Sesja Dany'ego

Nikodem przetarł twarz dłońmi.
- Plany... Na pewno rozmowa z panem Grohmanem, gdy tylko nasze siostry doprowadzą go do stanu pełnej sprawności. Potem... sam nie wiem. Zapewne wskazane byłoby porozmawiać z Egzarchą Niebiańskich, jeśli ktoś coś wie, to on. Adepci też mogą mieć pożyteczne informacje. Nie wiem co pan Mackiewicz zamierza zrobić osobiście, ja chyba też muszę zażyć trochę snu...
Wstał z krzesła i zmarszczył brwi, jakby coś sobie przypominając.
- Mówił pan "Mateusz Pokorski"? Kojarzę nazwisko, chyba spotkaliśmy się raz lub drugi... Wspominał coś o badaniach Sfery Czasu, które zamierza przeprowadzić... O ile pamiętam, bardzo zależało mu na współpracy z fundacją Synów Eteru. Być może pan Grohman powie coś więcej. Em.. Jeśli życzy pan sobie przenocować u nas, to proszę się nie krępować, mamy wolne komnaty.
*Komnaty... Ładne określenie.*
- Tak, z chęcią skorzystam. Zmęczony jestem podróżą i tymi wydarzeniami. Jutro z rana mam nadzieję, że uda się porozmawiać z panem Grohmanem. Mógłby mi pan pokazać jakiś wolny pokój? - pytam uprzejmie, wieszając płaszcz na ramieniu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Ja również mam taką nadzieję. - zgodził się mężczyzna. - Jestem pewien, że nasze siostry zapewnią mu właściwą opiekę do tego czasu. Tymczasem, proszę za mną.
Poprowadził cię przez korytarz, od którego odchodziły kolejne sale, czy może raczej krypty. Wszystko stanowiło przedziwne połączenie wykopaliska archeologicznego z muzeum starożytności i zakładem kamieniarskim. Popękane, zatarte tablice nagrobne, bardziej lub mniej tandetne gargulce, anioły, rzeźby, użytkowane w różnych celach sarkofagi - wszystko to widziałeś wokół, mijając kolejne pomieszczenia, w których dostrzegłeś między innymi grupę akolitów podczas medytacji, jakiegoś ponurego starca ślepiącego się przy wielkiej świecy w opasłe tomiszcze, jakiegoś maga majstrującego nad efektem przy jakimś posążku. Szczęściem w tym wszystkim było to, że wbrew twym oczekiwaniom nikt tutaj nie stylizował się na gotyk ani zjadacza kotów. Marna bo marna, ale zawsze jakaś rekompensata...
Minęliście salę wspólną, stanowiącą połączenie kuchni i holu ze stołem, krzesłami i kanapą, a następnie doszliście do twojej komnaty. Był to po prostu surowy w wystroju pokój z dużym, prostym łóżkiem, kredensem i stolikiem, któremu nieco ciepła dodawały jasne świece w ściennych świecznikach.
- Proszę się rozgościć, w razie czego proszę się nie krępować i korzystać z kuchni. Życzę dobrej nocy i do zobaczenia jutro. - pożegnał się z tobą krótko, zamykając za sobą drzwi.
Nie rozwodząc się zbytnio nad niczym, odkładam płaszcz, biorę torbę, którą wziąłem z samochodu i wyjmuję rzeczy do mycia. Szukam jakoś łazienki, ogarniam się, po czym wracam do pokoju, rozbieram do bokserek i idę spać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Sen dopadł cię natychmiast, okazując się zlepkiem dziwnych, niejasnych obrazów.

[ Ilustracja ]

Widziałeś ciemną, niezwykle zagraconą pracownię, wypełnioną mechanicznym szczękiem pracujących urządzeń. Wszędzie wokół, na ścianach, na suficie, nawet na podłodze, obracały się steki łańcuchów, kół zębatych, tłoków i przekładni. Patrzyłeś na ich pracę, usiłując zrozumieć jej sens oraz szalony i genialny zarazem porządek tego miejsca, nie będąc w stanie określić ile zajmuje ci to czasu. Przy jednym ze stołów, pod ogromnym, szczękającym metalicznie trybem, pochylał się człowiek, którego sylwetka zdawała ci się znajoma...

Stałeś na środku ciemnej ulicy, wśród ciemnych kamienic o ciemnych oknach i niewidocznych kształtach, obracając się nieprzytomnie we własnym zagubieniu. Nie widziałeś ani nie słyszałeś nic, poza miarowym, głuchym stukaniem laski o kamienny bruk.
- Czy to wszystko, na co cię stać? - zapytała postać w meloniku, z lekką nutą rozbawienia w głosie. Nie widziałeś twarzy, jedynie zarys sylwetki, który to obraz natychmiast rozwiał się, zastąpiony przez jeszcze bardziej nieprzyjemny - paskudna gębę wiekowej staruchy, wyciągającą w twoją stronę kartę, która rosła tak długo, aż przesłoniła całą twą wizję.



Coś jakby odrzuciło cię od wizji, albo też wizję od ciebie. Poczułeś się bezpieczny, chroniony, i aż do przebudzenia nie pamiętałeś nic więcej.

Obudziłeś się wypoczęty. Bez ociągania spojrzałeś na budzik - 10:12
*To o tym mówili, że nachodzi w snach.*
Wstaję z łóżka, ogarniam się, ubieram i wychodzę do kuchni. Pewnie znajdę tam kogoś, z kim będę mógł pogadać o dzisiejszych planach. I może ktoś będzie mógł powiedzieć więcej o tym śnie, na przykład ta stara jędza. Przy okazji coś podjem.
- Dzień dobry panom. - mówię na wejściu, zdając sobie sprawę, że na razie na dobry się nie zanosi.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Dzień dobry, dobrze pana widzieć. - odpowiedział ci Nikdoem, siedzący przy kawie z Eterykiem. - Pozwoli pan, że przedstawię oficjalnie: profesor Grohman, kierownik katedry fizyki na naszym uniwersytecie.
Przedstawiony naukowiec wstał i skłonił się uprzejmie, ściskając ci dłoń. - Miło mi pana poznać.
- Mnie także. - podaję dłoń. - Mogę się przysiąść? Tylko wezmę coś do jedzenia. - mówię po czym pamiętając, że miałem się czuć jak u siebie w domu, kroje trochę chleba, robię kanapki, zaparzam kawy i siadam przy stole.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Rozmawialiśmy właśnie z profesorem o wczorajszym zajściu. - rozpoczął Nikodem, gdy przysiadłeś ze śniadaniem. Po nim włączył się Grohman.
- Tak, z wielką przykrością muszę stwierdzić, że dwaj moi przyjaciele, wieloletni współpracownicy, a zarazem wybitni specjaliści i naukowcy zginęli podczas tego straszliwego incydentu. - oznajmił z nieskrywanym smutkiem. - Czuję się pośrednio odpowiedzialny za tę straszliwą tragedię, arcybiskup Konieczny ostrzegał, że może w końcu dojść do ataku tego tworu na nasza fabrykę... - pokręcił głową, upijając kolejny łyk kawy. - Chciałbym jeszcze raz podziękować panu, panie Kruk, za opiekę, którą zostałem otoczony. A także panom, którzy przewieźli mnie tutaj. Zawdzięczam panom życie. - zwrócił się bezpośrednio do ciebie.
- Nie ma za co dziękować, akurat jechałem do waszej Fabryki i trafiłem na to wszystko. Zrobiłem co mogłem. - kęs kanapki i przegryzienie - Przyjechałem do Łodzi, ponieważ szukam informacji na temat Mateusza Pokorskiego, kuglarza z Porządku Hermesa. Miał się ponoć zająć badaniami Sfery Czasu. Wie pan coś może o tym?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Tak, miałem przyjemność spotkać się z nim jakieś pół roku temu. Bardzo ciekawy człowiek, chciał byśmy współpracowali z nim w badaniach nad zespoleniem sfer Czasu i Materii. Bardzo interesowały go nasze maszyny oraz schemat ich działania, ponieważ jego celem było wytworzenie mechanizmu, który pracowałby ze stuprocentową wydajnością bez żadnego uszczerbku mocy czy spadku wytrzymałości. Niestety, nie zdążyłem zapoznać się z żadnym poglądowym projektem, a bez tego nie mogłem użyczyć mu wszystkich środków, o które prosił. Po mniej więcej miesiącu kontakt się urwał, nie wiem gdzie teraz może przebywać.
- Pokazali mu państwo te schematy? Może dzięki nim będzie można się dowiedzieć, gdzie się podział. Prosił o coś konkretnego?
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Jak mówię, nie pokazaliśmy, gdyż i on nie określił się wystarczająco konkretnie, byśmy mogli zdradzić mu tajniki technologiczne naszych maszyn. Problem pojawił się, gdy poprosił nas o pomoc w dostaniu się do jednego z czterech dzikich węzłów, które znajdują się w mieście lub jego okolicy. Jeden znajduje się na stacji Radegast, drugi w okolicach starej zajezdni tramwajowej na Dąbrowie, trzeci w Zgierzu, czwarty w Konstantynowie. Podobno jest jeszcze jeden, nieopodal lotniska Lublinek. Wszystkie te są z dawna zabezpieczone rozmaitymi pieczęciami, nieużywane, często spaczone, a ze wszech miar niebezpieczne. Odmówiliśmy, rzecz jasna, a on potem już się nie odezwał.
- Czyli prawdopodobnie wybrał się do jednego z tych miejsc albo każdego z osobna. Chyba będę musiał je sprawdzić. - kończę kanapki - Jestem do czegoś potrzebny w sprawie "Melonika"? Jeśli nie, to prawdopodobnie pojechałbym odwiedzić miejsca, o których pan wspomniał.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Ależ nie śmiałbym pana zatrzymywać. - zaprzeczył energicznie Grohman. - Podobnież ani myślałbym angażować pana w problem tak niebezpieczny w stopniu jeszcze większym, niźli ten, który już stał się pańskim udziałem, nad czym głęboko ubolewam, choć gdyby nie ten właśnie udział, zapewne nie byłoby mnie tutaj. - skłonił się lekko raz jeszcze. - Jeśli zatem pora panu w drogę, to życzę panu powodzenia w pańskich poszukiwaniach.
- A ja radzę być bardzo ostrożnym. - włączył się Nikodem. - Węzły, które wymienił pan Grohman, to naprawdę najgorszy syf, jaki można tu spotkać po obu stronach Umbry. I zapewne syf ten powiększył się jeszcze za sprawą tego czegoś.
- Wezmę sobie do serca pańską uwagę. Mógłbym dostać dokładne adresy tych miejsc? - pytam, następnie dziękuję za gościnę i jadę w najbliższe miejsce, sprawdzając je wcześniej na mapie, którą mam w samochodzie.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Jak się okazało, najbliżej miałeś na Radogoszcz. Dotarcie na miejsce zajęło ci ponad pół godziny, gdyż korki na samej Ogrodowej pochłonęły 15 minut Twojego czasu, a później nie było lepiej. Udało ci się jednak ostatecznie zajechać na plac przed murem, stacją i obeliskiem, które przykuły twą uwagę już wcześniej, przy wjeździe do Łodzi.
Wysiadam z wozu i idę pod pomnik, przekonać się dokładnie, co z niego emanuje. Potem trzeba będzie wejść na teren stacji.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Stanąłeś pod monumentem, skupiając się i wytężając Ducha, by zobaczyć rezonans tego miejsca.

[ Ilustracja ]

To, co zobaczyłeś, dosłownie rzuciło tobą o chodnik. Obraz wokół ciebie stał się negatywem. Jasne niebo przedpołudnia zmieniło się w smołę, mury stacji z ceglastej czerwieni przeszły w fosforyzującą, trupią zieleń, zaś przed tobą piętrzyła się pulsująca kombinacją brązu i szkarłatu konstrukcja, zdająca się być częścią żywej istoty. Cała stacja wypluwała z siebie brudny, negatywny, martwy, entropiczny rezonans, unoszący się z niej niczym zatrute opary, zaś obelisk przed którym stałeś (czy raczej - siedziałeś) wyglądał niczym główny jej komin, z którego buchają kłęby dymu, pełnego przepalonego gniewu i spopielonej rozpaczy. Ręce wykute wokół pomnika poruszały się gwałtownie, w dziwny, obrzydliwy sposób. Raz lub dwa dojrzałeś coś na kształt twarzy, rozdartej w bolesnym okrzyku, która natychmiast znikała w nieokreślonej głębi obelisku, wepchnięta tam pospiesznym ruchem uciszającej ją dłoni. Było to jak kończyna jakiegoś groteskowego monstrum, zakopanego pod powierzchnią ziemi. Patrzyłeś na to wszystko z rosnącym przerażeniem i odrazą, mając przy tym nieodparte wrażenie, że wszystko to patrzy również na ciebie, chcąc pożreć, spalić, zmiażdżyć i wessać każdą cząstkę twojego istnienia. Poczułeś, że jeśli poprzyglądasz się temu jeszcze trochę dłużej, to nie wytrzyma albo twój żołądek, albo twoja odwaga, powstrzymująca cię jak dotąd przed spieprzeniem stąd jak najdalej.
Odsuwam się na czworakach do tyłu, starając się przestać skupiać i powrócić do rzeczywistości. Zamykam oczy, by sobie pomóc. Pot perliście spływa mi z czoła, lecz nie mogę ruszyć rękoma, by go wytrzeć. Myślę o dynamizmie, świetle i życiu, by móc oderwać się od tego koszmaru.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Sesja WoD
Wczytywanie...