[WoD] Sesja Eirin

Od początku wiedziałaś, że to się tak skończy. Miałaś zaplanowane... no właśnie? Co takiego mogłaś mieć zaplanowane na wieczór, żeby jej się przeciwstawić? Chyba tylko własny pogrzeb. Monika przyszła do mieszkania w wyjątkowo dobrym humorze i od razu zapowiedziała, że wyciągnie ciebie, zahukaną szarą myszkę na porządną imprezę. Próbowałaś jej wytłumaczyć, że chcesz poczytać, że nie masz ochoty, że cię to nie bierze, żeby się odczepiła, lecz jak zwykle, Monika nie znosiła sprzeciwu. Współczułaś jej facetom. I tak, wpychając cię pod prysznic, robiąc kompletny remanent w twojej szafie, wreszcie głośno komentując twój "beznadziejny" dobór ciuchów udało jej się teleportować cię tutaj. To klubu.

[ILUSTRACJA]

Klub okazał się nosić idiotyczną nazwę "Dzióbek" i być przybytkiem skierowanym dla osób takich jak Monika - pewnych siebie, narzucających innym swoją wolę, świadomych siebie samic alfa. Teraz właśnie tłum takich samiczek obijał się o siebie na parkiecie, w który wmieszany był pierwiastek męski, złakniony opiętych miniówkami dup i wystających z bluzeczki cycków. Bleh. I do tego jeszcze kiczowaty wystrój na czerwono i niebiesko.
Dookoła ciebie, to jest na kanapie w rogu imprezy zebrała się jakaś grupka ludzi, których kompletnie nie znałaś. Monika próbowała ci wytłumaczyć, że niejaki Krzysiek, a może Bartek, obchodzi dziś halfdzieste unfne urodziny i ten ten ten ten i tamten i tamci to są zaproszeni... Domyślałaś się, że jakaś czwarta część obecnych w tym ciemnawym i glośnym przybytku to jego znajomi albo znajomi jego znajomych. Być może również znajomy Moniki, ale na pewno nie twoi. Wyglądający jak po wyprzedaży w H&M ludzie siedzący obok ciebie próbowali rozprawiać o historii sztuki i filozofii, ale kompletnie im to nie wychodziło. Znaczy, może szło by im lepiej, gdyby mieli jakąkolwiek wiedzę na ten temat...

- Tu jesteś, złotko. Tamten też to porażka. Przyszła jakaś lafirynda, ofuknęła mnie i kazała spierdalać. Co on miał, napisane "zajęty" na czole? - Monika przysiadła się między ciebie a złotowłosą podfruwajkę, przy okazji prawie wylewając na nią twojego drinka. Odkąd przyszłyście na imprezę obskoczyła wszystkich wysokich, zielonookich blondynów, którzy potrafili kupić jej drinka i pokazać dowód przy barze. To, co usłyszałaś, miało być w jej uznaniu recenzją nieudanego podrywu.
- Co za syfna impreza. Zazwyczaj jest więcej ciach, a dzisiaj tylko takie fiutki. - wskazała szminką na paru kolesi, którzy najwyraźniej zupełenie nie pasowali jej do definicji mężczyzny. Poprawiła demonstracyjnie czerwień warg i zrobiła tę samą, znudzoną minę co zawsze, sięgając po twojego drinka.

Spojrzałaś na zegarek. Druga trzydzieści. To miejsce i sytuacja było jedną z gorszych rzeczy, jaką mogłaś wyobrazić sobie o drugiej trzydzieści.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Miałam, kurna, cały seans filmowy zaplanowany, a ta mnie buciorami z domu wypchnęła. Nie, przepraszam. Bucikami swoimi, z tymi idiotycznymi, pozbawionymi sensu, małymi kokardkami na czubkach. Po co to komu do szczęścia? Ma zamiar smerfy podrywać? Bo tylko one byłyby w stanie je dojrzeć. - Niezadowolona, od jakiejś godziny sączyłam swoje czerwone wino, którego kieliszek kosztował mnie tu więcej niż miesięczna komkarta... A barman jak się gapił? Na pewno nie wie o jego antyrakotwórczych właściwościach. Biedak, umrze szybciej.

- Się weź, się. - Odburknęłam Monice jak najdalej odsuwając od niej mój życio-przedłużający płyn.
- Aż tak się nie lubimy, pindo jedna, żeby winem się dzielić. - Dopowiedziałam sobie w głowie. Chciałam uwierzyć w jej dobre intencje... i wtedy spojrzałam na zegarek. Co za dno. Głębiej się nie dało?
- Poobcierałaś się już wystarczająco o nieznajomych? Możemy zbierać się do domu?
Odpowiedz
Przewróciła oczami.
- Powinnaś się bawić, a nie sterczeć w kąciku dla społecznie upośledzonych. - na to dictum kilka osób z twojego otoczenia spojrzało na nią wrogo, lecz Monika, jak zawsze pewna siebie, uśmiechnęła się tylko do nich paskudnie tymi swoimi obciągalskimi ustami.
- Niech ci będzie. Możemy wychodzić. Widzę, że nie ma tu nic godnego mnie, a ty nie potrafisz się zakrzątnąć. Idę po rzeczy, a ty dopij to swoje drogocenne wino. - tchnęła w ciebie... Mojito, tego byłaś pewna. Sex on the beach? Prawdopodobnie również Malibu, Monice rzadko zdarzało się wyjść bez co najmniej jednego. Zapowiadał się nieprzyjemny powrót, pełen przystanków i sensacji. Głównie żołądkowych.

- Gotowa? - Monika trzymała w dłoniach swój przykrótki płaszczyk i twoje, normalniejsze już wierzchnie okrycie.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Zawsze zastanawia mnie, co takiego właściwie starasz się osiągnąć podczas tego typu wypadów...- burknęłam pod nosem. Na co ona poluje? Na szczęście?
- Raczej na egzotyczne choroby weneryczne...- dokończyłam w głowie zapinając pasek swojego ciemnofioletowego płaszczyka. Właściwie, jedyna droższa rzecz, na którą od lat sobie pozwoliłam.
- Bo na długo starczy...-mruknęłam cicho wygładzając pieszczotliwie zamsz. Szkoda, że nikt mi nigdy nie powiedział, że tak często trzeba go czyścić... I ile to kosztuje. Pieniądze zaoszczędzone na nie kupowaniu nowego, zimowego odzienia co roku prawie wyrównują się z kosztami utrzymania tego w przyzwoitym stanie. A jeszcze zanieś to do pralni i odbierz! W dzisiejszych czasach na niczym nie można zaoszczędzić, nawet na czasie.

Odwróciłam się do stolika z zamiarem szybkiego dokończenia swojego wina, po to tylko, żeby odkryć, że jakieś obce usta już dawno się do niego przyssały. Wzdychając ciężko chwyciłam Monikę pod ramię i pociągnęłam w stronę wyjścia.
- Chodźmy już.
Odpowiedz
Wyszłyście z klubu, zostawiając go za plecami. Monika obejrzała się za siebie, jakby właśnie miał tam wchodzić rycerz na białym koniu i w lśniącej zbroi, ale pociągnięta przez ciebie poddała się.

Klub położony był w lepszej z dzielnic Katowic, co oznaczało, ze dookoła zamiast lumpów kręcą się raczej dresiarze. Widziałaś, że mimo późnej pory kilku nadźganych kibiców próbuje wymusić od jakiegoś studenta zeznania na temat ulubionej drużyny piłkarskiej. Student najwyraźniej znał właściwą odpowiedź, bo po wykonaniu przez niego krótkiej przyśpiewki o piłkarskim honorze, chorzowskich kurwach i wychowaniu przez ojca tylko po to, żeby umarł kibicując Gieksie, został nawet poczęstowany piwem. Szłyście raźno, cieszyłaś się chłodem kwietniowej nocy, rześkim powietrzem i niezłą pogodą. Z całego wieczoru ten spacer podobał ci się chyba najbardziej. Do waszego mieszkania nie było znów tak daleko. Po kilku minutach nowe budynki walczące jeszcze o czystość swej elewacji ustąpiły osmalonym familokom. Czytałaś kiedyś o tym, że ponoć w centrum warszawy stężenie zanieczyszczeń jest wielokrotnie większe niż w Katowicach. W takim razie dlaczego tam budynki są białe, żółte lub błękitne, a tutaj czarne, czarne lub czarne? Dopiero po chwili zorientowałaś się, że Monika coś mówi.

- ...też do bani. A ten ostatni to już ci mówiłam, nie? Pojawiła się harpia i mnie sztorcuje. A ty, złotko?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Te budynki są równie ciemne, co płuca skażone paleniem... - Na samą myśl o jakichkolwiek tkankach przeszły mnie dreszcze, co w połączeniu z pytaniem Moniki wyrwało mnie z zamyślenia. Że czego ona znów chce?

Nie mając zielonego pojęcia o co pyta wzruszyłam tylko ramionami.

Powracając do zadumy, nagle przypomniało mi się pewne wielkie, tłuste, rude stworzenie czekające na mnie w domu.
- Muszę nakarmić Pumpernikiela... Nie, chyba go już dzisiaj karmiłam. Albo wczoraj? Przedwczoraj? Nie, chyba jednak przed wyjściem. - sięgając do przedniej kieszeni płaszcza rozpoczęłam żmudne poszukiwania kluczy od mieszkania.
- Masz ty może klucze?- zwróciłam się do współlokatorki odkrywając kompletną pustkę w kieszeniach.
Odpowiedz
- Znowu zgubiłaś? Ale ty jesteś pustogłowa. Pytałam, jak ci poszło z chłopakami. Podobał ci się któryś? Bo to, że nie potrafisz się zmobilizować i zaliczyć, jest oczywiste. - odparsknęła Monika, przeszukując twoje własne kieszenie. Ku twemu zdziwieniu, z jednej z nich wyciągnęła pęczek kluczy, pokazała ci go i wepchnęła z powrotem.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- A wiesz, że mi się jeden podobał?- robiąc chwilową, dramatyczną pauzę wymusiłam na ustach przesłodki uśmieszek, starając się jakoś zachować twarz po odkryciu kluczy... w moim płaszczu.
- Był wysoki, miał blond włosy, zielone oczy i takie fantastyczne ciało...- rozmarzona, budując napięcie, zamrugałam oczami i dyskretnie sięgnęłam do kieszeni po klucze.
- A na imię miał chyba Rzeżączka, wiesz? - dopowiedziałam swoje po chwili i bawiąc się kluczami zawieszonymi na palcu ruszyłam nieco szybciej przed siebie pozostawiając Monikę parę kroków za sobą.
Odpowiedz
- Czemu zawsze jesteś taka sztywna? Nie nosisz ze sobą gu... - urwała - A może po prostu ciebie wcale nie kręcą faceci? - skręciłyście w osiedlową dróżkę, która powinna skrócić wasz spacer o kilka ładnych minut.
- Może po prostu wolisz ładne dziewczynki, takie jak ja? - zastąpiła ci drogę, uśmiechając się bezczelnie - To by wyjaśniało czemu jesteś taka niemrawa.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
Powoli miałam dosyć. Moniki, przyjemnej pogody, którą nie pozwalała mi się nacieszyć i tej jej cholernie stukających bucików... Gdyby tak można było jej magicznie zamknąć usta? Albo jeszcze lepiej, żeby znikąd spadł jej na głowę fortepian!

Przewracając oczami i warcząc cicho pod nosem okrążyłam żywą przeszkodę bez słowa i zdwoiłam tępo kroku. Byle już być w domu.
Odpowiedz
- Hej, dziewczyny. Dokądś się wybieracie? - usłyszałaś przed sobą. Gdy uniosłaś wzrok widziałaś dresika, wyższego od ciebie o głowę. Tarasował swoją postacią całe przejście pomiędzy dwoma zabiedzonymi żywopłotami. Rzut oka w prawo uświadomił ci, że do Moniki też podchodził jakiś nieznajomy. Ich intencje były dość proste - czegoś od was chcieli. To miejsce nie sprzyjało takim spotkaniom - byłyście obie już prawie na końcu osiedla, pomiędzy pozbawionym okien bokiem szarego bloku a kilkoma rzędami obskurnych murowanych garaży, na których ktoś powypisywał wystarczająco dużo kurew i napisów "Ruchuje", żeby zapełnić film Pasikowskiego.

Dresik, blondasek, niewiele starszy od ciebie, podszedł bliżej z paskudnym uśmiechem i złapał cię za ramię.

- Zostaw ją! - krzyknęła Monika, wyrywając swoje własne ramię z uchwytu łysego osiłka o aryjskich rysach twarzy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Oczywiście, że to przez te jej stukające buciki. Martwego by z grobu zbudziły. - Prawie wpadając na dresa zacisnęłam klucze w dłoni. Oprócz zębów i paznokci, była to najprawdopodobniej nasza najostrzejsza broń. Lepiej, żeby zbyt szybko jej nie odkryli. Odsuwając się na parę kroków w tył starałam się w głowie oszacować wagę potencjalnych napastników. Wyglądało to na walkę byka z komarem.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich ani jeden dźwięk. Na szczęście bydlę stojące przede mną chwyciło mnie za ramię, w którego dłoni nie kryły się klucze. Mój język za to stał się cięższy od kamienia i za cholerę nie chciał się ruszyć! Monika jednak miała najwyraźniej ochotę porozmawiać sobie z nowymi znajomymi.

Oczywiście, że miałam zamiar jakoś się bronić. Swojego za darmo się nie oddaje, prawda? Nieważne o co by nie chodziło. A miałam nadzieję, że chodziło o paczkę papierosów.
Odpowiedz
- Zostaw ją, dobrze ci radzę. - zawołała groźnie Monika. Zawsze była dość opiekuńcza wobec ciebie, co cię zazwyczaj skrajnie irytowało. To, że nie znajdowałaś sobie dwóch facetów w każdym tygodniu, nie znaczyło, że w innych dziedzinach życia również sobie nie radzisz. Zdanie Moniki było jednak inne i kiedy tylko mogła zachowywała się jak twoja starsza, wredna siostra.

- Bo co? - osiłek pociągnął za twoje ramię, był wystarczająco silny, by obrócić cię tyłem do siebie zupełnie bez trudu. Złapał cię niedźwiedzim chwytem, przyciskając twoje ramiona do korpusu. Chociaż próbowałaś mu się opierać, był większy, cięższy i silniejszy niż ty - Nie róbcie wioski, dziewczyny, chcemy was zaprosić na imprezę. - uśmiechnął się znad ciebie paskudnie, lecz ty już tego nie widziałaś.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Znalazła się bohaterka od siedmiu boleści. - mruknęłam pod nosem wystarczająco głośno, zastanawiając się bardziej nad tym jak odwdzięczyć się Monice za ten atak, zamiast kombinować nad wyrwaniem się złoczyńcy przyciskającym mnie do siebie. Normalnie, romantycznie jak nic. Oczywiście, że wszystko było jej winą. Coś mi się zaczyna wydawać, że nie chodzi tu o paczkę papierosów...

- No to co tu będziemy stać jak pachołki? - usiłując się na słodki ton w głosie obejrzałam się z uśmiechem na przylepionego do siebie dresa równocześnie nieco ocierając się tyłkiem o jego nogę. Monika mi za to zapłaci... krwią i potem. Nieczęsto zdawałam się na jej inteligencję, ale miałam wielką nadzieję, że pamięta jak dobrą kłamczuchą jestem. Bo gdyby udało się ich rozproszyć choć na chwilę...

Obraz poszarpanej kluczami twarzy dresa stanął mi przed oczami.
Odpowiedz
- Nooo... widzę, że jesteście rozsądne dziouchy. No nie, Seba? - powiedział blondas, puszczając swój chwyt i przesuwając swoje ręce na twoje barki. Łysoń w srebrnym dresiku adidasa też chyba zrozumiał zaproszenie, łapiąc zaskoczoną Monikę za biodra i przyciskając do siebie. Twoja koleżanka spojrzała z wściekłością na twojego napastnika, ale chyba zrozumiała twój plan, ponieważ obróciła się lekko i zarzuciła łysoniowi ręce na szyję.

Gdzieś z prawej strony zamiauczały grzmocące się koty.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Dobra, dobra... Tylko się nie rozpędzaj w galopie, stallionie. - pomyślałam powstrzymując się od warknięcia. Tak od razu nie mogłam się z tymi cholernymi kluczami zamachnąć, bo na pewno złapał by mnie dres jeden za rękę i tyle byśmy miały z ucieczki. Równocześnie musiałam je dalej kryć w dłoni, bo dopiero by było, gdyby przygłup jeden się skapnął, że jestem "uzbrojona". Wierząc, że Monika da sobie przez chwilę radę obróciłam się przodem do "swojego" dresiarza.

- No to co? U was, u nas? - spytałam słodko kładąc pustą dłoń na jego klacie i przysuwając się do niego bliżej. Jednocześnie strategicznie kierowałam drugą dłoń bliżej jego krocza. No, jak uderzyć to w coś, co wiem, że zaboli, nie?
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

Twój uwodzący uśmieszek, dokładnie taki jaki przez cały wieczór próbowała na tobie wymusić Monika zadziałał. Chłoptaś próbował cię objąć, położył nawet rękę na twoim tyłku. I wtedy zrobił coś, czego się po nim nie spodziewałaś. Do tej pory głupawy uśmieszek wypełniał całą jego obleśną facjatę, teraz był to obraz szoku i przerażenia. Zerkając w stronę strategicznego miejsca, które miało być celem twojego ataku, widziałaś, jak jego białe spodnie robią się nagle mokre i żółtawe.

Podążyłaś za jego wzrokiem, utkwionym gdzieś za tobą. Obróciłaś głowę, tylko po to, by zobaczyć, jak "Seba" klęczy przed Moniką, trzymającą w garści jego gardło. Posiniały z braku tlenu dresiarz wystawiał przed siebie ręce, jakby błagał o pomoc, lecz Monika zdążyła już złapać go drugą ręką za potylicę. Chrupnęło paskudnie, gdy kark zginał się pod obrzydliwym kątem i Seba osunął się na ziemię.

Monika odwróciła się powoli.

- Mówiłam, zostaw ją. - wycedziła, a blond dresik mało się nie zakrztusił własnym oddechem. Twoja przyjaciółka, ze złowieszczą miną, zaczęła kroczyć w waszą stronę.

Chłopak nie wytrzymał. Rzucił się do panicznej ucieczki. Monika również zerwała się do biegu, mijając osłupiałą ciebie. Stukając kozakami dogoniła go ledwo parę metrów za tobą. Złapawszy go oburącz za dresową kurtkę, zatrzymała go i rzuciła za siebie niczym szmacianą laleczkę, niemalże tobie pod nogi. Dresik wylądował na plecach, wydając z siebie wysoki pisk przerażenia, a ty zobaczyłaś jak jej noga unosi się i opada wprost na jego twarz, z podbitym metalową skuwką obcasem miażdżącym jego szczękę i nos. Monika poprawiła kopniak, z wymalowaną na twarzy skrajną wściekłością i głowa chłopaka pękła niczym arbuz, chlapiąc krwią i kawałkami czegoś miękkiego dookoła.

- Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił? - zatroskana przyjaciółka złapała twoje zaciśnięte na kluczach do białości dłonie, podbiegając do ciebie. Przytuliła cię mocno, zupełnie nie zwracając uwagi ani na fakt, że jej prawy kozak jest cały upaćkany zawartością czaszki dresa, ani na to, że dookoła leżą dwa stygnące trupy.
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
"Jesus" okazało się jedynym słowem, które mogłam z siebie wydobyć.

Widząc zmieniający się wyraz twarzy dresiarza czysta ciekawość, która kiedyś zabiła jakiegoś tam kota, zawładnęła moim karkiem i odwróciła moją głowę w stronę Moniki. Jeszcze zanim współlokatorka, którą myślałam, że świetnie znam, przełamała kręgosłup "Seby" odsunęłam się od dresa obok siebie z obrzydzeniem, czując zapach moczu. W ciągu następnych paru minut, oprócz rozdziawionych ust, moje ciało zdolne było tylko do wydania z siebie pisku i odskoczenia od lądującego przede mną ciała.

Stojąc z otwartą gębą i uniesionymi brwiami panicznie zaciskałam w dłoni klucze, jak gdybym miała teraz bronić się nimi przed Moniką. Chwilę po jej objęciu moim żołądkiem wstrząsnęły silne konwulsje, a w ustach pojawił się smak kwasu i zbliżającego się, powracającego na świat posiłku i wina. Tylko nie tym otworem, co zazwyczaj.

Czerwona miazga parogodzinnego posiłku wylądowała wprost na kozakach Moniki. Widok butów upapranych krwią i inną miazgą należącą jeszcze niedawno do dresa prowadził do kolejnych wstrząsów, a raczej wytrząsów, żołądka.
Odpowiedz
[ILUSTRACJA]

Dookoła panowała cisza. Jedynymi dźwiękami, które ją przerywały były koty, nadal uprawiające swoje nocne harce oraz twoje ciche odgłosy wymiotowania. Monika przez chwilę pomagała ci, gdy krztusiłaś się nad kawałkiem zbrązowiałego, zapuszczonego trawnika, ale teraz zostawiła cię by zadzwonić gdzieś. Zamieniła z kimś kilka szybkich zdań i schowała swoją komórkę. Zanim wróciła, zdążyłaś się już ogarnąć i usiąść na schodkach, które prowadziły w górę niewielkiego wzniesienia, na którym znajdowały się garaże. Przy okazji, były wygodnie skierowane bokiem do trupów, więc nie musiałaś na nie patrzeć.

- Jo, skarbie. - dotknęła twojego ramienia Monika, stojąc boso na betonowym schodku - Mam tu kawalerkę niedaleko. Schowamy się w niej, dobrze?
Młodość i niedojrzałość mijają z czasem, ignorancję pokonać można nauką, a pijaństwo trzeźwością, za to głupota jest wieczna. - Arystofanes
Odpowiedz
- Nie jestem pewna czy powinnam gdziekolwiek z tobą iść...- odpowiedziałam blada jak kreda od przeżyć i ze załzawionymi oczami od wymiotów. Nadal trzymałam w dłoni klucze, jakby były jedynym połączeniem mnie i rzeczywistości, która musiała istnieć gdzieś poza tym snem. Może zakręcą się nagle i wyrwą mnie z tego filmu?

- Że masz kawalerkę, o której nigdy wcześniej nie słyszałam się nie dziwię... Ale, że jesteś silniejsza od Pudziana, to tak. - Nie było mi żal dresów. Miałam przeczucie, że nie ważne jak celnie walnęłabym go w jajco i tak coś złego w końcu by się stało... A tu mi Monika zmienia się z puszczalskiej lokatorki, w rycerza w zakrwawionej zbroi na zombie-koniu.

- Przed kim mamy się chować? - spytałam wstając ociężale, nie będąc tak do końca pewna czy zwykłe "policja" faktycznie ma tu zastosowanie. Coś mi się wydaję, że są gorsze rzeczy od paki...
Odpowiedz
← Sesja WoD by eimyr

[WoD] Sesja Eirin - Odpowiedź

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...