Sesja Krixa

- Twój bóg ani twój szatan nie mają tu nic dogadania. - zakpił człowiek w meloniku. - Tutaj ja jestem obydwoma.
Kleisty mrok niewyraźnych kształtów rozświetliła nagle furia płomieni, buchających ze wszystkich zatopionych w ciemności budynków. Ogień był wszędzie, rozrastał się, przybliżał, jakby jęzory pożarów chciały dosięgnąć cię i pożreć, napawając przy tym niepohamowanym, atawistycznym lękiem. Chciałeś uciec gdziekolwiek, tonąc w coraz większej panice, ale nie mogłeś zrobić kroku. A ogień rósł i rósł, pochłaniając wszystko, choć zamiast rozjaśniać ciemność nadawał jej jedynie krwawy blask.
- Nie możesz zabić snu. Zwłaszcza nie twojego. - powiedział człowiek w meloniku i zaśmiał się w głos.

Upadłeś na twarz.

Dywan. Miękko. Zapach. Kadziło?
Podniosłeś się. W świetle dobrze skróconych już świec kaplica jaśniała tym samym, złotym blaskiem. Rasputin stał nieopodal, zamykając drzwiczki od refektarza.
-Czy już jest noc czy jeszcze poprzedni świt?- Oglądam swoje ręce. Czekam czy zadrżą ze strachu który był we mnie. Próbuje spojrzeć w głąb siebie czy ma bestia też odczuwała ten lęk przed ogniem. Jeśli jest roztrzęsiona, czy zaniepokojona wiem iż wizja czy sen były bardziej realne i działały na mnie nie tylko na moją psychikę. Dotykam twarzy by wyczuć czy włosy się znów wydłużyła a broda urosła. Co noc wracałem do stanu tuż przed śmiercią i co noc od wieków musiałem ściąć długie włosy i przyciąć brodę. po dwóch wiekach człowiek dochodzi do wprawy. Nie zawsze obcinałem się tak samo. Po prostu próbuje trzymać się mody nawet jeśli jej nie rozumiem. Lata 70 były udrękom. Uciekam myślami od tej wizji. Staram się zapomnieć. Nie wierzę, że mój własny umysł płata mi figle. Boże daj mi siły by to pojąć i zwalczyć.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Wszystko wskazywało na to, że twoje ciało i umysł nie wyzwoliły się jeszcze w pełni od szoku, który spowodowała senna wizja. Po raz pierwszy od naprawdę dawna nabrałeś przeświadczenia, że stanąłeś na krawędzi Rotshrecku i to w dodatku nie na jawie.
- Nu niestety... - zaciągnął Rasputin, odpowiadając na twoje pytanie. - Słońce stai jeszcze na niebie wyyysoko. - usiadł na jednej z ław stojących przy ścianie i westchnął ciężko. - Jakaś... quinzeme, jak wy to młóówitie.
Faktycznie, widziałeś jak przez mgłę, a w głowie szumiało jak po beczce wina. Kiedy to ostatnio obudziłeś się w środku dnia?
-To nie dobrze...- Choć tego nie potrzebuje łapie oddech. Chodzi o samą pracę. Każdy oddech jest jak miara czasu z każdym następnym powinienem odzyskiwać spokój. Jak zmrok zapadnie będę musiał znaleźć pokarm. Jedną noc nie polowałem na dwie nie mogę sobie pozwolić. Szczególnie, że może być mi potrzebna każda kropla krwi.
-Panu się spać nie chcę?- Nim mnie znów klątwa do snu zmusi mogę pociągnąć konwersacje. Widzę teraz, że tak naprawdę nie chcę wracać w okowy snu. Wypieram się go. To nie dobrze. Nie mogę pracować w pełni sił jeśli będę utrzymywał ciało w ciągu dnia. Zaraz zatopię się w modlitwie może to mnie ukoi. Na razie widzę jak staram się nie myśleć o tym co widziałem. Boże wspomóż swego sługę w czasie nadchodzącej próby.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Ależ kce kce, jak najbardziej. - odparł Kainita, gładząc swoją długą brodę. - Ale przypuszczam, że mamy ten sam problem. Mnogo z nas go ma, ostatnim rokiem. Prawie nie ma nocy, co by ją przespać w całości...iii... - ziewnął przeciągle. - Ale można i z tym prioblemem sobie poradzić, jeno trzeba koncentracji właściwej. - sięgnął po jeden ze złotych kielichów, których też wszędzie było pełno i nalał do niego z jakiejś obdrapanej butelki sporo czerwonego płynu. Wyglądało jak wino i pewnie nim było, ale wyczułeś też chyba domieszkę czegoś niealkoholowego.
-Od phokonania Sehona? Czy to nie dzivne. Też masz mości phanie wizję człovieka w meloniku? Nieprzeniknione zło które wszystko pochłania?- Przerywam przypominając sobie co widziałem. Ściskam w rękach różaniec. Było miasto w ciemności lecz to nie była noc. Ogień nie rozpraszał ciemności. Ciemność żyła. Jak ciemność pod moją kontrolą jak cienie czające się na granicy naszego świata. Nie rozumiem. Sehon tym był? Jego śmierć to uwolniła? Tworzy się więcej pytań niżli odpowiedzi. Czy rozwiązanie jest poza naszym światem? Zjawa twierdzi iż nic nie mogę zdziałać bo to nie mój sen. Czyj zatem? Czy jakaś potężna siła ściąga innych na tortury w śnie. Dla tego to miasto wydaje się opętane? Ludzie są wymęczeni i przestają panować nad sobą. Stają się swoimi cieniami, skorupami. Ale co może mieć taką siłę? I jak z tym walczyć.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
- Bardzo dziwne. - zgodził się rozmówca. - A i nie dziwne, bo Sehon mocny był, aj mocnyyy... - pokiwał głową, potakując sam sobie. - Coś widać wytworzył takiego, ale co to dokładnie? - rozłożył bezradnie ręce w geście niewiedzy. - Jeżeli panu jednak do snu spieszno, to możemy zaradzić. Modlitwa wspólna, albo rytuał jakowyś, pomoże na peeewno. - znów pokiwał głową, puszczając do ciebie oko.
-Merci beaucoup, ale nie. Nie jest mi spieszno do snu. Muszę jeszcze wiele przemyśleć, zastanović się jakie działania povziąć. Ale naprawdę bardzo dziękuje, a z wspólnej modlitwy z chęcią skorzystam w innym czasie, sądzę, że będzie okazja jeszcze bo trochę tu zabawię.- Uśmiecham się szczerze. Nawet jeśli czeka mnie tu koniec to zrobię wszystko co w mojej mocy by powstrzymać ten mrok. Istnieje już długo, można by rzec zbyt długo. Kiedyś muszę odejść i stanąć przed majestatem Pana. Jeśli mogę jakoś rozjaśnić świat przed mym odejściem zrobię to. Patrzę na ręce dzierżące różaniec. Są już spokojne. Wiem, że bestia we mnie drży ale i ona się uspokaja. A teraz niech się zastanowię co dalej...
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
[No i co z tego zastanawiania się...? ]
[Przyznam, że czekam na noc. Nie chcę ujawniać też wszystkiego co myśli postać. Musisz mieć trochę zabawy w tym co mogę kombinować. Sądziłem, że będzie coś w stylu, że albo zasnąłem jeszcze ze zmęczenia albo doczekałem nocy gdzie mogę zacząć działać.]
Nim zmierzch nastanie odmówię Wezwanie i liturgie. Potem czytanie i Tercja. Zakończę Nieszporami zaraz po zmierzchu i będę miał większość z liturgii godzin za sobą by zająć się nocą. Najpierw trzeba zapolować a potem spotkanie z Malkavem. Mam nadzieje, że to posunie mnie na mojej drodze.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Na kolejnych pieśniach i modlitwach zeszła ci reszta dnia. Nie byłeś tak wypoczęty i zrelaksowany jak po normalnym śnie, ale nie było też najgorzej. Rozejrzałeś się, szukając wzrokiem Rasputina, który właśnie wchodził do kaplicy, niosąc ze sobą kolejną butelkę.
- A, zdrastwujtie. - powitał cię od wejścia, zamykając drzwi i otworzył butelkę, z której nalał do dwóch kielichów. Wino i krew, w dość równych proporcjach, jak wyczułeś bez trudu. Jeden kielich wyciągnął w twoją stronę.
- Wychylimy zdrowije?
Patrzę na kielich. Chcę wierzyć iż jest tam tylko krew człowieka i wino. Jednak te wszystkie stulecia przekonały mnie iż zaufanie jest złudą. Wśród wampirów zawsze będzie dążenie do uzyskania przewagi. Kiedyś już miałem pierwszy krok do więzów krwi. Pamiętam. Dzięki Bożej opaczności nie poszło to dalej a mój niedoszły pan zginął. Nie z mojej ręki ale któż wie do czego by doszło gdybym chciał się uwolnić. Teraz jednak widzę przed sobą łaskawość która gdzieś w głębi niesie podszept iż jest to pułapka. Może za długo już chodzę po tym ziemskim padole? Zatraciłem gdzieś wiarę w dobro innych. Z uśmiechem biorę kielich. Jeśli to podstęp z Bożą pomocą z niego wyjdę.
-Bolʹshoe spasibo
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Spróbowałeś. Wino. Mocne. I krew, dużo krwi, świeżej. Przedziwna mieszanka aromatów życiodajnego płynu z winnym bukietem rozgrzewała na równi z samym trunkiem, który pomagał ci pozbyć się resztek senności i dziennego odrętwienia. Rasputin uśmiechnął się, widząc, że napitek nie jest ci nie w smak.
- Z prywatnych zbiorów hospodarza. - powiedział, unosząc swój kielich. - Rok 1917, bardzo pamiętny rok. Plany jakoweś na wieczór macie, towarzyszu?
-Mam umóvione spotkhanie z księdzem co może rzuci vięcej śviatła na tą, phrzyznam, coraz dziwniejszą sytuację. Photem zobaczę. Mam nadzieje iż będę miał dość czasu by się phosilić i może phoszukać gniazda Sehona jeśli tam nie zginął.- Dopijam zawartość kielicha. Jestem już za większością liturgii godzin co daje mi trochę czasu przed następnymi. Dobrze jeśli spotkanie z Malkavianem pójdzie szybko. -Czas mi się zebhrać. Dziękuje z całego serca za gościnę i atmosphère modlitvy. Mam nadzieje, że uda mi się odvdzięczyć.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Rasputin skłonił ci się. Wyszedłeś na górę, do sali, która była dziwnie opustoszała w porównaniu do wczorajszej imprezy. Poza dwoma gośćmi rozmawiającymi przy stoliku, znajdował się na niej tylko Lenin.
- Aach, witajcie, witajcie! - poderwał się od razu, gdy tylko cię zobaczył. - Jak się wam spało? Mam nadzieję, że gościna posłużyła. Księdza jeszcze nie ma, ale powinien dotrzeć niebawem.
-Gościna była niespotykanie uprzejma merci.- Zawieszam głos. Czy rozmawiać z Leniem o tym? Nie zaszkodzi spojrzeć na jego opinie i przy okazji uzyskać więcej informacji. Mamy także czas nim zjawi się ksiądz. Przerywam milczenie.-Miałem la vision. Można by ją nazwać spotkaniem. Z czymś co deklarovało się być siłą, której formą był Sehon. Wiem iż dzivnie to brzmi. Chyba kwestia języka pholskiego.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Lenin zmarszczył czoło i spojrzał ukradkiem na dwóch rozmawiających przy sąsiednim stole. Objął cię ramieniem i poprowadził w stronę klatki schodowej.
- Istotnie, od pewnego czasu, mniej więcej roku, wszyscy, a przynajmniej większość, ma podobne trudności ze snem... - powiedział cichym głosem, w którym można było wyczuć napięcie. - Niektórzy twierdzą, że widzieli nawet tego ducha w różnych częściach miasta. Wiem, że Sehon może mieć z tym coś wspólnego, ale co dokładnie - trudno mi powiedzieć. Coś stworzył, to pewne, ale co to za zjawa, nie mam pojęcia. Nie jestem taumaturgiem, ale towarzysz Rasputin, który jest w tej dziedzinie wybitnym specjalistą, mówi, że cokolwiek to jest, wykracza poza jego zdolności.
-Ja obaviam się gorszego scenariusza. Gdy phoczułem tą siłę wykraczała phoza to co rephrezentował Sehon. Możliwe iż to nie jego dzieło acz phan, mocodawca. Phostaram się to zbadać będąc tu. Nie wypędzi mnie tylko groźbą mojego końca.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
Lenin zmarszczył brwi jeszcze mocniej, najwyraźniej zaniepokojony twoimi słowami. Z wyższego piętra klubu po schodach zszedł właśnie człowiek w sutannie. Krótkie, czarne włosy, lekko zmęczona, niezbyt ładna twarz, na oko po trzydziestce. Na wejściu uścisnął dłoń Leninowi, który wskazał wam gestem miejsce i wyszedł. Ksiądz zwrócił się do ciebie.
- Marius Korothir, witam pana. O jakiej sprawie chciał pan pomówić? - zapytał, patrząc na ciebie uważnie. Coś w jego wzroku nie pozwalało myśleć o nim jako o zwykłym duchownym, a nieco ostrzejsze rysy twarzy nie zdradzały typowego dla katolickich klechów wazeliniarstwa.
-Anselme Lorrain, miło mi phoznać brata w vierze. Przybyłem tu w phościgu za Sehonem jedynie by spotkać się z vieścią iż został ostatecznie phokonany. Jednak chciałbym viedzieć vięcej. Znaleźć jego tanière. Możlive, że jest tam vięzienie i spoczyva tam ktoś ważny dla mojego spokoju duszy. Chcę go uratować albo chociaż doviedzieć się jego losu.-Siadam wygodnie i obserwuje reakcje księdza. Ciekaw jestem czy wie coś o mnie. Czy słyszał.
Nie liczy się cel a droga do niego

Who's the more foolish: the fool, or the fool who follows him?- Obi-Wan Kenobi
← Sesja WoD
Wczytywanie...