Skręciliście w jakąś boczną uliczkę i pojechaliście prosto, ulicą Zachodnią. Jechało się szybko, bo ruch miejski dopiero niemrawo budził się do normalnej aktywności, choć jeszcze świt nie nastał na dobre. Tylko raz zatrzymaliście się na czerwonym i po pięciu minutach skręcaliście już obok pałacu i fabryki Poznańskich, jadąc dalej ulicą Ogrodową. Nissan zatrzymał się przy sporej nekropolii, przez bramę której przeszli następnie dwaj magowie, niosący na prowizorycznych noszach z pokrowca na tylne siedzenie nieprzytomnego Eteryka.
Sam cmentarz był dość ładny. Stary, spokojny, poważny, pełen najróżniejszych nagrobków i mauzoleów, choć zdarzały się też smaczki takie, jak wielka płaskorzeźba młodego cygana na tle jego nowiutkiej BMWicy, w której zapewne postradał życie. Przechodziłeś kolejnymi alejkami, by wreszcie dojść do schodów, prowadzących w dół krypty. No tak, czego innego spodziewać się po Euthanatosach?
Zszedłeś niżej, do niskiej, wilgotnej, pełnej pajęczyn krypty, zaadaptowanej na wzór użytkowej piwnicy. Tu i ówdzie widziałeś stare, otwarte sarkofagi, zamknięte trumny, całkiem sporo rzeźb w różnym stanie rozkładu, zaś za oświetlenie służyły - a jakże - ścienne pochodnie oraz okazjonalne świeczniki. Na spotkanie wyszedł wam wysoki, szczupły mężczyzna, na oko miał koło siedemdziesiątki, choć w dość niezłej formie. Długie, siwe loki opadały z łysiejącej głowy na barki, a twarz, choć poznaczona brązowymi plamami i labiryntem zmarszczek, zdradzała inteligencję i czujność. Nieco za krótkie rękawy marynarki w połączeniu z biała koszulą nadawały mu nieco karawianiarski wygląd, ale dało się przeżyć.
- Co się... Grohman??? - zdziwił się na widok niesionego Eteryka. - Lachesis! Choć tu natychmiast! - zawołał gdzieś za siebie, a jedna ze ścian otworzyła się powoli, ukazując ukryty korytarz, z którego wyszła najpaskudniejsza stara raszpla jaką kiedykolwiek miały nieszczęście oglądać twoje oczy. Niska, przysadzista, o splecionych jak drut kolczasty włosach na ohydnym łbie... Aż żal opisywać. Na całe szczęście mężczyzna odwrócił twoją uwagę od tej purchawy, przedstawiając ci się krótko. - Nikodem Kruk, przewodzę tej Fundacji, witam pana. - uścisnął ci dłoń. - Rozumiem, że poszło bardzo źle. - nie tyle spytał, co stwierdził, patrząc to na ciebie, to na Mackiewicza.
- W większej części tak. - zgodził się detektyw - Spóźniliśmy się, nie mam pojęcia co się stało z Fundacją Eteryków, ale fabryka to teraz kupa gruzu. Spotkaliśmy się z Melonikiem, tym samym, o którym śniłem, wyglądał na materializację jakiegoś większego Ducha. Ten starzec walczył z nim dłuższy czas, nasze przybycie tylko go wypłoszyło, ale i tak wygląda na to, że zdążył zrobić wszystko, co planował. - odpowiedział w miarę prędko - Szczegóły później. Dodasz coś jeszcze, Tarnowski?