Sesja Dany'ego

Wszyscy trzej wymienili przeczące spojrzenia.
- Nie, nie spotkaliśmy kolesia. Możemy poszukać, jeśli chcesz, ale tak, to nie.
- W sumie to tak średnio ostatnio bywaliśmy na mieście
- wtrącił Stasze - bo po Sehonie niewiele było do roboty, no i ten "Cataclysm" to miód cud orzeszki po prostu...
- Aaale... w sumie od dłuższego czasu nie było kontaktu z innymi. Nie żeby był wcześniej jakiś specjalny, ale zwykle każdy coś tam chciał, żeby mu sprawdzić czy zgrać, zwłaszcza Eterycy. Ostatnio nikt się nie odzywał. No i w Umbrze robi się jakiś syf, choć tam generalnie nie chadzamy.
- Do Eteryków mam zamiar się wybrać niedługo. Nie odzywali się? Może ma to jakieś powiązanie z wydarzeniami w Umbrze. - rzucam przypuszczenie. - Jakby wam się udało coś znaleźć w sieci na temat mojego mistrza, to byłbym wdzięczny.
Potem dzwonię do Eteryków pod numer, który mi podano.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Wykręciłeś. Zadzwoniłeś. Nic. Nikt nie odbiera.
- Hm... A co dokładnie chciałbyś zobaczyć? - zapytał Staszek, sięgając po jakieś pudełko, na którym zamazywał coś energicznie flamastrem. Spojrzałeś - była to gra, "Penumbra", po zamalowaniu czytana jako "Penumbra".
- W Umbrze? Nie wiem, to ty mówiłeś, że dzieje się coś dziwnego. Nie jestem specjalistą od Umbry, więc nie powiem ci, co konkretnie bym chciał zobaczyć. - wzruszam ramionami.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Eh... No dobra, zobaczymy co tam słychać... - Staszek włożył płytę do CD-Romu i odpalił jakiś program, który wyświetlił panel kontrolny podobny nieco do Movie Makera. CD-Rom zabuczał przeraźliwie, grożąc eksplozją, Staszek otworzył konsolę, w której zaczął wpisywać na pozór bezsensowne komendy.
Coś się pokazało. Cały ekran momentalnie ściemniał, rozmazał się, lekko zafalował. Staszek wcisnął enter i na monitorze ukazał się krajobraz dziwnych, fantazyjnie powykręcanych drzew, wyglądających jakby zamiast z drewna zostały stworzone z cienia. W ich pniach pulsowały rytmicznie złote rozbłyski czegoś, co przebiegało od korzeni aż po korony, niczym odżywcze substancje. Między drzewami co jakiś czas dostrzegłeś falujące, przelatujące, przebiegające lub przemieszczające się w inny sposób duchy zwierząt. Całość obrazu natomiast miała uspokajający, głęboki odcień sepii.
- To są Łagiewniki, obok Caernu wiele nie zobaczysz, tu raczej spokój. - zwrócił uwagę Staszkowi jego kumpel. - Lepiej sprawdź śródmieście.
Staszek wcisnął dwójkę i potem enter. Od razu poznałeś skąd jest ten widok. Zobaczyłeś mocno alternatywną wersję centrum, przez które przejeżdżałeś. Oślepiający blask strumieni różnych energii kontrastował z paskudną czernią czegoś, co zdawało się wylewać z ciemnego nieba, oblepiając wszystko wokół - budynki, ulice, nawet zawisając w powietrzu. W pobliżu, na najbliższych ulicach, a także w oknach surrealistycznych kamienic, kręciły się tłumy rachitycznych, szponiastych postaci.
- Osz kurwa, ile Strzępiaków... - zdziwił się na głos trzeci Wirtualny.
Patrzę uważnie na czerń i to, co nazwali Strzępiakami.
- Co to jest do cholery? - pokazuję palcem na ciemność.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- To rodzaj duchów, które zamieszkują średnią Umbrę lub okoliczne plany, często reprezentują jakiś rodzaj energii, żywiołu czy większych duchów z głębszych planów Umbry. - tłumaczył Staszek. - Te tutaj, to pewnie te lubiące elektryczność, często gromadzą się wokół dzikich węzłów lub innych energetycznie silnych miejsc. Raczej wredne badziewie, czasem futrzaki potrafią z nimi gadać, ale lepiej tego unikać. Taka silniejsza wersja Szponiaka. - wskazał ci palcem przebiegający gdzieś widmowy kształt wilka. - O, to jest Szponiak. Takie umbralne zwierzęta, dużo ich. Głupsze od Strzępiaków i słabsze, ale też bym tego nie trzymał w domu.
- A możesz pokazać ten adres? - pokazuję mu zapisany na kartce adres Eteryków. - Będę się musiał do nich wybrać.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- Mogę. To było... 8 albo 9... 9. - wcisnął 9, enter. Nic. Spojrzał zaskoczony, wcisnął jeszcze raz. Nic.
- Hmm... coś musiało rozwalić przekaźnik, albo to my coś spieprzyliśmy, choć wątpię... - powiedział w zamyśleniu.
- Eteryczni mogli sobie nie życzyć naszego podglądacza, nic trudnego dla nich znaleźć taką zabawkę. - zauważył drugi z nerdów.
- Rozumiem. Dzięki za pomoc, jadę dalej szukać wskazówek. Może u Eteryków znajdę jakąś informację. Jakbyście znaleźli coś ciekawego, to dajcie znać, numer znacie. Na razie. - żegnam się i wychodzę. Wsiadam do samochodu i jadę pod adres Eteryków.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Wykręciłeś i skierowałeś się na drugą połowę Piotrkowskiej, gdzie znajdować się miała siedziba Eteryków - Biała Fabryka. Jednak zanim licznik dojechał do czterdziestki, a ty do pierwszych świateł, zaczęło dziać się coś dziwnego. Ulica była jasno oświetlona po obu stronach, ale kilkaset metrów przed tobą na skrzyżowaniu nagle zgasły latarnie i światła. Zaraz potem kolejne, nieco bliżej, następne, jeszcze bliżej...
Zwolniłeś, bo w ciemności rozłażącej się po skrzyżowaniu i idącej coraz bliżej ciebie nie było prawie nic widać. Zgasły kolejne latarnie, a teraz widziałeś dokładnie, że wraz z nimi gasły też światła w oknach i neony sklepów i pubów. Jakaś awaria?
Wraz ze światłami jakby wszystko przycichło i sposępniało, a środkiem jezdni, mniej więcej dwieście metrów przed tobą, szedł spacerkiem jakiś człowiek.
Zatrzymuję samochód i wrzucam luz. Szybko wybieram numer Wirtualnych, patrząc na tę osobę. Gdy odbiorą mówię:
- To znowu ja. Wiecie pewnie, gdzie jestem. Co widzicie przede mną tym swoim sprzętem? Tylko szybko.
Obserwuje uważnie postać, czekając na odpowiedź, będąc gotowym, by ewentualnie szybko ruszyć.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Zobaczyłeś, że ciemność rozrasta się i postępuje w kierunku, w którym sam zmierzałeś - dalej wgłąb ulicy. Sylwetka idącej nią osoby stawała się coraz mniej widoczna.
- Em... Słuchaj Bartek, przełączyłem na policyjną niedaleko ciebie, ale chyba jest jakieś zwarcie. - odpowiedział ci głos Staszka w słuchawce. - Wszędzie ciemno, jakby wyłączyli prąd w całym kwadracie, ale my światło mamy. Generalnie chuja widzę, a co?
- A bo widzę jakąś postać ciemnością otoczoną, gaszącą wszystko na około. W Bliskiej Umbrze nic nie widzicie?
Czekając na odpowiedź ruszał powoli do przodu.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

- W Bliskiej? Nie wiem, zaraz sprawdzimy, poczekaj chwilę. Michaldu, weź zerknij na... 06.

Ilustracja

Przez moment słyszałeś tylko nikły stukot klawiszy. Podjechałeś ostrożnie, nieco lepiej przyglądając się dziwnemu spacerowiczowi. Nadal widziałeś jedynie niewyraźny zarys sylwetki, dodatkowo przykrytej pojawiającą się nagle ciemnością, lecz na jednej z niewielu prostych, równych dróg w tym mieście mogłeś jednak dostrzec melonik, prawdopodobnie garnitur i... coś jakby elegancką laskę, którą idący człowiek wywijał przed sobą.
Jeszcze dalej, w głębi ulicy na wciąż oświetlonym odcinku, jakieś 500 - 600 metrów dalej, dostrzegałeś kłęby dymu i pary wznoszące się znad dużego, białego budynku. Przypuszczałeś, że to właśnie Biała Fabryka.
- Dobra, mamy obraz, czekaj... - odezwał się znów Staszek. - Nie... Hm... Nie, nic... Ożesz kurwa! Wyp...!
Idący ulicą człowiek za którymś krokiem wsparł się na lasce. Zgasły światła przy Fabryce, zgasły także na skrzyżowaniu, przy którym byłeś. Rozmowa ze Staszkiem zerwała się momentalnie, w samochodzie zgasł silnik i wszystkie kontrolki. Auto stanęło po paru metrach.
Czym prędzej wysiadam z samochodu, jednocześnie dostrajając moje receptory za pomocą Sił, by widzieć w nocy. Obserwuję dalej postać z laską.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

[ Ilustracja ]

Użyłeś Magyi... I przeżyłeś lekki szok. Twoja zdolność widzenia nie zmieniła się prawie wcale. Widziałeś, co prawda, swoje ręce, spodnie, buty i inne najbliższe obiekty niemal równie dobrze, jak za dnia, ale wszystko oddalone od ciebie bardziej, niż o metr czy dwa, pozostawało niewyraźnym konturem w nieprzeniknionym mroku. Zupełnie jakby nagła ciemność oblepiała otoczenie, nie dopuszczając żadnego światła ani wzroku.
Jednak jakieś 500 metrów dalej cztery latarnie w bezpośrednim pobliżu Białej Fabryki zapaliły się ponownie, wraz z pozostałymi światłami obecnymi poprzednio w tamtym rejonie. Zobaczyłeś wyraźnie mężczyznę w meloniku, zbliżającego się do fabryki tym samym, spacerowym krokiem, a także trzy mniejsze, bardziej oddalone sylwetki, wychodzące mu naprzeciw prawdopodobnie z jaśniejącego białym tynkiem budynku.
W takim razie wracam do samochodu, otwieram klapkę nad głową, gdzie mam lusterko i chucham na nie. Póki jest para, rysuję szybko palcem niewielki znak, symbolizujący transportację zmysłów. Następnie wpatrując się w zanikający symbol, patrze w lusterko, przenosząc swój wzrok w pobliże grupki osób przede mną. Najprościej byłoby wykorzystać jakąś kałużę stojącą w rynsztoku drogi.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

Załapałeś obraz raz. Potem drugi i trzeci. Zmieniały się, ponieważ żaden nie dawał tego, co powinien, pochodząc z okien lub butelek porzuconych w części ulicy zaciemnionej przez dziwny mrok. Za czwartym razem dostrzegłeś trzech mężczyzn stojących kilka metrów od punktu, z którego obserwowałeś oświetlony fragment ulicy. Najwyraźniej była to jedna z szyb samej fabryki.
Dwóch z nich miało na sobie robocze uniformy, białe, poplamione smarem spodnie na szelki, jeden z tych dwóch ściągał właśnie rękawice ochronne. Trzeci, bardziej elegancki, miał na sobie zwykły garnitur i okulary, a także siwą brodę. Powiedział coś do pozostałej dwójki. Wszyscy trzej stali w miejscu, patrząc przed siebie. Po mniej kilkunastu sekundach zobaczyłeś na samym skraju "wizjera" mężczyznę w czarnym fraku i meloniku, wspierającego się na eleganckiej lasce. Przez moment patrzyli na siebie w milczeniu, potem rozpoczęła się jakaś rozmowa, której nie byłeś w stanie usłyszeć.
Pamiętając już, gdzie stoją osoby, wracam wzrokiem do siebie, rejestrując jednakże odległe fale dźwiękowe, odbite między innymi od okna fabryki.
Ash nazg durbatulűk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulűk agh burzum-ishi krimpatul.

← Sesja WoD
Wczytywanie...