzek skinęłam głową marszcząc czoło. Maniery osiłka sprawiły, że przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
- Bardzo przepraszam. - Odpowiedziałam w końcu nieco trzęsącym się głosem i dygnęłam delikatnie w odpowiedzi na ukłon szybko ruszając dalej przed siebie. No nie mogę...
- Może takiego by zatrudnić jako ochronę?- mruknęłam pod nosem nadal nie za bardzo pewna, w co powinnam się 'uzbroić' i gdzie powinnam szukać pomocy.
Może załatwić sobie taką zbroję? - pomyślałam stając przed jednym ze straganów, na których wywieszony był srebrny, kobiecy pancerz z wymalowanym, złotym ptakiem na piersi.
Odpowiedz
Sprzedawca na straganie, na którym porozkładane były nie tylko pancerze, ale też najrozmaitsze cuda militarnego kowalstwa, głównie topory, berdysze i glewie, zauważył cię. Był chudym, jesli nie chuderlawym mężczyzną o nastroszonych, siwych brwiach i surducie w czerwono-żółte pasy.
- To nie na sprzedaż, to na zamówienie domu Gwydion. Nie palcować, świeżo polerowane. - wskazał na pancerz, który przy bliższym poznaniu okazał się nosić nie orła, lecz sokoła. W polu zielonym sokół złoty w dziobie liść dębu barwy drugiej trzymający, zadźwięczało ci w uszach.
- Szukasz czegoś, Obca? - kowal dmuchnął ci dymem z fajki w twarz.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Kiwając przecząco głową sprzedawcy ruszyłam dalej rozglądając się za czymkolwiek, co można byłoby uznać za broń. Przed oczami parę razy śmignęły mi noże używane do krojenia czegoś, co wyglądało na zdolne do spożycia, ale chyba nie noże kuchenne na myśli miała Laura?

Swego dziwnego rodzaju maczugi, topory oraz coś podobnego do lassa również nie wydawało mi się odpowiednią bronią. Nie wiedziałam czy mogłam wierzyć jednej straganiarce, która sprzedawała magiczne kamienie na odpychanie nieszczęścia i złych uroków. Po chwili przed moimi oczami stanął ten sam pancerz z wymalowanym sokołem i sprzedawcą stojącym obok, nadal palącym swoją fajkę.

- Jest tu ktoś może kto pomaga odnaleźć się... nowym? - Spytałam czując narastającą we mnie desperację.
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

Przechodziłaś pomiędzy kramami oczarowana ich blaskiem. Wydawało ci się, że można tu kupić wszystko, a wszystko ma swoją wartość. Prócz kramów z uzbrojeniem widziałąś stragan rymarza, na którym skąłdane był pasy i skórzane plecionki, tak misterne, że aż niemożliwe do wykonania. W innych były eliksiry w brudnych butelkach po lekarstwach, płyny o nieznanym przeznaczeniu. Zaraz za stoiskiem z pieczonymi szczurami znalazłaś obdartusa, który sprzedawał chrząszcze, a nieco tylko dalej brygadę pierwszorzędnych złomiarzy, którzy jednak zamiast złomu mieli na wystawie prawdziwe perełki metalurgii - przepiękne rzeczy, które ktoś wyrzucił, ale został zreperowane. Mieli też wiele konstrukcji i ozdób faktycznie wykonanych ze śmieci, które wyłowili z kontenerów.

Rozglądałaś się jednak za bronią. I tej tutaj nie brakowało. Na stoiskach kowali lśniły miecze, groźnie wisiały buzdygany, a pokrzywione ostrza szabel i nadziaków budził nieprzejednaną grozę. Było też sporo broni, która wydawała się kombinowana, złożona z byle czego - halabardy ze znaków drogowych, ciężkie maczugi z betonu oblepionego wokół słupka i tarcze ze starych włazów kanałowych.

Nie brakowało też osób świadczących usługi. Widziałaś zadaszoną salę z pojedynczymi stolikami, opatrzoną napisem "NAJEMИICY". Siedzieli w niej zabijacy najróżniejszej maści - głównie orkowaci, chociaż nie brakowało też półolbrzymów i Satyrów, widziałaś też kilku Wędrowników. Tablica, napisana wyjątkowo koślawo, głosiła, że z każdym z nich należy osobno negocjować warunki kontraktu, a w zamian za wejście trzeba przynieść jakąś przekąskę grubasowi, który najwyraźniej zarządzał przybytkiem, siedzącemu przy wejściu.

Jeśli zaś chodziło o wiedzę, było kilku sprzedawców książek i innych papierów, ale wydawało ci się, że skoro miałaś już okazję dostać książki o wampiryzmie, musisz znaleźć raczej kogoś, kto mógłby ci odpowiedzieć wprost na konkretne pytania.

- Nie. - odpowiedział kowal, krzywiąc się na twój widok - I zmykaj, klientów mi płoszysz.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Desperację szybko zastąpiło we mnie oburzenie oraz duma. Pokazując sprzedawcy język, odwróciłam się w stronę, z której przyszłam i z przytupem z pędem odeszłam do straganu, przy którym przyglądałam się broniom porozkładanym w hierarchii wielkości.

Najlepiej byłoby, gdybym zakupiła coś... małego. Ale równocześnie wystarczająco dużego, żeby móc się tym odpowiednio obronić i jakoś jednak zamachnąć. Powinno to być jednak coś, co da się łatwo schować...
- Acha! - mruknęłam z zadowoleniem, kiedy moje oczy natrafiły na srebrny sztylet wyłożony na stoliku, którego rękojeść ozdobiona była malutkimi, różnokolorowymi kamyczkami powtykanymi w drobne gałązki rzeźbionej winorośli. Trzymając go w prawej dłoni, przejechałam po jego długości lewym palcem wskazującym testując ostrość.
Odpowiedz
Twój palec nie bolał, chociażkiedy go odjęłaś, widziałaś, że jest przecięty, a kropla krwi spłynęła do wnętrza twojej dłoni. Dopiero wtedy zapiekło - ostrze musiało być ostrzejsze od niejednej brzytwy.

- Najlepsze, najczystsze sreb... hej, uważaj! To moja najlepsza klinga, nigdy się nie tępi, wchodzi w ciało jak w masło! - stojący za kramem chłopaczek w obcisłym stroju, jak ze spandexu, w wielkie czerwone grochy na czarnym tle błysnął ostrymi ząbkami - Zainteresowana? W sam raz do zarżnięcia wilkołaka we śnie, chociaż po co ktoś miałby to robić? Ha-ha-ha! - zaśmiał się, jakby myśl o sztyletowaniu wilkołaka setnie go ubawiła.

- Uprzedzam, nie jest tani! Czym chcesz zapłacić?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Idealny.- mruknęłam zadowolona pod nosem przenosząc wzrok na sprzedawcę.
Nie tani. Czyli drogi. No to... może Rolexem zapłacić? - nie odkładając sztylety sięgnęłam wolną ręką do torby przewieszonej przez ramię wyjmując z niej po chwili zegarek ojca.
- Wystarczy?- spytałam pokazując go chłopaczkowi i modląc się, żeby nie zażądał większej zapłaty. Miałam jeszcze całą stertę zakupów do odhaczenia z listy.
Odpowiedz
Złapał go szybko.
- Nie brudnymi rękami! - krzyknął, za pomocą dobytego niewiadomoskąd nożyka usuwając pasek i tylną pokrywkę. Spojrzał na obracające się w środku precyzyjne tryby i oniemiał z zachwytu. Błyszczącymi oczami spoglądał na mechanizm, aż wreszcie znalazł słowa.

- Piękne! Skąd to masz? Nieważne, zresztą. - odrzucił w twoją stronę pasek, zdobiony srebrem i białym złotem - Masz dorzucę ci nawet gratis!
Razem z paskiem oddał ci małą pochewkę na metalowym łańcuszku, wygodną do przytroczenia do paska lub kończyny, nieco zbyt szeroką na twój wąski sztylecik, ale zawsze. Po chwili już patrzył jak sroga w gnat w mechaniczną perfekcję wnętrza rolexa, a kilka minut później zaczął ją rozbierać na najdrobniejsze części.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Patrząc na pasek odczepiony od głównej części zegarka, zadziwiona skinęłam głową sprzedawcy. - Czyli najlepiej widocznie targować się Rolexami...- mruknęłam pod nosem życząc sobie teraz, aby więcej ich wpadło mi pod nogi.

Pieszczotliwie gładząc nowo zakupiony sztylet, powędrowałam dalej. Wydawało mi się, że niekoniecznie musiałam wyglądać jak niejeden z obecnych tutaj stworów, a co dopiero ubierać się tak, jak one, żeby jakoś wlepić się w codzienne tło i nie narażać więcej wampirom. Potrzeba mi było po prostu...

- Wiedzy.- Pomyślałam stając przed straganem, którego ściany wybudowane były ze stert książek. Sprzedawca najwyraźniej nie za bardzo chciał komunikować się z tłumem obecnym na targu, skoro zbudował sobie taką fortecę. Wkładając sztylet do pochwy, a następnie do kozaka sięgającego połowy moich łydek zaczęłam przyglądać się książkom. Nieco uciskało, ale przynajmniej go nie zgubię.
Odpowiedz
Zza sterty książek, spowity w kłębach słodkiego, gęstego dymu dobywającego się z sziszy prawie tak dużej jak ty sama, wyglądał niski, krępy satyr. Umościwszy sobie siedzenie z poduszek i kołder, pół-siedział pół-leżał, spoglądając przekrwionymi oczyma na świat poza swoim książkowym fortem. Książki, które sprzedawał były w większości dość mocno zniszczone, daleko im było to zadbanych egzemplarzy w bibliotece Leona. Uniósł na ciebie niechętnie wzrok.

- Czego? - zapytał z krzywym, narkotycznym uśmiechem na ustach.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Następny gbur. Kurna mać.- Przez dłuższą chwilę ignorowałam obecność, jak i słowa, podstarzałego satyra. Rozglądając się wśród licznych tomów i podnosząc co niektóre czułam, jak mój umysł ogarnia coraz większy chaos. W końcu zdałam sobie sprawę, że choć czułam się nieco bezpieczniej dzięki mojemu uzbrojeniu (sztylet mocno zaczął uciskać mnie teraz w łydkę), to nie miało to żadnego znaczenia skoro nie wiedziałam tak naprawdę nic konkretnego o świecie, do którego wrzucono mnie bezceremonialnie, niczym stare gacie do pralki. Na sucho. Bez żadnego zmiękczacza do prania.

Z rezygnacją obracając się do satyra i wiedząc, że wystawiam się na kompletną kompromitację, powiedziałam:
- Jestem nowa. Potrzebuję... odpowiedzi. I pomocy.
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Eirin - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...